• Polonia.net
  • O Salonie
  • Kontakt

Salon Nowojorski

Widziane zza Oceanu. O Ameryce i emigracji. Oraz czasami o psach.

Feeds:
Wpisy
Komentarze
« Pożegnanie z Polską
Trzy miłości »

Post scriptum do dyskusji o Smoleńsku

2010/04/20 Autor: salon.nyc

Przy okazji naszych dyskusji na temat katastrofy w Smoleńsku („Pochówek na Wawelu”, „Postaw czerwonego sukna” oraz „Między Moskwą a Brukselą”) zostały na tym blogu zadane pewne pytania, na które powinnam odpowiedzieć i chociaż w pierwszym odruchu miałam tego nie robić, po chwili zastanowienia zmieniłam zdanie.

Na wstępie przypomnę, że moje poglądy są wyłącznie moimi poglądami, czytelnik zaś ma prawo się z nimi nie zgadzać, polemizować oraz uważać je za staroświeckie, natomiast nie powinien w komentarzach domagać się definicji i przypisów do każdego użytego przez mnie zdania ani też używać wyrazów powszechnie uważanych za nieprzyzwoite. Na każdy argument zawsze można znaleźć kontrargument albo pięć, ale dyskusja, w której strony nie wyrażają chęci otwarcia się na poglądy odmienne od własnych, jest w najlepszym wypadku stratą czasu, a w najgorszym – werbalnym mordobiciem.

Myślę, że uczciwie stawiam sprawę. Po tym wstępie przystąpmy do rzeczy, a każdy, dla kogo powyższe dwa paragrafy są trudne do zaakceptowania, powinien zrezygnować z dalszej lektury i włączyć telewizor, bo na Fox Channel właśnie rozpoczął się kolejny segment American Idol.

Moje podejście do niektórych kwestii wynika z głębokiego przekonania o nienaruszalności pewnych praw podstawowych, takich jak szacunek dla śmierci i współczucie dla tych, którzy tę śmierć opłakują. Od dziecka uczono mnie, że na pogrzeby chodzi się w ciemnym, a nie w kolorowym, ubraniu, że na mszy pogrzebowej nie wypada chichotać ani opowiadać dowcipów, zaś z obgadywaniem nieboszczyka należy poczekać przynajmniej do następnego dnia po pogrzebie. A uwierzcie mi, było o czym gadać, bo tam, skąd pochodzę, bezsensowne samobójstwa pod wpływem alkoholu zdarzały się dużo częściej, niż wynikałoby z krajowych statystyk.

O zmarłych albo dobrze, albo wcale. W domu wisielca nie mówi się o sznurze. Nie życz bliźniemu, co tobie niemiłe. Zły to ptak, co własne gniazdo kala. Trza być w butach na weselu. OK, tutaj już przesadzam, bo to ostatnie to nie mądrość ludowa, a literatura. Jeśli ktoś uważa, że te zasady można o kant d… potłuc, to jego sprawa. Ja natomiast obstaję przy opinii, że istnieją normy społeczne i kulturowe, których naruszać nie wolno.

Dlatego też mam mało zrozumienia dla tych, którzy zaraz po katastrofie pod Smoleńskiem ubolewali nad „szantażowaniem trumną” i „kneblowaniem ust” krytykując żałobny ton utrzymywany w mediach przez cztery dni, do samego wybuchu bomby wawelskiej we wtorek trzynastego, kiedy to także osoby nie będące w stanie wymienić trzech nazwisk Polaków pochowanych na Wawelu wyległy na ulice protestować. W Polsce od dość dawna nie mieszkam, więc nie wiem, czy faktycznie na cały okres żałoby narodowej pozamykano bary, kawiarnie i centra handlowe, ale jeśli nie, to o żadnym szantażu mowy być nie może. Można było po prostu wyłączyć telewizor, iść do baru i upić się na wesoło, i pozwolić płakać tym, którym było smutno albo upili się na smutno.

Prawdopodobnie z tego samego powodu nawet wrodzona grzeczność nie zmusiłaby mnie, aby śmiać się z opowiedzianego jeszcze przed końcem pogrzebu średnio „smacznego” dowcipu o kaczkach po smoleńsku (pun intended).

Kontynuując podjęty temat, nie przekonuje mnie argument, że 96 ofiar katastrofy pod Smoleńskiem to niewiele w porównaniu z liczbą osób, które każdego roku giną w wypadkach samochodowych na polskich drogach. Z podobną argumentacją zetknęłam się już wcześniej, m.in. zaraz po 9/11. Opłakujemy 3 tys. ludzi, którzy zginęli w WTC, a każdego roku w Afryce z głodu umierają setki tysięcy dzieci, o których nikt nie pamięta? Operując tą skalą porównań każdą katastrofę i każdą śmierć dałoby się sprowadzić do pozbawionego znaczenia banału. 96 osób to nic w porównaniu z 15 tysiącami, 3 tysiące to nic w porównaniu z 100 tysiącami, 100 tysięcy to niewiele w porównaniu z liczbą ofiar tsunami w 2004 2005 i tak dalej ad infinitum. Zgodnie z tą logiką śmierć „pojedynczego” przyjaciela czy członka rodziny nie powinna mieć jakiegokolwiek znaczenia.

Nie widzę też nic pozytywnego w fakcie, że kilka dni po katastrofie polscy intelektualiści w osobach Wiktora Osiatyńskiego i Olgi Tokarczuk obsmarowali zmarłego Prezydenta i polskie zacofanie na łamach The New York Times’a. Prof. Osiatyński – opisując Amerykanom katastrofę jako „głupią”, a Lecha Kaczyńskiego – jako najgorszego prezydenta od 1989 r., który tak naprawdę sam sobie winien, bo nieproszony pchał się tam, gdzie nikt go nie chciano („Polish Heroes, Polish Victims”). Zaś Olga Tokarczuk – ubolewając nad polskim mitologizowaniem powstań i narodowych tragedii i sugerując, że nowoczesność i poszanowanie tradycji nie mogą istnieć obok siebie („Where History’s March Is a Funeral Procession”).

Tokarczuk ma klapki na oczach, jeśli uważa, że szacunek dla tradycji i historii własnego kraju to zabobony ślamazarnych i zacofanych nieudaczników zapatrzonych w mit o powstaniach i Chrystusie Narodów. Ja wierzę, że możliwa jest Polska nowoczesna, ale taka, gdzie nie tańczy się na grobach prezydentów, na których się nie głosowało.

Post scriptum do post scriptum:
Każdy bloger ma do wyboru – albo pisać o tym, na co jest zapotrzebowanie i co zwiększy oglądalność bloga, albo pisać, co naprawdę myśli, ryzykując, że wprawi w osłupienie trzy czwarte swoich czytelników.

40.725572 -73.862489

Oceń ten wpis:

Udostępnij:

  • Kliknij, aby udostępnić na Facebooku(Otwiera się w nowym oknie)
  • Udostępnij na Twitterze(Otwiera się w nowym oknie)
  • Kliknij, aby wysłać to do znajomego przez e-mail(Otwiera się w nowym oknie)
  • Więcej
  • Kliknij aby podzielić się na Reddit(Otwiera się w nowym oknie)
  • Kliknij, aby udostępnić na LinkedIn(Otwiera się w nowym oknie)
  • Kliknij, aby udostępnić na Pinterest(Otwiera się w nowym oknie)
  • Udostępnij na Tumblr(Otwiera się w nowym oknie)
  • Kliknij by wydrukować(Otwiera się w nowym oknie)

Dodaj do ulubionych:

Lubię Wczytywanie…

Podobne

Napisane w Polska, Salon | Otagowane De mortuis nil nisi bonum, katastrofa samolotu prezydenta, Olga Tokarczuk o Smoleńsku, Polonia o katastrofie w Smoleńsku, Wiktor Osiatyński o Smoleńsku | 87 Komentarzy

Komentarzy 87

  1. w dniu 2010/04/20 @ 8:51 pm Alicja

    Bardzo ciekawy wpis i interesująco wyrażone opinie, z którymi zresztą w zupełności zgadzam się. Szacunek dla osób zmarłych, tuż tuż zmarłych w szczególności to jest po prostu wartość, którą się w życiu ma lub nie.
    Pozdrawiam i dziękuję za głos rozsądku i szacunku.


  2. w dniu 2010/04/20 @ 11:04 pm A.L.

    Poniewaz ja zadawalem pytania, czuje sie wywolany przed tablice.

    „Przypominam więc, że moje poglądy są wyłącznie moimi poglądami, czytelnik zaś ma prawo się z nimi nie zgadzać, polemizować oraz uważać je za staroświeckie, natomiast nie powinien w komentarzach domagać się definicji i przypisów do każdego użytego przez mnie zdania ani też używać wyrazów powszechnie uważanych za nieprzyzwoite”

    Na moj rozum wlasnei na tym polega dyskusja i uzgadnianie pogladow – nie na obwieszczaniu swych pogladow ex cathedra, ale rowiez uzasadnianiu „dlaczego”. Sluza temu wlasnie pytania, zadawane nie retorycznie, ale po to by zrozumiec pozycje „przeciwnika” w dyskusji. Mozna oczywiscie nie odpowiadac, ale wtedy dyskusja zmieni sie w serie nie skorelowanych monologow.

    „Na każdy argument zawsze można znaleźć kontrargument albo pięć, ale dyskusja, w której strony nie wyrażają chęci otwarcia się na poglądy odmienne od własnych, jest w najlepszym wypadku stratą czasu, a w najgorszym – werbalnym mordobiciem”

    Wlasnie stanowisko „nie bede odpowiadac na pytania” jest jak dla mnie brakiem otwarcia na poglady odmienne. I jak dla mnie, strata czasu. Bo chcialbym z kims podyskutowac a nie traktowac czyjs blog jako moj wlasny i robic na nim „prasowke”

    „Salony” sa dwojakiego rodzaju – takie gdzie wszyscy musza sie zgodzic i panuje powszechne potakiwanie, oraz takie gdzie zderzaja sie poglady. Jeszcze nie calkiem zaklasyfikowalem ten „salon”, ale wydaje mi sie ze pojde za zyczeniem Pani Alicji i zrezygnuje z „etatu”


    • w dniu 2010/04/21 @ 7:12 am salon nowojorski

      Nie ma powodu, aby ktokolwiek czuł się „wywoływany do tablicy”, jak to Pan zgrabnie ujął, ani tym bardziej odbierał mój komentarz jako adresowany konkretnie do siebie.

      Czułam, że zanim przejdę do bardziej codziennych notatek na tym blogu, co niewątpliwie lada chwila nastąpi, wypadałoby dyskusję o Smoleńsku jakoś zamknąć. Zwróciłam uwagę na pewne wątki dodatkowe, które się w niej pojawiły i postanowiłam w jednym miejscu odpowiedzieć.

      Tak więc nie bardzo rozumiem, skąd Pana komentarz „Wlasnie stanowisko ‚nie bede odpowiadac na pytania’ jest jak dla mnie brakiem otwarcia na poglady odmienne” – przecież właśnie odpowiedziałam w tekście wyżej i wyjaśniłam, dlaczego z pewnymi opiniami się nie zgadzam?


  3. w dniu 2010/04/21 @ 12:05 am resvaria

    Właściwie to przymierzałem się do napisania czegoś na kształt podsumowania tego co myślę na temat katastrofy i żałoby w swoim blogu, ale nie chcę tego robić na chybcika, więc musi poczekać. Natomiast teraz chciałem kilka przemyślen na temat tego co napisałaś:

    Salon: Ja wierzę, że możliwa jest Polska nowoczesna, ale taka, w której nie tańczy się na grobach prezydentów, na których się nie głosowało.

    Szczerze mówiąc nie rozumiem dlaczego stawiasz sprawę jako albo-albo. Od samego początku podkreślam, że żałoba możliwa jest na wiele sposobów i pomiędzy czarno-białą ramówką a „tańczeniem na grobach” jest naprawdę cała gama kolorów i odcieni.

    Szacunek dla zmarłych nie powinien autmatycznie narzucać postawy „albo dobrze albo wcale”, bo wtedy ryzykujemy taką postawę jaka zapanowała w Polsce po śmierci papieża. Też jest albo dobrze, albo wcale. Pięć lat po jego śmierci nadal nie ma uczciwej, otwartej krytyki jego dorobku. Jest hagiografia i ludowa pobożność. I przekonanie, że był człowiekiem bez wad, choć w wielu kwestiach jego polityka przekładała się bezpośrednio na życie i śmierć ludzi, na przykład podejście do antykoncepcji w naznaczonej śmiertelnym wirusem HIV Afryce,

    Właściwie zamykasz jakąkolwiek możliwość dialogu stwierdzeniem „Moje podejście do niektórych kwestii wynika z głębokiego przekonania o nienaruszalności pewnych praw podstawowych”. Znów, pozwolę sobie wyrazić odmienny pogląd. To, że akurat niektórzy Polacy kultywują kult zmarłych nie oznacza, że są to jakieś prawa podstawowe. W islamie po pogrzebie nie chadza się na cmentarz, przez co cmentarze muzułmańskie zwykle są bardzo zapuszczone. W przekonaniu Polaków można wręcz powiedzieć zaniedbane. Czy daje to moralne prawo wywyższania „naszej” tradycji ponad „ich” tradycję? Śmiem wątpić. Poza wszystkim we wpisach na forum salonu nie dostrzegłem krytyki osoby prezydenta jako takiej tylko podejścia do żałoby, a to zupełnie co innego.

    Ani razu nie odniosłaś się w swoich komentarzach do podnoszonej przeze mnie kwestii róznego spojrzenia, różnego przeżywania i różnic światopoglądowo-filozoficznych, że tak to nazwę z braku lepszego terminu. Polacy są różni, choć na codzień mało kto chce to zauważać. Łączy nas język, ale wartości mamy często inne, tak samo jak domowe tradycje i zwyczaje. Niestety w powojennym homogenicznym PRLu przyjęło się, że to zwyczaje katolicko-narodowo-patriotyczne są normą. Przez to spora część polskiego społeczeństwa staje się mniejszośćią i musi udawadniać prawo do polskiego dziedzictwa kulturowego. Jest to dla mnie temat osobisty i bolesny, dlatego nie mam zamiaru dla świętego spokoju udawać, że jest inaczej, tylko po to, żeby ta tradycyjna większość Polaków lepiej się czuła. Są wśród Polaków ludzie o różnych systemach wartości i każdy ma takie samo prawo do brania udziału w dyskusji, o ile jego poglądy nie łamią prawa. Jeśli przyjmiemy, że pewne sprawy dyskusji nie podlegają to wracamy do czasów średniowiecza kiedy również nie kwesionowano patriarchalnych zasad i tradycji. Całe szczęście Hus i Luter nie poddali się dyktatowi większości i pokazali, że żyć można na wiele sposobów. Tak samo jak czcić pamięć zmarłych albo kultywować tradycję. I w zasadzie do tego się sprowadza cała dyskusja jaka miała miejsce w poprzednich kilku postach.

