(31 października 2012, New Jersey)
Jutro robimy pobudkę o szóstej rano i z samego rana idziemy głosować. Nie mieszkamy w Kolorado ani w Ohio, więc nasze głosy nie przeważą szali na żadną stronę, ale akurat nie to jest najbardziej istotne. O ile cztery lata temu z przedwyborczych sondaży można było wywnioskować, jaki będzie ostateczny wynik, to w tym roku nikt niczego nie może być pewnym. Co prawda Nate Silver (FiveThirtyEight Blog) bez wahania rzucił na szalę swoją reputację speca od analizy statystycznej twierdząc, że prawdopodobieństwo, iż Obama zostanie wybrany na drugą kadencję, wynosi 80 do 20, ale jak będzie naprawdę, dowiemy się jutro.

(4 lipca 2012, Waszyngton)
To nie jest elekcja, to jest Wielka Czasoprzelomowa Elekcja, przed ktora nalezy pochylic czola by uszanowac emocje I lzy strachu przed zmianami, ktore musza nastapic, I lzy radosci, ze zmian, ktorych jestesmy swiadkami w trakcie czasoprzelomu fraktalnego (5,125 lat).
Ja glosuje za „Pieknym Zyciem” 🙂
Piękne życie
Weźmy miłości szczyptę
Dodajmy garść empatii
Szczęscia co ponad nami
By żyć z płomieniem pasji
Stańmy mocno na ziemi
Tuląc intensywność życia
By kruchość jego poczuć
Wieczności bez ukrycia
W altruizm się odziejmy
Z relaksem dziennych myśli
Pełnej ich akceptacji
Bez negatywnych emocji
Ulżyjmy cierpień światu
Przebudzeniem energii
W pajęczynie jedności
I naturalnej synergii …
(ABKW 9/27/12)
Oto utwor, ktory oddaje energie elektro-magnetyczna naszej terazniejszosci:
Odkąd tutaj mieszkam, przy okazji każdych wyborów słyszę, że te są wyjątkowe, przełomowe i wszystko od nich zależy. „Once in a lifetime”. A potem okazuje się, że niewiele się zmienia. Zatem pozostaje głosować w zgodzie z własnymi przekonaniami i sumieniem oraz mieć nadzieję, że nie będzie gorzej.
Gdyby wybory wygral Mitt Romney, to zmieniloby sie w USA az za duzo – niekoniecznie wedlug gustu wyborcy z naszych stanow zamieszkania. Mitt i ja mamy wspolna przeszlosc w ktorej zasluzyl sobie na przydomek „hatchet man”. Wybaczylam mu bezwarunkowo ale nie zapomnialam. Szczegolnie przyjaciela z bylej pracy, przekochanego i uczynnego Toma, ktory hatchet’a nie przezyl, bo ze stresu pekla mu aorta. Ale dla Mitta to tylko cyfra. Firma wcale nie byla w klopotach finansowych, tylko spodobala sie szefowi Bain. Takie ma hobby, a ze cierpia ludzie to sie juz nie liczy. Moj przyjaciel z Kalifornii juz wyliczyl, ze Obama dostanie 300 glosow elektoralnych to moge isc spac. Pozdrawiam 🙂