W zeszłym roku mieliśmy huragan Irene, który na szczęście w samym Nowym Jorku nie wyrządził większych szkód, o ile oczywiście nie liczyć przeciekającego dachu u państwa T. oraz związanego z tym malowania pięterka. A w najbliższych dniach czeka nas atrakcja w postaci huraganu o seksownym imieniu Sandy. Sandy ostatnio narobił zamieszania na Karaibach, a teraz powoli, ale nieubłaganie podąża na północ wzdłuż Wschodniego Wybrzeża USA.
Do wybrzeży New Jersey i Nowego Jorku ma dotrzeć w niedzielę wieczorem, a najsilniejsze uderzenie jest spodziewane w nocy z poniedziałku na wtorek. Sandy ma się wtedy „skumać” z nadciągającą znad kontynentu burzą śnieżną i ma się zrobić z tego jeden wielki frankenstorm, a po naszemu – rozpierducha.
Mimo że Sandy wywołuje w mediach o wiele większą panikę niż w zeszłym roku Irene, to jednak mam nadzieję, że tym razem też skończy się tylko na strachu. W Nowym Jorku mamy od wczoraj stan pogotowia, a miejskie przedsiębiorstwo komunikacji informuje o możliwości zawieszenia funkcjonowania transportu miejskiego o godz. 19 wieczorem w niedzielę. Ale nie oszukujmy się – nowojorskie MTA jest do niczego nawet jak nie ma huraganu.
W „Stop & Shop” na Glendale, dokąd dzisiaj rano wybraliśmy się na zakupy, widok jak na obrazku powyżej. Lekko spanikowany tłum z wózkami wypełnionymi żarciem, butelkami wody, rolkami papieru toaletowego oraz dzieciakami, nic więc dziwnego, że na wózek trzeba było czekać dobrych kilka minut, aby potem wypełnić go żarciem, butelkami wody, etc.
I jak tu człowiek ma nie ulec presji otoczenia i nie nakupić paskudnych konserw, z którymi później trzeba będzie się męczyć przez kilka tygodni? No cóż, jak frankenstorm, to i frankenfoods…
Tyle dobrego, że chociaż dach mamy nowy i mam nadzieję, że nam z tej nowości nie odfrunie.
Oj tak, tak:)) Idzie sztorm, obywatelu kup wode i latarke:)))
To piersze co mi sie rzucilo w uszy i oczy jak tu przyjechalam i do dzis sie z tego smieje, chociaz przyznaje, ze moze byc roznie, bo roznie juz bywalo.
Ja z kolei poniewaz bede uwieziona w domu postanowilam narobic golabkow:) Zakupilam kapuste i jutro bede kucharzyc, Wspanialy sie odgraza, ze upiecze brownies… Sobie upiecze, bo ja nie lubie.
Czyli bedzie mieszanka wybuchowa nie tylko na zewnatrz ale i kuchennie.
No, no, gołąbki – to Ty jesteś ambitna. Ale na huragan w sam raz, bo to takie polskie jedzenie na pocieszenie czyli comfort food🙂 Ja zaś mam zamiar opróźnić lodówkę z różnych różności (na wszelki wypadek, gdyby zabrakło prądu…), więc będzie gulasz z kurczaka i warzyw.
Golabki robie raz w roku:)) Zawsze wybieram na to dzien, kiedy jest tak fatalna pogoda, ze nie mozna wyjsc. Ale nie sadze, zebysmy je jedli, bo zawsze robie duzo i zamrazam w pojemnikach na czas kiedy nie ma czasu gotowac;))
Irene to byla burza tropikalna a nie huragan. Sandy to superhuragan ze wzgledu na obecna presje w oku 951 milibarow, ktora moze jeszcze spasc nizej. Huragan z presja w oku 1,000 milibarow jest niegorzny. To dobrze, ze zniszczenia lokalne w NYC nie byly znaczne z powodu Irene. U nas przeleciala traba powietrzna i wyciela w pien rzad drzew w parku ale na szczescie ostatnie zdrowe jak deby kasztanowce wyrwane z korzeniami z ziemi na wysokosci ok. 8 stop i ciagnace za soba chodniki i fundament jednopoziomowego domu zatrzymal po drugiej stronie ulicy dab. Wlasciclele domu patrzac na ten horror zaaranzowali w locie ekipe, ktora usunela te drzewa w 15 minut. Patrzylismy z otwartymi buziami, jak ogolocili pniska ze wszystkich galezi, odwiezli olbrzymia ciezarowka do tartaku, galezie zmienili w mulch i poprostu pozamiatali. Dlatego razem z polkimi sasiadami usunelismy 2 deby przy naszym domu. Teraz bedziemy zakaladac plywood na okna, bo dom jest „split entry” i ma olbrzymie okna od zatoki. W piatek rano gdy w gazecie byla wzmianka o Sandy, od razu intuicja podpowiedziala mi, ze huragan o tej porze roku, z masami cieplego powietrza goniacego z poludnia kiedy zderzy sie z masami zimnego powietrza z Kanady to nie jest tropikalny sztorm. Po Irene bylismy 5 dni bez pradu. Nauczylismy sie szanowac Nature. Pozdrawiam serdecznie i zycze spokoju i bezpieczenstwa 🙂
Faktycznie, były miejsca (głównie na północ od NYC), gdzie Irene wyrządziła poważne szkody, a u nas następnego ranka (zresztą w niedzielę) przyniesiono nam rano gazetę, jak gdyby nigdy nic.
Trochę Ci zazdroszczę tych okien z widokiem na zatokę, ale przy takim huraganie, jakiego się spodziewamy, nie da się tego zostawić bez zabezpieczenia. Trzymaj się!
Niech Bog ma was w swojej opiece.