    Na zakończenie sprawa Wawelu (nie jest to myśl przewodnia mojego wpisu, więc jeśli zechcesz skomentować moje opinie nie skupiaj się na tym proszę). Ja widzę protesty jako wyrażanie opinii przeciw sposobom podejmowania decyzji. Mnie osobiście jest zupełnie obojętne kto będzie leżał na Wawelu a kto gdzie indziej. Natomiast nie jest i nie było mi obojętne traktowanie społeczeństwa jak bezwolną masę, której nawet nie powinno się pytać o zdanie. Pisząc o ludziach, którzy nawet nie są „w stanie wymienić trzech nazwisk Polaków pochowanych na Wawelu” z góry dyskredytujesz protestujących jako gorsza część społeczeństwa. Tak sie składa, że ludzie których znam a którzy byli przeciw nie mają problemu z wymienieniem pochowanych w kryptach wawelskich, bo z reguły są nieźle wykształceni i wiedzą dlaczego protestują. Ale nawet gdybym porzyjął Twój argument (nie przyjmuję) to i tak nie widzę powodu dla którego protestujący nie mieliby prawa wyrażać swojej opinii w momencie kiedy podjęto decyzję w tak niezwykłym trybie, niezgodnie z tradycją, na którą sama lubisz się powoływać i zupełnie ponad głowami obywateli. Ot co.

    Co do podejścia do dyskusji zgadzam się z tym co napisał A.L.


  4. w dniu 2010/04/21 @ 1:32 am Kiki

    Cala afera i manifestacja przeciwko pochowania Pary Prezydenckiej na Wawelu byla okrutna. Rozumiem, ze wielu osobom moglo sie to nie podobac ale szacunek dla zmarlych powinien powstrzymac pyskowke prowadzaca do nikad.
    W jaki niby sposob mozna bylo zmierzyc czy wiekszosc jest za czy przeciw? Ja osobiscie bylam i jestem ZA.
    Nie ma liberum veto, Ci ktorzy zostali powolani przez Narod Polski do zarzadzania tym miejscem powiedzieli TAK, wiec po co to ujadanie nad trumnami…
    Dzieki Salonie, za linki do stron gdzie mozna bylo obejrzec transmisje i Twoje krzepiace (moje serce) komentarze.


    • w dniu 2010/04/21 @ 8:48 am resvaria

      Kiki: , Ci ktorzy zostali powolani przez Narod Polski do zarzadzania tym miejscem powiedzieli TAK,

      Masz na mysli mianowanych przez Watykan kardynałów czy rodzine prezydenta? Ani jedni ani drudzy nie są wybrani przez obywateli. Do tej pory zresztą nikt nie ma cywilnej odwagi powiedzieć „tak to ja podjąłem tę decyzję”. Każdy umywa ręce.

      Od samego początku uderza mnie w opisie tego co się stało użycie strony biernej: decyzja została podjęta, zadecydowano, ogłoszono i tak dalej. Tak jakby to nie konkretne osoby podejmowały decyzję. Nawet w PRL-u „plenum” brało na siebie odpowiedzialność.

      Co do szacunku dla zmarłych już się wypowiadałem powyżej. Nie ma jedynie słusznej metody, bo sam szacunek nie jest wartością jasno określoną. Poza wszystkim jestem zdania, że szacunek nie należy się nigdy automatycznie i z urzędu. Trzeba na niego zasłużyć i zapracować. Ale to też w Polsce niepopularna opinia, bo „starszych trzeba szanować” wpaja się kolejnym pokoleniom młodzieży.


  5. w dniu 2010/04/21 @ 4:12 am futrzak

    Dla mnie Kaczynski jako prezydent nic specjalnego dla Polski nie zrobil – nie zamierzam klamac, ze po jego smierci wygladalo to inaczej.
    Nie wygladalo.
    Ktos moze wymienic, co takiego zrobil wielkiego? bo moze sie myle.

    Pogrzeb na Wawelu? Nie sadze, ze zasluzyl czyms wiecej niz faktem zginiecia w katastrofie samolotu z innymi 95 osobami.

    Zaloba? Nie byl bliski, nie glosowalam na niego – nic do niego nie mam. Nie rozumiem, dlaczego mam oddawac hold komus, kogo za zycia nie cenilam jako wybitnej osoby.

    Wiecej holdu oddalam mojemu wlasnemu ojcu – ze wzgledow zrozumialych. Prezydent Kaczynski nie reprezentowal ani moich pogladow, ani nic nas nie laczylo.

    Ze byl prezydentem Polski? No ale przepraszam, za mojego zycia, prezydentem byl Jaruzelski, i ponoc mial bardzo swiatle intencje – np. popieral reformy rządu Mazowieckiego. Uchronił Polske przed interwencja ZSRR (ponoc).
    Czy jesli zginie w katastrofie samolotowej to tez zasluguje na pochowanie na Wawelu?

    Jak dla mnie szacunek dla tradycji i historii polega z jednej strony na tym, ze nie bede sie smiac z dowcipow jak tu zacytowane, ale z drugiej strony polega na tym, ze nie bede bic poklonow i oddawac czci tym, ktorzy na to nie zasluzyli.

    Jesli Kaczynski jako prezydent zasluzyl sie dla Polski, to ja bardzo prosze mi powiedziec, CZYM. Jakim CZYNEM.
    Nie postawa, gadaniem, public relations, próbami, nie – jakim CZYNEM i co ZROBIL wymiernego dla tego kraju.
    Czy jest cos, za co beda go pamietac moje dzieci i wnki, cos innego od „a, to prezydent co zginal w tej katastrofie w Smolensku”?


    • w dniu 2010/04/21 @ 7:21 am salon nowojorski

      Pytasz o zasługi Kaczyńskiego – czy wszyscy już zapomnieli o Solidarności i KOR-ze? Ale mniejsza o to – nigdzie nie pisałam, że Kaczyński na Wawel sobie „zasłużył”, natomiast pisałam, że skoro decyzja już zapadła, dalsze protesty są bez sensu.

      Piszesz „nie bede bic poklonow i oddawac czci tym, ktorzy na to nie zasluzyli”. Nigdzie nie było mowy o „biciu pokłonów”, a o najzwyklejszym w świecie szacunku dla śmierci i prezydenta własnego kraju, który zginął tragicznie. Czujesz różnicę?


      • w dniu 2010/04/21 @ 4:28 pm futrzak

        resvaria juz odpowiedzial. Robil to, co setki tysiecy innych ludzi, jakos sie specjalnie nie wyroznil.

        Nie jestem pewna czy tak samo definiujemy szacunek.
        Jak dla mnie nie ma takiego stanowiska/pozycji w panstwie, ktoreby samo przez sie automatycznie wymagalo szacunku od osoby je zajmujacej.


        • w dniu 2010/04/21 @ 11:29 pm salon nowojorski

          Chyba masz rację, różnie definiujemy szacunek. Może górnolotnie to zabrzmi, ale szacunek wobec śmierci i cierpienia traktuję po prostu jako część naszego człowieczeństwa, także wobec tych, których nigdy specjalnie nie lubiliśmy (mam cichą nadzieję, że nikt nie przytoczy w tym miejscu przykładu Hitlera, Stalina oraz morderców seryjnych).


  6. w dniu 2010/04/21 @ 8:59 am resvaria

    Salon: czy wszyscy już zapomnieli o Solidarności i KOR-ze?

    Agnieszka, w Solidarności były setki tysięcy ludzi a sami byli i obecni członkowie nie za bardzo okazują szacunek na przykład Wałęsie. Poza tym jasne, że PRL był autorytarnym systemem, ale w latach 70 i 80 jego zęby były już jednak bardzo tępe. Owszem, internowano działaczy, ale ma się to nijak do lak stalinowskich i wcześniejszej okupcaji i wojny. Patrząc historycznie prawie każda rodzina w Polsce cierpiała w jakimś momencie dwudziestego wieku. Moj jeden dziadek byl w obozie, drugi na robotach. Czy z tego powodu należał im się jakiś specjalny szacunek? Oni obaj twierdzili, że nie. Po prostu starali się przeżyć i później żyć, choć było ciężko. W przypadku polskich intelektualistów z KORu ci, których najciężej dotknął system, jak Michnik, zadziwiająco najmniej domagają się specjalnych względów.


    • w dniu 2010/04/21 @ 9:14 am salon nowojorski

      ci, których najciężej dotknął system, jak Michnik, zadziwiająco najmniej domagają się specjalnych względów.

      A w jaki sposób Kaczyński domagał się specjalnych względów – bo „wziął i umarł” akurat pod Katyniem, który się Polakom w określony sposób kojarzy, a nie na przykład w szpitalu albo we własnym łóżku? Przecież to nie Kaczyński zażyczył sobie, żeby go pochowano na Wawelu. Toż to paranoja jakaś!

      Wspomniałam o Solidarności i KOR-ze tylko i wyłącznie dlatego, że Futrzak zapytała o „zasługi” Kaczyńskiego, więc jej delikatnie przypomniałam. Żeby mi nie zarzucano, że olewam komentarze i „nie odpowiadam na pytania”, a nie żeby dyskutować, kto był lepszym, a kto gorszym działaczem Solidarności albo żeby Kaczyńskiemu pisać hagiografię.


  7. w dniu 2010/04/21 @ 9:41 am resvaria

    Nie to miałem na myśli. Po pierwsze patrząc na dorobek polityczny obu braci uważam, że mieli skłonności do stawiania się ponad innymi zjadaczam chleba, J. chyba bardziej niż L. Nie ulega wątpliwości, że pomsył z Wawelem to przykład specjalnego traktowania, przez człowieka/ludzi, którzy taką decyzję podjęli.
    Ja też nie odpowiedziałem o KORze i Solidarności, żeby robić skalę działaczy, tylko dlatego, że kombatanctwo w Polsce kwitnie a uprawiają go najbardziej niekoniecznie ci, których los rzeczywiście najbardziej dotknął. I uważam, że stawianie w jednym szeregu ludzi, których internowano w stanie wojennym z ludźmi, którzy przeżyli obozy pracy albo koncentracyjne jest po prostu bez sensu. Skoro już o kombatantach mowa, to ś.p. prezytent miał swój udział w gloryfikacji zbrodniarza wojennego. O tym również nie należy mówić i pisać?
    http://pl.wikipedia.org/wiki/J%C3%B3zef_Kura%C5%9B


    • w dniu 2010/04/21 @ 12:34 pm salon nowojorski

      „O tym również nie należy mówić i pisać?”

      Jak to jest, że ludzie znajdują w moich komentarzach rzeczy, których w nich nie ma? Nie bardzo rozumiem, jak można było uznać, że jestem przeciwna krytykowaniu zmarłego prezydenta zawsze i w każdej sytuacji. Pisałam o bardzo konkretnej sytuacji – katastrofie pod Smoleńskiem i bezpośrednich reakcjach na nią, natomiast od wszelkich analiz tzw. spuścizny i dokonań politycznych trzymałam się z daleka. Nigdy nie twierdziłam, że prezydent Kaczyński powinien pozostać poza wszelką krytyką już na wieki wieków, tylko że na wszystko jest miejsce i czas.

      Oczywiście najłatwiej byłoby oceniać rzeczy w kategoriach czarne-białe, ale tak się nie da.


      • w dniu 2010/04/21 @ 1:20 pm resvaria

        Przepraszam, może niejasno się wyraziłem. Nie miałem na myśli tego, że Ty konkretnie jesteś przeciwna krytyce prezydenta. Raczej chciałem się odnieść do Twojego „o zmarłych albo dobrze albo wcale.”
        Sam również powstrzymywałem się, a tak mi się przynajmniej wydaje, od krytyki dorobku politycznego prezydenta. Skupiałem się na krytyce podejścia do żałoby i śmierci. Nie chciałbym, żeby wyszło, że się czepiam.


  8. w dniu 2010/04/21 @ 12:51 pm Jan Ksiazka

    W dobie demokracji i wolnosci slowa kazdy ma prawo sie wypowiedziec ale musi liczyc sie z konsekwencjami wlasnego postepowania i ocean innych, gdyz jak wspominalem pod artykulem o byciu Katolikiem do wolnosci od oceny innych jeszcze nam daleko . Tak jak dla wielu tragedia i zaloba narodowa stala sie poczatkiem wydarzen opisanych na Twym blogu, dla nas byla li tylko zalem z powodu straty istnien ludzkich, destabilizacji systemu zarzadzania panstwem, empatia dla bliskich, przyjaciol i znajomych, ktora odzwierciedlila sie zaloba nie tylko w sercu ale noszeniem symbolicznej wstazeczki bialo-czerwonej z czarnym akcentem, zmiany profilu na Facebook’u, naszej-klasie, i blogu. Tak jak nie mozna nikogo zmusic do zachowania bedacego odbiciem naszego, kazdy czlowiek ma prawo do wlasnych odczuc a drugi powinien to uszanowac w mysl pracy nad soba i inteligencji emocjonalnej. Nie oceniam nikogo ale rownoczesnie jestem dumny, ze pochylilem glowe nad ta tragedia. Pozdrawiam 🙂


  9. w dniu 2010/04/21 @ 1:22 pm Grazyna

    Resvaria – ten podlinkowany przez ciebie artykul wcale nie daje jednoznaczniej oceny tego „zbrodniarza wojennego”.
    Trudno mi sie ustosunkowac do tej „gloryfikacji” przez Kaczynskiego, bo o tym nie slyszalam, ale mysle, ze Kaczynski znal wiecej faktow nt dzialalnosci „Ognia” niz ja.
    Wiem jedno – po wojnie wielu tych, ktorzy walczyli o wolna Polske cierpialo przesladowania, zostalo zakatowanych, albo skazanych na smierc „w majestacie prawa” (jak chocby gen. Nil) – potraktowano ich nawet nie jak zbrodniarzy wojennych, a jak zwyklych bandytow. Doskonale wymazano wszelkie wzmianki o tym, w imie jakich idei walczyli ci „zolnierze wykleci”.
    Katyn to byl poczatek sowietyzacji Polski, potem juz „Polacy” sami rozprawiali sie z tymi, ktorzy stawiali opor sowietyzacji naszego kraju (lub chocby byli podejrzani o stawianie oporu).
    Zafalszowano nasza historie niezle i tak naprawde dopiero czasy pierwszej „Solidarnosci” (1980/81) rzucily nieco swiatla na te biale (a raczej czarne) plamy naszych powojennych dziejow.
    I moze wlasnie w tym tkwi duza zasluga Kaczynskiego, ze nie pozwalal o tym zapominac?
    Choc to takie niemodne w dzisiejszych czasach przypominal o tych haslach, w imie ktorych gineli nasi przodkowie: Bog, honor i Ojczyzna…

    Nie znam sie zbytnio na polityce, Kaczynskiego jakas szczegolna estyma nie darzylam, ale mysle, ze jednak zrobil dla Polski wiecej, niz za zycia bylismy mu sklonni przyznac.
    On konsekwentnie staral sie wzmocnic sytuacje Polski na arenie miedzynarodowej – nam sie moze wydawalo, ze to takie nieco smieszne i dosc niedypomatyczne machanie szabelka, ale weszlismy do Unii jednak na zasadzie takiego mlodszego brata. I mamy prawo dbac o swoje interesy, ktore nie zawsze sa jednoznaczne z interesami panstw zalozycielskich.

