Feeds:
Wpisy
Komentarze

Archive for the ‘Życie w USA’ Category

Dobrzy ludzie z WordPress.com przysłali mi właśnie podsumowanie roku 2010 w Salonie, tak więc poniżej dzielę się garstką ciekawostek. Ogólnie rzecz biorąc ruch w Salonie był trochę mniejszy niż w 2009, zapewne dlatego, że opublikowałam mniej tekstów oraz dlatego, że były też kilkutygodniowe okresy całkowitej posuchy, kiedy z różnych powodów nie pisałam wcale.

Trzeci najczęściej czytany tekst dotyczy moich psinek i został napisany w 2008 r. Czyżby subtelna wskazówka od czytelników, że czas przeprofilować blog? Hmmm…
(więcej…)

Read Full Post »

Sobota rano – cudnie, bo w perspektywie mamy dwa dni, kiedy odpięty od korporacyjnego kieratu konik może złapać trochę oddechu. Pogoda jak złoto, świeci słońce, niebo bez chmurki jak to często bywa jesienią w Nowym Jorku, jednym słowem – żyć nie umierać. Na dobry początek weekendu postanowiłam zrobić na śniadanie pancakes czyli naleśniki, ale nie te cieniutkie europejskie (które Amerykanie z francuska określają jako crêpes), tylko puchate amerykańskie, które tutaj najczęściej podaje się z syropem klonowym i dobrze wysmażonym bekonem.
(więcej…)

Read Full Post »

O czwartej nad ranem obudził mnie smród. W mojej własnej sypialni i bynajmniej nie z powodu tego, co domownicy zjedli na kolację… Pół przytomna wygrzebałam się z łóżka, żeby sprawdzić, co się dzieje. Reszta domu OK, smród tylko w sypialni, więc po krótkiej chwili skojarzyłam – no tak, w sypialni było otwarte okno. Pięknie – skunks. Albo stracił życie gdzieś przy Woodhaven Blvd, gdzie wszyscy pędzą jak wariaci, albo coś zostało „wyperfumowane” przez skunksa i jeśli przypadkiem był to czyjś samochód, to serdecznie współczuję.
(więcej…)

Read Full Post »

Wczoraj wieczorem poszliśmy z M. do Metropolitan Opera, aby po raz n-ty zobaczyć „Cyganerię”. Od paru lat kupujemy bilety w subskrypcji, tak więc niektóre przedstawienia się powtarzają – repertuar Met nie zmienia się aż tak często, a liczba wystawianych oper jest ograniczona. Jeśli się chce, można sobie takie bilety na powtórki za niewielką dopłatą wymienić na inne.
(więcej…)

Read Full Post »

Kościół Mariacki w Krakowie czy portret króla Zygmunta? Ach, decyzje, decyzje…

Read Full Post »

W tym roku co prawda nie popełniłam żadnego tekstu okolicznościowego ani przed Paradą Pułaskiego ani po, za to zrobiłam kilkaset zdjęć, z których większość to sieczka, z kilkunastu jestem bardzo zadowolona, a wszystkie można obejrzeć na Flickr (link „Galeria Salonu” na górze strony). Parady opisywać nie będę, bo we wtorek po Paradzie byłaby to w najlepszym wypadku musztarda po obiedzie, za to proponuję małe nowojorskie „kto jest kto” dla osób mało obeznanych w nowojorskich realiach.
(więcej…)

Read Full Post »

Kiedy przeczytałam tę oto informację o osobniku, który doprowadził dzisiaj LOT-owski samolot na trasie Warszawa-Chicago do powrotu na Okęcie, w pierwszej chwili pomyślałam, że to pewnie jakiś rodak po kilku głębszych. Ale samolot zawrócono jeszcze nad terytorium Polski, więc musiało się to dziać nie później niż godzinę od startu – za mało czasu, żeby się porządnie upić, nawet jak na możliwości statystycznego pasażera LOT-u.
(więcej…)

Read Full Post »

Przez ostatnie pół roku omijałam to miejsce z daleka. Wiedziałam, że nie będę w stanie znieść widoku zerwanego szyldu Emergency, zamalowanych okien i zabitych dechami drzwi, że na sam widok jasna krew mnie zaleje i gule podejdą do gardła mimo że ostatnimi czasy jak diabeł święconej wody unikam sentymentów i wszelakiego mazgajstwa, w myśl zasady, że jak się ma miękkie serce, to trzeba mieć twardą d…
(więcej…)

Read Full Post »

W życiu nie czułam się tak wykończona i wyprana mózgowo, jak w ciągu ostatnich kilku niby-wakacyjnych miesięcy. Nawet wtedy, kiedy naście lat temu rozpoczynałam karierę nowojorskiej cleaning lady i w ciągu godzinnej przerwy na lunch musiałam przemieścić się z „plejsu” na Manhattanie na „plejs” w okolicach Sheepshead Bay. No cóż, nawet chciało się czasem coś napisać z sensem, ale byłoby trudno bez korzystania ze słów powszechnie uznawanych za nieprzyzwoite. Nie wiem, jak szanowni czytelnicy, ale ja upojne letnie miesiące spędziłam harując jak dziki osioł.
(więcej…)

Read Full Post »

… na pisanie, sprzątanie, gotowanie, pójście do fryzjera, czytanie, nicnierobienie. Jest czas na pójście do lekarza oraz weterynarza i pracę, która od dawna nie jest już 9-5, ale 8-7 albo dłużej. Narzekać na sytuację absolutnie nie wypada, bo jak wynika z opublikowanych dzisiaj danych na temat rynku zatrudnienia w USA miejsc pracy co prawda przybyło, ale głównie dla tych, co umieją liczyć. Liczyć na siebie albo liczyć współobywateli w ramach spisu powszechnego Census 2010, bo z 430 tys. nowo powstałych miejsc pracy jakieś 400 tys. przypada na Census właśnie.
(więcej…)

Read Full Post »

« Newer Posts - Older Posts »