Amatorzy kuchni włoskiej oraz rzeczy lekko kiczowatych, ale za to cudownie poprawiających nastrój, koniecznie powinni wybrać się na trwający obecnie festyn San Gennaro na Little Italy. Impreza rozpoczęła się w ubiegły czwartek i potrwa do niedzieli 21 września (pełny program na stronie www.sangennaro.org). Najlepiej pójść tam z pustym żołądkiem oraz pełnym portfelem i nie przejmować się, że po paru godzinach spaceru od straganu do straganu te proporcje będą dokładnie odwrotne:)
Festa di San Gennaro jest kolorowa i chaotyczna: przyprawiające o zawrót głowy zapachy z improwizowanych kuchni – dania z frutti di mare, pizza we wszelkich możliwych kombinacjach, smażona kiełbasa, zeppole i cannoli. Dla mniej głodnych – pashminy i szaliki we wszystkich możliwych kolorach, zwierzątka-kukiełki, T-shirty, których nie da się nosić na trzeźwo, haftowane „papieżyki” dla babci, biżuteria ze srebra i koralików. Są też koncerty i występy artystów.
Co prawda dzielnica Little Italy jest włoska już tylko z nazwy, bo mieszka tutaj zdecydowanie mniej Włochów niż na Bensonhurst, Howard Beach czy w niektórych miasteczkach w New Jersey i od południa, od strony Canal Street coraz bardziej pożera ją dynamicznie rozwijające się Chinatown. Jednak co roku Mulberry Street na odcinku od Houston do Canal zamienia się w wielką imprezę uliczną ku czci patrona Neapolu San Gennaro.
San Gennaro (św. January) był chrześcijaninem, który poniósł śmierć męczeńską w 305 r. w czasie prześladowań za rządów cesarza Dioklecjana. Jak głosi legenda, kiedy wierni odebrali jego ciało, zastygła krew męczennika przybrała płynną postać. W liturgii katolickiej są trzy święta związane z osobą św. Januarego, a jedno z nich przypada na 19 września. Na Little Italy odbywa się wtedy msza w Most Precious Blood Church na Mulberry St., a ulicami miasta przechodzi uroczysta procesja ze statuą świętego.
Wrzesień w Nowym Jorku chyba zawsze będzie mi się kojarzył z tym festynem. Pierwszy raz przyleciałam tutaj pod koniec sierpnia – czyli w sam raz na San Gennaro, które tradycyjnie rozpoczyna się w drugi czwartek września. Była to pierwsza okazja, aby z bliska spojrzeć na nowojorski tygiel żywiołów i temperamentów, luksus i brzydotę, marmurowe posadzki i góry kolorowych śmieci. Ani nie kończące się upały, ani dość paskudna wilgotność powietrza nie przeszkadzały mi w kilkukilometrowych spacerach z Chinatown, przez Little Italy, Soho, całe Midtown aż do Central Park. Zresztą od tego czasu uważam, że Nowy Jork powinno się zwiedzać tylko na piechotę.