    I konsekwentnie staral sie stworzyc koalicje mniejszych panstw dawnej Europy Wschodniej, zeby umocnic pozycje Polski i tej wschodnioeuropejskiej koalicji na arenie miedzynarodowej.
    I chyba najlepszym dowodem na to jest obecnosc przywodcow tych panstw, ktorzy dotarli mimo tak niesprzyjajacych warunkow.
    Pociagiem, samochodem, helikopterem, skazujac sie na niewygody, bez pewnosci czy sie dotrze na czas.
    Tak jak M.Saakaszwili, ktory z taka determinacja lecial do Krakowa, albo Prezydent Estonii, ktory dotarl dopiero nastepnego dnia, a mimo to nie zrezygnowal.
    Dla mnie to jest bardzo wymowne.


  10. w dniu 2010/04/21 @ 1:44 pm Grazyna

    Co do sedna sprawy: do zaloby ani empatii nikogo zmusic nie mozna, nie chodzi tez, aby zmarlych za wszelka cene gloryfikowac, ale – moim zdaniem – nalezy uszanowac uczucia innych i przynajmniej PRZEZ OKRES ZALOBY (nawet jesli niektorym wydaje sie on zbyt dlugi) powstrzymac sie od krytycznych dywagacji.
    Ba zeby krytycznych!
    Czasem sa to tak szydercze czy chamskie wypowiedzi, ze cywilizowany czlowiek powinien sie tego po prostu wstydzic.
    Jesli juz nawet nie z elementarnego szacunku do tragicznie zmarlego Prezydenta (nawet nie jako Lecha Kaczynskiego, a jako glowy panstwa) to do wszystkich pozostalych 95 osob, a przede wszystkim ich bliskich.
    I naprawde nie chodzi tu o szantazowanie trumna.

    Co do samego Wawelu to chyba nie byla to najlepsza decyzja.
    I to nawet nie ma znaczenia czy Kaczynski na to zasluzyl czy nie i nawet nie dlatego, ze ta decyzja tak podzielila Polakow (bo zawsze w takich sytuacjach beda goracy zwolennicy i przeciwnicy, zwlaszcza ze za naszych czasow tam nikogo nie pochowano i dla nas byla to juz historyczna nekropolia).
    Ale dlatego, ze ta decyzja tak mocno zaklocila te jednosc i poczucie wspolnoty, ktore zapanowaly w Polsce w pierwszych dniach po tej tragicznej katastrofie. Moze gdyby nie to, Polacy zrewidowaliby swoje spojrzenia na politykow a politycy darzyliby wiekszym szacunkiem swoich przeciwnikow.
    A tak to wszyscy ci, ktorzy za zycia nie byli sympatykami Kaczynskiego znow podejrzewaja, ze zostali wmanewrowani w polityczne rozgrywki.

    Z drugiej strony, jest to tez pewne upamietnienie kawalka historii Polski znacznie wiekszej niz ta tragiczna katastrofa, Dla mnie to jest takie symboliczne zamkniecie historii powojennej Polski, jak gdyby ostatni akord w historii sowietyzacji Polski rozpoczetej w Katyniu 70 lat temu.
    Przepraszam za pewna egzaltacje i patos, ale trudno sie jej ustrzec piszac o tej tragedii.


  11. w dniu 2010/04/21 @ 1:50 pm resvaria

    Oczywiście, że nie daje, bo Kuraś nie był postacią jednoznaczną. Doładnie tak samo jak Bandera. Tym niemniej Polacy się oburzają, słusznie, kiedy Banderze stawia się pomniki. Trudno się dziwić Słowakom, że równie słusznie oburzają się kiedy prezydent Polski odsłania pomnik Kuriasiowi.

    W imię Boga, honoru i ojczyzny prawie każde państwo w Europie popełniło mnóstwo zbrodni na swoich sąsiadach i własnych obywatelach. Dotyczy to również Rzeczypospolitej i późniejszej Polski. Polska nie jest mocarstwem, choć niektórym Polakom marzy się, żeby z ich krajem liczono się jak z Chinami, Niemcami albo Rosją. Wolałbym, żeby nad Wisłą rządzili bardziej pragmatyczni politycy, którzy ponad Boga i szabelkę bardziej cenią naukę i gospodarkę. To dziedziny dzięki którym Polska naprawdę może się zacząć liczyć w świecie a nie mocarstwowe i nostalgiczne marzenia o dniach chwały Rzeczypospolitej.


  12. w dniu 2010/04/21 @ 1:53 pm resvaria

    Masz rację z symbolicznym zamknięciem pewnego etapu. Też już gdzieś napisałem, że poprzez tę tragedię dokonała się wymiana pokoleniowa w Polsce. Paradoksalnie to może kiedyś będzie „najlepsza strona” całej tragedii, przepraszam za wyrażenie, ale naprawdę nie wiem jak to inaczej nazwać. Historia oceni.


  13. w dniu 2010/04/21 @ 3:04 pm Grazyna

    Wiesz, ja wierze, ze w kazdej tragedii jest iskra czegos dobrego, ze nic nie dzieje sie bez przyczyny i ze zadne cierpienie nie idzie na marne.
    Tyle, ze interpretacje i oczekiwania bywaja rozne.
    Ja raczej widzialabym w tym dopelnienie historii i
    moze mozliwosc rozpoczecia nowej polityki polsko-rosyjskiej (i to mozliwosc dana nie tylko Polsce, ale i Rosji).
    No i moze sznase na zrewidowanie naszego zycia politycznego, a przede wszystkim metod stosowanych w polityce i propagandzie.

    Co do idei w polityce trudno ci odmowic racji – rzeczywiscie najwieksze zbrodnie byly czesto popelniane w imie najswietszych idealow (czasem rzeczywiscie w nie wierzono, a znacznie czesciej – niestety – jedynie wykorzystywano) i kazda armia idaca na boj miala na ustach „Bog z nami”, czy „Gott mit uns”, albo rozne inne hasla w roznych innych jezykach („Za Stalinu” tez bylo).

    Pragmatyka istnieje w polityce chyba tez i to od zarania dziejow.
    A w dzisiejszym swiecie coraz bardziej dominuje.
    Politycy zreszta nie zawsze kieruja sie nia w imie li tylko i jedynie dobra publicznego, ale – coraz czesciej – i swoje pieczenie przy okazji pieka.

    Pewnie to i dobrze, ze nie wszyscy porywaja sie z szabelka na czolgi, ale jednak blizej mi do romantykow niz do Machiavellego.

    „A vsio tak i zal…”


  14. w dniu 2010/04/21 @ 3:40 pm polonus

    Z tego co przeczytałem można byłoby utworzyć kilkanaście odrębnych wątkow i nie sposób odpowiedzieć na wszyskie bez narażania się na napisanie elaboratu o formacie przynajmniej kilkuastostronicowej broszurki,więc zajmę się tylko jednym zagadnieniem;
    czy my kiedykolwiek doczekamy sie jakiejś porządnej,
    uczciwej i bezstronnej oceny tego,co tak własciwie Polska zawdzięcza Solidarności.
    Oceny ktora porówna dobe i zle strony zaistnienia tego zjawiska w naszej historii.
    Ja akurat nie uważam Solidarności za coś,co wpłynelo pozytywnie na losy naszego kraju.
    Przemiany na świecie dokonały się w kierunku zupełnie innym niż zakładała Solidarność początku lat 80-tych,która wówczas walczyła nie o zniesienie,a o poglębienie „komunizmu”(postulaty gdańskie).
    Do zrzucenia dominacji sowieckiej doszłoby bez istnienia Solidarności,tak samo jak doszlo do tego w innych krajach bloku wschodniego,a polski naród nie musiałby zapłacić tego ogromnego rachunku ekonomicznego i politycznego,jakim obarczyło go warcholstwo i prywata liderów Solidarności.
    Myślę,że nasz kraj mógłby dzisiaj wyglądac znacznie lepiej,gdyby nie okrągły stół i nieprzemyślane rządy solidarnościowe na początku lat 90-tych.
    Dlatego też zasługi dla Polski różnego rodzaju Kaczyńskich,ze względu na ich działalnośc solidarnościową,uważam za mocno problematyczne.
    Wręcz odwrotnie proporcjonalne do tego,co nam się wmawia od szeregu lat.


  15. w dniu 2010/04/21 @ 4:16 pm Grazyna

    Tak uwazasz? Na jakiej podstawie?
    Poglebienie komunizmu?
    Nie wiem ile masz lat, ale ja bylam dorosla za czasow pierwszej „Solidarnosci” i jak wiekszosci Polakow uwazalam, ze postulaty gdanskie byly najbardziej rewolucyjne jakie mogly w tamtych czasach byc.
    Jesli by dazyly do poglebienia komunizmu to czemu nas caly czas straszono „bratnia pomoca”?!
    Tamten czas byl najlepszym czasem w Polsce od czasow zakonczenia wojny – przez poltora roku czulismy, ze zyjemy w wolnym kraju.

    Ja nawet nie chce sobie wyobrazac Europy i swiata bez „Solidarnosci”.
    Mur berlinski stalby do tej pory, po roznych panstewkach quasi suwerennych rzadzilyby rozne sloneczka i zegarmistrze jezdzacy po wskazowki do Moskwy a Polska i inne kraje bylego (obecnie) bloku sowieckiego przypominalyby raczej Kube a nie kraje wspolczesnej Europy!

    P.S. Choc ja osobiscie nie traktowalabym Kaczynskich jako sztandarowych postaci z okresu pierwszej „Solidarnosci” .
    O nich niewiele slyszalo sie w tamtych czasach.
    Dla mnie ich nazwiska tak naprawde wyplynely dopiero na fali wydarzen konca lat 80-tych.


    • w dniu 2010/04/21 @ 4:43 pm polonus

      Grażyno,ja w roku 1981 mialem 25 lat i nie należałem ani do partii ani do solidarności.
      Żyłem w Polsce,tak jak większąść Polaków,glośno krytykując poczynania „komuny”.
      Dziwnie jakoś przed ta „komuną” nie czułem strachu.
      Solidarności natomiast musiałem się bać,choćby z tego wzgledu iz kilkakrotnie ,w pracy,na hucie,grożono mi obiciem mordy i polamaniem kości za to,że nie chcialem wpisac się na listę i byłem przeciw wygaszaniu pieców martenowskich.
      Może tobie nie grożono powieszeniem na drzewie,ale mnie tak.
      I to za co Grażynko?Za to że nie chciałem dołączyć sie do bandy ogólnie znanych pieniaczy i wódochlejów?
      Za to że nie chciałem mieć nic wspolonego z chuligaństwem i sabotażem?
      Czas pokazał że miałem rację.
      Rozwiązano Solidarność,na hucie umocniły się „komunistyczne ” związki branżowe.
      Zgadnij czyje gęby należały do działaczy tych związków i kto najbardziej agitował do przystąpienia?
      Te same osobniki,ktore niedawno chciały mnie powiesić na drzewie.
      Później znów reanimowano Solidarnośc i kogo mozna bylo zobaczyć pod krawatem w pierwszym rzędzie?
      Chyba juz wiesz…


      • w dniu 2010/04/21 @ 5:27 pm Grazyna

        Coz na takie dictum odpowiedziec?

        Chyba tylko to, ze owszem wielu bylo takich, ktorym bardzo dobrze zylo sie w Polsce socjalistycznej, dla ktorych „Solidarnosc” to tylko banda warcholow i rozrabiakow i pijakow (i co tam jeszcze?) i ktorzy z radoscia przyjeli 13 grudnia i przemowienie Jaruzelskiego, bo wreszcie ktos zaprowadzil porzadek.

        P.S. A ze gowno zawsze z pradem plynie i sa tacy co zawsze we wlasciwym czasie na wlasciwym miejscu sie znajda to juz inna sprawa – nie czarujmy sie, samo przynalezenie do „Solidarnosci” nikogo swietym nie czynilo. Ale jesli wg nich oceniasz caly ruch, to tylko sobie swiadectwo wystawiasz.


        • w dniu 2010/04/21 @ 6:39 pm polonus

          No i znowuż dyskusja przechodzi na osobę uczestnika.
          Pani Grażyno,stan wojenny powitało z ulgą dobre 80% społeczeństwa polskiego.
          Niekoniecznie ci,ktorym wtedy żyło sie dobrze,ale za to ci którzy przede wszystkim pragneli spokoju i chleba dla swoich dzieci.
          I nie mówmy o kosztach,bez popatrzenia prosto w oczy tym milionom Polaków,którzy później musieli za tym chlebem wjechać z kraju,ani tym milionom Polaków,ktorym tego cheba brakuje w Polsce dzisiaj.
          Niech pani spojrzy prosto w oczy tym 30 milionom poslkich obywateli,ktorych traktuje się dzisiaj jak śmieci i niech im pani powie dlaczego ideały powymieniano na limuzyny.
          I czyim kosztem.
          I jeżeli ktoś pozostaje na to ślepy,to nie ja.
          Miałem oczy szeroko otwarte wtedy,później i teraz.
          Dla mnie Polska to wszyscy,a nie tylko nażarty margines.


          • w dniu 2010/04/21 @ 9:36 pm Grazyna

            Panie Polonusie,
            Ja sie nie mam czego wstydzic i smialo moge spojrzec w oczy kazdemu, tyle, ze 30 mln nie dam rady, chocbym nie wiem jak chciala.

            A do tego, ze dzieciom braklo chleba i ludzie nie mieli co do garnka wlozyc, to nie „Solidarnosc” doprowadzila.
            Pomyslalby kto, ze przed „Solidarnoscia” Polska byla krajem mlekiem i miodem plynacym!
            Ale zawsze znajda sie tacy, ktorzy uwierza, ze gdyby nie „Solidarnosc” i strajki to polki bylyby pelne dobr wszelakich.
            [Ciekawe tylko, ze jeszcze dlugie lata po przywroceniu ladu i najlepszego ustroju na swiecie 😀 w sklepach nadal krolowaly polki z octem i nagie haki i jakos ciagle tych rajstop widac nie bylo!]

            A skad to 80% sie wzielo? Czemu nie 72,3 albo 39,8?
            A moze 99.9, bo tyle zawsze dawalo wyraz poparcia dla polityki partii glosujac na liste Frontu Jednosci Narodu.
            I pewnie przez caly czas te partie popierali tylko sterroryzowani byli przez warcholow i pijakow z “Solidarnosci”. 😀
            A moze to dane z programu Lisa na podstawie badan robionych prawie 30 lat pozniej? W ktorych ankietowano wspolczesne spoleczenstwo a nie to z konca 1981 roku.

            Ja 13 grudnia plakalam i widzialam wokol siebie mnostwo ludzi, ktorzy czuli zupelnie to samo co ja, wbrew tym wszystkim prawomyslnym obywatelom wyrazajacym w telewizji ulge i radosci i dziekczynienie.
            I do dzis wierze, ze zmarowano wowczas ogromna szanse – ludzie byli sklonni do wielu wyrzeczen i poswiecen i gdyby wowczas wladza potraktowala ich jak partnerow, przystapila do reform gospodarczo-spoleczn-politycznych to dzisiejsza Polska inaczej by wygladala.

            1989 to juz nie byl ten moment historyczny, ludzie juz nie mieli tej co kiedys wiary, ze od nich zalezy jaki bedzie kraj, ze mozne byc lepiej i sprawiedliwiej.
            A i wielu z tych, ktorzy w 80/81 kierowali sie idealami, dobrem kraju – teraz, po doswiadczeniach ostatnich lat, juz tylko staralo sie udrzec jak najwiekszy kawalek sukna dla siebie.

            I mnie tez boli, ze sa teraz w Polsce tacy ludzie, ktorzy nie maja co do garnka wlozyc.
            I ze tyle jest biedy, niesprawiedliwosci, braku szacunku dla drugiego czlowieka, nienawisci.
            Ale na Boga! „Solidarnosci” 1980 prosze za to nie winic!


            • w dniu 2010/04/21 @ 11:22 pm polonus

              A jaka była różnica pomiędzy Solidarnością 80.81,83,87,czy też 89 albo 91?
              Ja doskonale pamiętam co działo się w Polsce przed wprowadzeniem stanu wojennego,kiedy każdy lokalny kacyk związku robil co chciał,nie licząc się z ustaleniami porozumień Solidarności z rządem.
              Solidarność dążyła do konfrontacji nie licząc się z konsekwencjami,a te ponosili szarzy ludzie,jak ja.
              Pani Grażyno,pani i ja jesteśmy z innej bajki.
              Byli w Polsce zwolennicy rządu,byli awanturnicy z Solidarności i była cała rzesza ludzi schwytana pomiędzy.
              Pani,jak widzę,należała do tych zauroczonych ideałami,żyjących utopią i niewidzących realiów dnia powszedniego.
              Ja należałem do tych,ktorzy musieli znosić baty i od rządu i od takich jak pani.
              I stąd to 80% ludzi,ktorzy odetchneli z ulga,kiedy wprowadzono porządek i zapanował spokój.
              Inaczej to wyglądało wśród kawiarnianej inteligencji,inaczej wśród działaczy,inaczej w mieście,inaczej wśród zwykłych robotników a inaczej wśród ludności wiejskiej.
              Ale pomimo tego konsekwencje ponieśli wszyscy.
              Widzi pani,pani Grażyno,na początku lat 90-tych,tutaj,w USA,zobaczylem prawdziwych patriotów.
              W jednym z krajów świata rządziła krwawa dyktatura,mordująca ludzi tysiącami i Kongres USA zebrał się aby wprowadzić restrykcje wobec tego kraju.
              Wtedy opozycja tyrańskich rządów,ktorej rodziny żyły pod prawdziwym terrorem,nie tym wyimaginowanym przez IPN,przyszła pod Kongres i błagała aby tego nie robic,ponieważ takie restrykcje ugodzą w naród,nie w rządzących.
              Jakieś 2 albo 3 lata po wprowadzeniu stanu wojennego w Polsce i cofnięciu klauzuli najwyższego uprzywilejowania dla Polski,Kongres USA zebrał się aby przedyskutować cofnięcie restrykcji.
              Wtedy polska opozycja na uchodżstwie protestowała na schodach Kongresu.Za utrzymaniem restrykcji.
              Im nie zależło na dobrze narodu.Oni chcieli za wszelką cenę dorwać się do koryta,nawet kosztem narodu.
              I tak to widze dzisiaj,bo poźniejsze lata to dosłownie potwierdziły.
              Nie myslę że powinniśmy kontynuować tą dyskusję.
              Ja i pani jesteśmy z innej bajki,ale ja nawet w 1981 roku nie zyłem w bajce i dymku kawiarnianych dyskusji.
              To nie ja pochylałem glowę nad madrościami typu;
              „Polska może byc biedna,byleby była katolicka.”
              Lub „Roz…c wszystko,bo albo oni albo my”.
              A co mieliśmy powiedzieć my,szarzy ludzie,
              zakleszczeni pomiędzy świniami ktore broniły dostępu do koryta, a świniami,ktore za każdą cenę chciały się do niego dorwać?


              • w dniu 2010/04/21 @ 11:43 pm A.L.

                „Ja doskonale pamiętam co działo się w Polsce przed wprowadzeniem stanu wojennego,kiedy każdy lokalny kacyk związku robil co chciał,nie licząc się z ustaleniami porozumień Solidarności z rządem.
                Solidarność dążyła do konfrontacji nie licząc się z konsekwencjami,a te ponosili szarzy ludzie,jak ja.”

                Ja tez pamietam. Pamietam totalny chaos, strajki wszedzie, i to o duperele, a przewaznie o to ze „moj szwagier ma byc dyrektorem”. Pamietam nurt konforntacyjny calkowicie niezgodny z poczatkami ruchu. Pamietam „oredzie do narodow Europy Wschodniej”

                Stan wojenny przyjalem ze zloscia ale i z ulga. Ze zloscia, wiedzac ze to Solidarnosc do tego doprowadzila. Z ulga – bo wreszczie sie to skonczylo. Naleze do tych 80 procent.


              • w dniu 2010/04/21 @ 11:48 pm resvaria

                Polonus: Inaczej to wyglądało wśród kawiarnianej inteligencji,inaczej wśród działaczy,inaczej w mieście,inaczej wśród zwykłych robotników a inaczej wśród ludności wiejskiej.

                Wydaje mi się, że taki podział społeczny jest niestety obecny dalej także na Zachodzie tu i teraz. Kiedy widzę inteligentnych ludzi, którzy starają mi się wmówić, że Związek Radziecki to był fajny system i chętnie by w Kanadzie coś takiego wprowadzili to nóż mi się w kieszeni otwiera. Właściwie tego typu ideologowie wierzą w ideologie, nieważne, czy jest to Solidarność czy marksizm. W imię idei, dążą do celu za wszelką cenę nie patrząc czy szkodzi to zwykłym ludziom czy nie.

                Co do PRLu mam swoje zdanie, raczej negatywne, ale Solidarności też nie odbieram jako jednoznacznie pozytywną. Pamiętam, choć słabo, twarze strajkujących górników i strach w oczach moich rodziców, bo mój tato był odpowiedzialny za swoich pracowników i nie chciał strajkować, więc też mu pewien działacz Solidarności obiecywał, że całą nasza rodzinę powiesi na latarniach. Tato odetchnął z ulgą kiedy wprowadzono stan wojenny. Za to mama ciężko to przeżyła, bo przez prawie rok nie mogliśmy zobaczyć dziadków, bo zamknęli granice z Czechosłowacją. W moim przekonaniu nie można stanu wojennego ani Solidarności oceniać w kategoriach to było dobre, tamto złe. To było o wiele bardziej skomplikowane, złamało życie wielu ludziom, umożliwiło karierę zawodowym ideologom, a przede wszystkim poprzez strajki i sam stan wojenny skazało na wieloletnią nędzę wiele polskich rodzin. Kiedy porównuję pełne półki w czechosłowackich sklepach do tego co było w Polsce to naprawdę niełatwo jednoznacznie ocenić. Trochę jak z okupacją. Czy lepiej cierpliwie przeczekać, jak Czesi w Pradze i zachować swoją inteligencję, czy rzucić się do beznadziejnej walki jak Warszawa, walki która kończy się śmiercią miasta, mieszkańców i dziurą, której do dziś nie sposób załatać…


              • w dniu 2010/04/22 @ 12:25 am polonus

                W Czechosłowacji naród nie kradł nagminnie w zakładach pracy,tak jak w Polsce,nie opieprzał się w pracy,tak jak w Polsce,nie robił tylu fuch w godzinach pracy,tak jak w Polsce i nie chodził nagminnie na lewe,płatne zwolnienia lekarskie ,tak jak w Polsce.
                To i na półkch bylo więcej.
                Przy okazji,dziękuje za wasze opinie bo po 20 latach propagandy zdarza mis sie spoglądać z niedowierzaniem w lusterko,czy faktycznie było tak,jak pamiętam…


              • w dniu 2010/04/22 @ 8:52 pm polonus

                Pozwolicie,że postaram się odpowiedzieć na kilka pytań,które znalazłem w waszych postach.
                Wogóle to tych postów nagromadziło się całe mrowie,i jeszcze tu kreseczka,tam kreseczka – niewiadomo gdzie zamieścić odpowiedź,więc zamieszczę na samym końcu:
                jeśli napisałem 80% to ja te 20% podarowalem Solidarności ciepłą rączką.
                Ot taki mialem kaprys.10% byloby za dużo.
                W 1981 roku,przed stanem wojennym,pracowalem jako dyspozytor stalowni i moja praca nie polegała na siedzeniu za biurkiem ale na kontaktach z pracownikami różnych działów;Stara Stalownia,Wielkie Piece,Walcownia Blach Grubych,Wydział Kolejowy,Hala Wlewkow,Hala Wsadu,
                obsługa piecy martenowskich,obsługa suwnic,wydział remontowy no i oczywiście pracownicy biurowi.
                Bywały dni,kiedy całe 8 godzin spędzałem na nogach albo uwieszony do wagonu kolejowego i bezpośrednio spotykałem się codziennie z kilkudziesięcioma ludźmi.
                W pracy ogólnie mialem kontakty z kilkuset ludźmi,bo przecież pracowaliśmy na 4 zmiany.
                A że bylem czlowiek towarzyski to i poza pracą miałem liczne grono znajomych,dużą rodzinę i kontakty towarzyskie z całym miasteczkiem,czyli następne kilkaset osób.
                Z tej całej ferajny,po ogłoszeniu stanu wojennego,nie przypominam sobie nikogo,kto nie miałby takiego samego zdania;
                „Dzięki Bogu,nareszcie spokój.”
                Oczywiście,ci,ktorzy wcześniej rozrabiali,pochowali sie po katach.
                Ale to była tylko garstka.
                Pytacie dlaczego ludzie odetchneli z ulgą?
                Samo pytanie pokazuje że żyliście w całkiem innym świecie,albo znacie sytuację tylko z opowiadań.
                Ano dlatego że ludzie mieli juz dosyć.
                Z jednej strony rząd,ktorego nikt nie lubił i każdy wieszał na nim psy,z drugiej strony Solidarność,ktora stawiała nie tylko rząd ale i cały naród pod murem.
                Ci ludzie uparcie i na oślep dążyli do konfrontacji.Przy okazji pozbawiając nas możliwości pracowania,zarabiania i karmienia naszych rodzin.
                W kraju panował chaos i zamordyzm.I to nie rząd trzymał nas za pysk,ale właśnie Solidarnośc,krzykiem i grożbami zmuszała ludzi do robienia tego,na co wcale nie mieli ochoty.
                Nieustanne strajki i coraz mocniejsze grożby pod adresem rządu,coraz większy napor aby się dołączać i iść rozpie… uświadamiał ludziom że kraj stoi w przededniu wojny domowej,ktora wydawała się byc nieunikniona i straszna.
                Uwierzcie mi,o ruskich to ani ja,ani moi znajomi,wcale wtedy nie myślelismy.
                Zresztą krzykacze z Solidarności odgrażali sie nie tylko rządowi ale ruskim też.
                Pamiętam jak w telewizji jeden z rządowych oficjałów,nie wiem czy to nie był Rakowski,rozmawiał z grupą napaleńców z Solidarności.
                Ci tak najeżdżali na CCCP że aż oficjał się zirytował i powiedział;
                „Przeciez nie będziecie zaczynać wojny ze Związkiem Radzieckim i nie polecicie odbijać Ukrainę.”
                Jeden se solidaruchow aż sie poderwał z krzesełka i wrzasnął w strone oficjała;
                „A ja bym poleciał…!!!”
                Na to oficjał popatrzył na niego,jak na idiotę i spokojnie odpowiedział;
                „No to leć.”.
                To było w telewizji,a w życiu takie dyskusje miały o wiele bardziej ostry wymiar;
                od k…,s… i ch… bylo gęsto w powietrzu.
                W pracy terror solidaruchów,poza pracą też.
                Z zaopatrzeniem bylo jak na loterii;albo nie przywieźli bo strajkowali ci co produkowali,albo ci co wozili albo jeszcze inni i nie przepuścili tych co wozili,
                Komunikacja miejska i podmiejska kursowała kiedy chciała,a jeśli nawet wsiadleś w autobus to na każdym przystanku mogła wsiąśc bojówka,podpuszczonych,młodych gnoi ktora potrafiała wpuśić wp…l za czerwony długopis albo dlatego że akurat miała ochotę komus spuścić wp….l.
                „Ty czerwony sk…nie było na porządku dziennym.
                W miastach,włóczyły się bandy wyrostków,ktore pod pozorem walki z komunistami albo załatwiały swoje osobiste porachunki,albo robiły zadymę żeby sie wyżyć.
                Takiego chamstwa i braku poszanowania dla innego czlowieka Polska za „komuny” nie widziała.
                Nas wychowywano inaczej.Stan wojenny to uspokoil ,a po stanie wojennym te gówniarze podorastały i chamstwo wróciło.I tak juz pozostało.
                Przed stanem wojennym ludzie byli zaszczuci,przestraszeni,niepewni każdego dnia i godziny.I znikąd nadziei – każdy zapytany opowiadał ten sam scenariusz.Albo gorszy.
                Rok 80-ty był porywem,rok 81 byl czystym sk….em.
                Nawet moj wujek,ktory działal w opozycji od lat i który szczycił się tym że posiadał w wojewodztwie katowickim numer legitymacji Solidarności z pierwszej setki oddal im tą legitymację jeszcze przed stanem wojennym i zmienil zaklad pracy.On nie tak sobie to wyobrażał,inzynier,poszedł pracować do zakladziku oddalonego o 30 km jako zwykly robotnik bo sie bał że mu,jak obiecali ;
                nogi z doopy powyrywają i powieszą za jaja.

                Najgorzej bylo w ,miastach robotniczych,wioski były raczej spokojne,ale przecież cała masa ludzi dojeżdżała do pracy ze wsi,więc ich to też dotykało,
                Nie da się opisać tej atmosfery ulicznej do ktorej dochodzilo podjudzanie księzy i straszenie ludzi bóg jeden wie czym.Słowa „wojna” i „zemsta” wisiały w powietrzu jak 2 miecze.
                Każdy robil zapasy jakie mógł i czekał kiedy tylko szaleństwo solidarnościowe wyjdzie z wieców i zaatakuje rząd i nas,tych co nie chcieli iść razem z nimi rozwalać.
                Wiecie ilu ludzu bylo wtedy z Solidarnością tylko dlatego ze ich wystraszono i zaszczuto?
                Tego nie przekażą żadne statystyki.
                Dzisiaj gadają bzdety o tym ze ruskie i tak by nie weszli.
                Nam niepotrzebne były ruskie.
                Cały kraj stał na progu wojny domowej i gdyby nie stan wojenny to brat rżnąłby brata a dzieci ojca.
                Na 100%
                Teraz się dziwicie ,że ludzie odetchneli z ulgą?
                Straszna była ta ulga,przenieszana z niepewnością co się stanie,ale po kilku dniach,kiedy okazało się że na ulice wrócił porządek a ludzi spokojnych nie ruszają,to juz było inaczej.
                Jeszcze dzisiaj trzęsę się kiedy o tym pomyslę.
                A powtarzam,byłem zwyklym człowiekiem,ktory ani z partią ani z jej pochodnymi nigdy nie miał nic do czynienia.
                Pytacie się czy naszych wspomnień nie zmieniła „komunistyczna” propaganda?
                Ludzie,myśmy im nie wierzyli,ale okazało się że Solidarności nie można wierzyć jeszcze bardziej.
                W przededniu stanu wojennego życie pod „komuną” wyglądało jak zycie o suchym chlebie i wodzie,ale życia pod Solidarnością wyglądało jak życie pod rzeźnickim nożem.

                Który z was z ulgą przywitałby ten nóż?

                A jak macie ochotę to jeszcze sobie przeanalizujcie to co napisałem o Czechosłowacji,bo żeby chociaż probować zrozumieć specyfikę polskiego „komunizmu”,to trzeba tamto tez wziąść pod uwagę.I to na serio.


              • w dniu 2010/04/22 @ 10:10 pm A.L.

                Dobry tekst, Panie polonus. Ale i tak nie uwierza… Mlode pokolenie ktore nie pamieta tamtych czasow juz zostalo zindoktrynowane „jedynie sluszna” interpretacja historii…


              • w dniu 2010/04/22 @ 10:40 pm resvaria

                Przepraszam, moj komentarz sie wstawil wyzej…


              • w dniu 2010/04/22 @ 11:30 pm polonus

                „Ale i tak nie uwierza”

                Szanowni państwo;
                zamiast dalej rozwijać temat,a jest jeszcze o czym powiedzieć,pozwolicie,że w miarę swoich mozliwości,opowiem wam starą chińską opowieść;
                „Pośród wysokich i niedostępnych gór leżała mała wioska,ktorej zycie toczylo się niezmiennym rytmem od niepamiętnych czasów.
                Ludzie,którzy w niej mieszkali bardzo niechętnie opuszczali wioskę i byli wrogo nastawieni do wszystkich nowinek przychodzących do nich spoza ich własnego świata.
                Pewnego razu,w wiosce,urodzil sie człowiek,który był ciekaw ludzi i świata.Bardzo chciał sie dowiedzieć jak życie wygląda tam,poza pasmem gór,toteż jednego dnia,wbrew opinii całej wioski,postanowił wyruszyć w podróż.
                Jak pomyślał,tak zrobił i słuch o nim zaginął.
                Po jakimś czasie wioska całkiem o nim zapomniała,aż po kilkudziesięciu latach zawitał do wioski nieznajomy starzec,który dał się poznać jako ten wieśniak,który dawno temu wyruszył w świat.
                Zdumieni mieszkańcy wioski nabrali nieco ciekawości i wymogli od starca aby im powiedział,co spotkało go w życiu.
                Starzec obiecał,iz począwszy od następnego dnia,na leśnej polanie,kolo wioski,opowie im co zobaczył i czego nauczył się w szerokim świecie.
                Zaintrygowani wieśniacy następnego dnia licznie pojawili sie na polanie.
                starzec zaczał mówić,ale to co mowił,nie podobało się ludziom.
                Toteż powoli zaczeli opuszczać polanę.
                Następnego dnia przyszła tylko garstka słuchaczy,a trzeciego dnia nie pojawił się nikt.
                Po tygodniu,dwaj więśniacy,zbierający chrust,zapędzili się aż pod polanę i ze zdumieniem zobaczyli iż starzec nadal tam stoi i mówi.
                Rozśmieszylo ich to do tego stopnia,że podeszli do niego i spytali;
                „Stary głupcze,po co ty jeszcze gadasz?
                Przecież nikt cię nie słucha.”
                Starzec popatrzyl. na nich i odpowiedział;
                „Zacząłem mówić,bo miałem nadzieję,że bedę w stanie was zmienić,a mówię dalej,żebyście wy nie zmienili mnie.”


              • w dniu 2010/04/22 @ 2:14 pm Grazyna

                Tak, ja tez pamietam chaos i strajki.

                Tyle, ze zdecydowana wiekszosc z nich wywolywana byla postawa wladz, albo wrecz przez nia prowokowana. Niedotrzymywanie przez wladze podjetych zobowiazan, niepodejmiowanie negocjacji z “Solidarnoscia”, puste deklaracje, gra na zwloke – to byly najczestsze przyczyny strajkow, choc oczywiscie oficjalna propaganda zawsze winila za nie “Solidarnosc” starajac sie zdyskredytowac i zwiazek i jego dzialaczy w oczach spoleczenstwa.

                Prezentowano w TV oburzonych tym co sie dzieje i pragnacych pracowac w spokoju takich wzorowych brygadzistow jak A.Siwak (“Nikt nam tak jak Albin nie zaparzy kawy”), pokazywano kolejkowiczow domagajacych sie zaprzestania strajkow, robiono wywiady z przedstawicielami prawomyslnych zwiazkow skarzacymi sie, ze sa zastraszani przez czlonkow “Solidarnosci”.

                Tyle, ze wiekszosc spoleczenstwa przestala juz wierzyc temu, co oficjalnie gloszono (“telewizja klamie”), a tacy dziennikarze jak np pan Samitowski spotykali sie z potepieniem wlasnych kolegow.

                Pamietam puste polki, ale i sklepy za zoltymi firankami,, gdzie niczego nie brakowalo, a takze pelne towarow magazyny lokowane w wiezieniach czy jednostkach wojskowych, pamietam cyniczne stwierdzenie oslawionego rzecznika prasowego: “rzad sie wyzywi”.

                Pamietam tez stan wojenny, czolgi i transportery na ulicach, armatki wodne rozpedzajace demonstrantow i “bijace ramie partii” tlukace palkami kazdego, kto sie nawinal.
                I pamietam gornikow z kopalni “Wujek”.

                Piszecie, ze “Solidarnosc” straszyla wieszaniem na latarniach – wierze, ze moglo sie tak zdarzyc, bo zawsze znajda sie jakies oszolomy (albo i podstawieni przez SB prowokatorzy, bo i tacy byli).
                Nie przypominam sobie jednak, zeby jakakolwiek z tych grozb wprowadzono w zycie.

                Wiem natomiast, ze wielu dzialaczy opozycyjnych bylo zastraszanych, szantazowanych, pobitych, albo zginelo(nieco juz pozniej, gdy rozprawiono sie z „Solidarnoscia”) z rak “nieznanych sprawcow” (np Piotr Bartoszcze z “Solidarnosci Chlopskiej”), pamietam, ze byli tacy, ktorzy stracili w niewyjasnionych okolicznosciach swoich bliskich (Marian Juryczyk synowa i syna), pamietam smierc Grzesia Przemyka (tu juz nie udalo sie zwalic winy na nieznanych sprawcow, ani uznac smierc za samobojstwo).
                Pamietam (tak jak wszyscy) ksiedza Popieluszke, pamietam takze ksiezy Niedzielaka, Suchowolca, Zycha.

                A ilez bylo ludzi mniej znanych, ale tez dzialajacych w opozycji zamordowanych przez nieznanych sprawcow w latach 70-tych i 80-tych, o ktorych dzis pamietajq juz jedynie rodziny?
                Pracowalam kiedys z dziewczyna ktorej brat (zwiazany z opozycja) zaginal, a potem jego zwloki wylowiono z Wisly pod Wloclawkiem (tam gdzie znaleziono zwloki ksiedza Popieluszki), ojciec mojej przyjaciolki (tez nieprawomyslny) zostal zamordowany na dzialce rowniez przez nieznanych sprawcow.

                Tak, jestesmy z innej bajki i inaczej patrzymy na to, co sie dzialo w naszym kraju 3 dekady temu.

                Napisalam to wszystko nie po to, zeby kogos przekonywac, ale zeby zagladajacy tu mlodzi ludzie, ktorzy nie sa w stanie tamych czasow pamietac, nie wyrabiali sobie pogladow li tylko i wylacznie na podstawie takich wypowiedzi jak powyzsza.
                A te 80% radosnie witajacych stan wojenny to taka sama prawda jak przedstawiona powyzej wizja tego co sie wowczas dzialo.

                I chyba rzeczywiscie na tym zakoncze swoj udzial w dyskusji.


              • w dniu 2010/04/22 @ 3:06 pm resvaria

                Jestem ze Śląska, więc o Wujku sporo się mówiło w moim domu i wśród znajomych. Nie ulega kwestii, że rzeczywiście zginęli tam ludzie. O czym sie jednak nie mówi za często to to, że strajkujący górnicy przygotowali sobie na powitanie ZOMO uzbrojenie, między innymi łomy, sztaby żelazne i inne tego typu „narzędzia”. Mieli na to sporo czasu a w każdej kopalni są doskonale wyposażone warsztaty ślusarskie i specjaliści od robienia rzeczy z metalu. Górnicy nie chcieli opuścić terenu kopalni i rozpętała się walka. Proszę nie myśleć, że bronię ZOMO ale znów sytuacja nie jest wcale taka jednoznaczna. Oczywiście teraz zmarłych górników się przedstawia jako niewinne ofiary systemu, ale sytuacja na Śląsku była naprawdę poważna a część strajkujących bardzo agresywnie nastawiona nie tylko to władz ale i do kolegów, którzy nie chcieli brać udziału w strajkach.
                Kiedy strajkujący w jakimkolwiek kraju rzucają się na policję z bronią w ręku (sztaba żelaza to broń) trudno oczekiwąc, że policja będzie stać w miejscu. Podczas pacyfikacji zginęli górnicy, ale ranni, ciężko, byli po obu stronach.

                Zresztą nie trzeba daleko patrzeć – podobne zdarzenia miały miejsce w kopalniach w Wielkiej Brytanii i rząd Margaret Thatcher też zdecydował się na użucie siły wobec strajkujących. Tyle, że paradoksalnie to jakby zwierciadlane odwrócenie sytuacji. W Polsce „prawica” (piszę w klamerkach, bo te terminy tak naprawdę niewiele znaczą) ma pretensje do „lewicy” a w Wielkiej Brytanii po dziś dzień „lewica” nie może „prawicowej” Thatcher wybaczyć tego, że posłała na górników policję.


  16. w dniu 2010/04/21 @ 4:25 pm polonus

    Nie byłbym soba,gdybym nie dolożył jeszcze jednego komentarza;
    macie zupełną rację mowiąc iż obowiązują pewne normy wynikające i z tradycji i ze zwyklej przyzwoitości.
    Ale są to normy obowiązujące obie strony.
    I tak na przyklad,u mnie ,na wsi,istniał niepisany rytuał dotyczący pochówku osób zmarłych.
    Trumna ze zwłokami nieboszczyka leżała w zaciszu domowych pieleszy,a wieko od trumny wystawiano przed chałupę,aby każdy widział,że rodzina chowa kogoś bliskiego.
    Przy trumnie modliły się miejscowe kumoszki,a każdy,nawet największy wróg,miał prawo wejść do środka i odmowić krótka modlitwę.
    W tym okresie istniała cisza przedpogrzebowa – nikt nie chwalił i nikt nie wypominał.
    Mało tego,do punktu honoru,nawet najbardziej zawziętych nieprzyjaciół rodziny,należała obecność na pogrzebie i złożenie kondelencji rodzinie nieboszczyka.
    Rodzina zaś,bez względu na ciężar animozji,musiała te kondolencje przyjąć i zaprosić nawet najbardziej zaciekłego wroga na stypę.
    I to właśnie na stypie byl czas na wspominanie dobrych,i to tylko dobrych,uczynków zmarłego.
    Takie stypy potrafiły pogodzić wielu wrogów.
    W przypadku pana Kaczyńskiego wieko od trumny schowano w chałupie,a trumnę ze zwłokami wystawiono na pokaz,przy okazji trąbiąc wszem i wobec o nieskazitelności itd,itp.
    I jak tu dziwić się,że rytuał,wywrócony do gory nogami,spotkał się z krytyką,skoro samemu się tą krytykę,niewłaściwym postępowaniem wywołało?


  17. w dniu 2010/04/21 @ 6:55 pm kuba

    Agnieszko nie potrzebnie kasujesz komentarze obraźliwe bo wtedy jeden malkontent drugiemu by napisał coś ostrego ale było by mniej do czytania a poziom niektórych jakże płytkich niedojrzałych wypowiedzi i tak był by ten sam:) Pozdro dla Frustratów od monologów.


  18. w dniu 2010/04/21 @ 8:14 pm salon nowojorski

    Tak naprawdę bardzo rzadko usuwam komentarze – w zeszłym tygodniu było kilka pod rząd, ale to dość wyjątkowa sytuacja, zresztą były zamieszczone przez tę samą osobę.


  19. w dniu 2010/04/22 @ 6:21 am ewa

    właściwie to nie chciałam pisać nic, ale denerwuje mnie ton wypowiedzi. Rozumiałabym jeszcze gdyby pani mieszkała w Polsce, ale skoro jest Pani za granicą nie powinna pani narzucać swojego zdania i zabraniać polemiki skoro się pani już zdecydowała przedstawić swoje zdanie. Powiem iż wiele z nas walczyło mniej lub bardziej za czasów Solidarności. Ale ja walczyłam o Polskę wolną i demokratyczną a nie o Katoland. Przykre to jest ale jest a nie inaczej. A jeśli chodzi o Wawel to nie ma o czym gadać bo nie należy on ani do narodu ani do Polski, ale do kleru, więc jako właściciele zdecydowali tak a nie inaczej a nam „gów….” do tego, pozdrawiam wszystkich


    • w dniu 2010/04/22 @ 7:13 am salon nowojorski

      No cóż, blogi mają to do siebie, że przedstawiają subiektywne opinie autorów i pod tym względem mój też nie jest wyjątkiem (zresztą na wszelki wypadek przypomniałam o tym na początku tekstu). Ale „narzucanie” czy „zabranianie” czegokolwiek? Chyba przecenia pani moje możliwości.

      Pozdr.


    • w dniu 2010/04/22 @ 10:48 am polonus

      Pani ewo,byl taki czas kiedy działacze Solidarności na uchodżstwie,Polonia i polski papież,czyli wszyscy poza granicami kraju,aktywnie i skutecznie wtrącali się do tego co działo sie w Polsce.
      Chociaż tam nie mieszkali.
      Nie myslę,że miała im pani to za złe.
      Natomiast co się tyczy walki,to pani ewo;
      walczyć to walczył mój dziadek,z Czerwoną Armią,brat mojego ojca,w kampanii wrześniowej i mój ojciec,jako nastolatek,kiedy został łacznikiem partyzantów.
      Natomiast pani,pani ewo,nie walczyła,tylko robiła zadymę.
      Od tej pani walki kruszyły się szyby wystawowe sklepów i pękały okna w prywatnych samochodach spokojnych ludzi.
      Życzę pani utrzymania dobrego humoru przez lat następnych przynajmniej kilka,aż dostanie pani jakiś medal za „rany” poniesione w pani „walce”.


      • w dniu 2010/04/22 @ 11:13 am A.L.

        Fragment z mojej ksiazki „Mein Kampf” (tak, sciagnalem ten tytul) opisujecej poczatki mojej kariery w USA. Bedzie opublikowana posmierntnie 🙂

        „K. przychodzi do nas podniecona. „Jestescie zaproszeni do Br.”. Jakos nie robi to na mnie wrazenia. K. poucza mnie: „To wielkie wyroznienie. Niektorzy siedza tu latami, a nie maja zaszczytu poznac Br. Br. to Wielki Bojownik Solidarnosci. Komuna wyrzucila go z Polski z wilczym biletem”.

        Dobra, idziemy do Br. Wieksze towarzystwo. Meble sosnowe. Na scianach ceramika z Wloclawka. W lewym kacie snopek zyta i polska flaga. W prawym kacie flaga amerykanska. Posrodku Papiez i Walesa. Pani domu z dlugim warkoczem do ziemi, ubrana „na Rzepiche”. Pan domu w stylu „Walesa”. Z wasem.
        …
        Wodeczka plynie. Czyszta, oczywiscie. Z wodeczka wyostrza mi sie wzrok. Jakos chyba gdzies kiedys Br. widzialem. Jeszcze troche wodeczki… wodeczki… przeciez ja z nim kiedys pilem. W Polsce. W Zakladach X. Jak jezdzilismy po uszczelki i trzeba bylo z kims przepic zeby te uszczelki dostac.

        Nagle slysze siebie mowiacego – slowo honoru ze nie chcialem: „Towarzyszu Br., a nie szkoda wam bylo chlopakow z Egzekutywy zostawiac samych w tak goracym czasie?” Jakos wszyscy marwteja, a gospodarzowi pzrewraca sie kieliszek. Wodka czysta plynie na sosonowy stol….

        Juz wiem ze wsrod Polonii jestem skreskony”


  20. w dniu 2010/04/22 @ 10:13 am Logos Amicus

    Zadajmy sobie to pytanie: skąd tak naprawdę się wzięły te lamenty Polaków nad trumnami ludzi praktycznie im obcych, znanych im co najwyżej z telewizji, doniesień prasowych, widzianych zazwyczaj z oddali… ?
    Nie mówię oczywiście o rodzinach i ludzich bliskich tym, którzy zginęli.
    Zauważmy (a to jest bardzo wymowne i symptomatczyne), że nikt z rodzin zmarłych nie wziął właściwie udziału w tych najbardziej spektakularnych narodowych żalach, które miały miejsce praktycznie w każdym większym polskim mieście. (Mam tu na uwadze to, co działo się przez cały tydzień w kraju przed właściwymi ceremoniami pogrzebowymi w sobotę (Warszawa) i w niedzielę (Kraków).
    Dlaczego?
    Bo po prostu nie byli oni do tego zdolni. W swej prawdziwej żałobie wycofali się w swoją prywtaność, wgłąb swojego bólu. Na pewno nie chcieliby tego swojego autentycznego cierpienia demonstrować na zewnątrz (tak jak robili to masowo inni, obcy im ludzie).
    Dlaczego?
    Być może dlatego, że miałoby to w sobie coś z… profanacji głębi i prawdziwości tego, co przeżywali; być może stanowiłoby pewien gwałt na ich intymności (bo prawdziwe cierpienie jest na wskroś intymne).

    A cała reszta?
    A cała reszta miała w tych demonstracjach jakiś “interes”: religijny, światopoglądowy, psychologiczny, państwowy, oficjalny, partyjny, historyczny, medialny, symboliczny, kościelny, socjologiczny… etc.

    Moim zdaniem to, jak zareagowało polskie społeczeństwo na tę katastrofę, wcale nie świadczy o jego jedności. Bardziej o podporządkowaniu własnej mentalności instytucjom (państwowym i religijnym) – uleganiu presji tego, co zwierzchnie. Także o podatności na swego rodzaju emocjonalną infekcję. Wbrew temu co Polacy sądzą sami o swojej niezależności i tzw. “umiłowaniu” wolności, wykazali się tutaj (po raz kolejny zresztą) mentalnością poddanego.
    To poddaństwo przejawia się na kilka różnych sposobów.

    Nie bez znaczenia w tym wszystkim jest to, że większość polskiego społeczeństwa to katolicy, których, jakby nie było, przynależność do Kościoła obliguje do uznania jego zwierzchnictwa… przynajmniej w kwestiach wiary, czy też “duchowości” (a ta, w podobnych przypadkach jak ten, ma przecież kluczowe znaczenie, bo dotyka sedna egzystencji, sensu życia, śmierci i cierpienia).
    Ponadto, sama wiara katolicka funkcjonuje w przestrzeni mocno zhierarchizowanej, spaternalizowanej.

    Lecz Polacy okazują się również “z ducha” poddanymi świeckimi, co potwierdza tworzące się in statu nascendi mit i legenda prezydenta Lecha Kaczyńskiego.
    I raczej nie są świadomi tego, że jest to jeszcze jedna odmiana kultu jednostki, przemieszanym na dodatek z kultem ofiary.

    Legitymizacją (i mitem założycielskim) tej nowo powstającej legendy ma być umieszczenie zwłok Prezydenta w najbardziej sakralnej dla narodu polskiego nekropolis, jaką jest Katedra na Wawelu.

    Pochopna, i jak się okazało nieopatrzna decyzja władz kościelnych (na którą wyraziła zgodę rodzina zmarłej pary prezydenckiej) zburzyła nawet to kruche przekonanie o tym, że naród polski potrafi się jednoczyć dopiero nad trumnami. Okazało się, że jest wręcz przeciwnie – trupy dzielą Polaków równie skutecznie, jak i żywi.

    Walka o Wawel jest symptomatyczna dla społecznego konfliktu jaki istnieje między Polską liberalną, świecką i laicką (bardziej zwróconą ku przyszłości), a wyznaniową, konserwatywną, “tradycyjną”, (dla której niezwykle ważna jest przeszłość).
    Jednak zagorzali przeciwnicy obecności sarkofagu Kaczyńskich na Wawelu nie zdają sobie chyba sprawy z tego, że, paradoksalnie, podobnie jak i ich katoliccy adwersarze, poddają się irracjonalnemu w swojej istocie myśleniu “magicznemu”, dla którego bardzo ważna jest symbolika, relikwie i sakralizacja (czemu właśnie dają wyraz swoim protestem). Obie więc strony są jakby siebie warte i – zamiast zachować nad trumnami spokój i ciszę – nad owymi trumnami nieprzystojnie hałasują.

    Kościół, zawłaszczając niejako ciało zmarłego Prezydenta, chce również zawłaszczyć nie tylko “przestrzeń duchową” i symboliczną Polaków (jest to więc element “walki” światopoglądowej), ale i – w pewnym sensie – “narodową pamięć”, która jednak w równym stopniu polega na pamiętaniu, jak i na zapominaniu (traktując przeszłość życzeniowo i instrumentalnie, segregując i wybierając to, co akurat wzmacnia taką a nie inną historyczną wizję).
    Nota bene, to właśnie batalia o monopol “moralnego prawa” do Katynia, a także obrany przez poszczególne partie odmienne kursy polityki “historycznej”, przyczyniły się pośrednio do katastrofy samolotowej pod Smoleńskiem (ponieważ, gdyby nie było tego podziału, zaplanowano by jedną uroczystość upamietniającą ofiary zbrodni katyskiej, a nie uroczystości dwie – z których ta druga, tak nieoczekiwanie, zamieniła się w jeszcze jedną tragedię i hołd dla następnej setki ludzi, jaka zginęła w tym “przeklętym” miejscu).

    Byłbym głupcem, gdybym nie dostrzegał rzeczywistej skali tego – bezprecedensowego jednak – wypadku (tak, jak dostrzeżono to na całym świecie). Lecz nie przesadzajmy. Jeśli chodzi o demokratyczne struktury państwa, to nie zostały one naruszone. Polsce nie grozi żadna zagłada, czy kolejna niewola, ani nawet zamieszki (nie wspominając już o spełnieniu się złowieszczych przepowiedni Nostradamusa).
    Naturalnie, żywego człowieka – jego unikalności i wyjątkowości – nie jesteśmy w stanie niczym zastąpić. Natomiast jego funkcję – tak. Czyli państwo będzie funkcjonować zupełnie podobnie, jak do tej pory.

    Dawne solidaryzowanie się Polaków wokół tragicznych wydarzeń w naszej historii jest zrozumiałe (w kontekście historycznym właśnie). Wzmacniało bowiem – w czasach utraconej suwerenności – poczucie narodowej tożsamości, dzięki czemu plemienne przetrwanie pod polskim sztandarem zwiększało swoje szanse. Teraz jednak sytuacja jest inna. Polska powinna się stać państwem nowoczesnym, otwartym na przyszłość i nie dyskryminującym nikogo, ze względu na jego poglądy i opinie. Krajem, w którym nie można deklarować “jedynie słusznego” światopoglądu.

    Każdy sobie zadaje pytanie: co będzie dalej? Czy cokolwiek w naszym kraju się zmieni? Czy przestaniemy obrzucać się obelgami, błotem, wyzwiskami?
    Czy naród polski przeżył właśnie oczyszczające go katharsis?
    Wątpię, choć naprawdę bardzo chciałbym sie mylić.
    Obawiam się, że trauma ta jeszcze bardziej wzmocni polskie kompleksy i jeszcze wyraźniej zarysują się podziały, jakie istnieją już od dawna w polskim społeczeństwie. Jeszcze usilniej będzie się przekonywać o własnej nieomylności – o tym że racja leży właśnie po tej, a nie po innej stronie; jeszcze mocniej będą chciały się utwierdzić monopole na prawdę.

    Ale są to tylko obawy. Jak będzie naprawdę?… Już wkrótce powinniśmy się o tym przekonać.

    PS.
    De mortuis aut bene, aut nihil. Ergo nihil.

    Tak mówi łacińskie przysłowie.
    Nie zawsze wszak jest tak, że o zmarłym należy mówić dobrze, albo nie mówić wcale.
    To jednak zależy od człowieka (który zmarł), od sytuacji, okoliczności… od tego, kim tak naprawdę on był (a jeśli był przestępcą, zbrodniarzem, kimś, kto nas skrzywdził… ?)

    Rozumiem jednak, że to słowa odnoszą się do naszego prezydenta.
    Oczywiście, że po tym tragicznym wydarzeniu, w czasie żałoby, nie wypadało mówić niczego złego o naszym prezydencie (co właściwie uszanowali nawet ci jego najbardziej zaciekli przeciwnicy polityczni).
    Jednakże to, czy Lech Kaczyński zasłużył sobie na te wszystkie apologie i epifanie – to już jest inna sprawa.

    Czym innym jest ocena Lecha Kaczyńskiego jako człowieka prywatnego (i tu rzeczywiście mógł być człowiekiem ciepłym, rodzinnym… etc), a czym innym jako polityka, osoby pełniącej najwyższy urząd w państwie – i tutaj opinie powinny być adekwatne do tego, co było w przyszłości, a to przecież winno dopuszczać także krytykę.
    Moim zdaniem byłoby źle, gdybyśmy teraz wysławiali tylko same zalety prezydenta, a pomijali te jego mniej chwalebne strony – a takie przecież również były, o czym wszyscy doskonale wiemy (i o których powinniśmy jednak pamiętać – bo nie jest to pamięcią o człowieku jako osobie prywatnej, a o polityku, urzędniku, oficjelu).

    PS. Jest taki wiersz Tadeusza Różewicza, który może nam dać nieco do myślenia (na ten temat).

    “KOREKTA”

    Śmierć nie poprawi
    w zwrotce ani jednej linijki
    to nie korektorka
    to nie życzliwa pani
    redaktorka

    zła metafora jest nieśmiertelna

    kiepski poeta który umarł
    jest kiepskim zmarłym poetą

    nudziarz po śmierci nudzi
    głupiec zza grobu
    jeszcze głupstwa gada


  21. w dniu 2010/04/22 @ 11:52 am A.L.

    „PS. Jest taki wiersz Tadeusza Różewicza, który może nam dać nieco do myślenia (na ten temat).”

    Znakomity wiersz. Zwlaszcza w kontekscie tego watku…


  22. w dniu 2010/04/22 @ 12:57 pm W.

    wielu artystow zyskiwalo popularnosc po smierci – jakos dziel sie nie zmienila ale albo ludzie „dorastali” do ich odbioru albo inne czynniki – media itp


    • w dniu 2010/04/22 @ 7:20 pm salon nowojorski

      Gdyby tak trochę poszperać, to znalazłoby się też parę figur historycznych, kórych ocena zmieniła się radykalnie w ciągu 20 czy 50 lat od ich śmierci.

      Nie tylko Van Gogh czy Norwid.


  23. w dniu 2010/04/22 @ 2:57 pm salon nowojorski

    Muszę powiedzieć, że jestem dość zaskoczona, jaki obrót przybrała dyskusja o Solidarności i stanie wojennym w tym wątku. Moje wspomnienia, a co ważniejsze wspomnienia moich rodziców (sama byłam wtedy w podstawówce) są dużo bliższe tego, co napisała Grażyna. Chyba pierwszy raz w życiu zetknęłam się ze sformułowaniem, że stan wojenny można było przyjąć z ulgą (i też się zastanawiam, skąd informacja, że 80% społeczeństwa przyjęło go z ulgą).

    Wniosek z tego, że różni ludzie mają zupełnie różne wspomnienia związane z tamtym okresem.


    • w dniu 2010/04/22 @ 3:14 pm A.L.

      „(bo sama byłam wtedy w podstawówce” objasnia jak sadze roznice widzenia. Ja w owym czasie bylem dyrektoreim instytutu na Politechnice Warszawskiej (nie, nie nomenklaturowym, wybranym w wolnych wyborach w 1980 roku), i z tej perspektywy ocena wyglada nieco inaczej niz z perspektywy uczennicy szkoly podstawowej.

      Poza tym, „przyjalem z ulga” nie znaczy „przyjalem z radoscia”. Ale… Niestety, odbywal sie w tym czasie demontaz funkcjonalnosci Panstwa, obowiazywalo haslo „czym gorzej tym lepiej” oraz „do zwyciestwa potzreba nam aby na ulicach polala sie krew”. Niestety, w Solidarnosci, bynajmniej nie jednorodnej, braly gore frakcje ktorym dobro Polski bylo dosyc odlegle


    • w dniu 2010/04/22 @ 3:15 pm resvaria

      Ot w końcu dotknęłaś sedna sprawy: rózni ludzie mają różne wspomnienia, doświadczenia i tak dalej. Stąd właśnie cała dyskusja i moje podkreślanie z uporem tego, że tak naprawdę Polacy są bardzo różni i wrzucanie wszystkich do jednego worka jest bez sensu.

      Dzisiaj rano byłem na kawie z koleżanką z pracy. Pani przed emeryturą, wyjechała z Polski po Stanie Wojennym. Opowiedziała mi pół-żartem pół-serio jak to oburzyła się na swoją koleżankę z Pomorza, że ciągle tylko o tych urodzinach i urodzinach, a przecież urodziny to nie jest polska tradycja. Ze zdziwieniem dowiedziała się, że owszem, na Pomorzu obchodzi się urodziny. Na co ja potwierdziłem, że w mojej rodzinie na Śląsku nikt nie obchodzi imienin, bo na Śląsku imieniny to „towar z importu” i po prostu nigdy tego nie celebrowaliśmy. Dopóki nie poznałem mojej żony, która pochodzi z Krakowa, sam nie wiedziałem kiedy przypadają moje imieniny. Moja koleżanka przyznała, że dowiedziała się o wielu rzeczach, o których nie miała pojęcia.


      • w dniu 2010/04/22 @ 3:21 pm resvaria

        Patrząc z perspektywy historyka muszę stwierdzić, że nie znam chyba ani jednego przykładu z historii gdzie po rewolucji żyło by się ludziom lepiej niż po pokojowych zmianach. Każda rewolucja to wymiana tych na górze i kryzys ekonomiczny dla reszty. Dlatego w tej perspektywie cenię to, że w Polsce w 1989 roku zmiany dokonały się ewolucyjnie i bez wojny domowej.


  24. w dniu 2010/04/22 @ 3:35 pm W.

    ciekawi mnie czemu ludzie ktorzy nie zgadzali sie (w zasadzie) systemem komunistycznym przyjeli stan wojenny z ulga – albo w jakikolwiek inny pozytywny sposob

    to juz 27 lat prawie wydaje mi sie ze malo mozemy pamietac z tych czasow

    czy to propaganda po stanie wojennym tak nas nastawila (wojna, najazd ruskich tankow) czy pelne rozczarowan wczesne lata budowanie kapitalizmu?

    a moze bylismy juz homo sovieticus? – to pewnie tez nienajgorszy gatunek homo 🙂


    • w dniu 2010/04/22 @ 3:51 pm resvaria

      Może dlateto, że można się z czymś nie zgadzać ale jednocześnie nie mieć ochoty na całkowitą alternatywę. Większośc ludzi chce po prostu normalnie żyć. Ktoś kto starał się uczciwie żyć w czasach PRLu niekoniecznie był komunistą. Mógł po prostu myśleć, że alternatywa nie jest wcale lepsza. Większość ludzi chce po prostu mieć co do granka włożyć.

      Co do tego czy „bratnie wojska” wejdą czy nie nikt wtedy ani dzisiaj nie jest w stanie udzielić odpowiedzi. Moja mama przeżyła „bratnią pomoc” w Czechosłowacji w 1968. Nikt się nie spodziewał, że jednak wejdą. Potem przez lata miejscową polską mniejszość na Zaolziu Czesi szykanowali i utrudniali życie jak się dało w zemście za najazd czołgów. Może właśnie dlatego, kiedy przed wprowadzeniem stanu wojennego na Śląsku zaczęło być naprawdę niewesoło moja mama poczuła ulgę, kiedy wprowadzono stan wojenny. Naprawdę rodzice się bali tego co będzie kiedy sytuacja się wymknie spod kontroli. Co nie znaczy, że się ze stanu wojennego cieszyli, zwłaszcza, że jak pisałem zamknięto granicę a nie mieliśmy telefonu, dziadkowie po czeskiej stronie też nie. I tak samo jak inni musieliśmy stać w kolejce po masło.


      • w dniu 2010/04/22 @ 4:05 pm W.

        po prostu jestem ciekaw – nie oceniam bo nie sposob oceniac
        ja bylem juz w USA, konczylem undergrad, rok pozniej bylem w wojsku ale chyba nie dlatego zebym specjalnei palil do walki z sowietami ale nie chcialem matematyki uczyc 🙂

        kazdy ma inna perspektywe


  25. w dniu 2010/04/22 @ 4:16 pm A.L.

    Grazyna: „A te 80% radosnie witajacych stan wojenny to taka sama prawda jak przedstawiona powyzej wizja tego co sie wowczas dzialo.”

    „Radosnie” i „z ulga” to dosyc duza roznica. Proponoje wycieczke do Slownika Jezyka Polskiego.

    Mozna cos przyjac z ulga ale wcale nie radosnie


    • w dniu 2010/04/22 @ 5:06 pm gal anonim

      „Proponoje wycieczke do Slownika Jezyka Polskiego.”

      Kolega proponuje czy też proponóje komuś wycieczkę do słownika języka polskiego, LOL.


      • w dniu 2010/04/22 @ 5:55 pm A.L.

        LOL.

        Zawsze sie ciesze z inteligentnych komentarzy… znaczy, chcialem powiedziec… yntylygentnych


        • w dniu 2010/04/22 @ 9:10 pm gal anonim

          Kto z Mieciem wojuje, od Miecia zginie. 🙂


          • w dniu 2010/04/22 @ 10:12 pm A.L.

            Z Mieciow znam tylko jednego….


  26. w dniu 2010/04/22 @ 10:39 pm resvaria

    Jak widac nie wszyscy zostali zindoktrynowani:) Ale i tak nie uwierza, to racja. Mimo to, uwazam, ze nalezy o tym mowic. Tak samo jak o tym, ze PRLu za diabla nie mozna porownac na przyklad do Czechoslowackiego kominizmu, gdzie nie wolno bylo absolutnie chodzic do kosciola, bo grozilo to natychmiastowa utrata pracy.


    • w dniu 2010/04/22 @ 10:58 pm polonus

      Może kiedyś,jak mi zdrowie i wena dopiszą,to i wypowiem się na temat tego szczegolnego i osobliwego zjawiska,jakim był Homo Polonicus-Sovieticus i polscy Amerykanie,jak nas kiedyś nazywała reszta obozu socjalistycznego.


  27. w dniu 2010/04/22 @ 10:48 pm comnietoobchodzi

    Panowie, o czym tu gadacie?

    Stworzyliscie forum nie na temat. Nie macie szcunku nawet do swojego buta, a co dopiero mowic o Prezydencie i POLSCE.

    Czy sie zyje tu czy tam, to przeciez nie ma znaczenia!

    Przeciez wszyscy kochamy POLSKE tak samo!


    • w dniu 2010/04/22 @ 10:52 pm polonus

      Żeby zrozumieć to,co dzieje się dzisiaj,to trzeba się wgryżc w historię baaaardzo głęboko,bo historia to łańcuch przyczyn i skutkow a nie ot,takie sobie zdarzenia,zaistniłe samorodnie.


    • w dniu 2010/04/22 @ 11:14 pm A.L.

      „Stworzyliscie forum nie na temat.”

      Nie potarfimy stworzyc lepszego. Zwlascza takiego ktore by doroslo do Panskich wymagan


  28. w dniu 2010/04/23 @ 1:19 pm Grazyna

    Tak dla przypomnienia:

    „Posłanie Pierwszego Zjazdu Delegatów NSZZ „Solidarność” do ludzi pracy Europy Wschodniej

    Gdańsk, 8 września 1981

    Delegaci zebrani w Gdańsku na I Zjeździe Delegatów Niezależnego Samorządnego Związku Zawodowego „Solidarność” przesyłają robotnikom Albanii, Bułgarii, Czechosłowacji, Niemieckiej Republiki Demokratycznej, Rumunii, Węgier i wszystkich narodów Związku Radzieckiego – pozdrowienia i wyrazy poparcia.

    Jako pierwszy, niezależny związek zawodowy w naszej powojennej historii głęboko czujemy wspólnotę naszych losów. Zapewniamy, że wbrew kłamstwom szerzonym w waszych krajach, jesteśmy autentyczną, 10-milionową organizacją pracowników, powołaną w wyniku robotniczych strajków. Naszym celem jest walka o poprawę bytu wszystkich ludzi pracy. Popieramy tych z was, którzy zdecydowali się wejść na trudną drogę walki o wolny ruch związkowy. Wierzymy, że już niedługo wasi i nasi przedstawiciele będą się mogli spotkać celem wymiany związkowych doświadczeń. ”

    ——————————————————–
    Taki to byl „niebezpieczny i prowokacyjny dokument”.

    Choc – patrzac z perspektywy lat – rzeczywiscie ci, ktorzy stali u steru wladzy i pilnowali nie tylko swoich stolkow, ale i ruskich interesow w Polsce, mogli sie poczuc zagrozeni i o wlasne posadki i o interesy Wielkiego Brata , do ktorego milosc w konstytucji zapisana byla.
    I jak tu sie przed Milosciwie Panujacym tow. Brezniewem wytlumaczyc z tolerowania takiej nieprawomyslnosci?


    • w dniu 2010/04/23 @ 3:27 pm salon nowojorski

      Przypominam wszystkim osobom komentującym, że ataki ad personam są z tego bloga usuwane. Dziękuję.


      • w dniu 2010/04/23 @ 4:09 pm A.L.

        Slusznie. Proponuje zaczac od usuwania postow Pani Grazyny sugerujacych ze ja i polonus bylismy czlonkami PZPR

        Ja to traktuje jako atak ad-personam.


        • w dniu 2010/04/23 @ 9:43 pm polonus

          No i mój post też wleciał nie tam gdzie potrzeba…
          Nic to,pewnie wicher dziejów,i tak przewieje go gdzie indziej…


        • w dniu 2010/04/23 @ 10:29 pm polonus

          A.L.:
          „sugerujacych ze ja i polonus bylismy czlonkami PZPR”

          A szkoda że nie byłem,bo bym dzisiaj wziął swoje wnuki na ręce,pokazał im kawałek Polski i powiedział:

          „Patrzcie dzieci,przez 10 lat to niszczyli a przez następnych 20 rozkradali i przeżerali,i zobaczcie ile jeszcze zostało z tego,co dzaiadek po sobie zostawił.”

          I teraz panie A.L. – ja też już jestem skreślony.

          Znaczy się – mam taką nadzieję.


  29. w dniu 2010/04/23 @ 1:21 pm Grazyna

    A czytajac wypowiedzi niektorych panow przezywam istne déjà vu.
    Jak bym slyszala wypowiedzi roznych politrukow partyjnych, albo panow redaktorow z TV czy czytala „Trybune Ludu”, straszacych ze „Solidarnosc” dazy do przelewu krwi i do destrukcji kraju.
    Cala oficjalna propaganda miala za zadanie wmawiac spoleczenstwu, ze „Solidarnosc” chce zniszczyc Polske.
    I „udowadniano” te teze przekrecajac fakty i naginajac je do z gory zalozonego wniosku, albo wrecz podajac informacje i dane z sufitu (ot tak jak to 80% polonusa).
    Dzialano na zasadzie, ze klamstwo powtorzone wiele razy staje sie prawda. Gadano, gadano, gadano,

    A moze ktorys z panow w tv wystepowal?
    Albo POP-em byl? Takim rzeczywiscie grunt sie wowczas palil pod nogami.

    P.S. Ta propaganda, plus wspomniana przeze mnie polityka rzadu (niedotrzymywanie podjetych zobowiazan, niepodejmiowanie negocjacji, puste deklaracje, gra na zwloke), plus roznego rodzaju prowokacje z pewnoscia wplynely na radykalizacje nastrojow w „Solidarnosci”.
    W sierpniu 1980 miano ogromna nadzieje, ze rzeczywiscie mozna sie dogadac jak „Polak z Polakiem”, z uplywem miesiecy coraz wyrazniejsze stawalo sie, ze rzad nie ma zamiaru dopuscic do reform, a “Solidarnosc” traktuje jak wroga, ktorego nalezy zniszczyc.


    • w dniu 2010/04/23 @ 2:47 pm A.L.

      Tak na marginesie, reprezentuje Pani taki styl dyskusji w ktorym z braku argumentow merytorycznych atakuje sie dyskutanta. „Co prawda nei potrafie udowodnic ze X nie ma racji, ale X to na pewno (partyjny, ubek, Hitler. glupi, bije zone, zlodziej – niepotrzebne skreslic).

      Swiadczy to wlasnie – o braku argumentow merytorycznuch i nazywa sie Prawem Godwina

      http://en.wikipedia.org/wiki/Godwin's_law

      „Godwin’s law (also known as Godwin’s Rule of Nazi Analogies or Godwin’s law of Nazi Analogies) is a humorous observation made by Mike Godwin in 1990 which has become an Internet adage. It states: „As an online discussion grows longer, the probability of a comparison involving Nazis or Hitler approaches 1.”

      W powyzszym prawie „Hitler” moze byc zastapiony przez UB, PZPR, czy inne lokalne rownowazniki


      • w dniu 2010/04/23 @ 3:00 pm Grazyna

        Troche wiecej faktow przedstawilam w tej dyskusji niz pan. I nie sa to fakty wymyslone przeze mnie jak to panskie 80%.

        Opisuje pan dokladnie swoj sposob dyskusji.


  30. w dniu 2010/04/23 @ 2:57 pm Grazyna

    Gdziez tu „chamskie insynuacje”?
    Pytam jedynie dlatego, ze zadziwia mnie zbieznosc pogladow, sposob argumentacji i nienawisc do „Solidarnosci”.

    Co do dotrzymywania obietnic to czy ja je pierwsza zlamalam?
    Kto proponowal koniec dyskusji?
    „Nie myslę że powinniśmy kontynuować tą dyskusję.”

    No chyba, ze ta propozycja zamilkniecia dotyczyla jedynie mnie i chodzilo zebym panom nie przeszkadzala snucia wlasnej wizji.

    Tak wlasnie prowadzono dyskusje z „Solidarnoscia” – wy siedzcie cicho a my wszystkim wytlumaczymy jacy jestescie zli i jak nie macie racji!

    P.S. Nie zalezy mi na dyskusji z panem, ale – powtarzam jeszcze raz – nie chce zeby ktos mlodszy opieral swoj sad o tamtych czasach jedynie na podstawie takich wypowiedzi jak panskie.

    A w 1980 roku bylam juz po studiach, prosze pana.


    • w dniu 2010/04/23 @ 4:07 pm A.L.

      Chamskie insynuacje sa tutaj:

      „A moze ktorys z panow w tv wystepowal?
      Albo POP-em byl? Takim rzeczywiscie grunt sie wowczas palil pod nogami.”

      Szkodza ze Pani tego nie dostrzega.

      Neich Pani uwaza z podobnymi postami w Polsce, bo lacno moze sie okazac ze podpadaja one pod rozne paragrafy roznych kodeksow.

      Na szczescie mamy USA i Pierwsza Poprawke. Jedyne co moge zrobic, to gardzic takimi „dyskutantami”


  31. w dniu 2010/04/23 @ 3:42 pm resvaria

    Ach gdyby to było wszystko takie jasne i oczywiste… Jak widać ludzie mają różne doświadczenia i wspomnienia. Proszę pamiętać, że Polska to spory kraj. Na Śląsku było bardzo nieciekawie przed stanem wojennym i gloryfikacja Solidarności nie pokazuje tego co się naprawdę działo. Tak samo nie można gloryfikować PRLu i rządu. Ale trzeba i należy patrzeć krytycznie na obie strony w kontekście historycznym a nie udawać, że Solidarność to same gołebie z gałązkami oliwnymi i niewinne odezwy do „bratnich krajów.” Jastrzębie też tam były. Tak samo jak podli ludzie, którzy chcieli załatwiać swoje osobiste porachunki. Proszę sobie obejrzeć „Życie na podsłuchu” (Das Leben der Anderen). To chyba jeden z uczciwszych obrazów tamtych czasów. Co ciekawe nikt się na taki krytyczny obraz PRLu do tej pory nie odważył, albo nie miał pomysłu. Cukierkowo-ironiczny Bareja jest miły, ale nie pokazuje jak to naprawdę wyglądało i jak bardzo poplątane było życie ludzi.


  32. w dniu 2010/04/23 @ 4:02 pm A.L.

    „Opisuje pan dokladnie swoj sposob dyskusji.”

    Wlasciwy sposob dyskusji to przedstawienie FAKTOW ktore obalilyby to co pisze. Zamiqast faktow sugeruje Pani ze klamie bo na pewno bylem partyjnym.

    Jezeli to PANI spsob dyskusji, to ja z Panei dyskutowac nie bede


  33. w dniu 2010/04/23 @ 4:07 pm Grazyna

    Resvaria, alez oczywiscie, ze swiat nie byl wowczas czarno-bialy (nigdy nie jest), ze nie bylo tak, ze po jednej stronie byly swinie, a po drugiej anioly.
    Juz w jednym ze swoich pierwszych postow przyznalam, ze nie wszyscy w „Solidarnosci” byli swieci. I vive versa.

    Chodzi jednak o ocene tego ruchu jako calosci.

    I absolutnie nie moge sie zgodzic z twierdzeniem, ze to byla „banda… pieniaczy i wódochlejów” chcaca szwagrom zalatwiac posadki, wieszac przeciwnikow na latarniach, terroryzujaca cale spoleczenstwo i rozwalajaca kraj.


    • w dniu 2010/04/23 @ 4:29 pm resvaria

      Wydaje mi się, że Pani nigdy nie widziała na własne oczy „braci robotniczej”. Najbardziej zatwardzaili działacze związkowi w śląskich kopalniach (nie tylko „S” ale inne związki też) i jak sądze innych dużych zakładach to bardzo często właśne prymitywni pieniacze, którzy działają według zasady „czy się stoi czy się leży…,” uważają, że cały management na niczym się nie zna i nie należy go traktować poważnie, nagminnie łamiący przepisy a potem jak coś się wydarzy mający pretensje do sztygarów. I oczywiście uważają, że wszystko się im należy a jak nie to się zrobi zadymę. Dorastałem w mieście robotniczym i się napatrzyłem na różne takie zakazane gęby, które tylko czekają na okazję, żeby komuś przyłożyć. Jasne, że większość górników to ludzie porządni i spokojni, ale to właśnie ta mniejszość była zawsze pierwsza do strajkowania i konfrontacji z prawdziwym albo wyimaginowanym przeciwnikiem.


      • w dniu 2010/04/23 @ 5:16 pm Grazyna

        Nie pozostaje mi nic innego jak zgodzic sie ze stwierdzeniem, ze „ludzie mają różne doświadczenia i wspomnienia”.
        No coz, mozna i tak widziec „Solidarnosc”: przez pryzmat pijanej, warcholskiej „braci robotniczej”.
        Ten obraz ma zapewne rowniez racje bytu, bo i tacy „dzialacze” zapewne byli.
        Tak samo jak obraz Polaka pijaka i zlodzieja, bo nie da sie ukryc, ze i tacy sa.


        • w dniu 2010/04/23 @ 7:23 pm salon nowojorski

          Nie sądzę, żeby większość Polaków widziała Solidarność jako bandę pijanych warchołów, bo takich było w Solidarności procentowo nie więcej niż w całym nie wylewającym za kołnierz narodzie. A bez Solidarności? Kto wie, czy mur berliński nie stałby sobie dalej, tak jak pani napisała. Tylko że tego nigdy wiedzieć nie będziemy.


  34. w dniu 2010/04/23 @ 9:33 pm polonus

    Jakim cudem ta kryształowa Solidarność po 1989 roku zrobiła to co zrobiła,potem rozpadła się na setki związków,aby w 2001 roku przez Polaków zostać kompletnie odrzuconą jako siła polityczna.
    Ilu czlonków zostalo z tych szumnych 10 mln i jak są dzisiaj postrzegani przez polskie spoleczeństwo?
    Jakim cudem,na internecie,z roku na rok,coraz więcej ludzi przypomina sobie jak tak właściwie było przed stanem wojennym i dlaczego liczba ludzi móiących prawdę jest z roku na rok coraz większa?
    Liczba ludzi ktorym rozwiązały się języki narasta wprost proporcjonalnie do procentu spoleczeństwa,ktorym rządy waszych „bohaterów” pootwierały oczy.
    Wystarczy poczytać sobie posty do wątków o stanie wojennym.
    Wystarczy śledzić uważnie wpisy,aby zauważyć jak posty ludzi takich jak ja,są usuwane i ostają się posty jeno tych chwalących.
    Popatrzcie uważnie to zobaczycie jak po 200 wpisach,niewygodnych dla tej post”komunistycznej” propagandy,liczniki zeruje sie i zaczyna od nowa odliczanie.
    Dlaczego?
    Nie czytajcie,nie wierzcie,tylko otwórzcie oczy i przyjrzyjcie się temu o czym mówię.
    Może wtedy zauważycie że kije mają więcej niż jeden koniec,a prawdy nie są tylko czarne i białe.

    Ale jeśli macie zamiar nadal stać na pozycji człowieka,ktory piramidy zna tylko z opowiadań albo fotografii,ale uważa się za lepiej zorientowanego od tego,ktory je widział na własne oczy – to wasza sprawa.
    Ja pisałem to co widziałem i odczułem na własnej skórze ,a wy nadal,w sposób żywcem wyjęty z dydaktyki i logiki ogłoszeń prasowych plenum KC PZPR,
    możecie mnie przekonywac,iż moja pamięć powstała pod wplywem broszurek „komunistycznych”.
    Moje wspomnienia i mój umysł pozostaje czysty,ale jakie broszurki wypaczyły wasze rozumowanie?
    Wszak przez ostatnie ponad 20 lat żyjecie w wolnym,demokratycznym,praworządnym i uczciwym systemie…


  35. w dniu 2010/04/23 @ 10:02 pm salon nowojorski

    Zastanawiam się, czy nie zlikwidować opcji komentowania w podwątkach – na początku wszystko po prostu szło jak leci, po kolei w kolejności chronolgicznej, a potem zaczęłam kombinować z podwątkami i teraz komentarze nie zawsze wchodzą tam gdzie trzeba.


  36. w dniu 2010/04/23 @ 10:47 pm A.L.

    polonus: ” zobaczcie ile jeszcze zostało z tego,co dzaiadek po sobie zostawił”

    Ja sie zastanawiam, Panie polonus, jak to jest mozliwe ze facio ktory za Solidarnosci byl, powiedzmy, tokarzem, teraz jest warty prawie tyle co Bill Gates… Wlasnemy rencamy sie dorobil?…


  37. w dniu 2010/04/28 @ 12:57 pm Alicja

    A ja myślę podobnie, jak pani Grażyna. I odniosłam też podobne wrażenie o panach piszących. Pewnie dlatego, że za czasu Solidarności też byłam w podstawówce. Miałam jednak uczciwych rodziców, którzy w miarę dorastania przedstawiali i wyjaśniali sprawy. I dlatego wiem, jak istotna jest sprawa Katynia – wiedziałam już o tym w podstawówce. I wiedziałam, że wojska sowieckie zaatakowały Polskę w 1939r., nawet jeśli w instytucie pana A.L. nie wspominano o tym!
    I dokładnie tutaj widać, że jesteśmy bardzo różni i tyle.
    A ludzie i tak lgną do podobnych do siebie, więc i tak z panem A.L. nie spotykałabym się ani w Polsce ani tutaj – różne grupy społeczne, różne poziomy intelektualne.
    Ta indoktrynacja marksisowska na polskich uczelniach zostawiła na niektórych ślady nie do wymazania. Jestem szczęśliwa, że tego nigdy nie doznałam.


  38. w dniu 2010/04/29 @ 10:39 am resvaria

    Post Scriptum – Ktoś mi posłał linka do felietonu i podaję dalej. To spojrzenie na ostatnie wydarzenia z perspektywy Polaka mieszkającego na Zaolziu, który pisze felietony do zaolziańskiego polskiego „Głosu Ludu”:
    http://blog.jedzok.com/?p=2288


  39. w dniu 2010/04/29 @ 3:45 pm W.

    do Polonusa – naprawde uwaza Pan ze Polska byla budowana w czasach socjalizmu a za czasow przeworotow tzn od 80 to 89 byla niszczona a nastepnie – do teraz – rozkradana?

    Wiem ze to nieodosobniony poglad – po prostu ciekawi mnie Panskie zdanie w swietle Panskich innych wypowiedzi – ale oczywiscie kazdy moze sie podpisac „polonus” 🙂

    Moje „wlasne” zdanie (inne niz Pana) nie jest tez wlasne – to po prostu zdanie ktore ktos mi przedstawil i przyjalem je za wlasne bo na wlasne oczy nie widzialem…



Możliwość komentowania jest wyłączona.

  • Ostatnio w Salonie

    • We wtorek wieczorem na Rockefeller Center
    • Nowy Jork głosuje – panna Bush i inne zdjęcia z Democracy Plaza
    • We wtorek wybieramy prezydenta, czyli tekst umiarkowanie propagandowy
    • Nowy Jork po huraganie – będzie lepiej!
    • W pożarze na Breezy Point spłonęło ponad sto domów
  • Ostatnie komentarze

    Matylda o Autobusem z Queensu na Manhatt…
    salon nowojorski o Autobusem z Queensu na Manhatt…
    Matylda o Autobusem z Queensu na Manhatt…
    A.L. o We wtorek wieczorem na Rockefe…
    aga o We wtorek wieczorem na Rockefe…
    noeticgirl o We wtorek wieczorem na Rockefe…
    Alicja C. o We wtorek wieczorem na Rockefe…
    noeticgirl o We wtorek wieczorem na Rockefe…
    salon nowojorski o We wtorek wieczorem na Rockefe…
    noeticgirl o We wtorek wieczorem na Rockefe…
  • Archiwum

  • Wpisz adres email, aby otrzymywać zawiadomienia o nowych tekstach Salonu.

  • My zdies' emigranty

    • (nie)świadome życie
    • Ania K.
    • Doxa o ekonomii
    • Evek w Chicago
    • Futrzak
    • Hameryka
    • Jeż węgierski
    • Kielbasa Stories
    • Kobieta pracująca
    • Miski do mleka
    • Na peryferiach Nowego Jorku
    • Res Varia
    • Sporothrix
    • Stardust
    • Swert
    • US-Lovers
    • Windy City
  • Nowe media

    • Mashable
    • Mediafun
    • Nieman Journalism Lab
    • Photoshop Disasters
  • Nowy Jork

    • Derosky
    • Gawker
    • Gothamist
    • Marzenkowo
    • mia:ny
    • New York Daily Photo
    • New York Streets
    • Newyorkology
    • Nowojorskie gadanie
  • Polska

    • Azrael
    • Between Blank Pages
    • Bogdan Miś
    • Daniel Passent
    • Dowolnik
    • Hardkor – Łysakowski
    • Laudate
    • Michałkiewicz
    • Mondra Gluwka
    • Pawian przy drodze
    • Pełna Kultura
    • Rozwój i Świadomość
    • Szpitalne życie
    • Sławek Sikora
    • Tiger in the cat
    • Toteramy, odsłona druga
    • Łódź na nowo
    • Łódź rysowana światłem
  • Salon

    • Andrew Sullivan
    • Huffington Post
    • Jezebel
    • Paul Krugman
    • Spin Room
    • Talking Points Memo
  • Zwierzaki

    • Adopcje psów i kotów
    • Alliance for NYC’s Animals
    • Bobbi and the Strays
    • City Tails
    • DogBlog
    • Dr Michael W. Fox
    • Fotografia psów
    • Petfinder.org
    • Shar Pei z Bonomielli
    • Shih Tzus & Furbabies
    • Sweet Furr
    • Szarik.pl
  • Tematy

    Emigracja Film Internet Kultura Muzyka Nowy Jork Podróże Polityka Polska Psy, koty i ludzie Salon Społeczeństwo Warszawa wybory prezydenckie Życie w USA
  • Drogi Czytelniku! Pamiętaj, że mój blog świadczy o mnie, zaś Twój komentarz - o Tobie.
  • Polonia.net on Twitter

    • RT @StateOfPoland: Great to see healthy herd of around 100 European Bisons crossing the road in Poland 🦬🇵🇱 #Poland #EuropeanBison #Animals… 3 weeks ago
    • @TheEconomist „it is an offence to reference Polish collusion with Nazi crimes” - no such law exists in Poland. 3 weeks ago
    • „it is an offence to reference Polish collusion with Nazi crimes” - no such law exists in Poland @TheEconomist twitter.com/TheEconomist/s… 3 weeks ago
    • RT @PolishHistory_: The alphabet of the 🇵🇱 language consists of 32 letters, including: ą, ó, ń, ł, ń, ó, ś, ź, ż. There are also combined e… 4 weeks ago
    • RT @Roger_Moorhouse: I’m thrilled to share the cover of the US edition of my new book “The Forgers” - on the efforts of the #Ładoś Group to… 1 month ago
    • RT @AnitaAnandMP: The first Canadian Leopard 2 main battle tank that we've donated to Ukraine has now arrived in Poland. Alongside our alli… 1 month ago
    • RT @AnitaAnandMP: Battle tanks are on their way to help Ukraine. The first Canadian Leopard 2 is en route. Canada's support for Ukraine… 1 month ago
    Follow @polonianet

Blog na WordPress.com.

WPThemes.


Prywatność i pliki cookies: Ta witryna wykorzystuje pliki cookies. Kontynuując przeglądanie tej witryny, zgadzasz się na ich użycie. Aby dowiedzieć się więcej, a także jak kontrolować pliki cookies, przejdź na tą stronę: Polityka cookies
  • Obserwuj Obserwujesz
    • Salon Nowojorski
    • Dołącz do 30 obserwujących.
    • Already have a WordPress.com account? Log in now.
    • Salon Nowojorski
    • Dostosuj
    • Obserwuj Obserwujesz
    • Zarejestruj się
    • Zaloguj się
    • Kopiuj skrócony odnośnik
    • Zgłoś nieodpowiednią treść
    • Zobacz wpis w Czytniku
    • Zarządzaj subskrypcjami
    • Zwiń ten panel
%d blogerów lubi to: