Jutro mamy Godzinę Zero w USA – wybory do Senatu i Kongresu, w których – jak wszyscy wiedzą już co najmniej od kilku tygodni – Republikanie zgarną większość stołków w Kongresie, zaś Demokraci – dostaną ostro po tyłku. Nie mam żadnego racjonalnego powodu, aby z tymi prognozami polemizować, pozostaje mi tylko cieszyć się, że Nowy Jork raczej nie zmieni koloru z niebieskiego na czerwony, ani nawet na fioletowy.
Oficjalnie przewiduję, że w u nas główne nagrody w jutrzejszym konkursie piękności przypadną Demokratom – Andrew Cuomo zostanie gubernatorem stanu, Gillibrand i Schumer – senatorami na kolejną kadencję, a Anthony Weiner będzie nadal reprezentował w Kongresie Queens i Brooklyn. (A jeśli się pomyliłam, pierwsza osoba, która mi na to zwróci uwagę w komentarzu pod tym tekstem, dostanie ode mnie dwa bilety do kina, a konkretnie kupony akceptowane w większości sieci kin amerykańskich. Słowo się rzekło, proszę więc śledzić wynik jutrzejszych wyborów w Nowym Jorku).
Nie da się ukryć, że Demokratom atmosfera w tym roku nie sprzyja, i gdyby nie sobotnia manifestacja Stewarta w Waszyngtonie spora część pewnie nawet nie pofatygowałaby się, aby jutro oddać głos. Demokratom niestety nie przyszło do głowy, aby przy okazji tych wyborów zrobić ogólnokrajowe referendum w sprawie legalizacji marihuany – to byłby najpewniejszy sposób, aby apatyczną i apolityczną młodzież amerykańską podstępem zwabić do urn wyborczych.
Tak więc wszystkie częstotliwości telewizyjno-radiowo-prasowe okupuje teraz Tea Party i wszyscy aż przeskakują się w zgadywaniu, jaka rewolucja zacznie się w Stanach po jutrzejszych wyborach.
Delikatnie mówiąc, nie pałam miłością do Tea Party, pewnie przez wrodzoną alergię na wszelakiego rodzaju darcie pyska, zarówno w życiu prywatnym, jak i w polityce. Ale wypadałoby też oddać „herbacianym” sprawiedliwość, bo jak do tej pory ani nie palą samochodów, ani nie demolują sklepów w odróżnieniu od pewnego wysoce cywilizowanego narodu europejskiego, który w dość mało cywilizowany sposób protestuje przeciwko podniesieniu wieku emerytalnego z lat 60 na matuzalemowe 62. No cóż, co kraj to obyczaj – w Europie mając lat 60 jest się dziadkiem na emeryturze, a w Stanach – zaczyna się coś od nowa, n-ty raz z rzędu 🙂
Wracając do jutrzejszych wyborów, przekonałam się, że walka o głosy wyborców trwa do ostatniego dnia, także w Nowym Jorku. Dzisiaj rano znalazłam w drzwiach ulotkę kandydata na posła w legislaturze stanowej (Albany) o polsko brzmiącym nazwisku – Alex Powietrzynski. Sympatyczna twarz, polskie nazwisko, no i ta ulotka – motyw słońca, znajomy, nawet bardzo. Chwila zastanowienia – ach, już wiem, to jest motyw z kampanii Obamy w 2008 r. Polak i do tego Demokrata? W takim razie wypadałoby się dokładniej tej kandydaturze przyjrzeć.
Teraz pytanie do szanownych Czytelników – czy dwa obrazki poniżej mają jakiś wspólny motyw, czy to tylko moja wyobraźnia? Proszę nie podglądać wyników i udzielić szczerej odpowiedzi na podane niżej pytanie.
Weszłam więc na stronę internetową Aleksandra Powietrzyńskiego i dopiero tam wyczytałam, że jest Republikaninem z pełnym poparciem Tea Party. I owszem, ma polskie pochodzenie, bo urodził się w Opolu, a wiosen liczy sobie 26.
OK, jego sprawa i gajowego, jaką partię reprezentuje, Tea Party czy też The Rent Is Too Damn High Party, ale czy trzeba sięgać po takie metody? W ulotce nie ma ani słowa na temat tego, jaką partię kandydat reprezentuje, za to najwyraźniej jest motyw z kampanii wyborczej Obamy z 2008, więc potencjalny wyborca sam musi odrobić pracę domową i dowiedzieć się, kto zacz. Oczywiście w większości stanów na południe od linii Masona-Dixona taki numer raczej by nie przeszedł, bo tam „słoneczko” Obamy kojarzy się na przykład tak, ale w liberalnym Nowym Jorku – czemu nie? Jakoś nie bardzo chce mi się wierzyć, że to zbieg okoliczności.
Panie Powietrzyński – reklamujesz się pan jako independent, a grafika pan nie masz, który zrobiłby panu jakieś bardziej niezależne logo? 😉
Byc moze _niektorym_ demokratom przyszlo do glowy zrobic ogolnokrajowe referendum na temat legalnosci marichuany, ale i wsrod nich glosy sa mocno podzielone.
No i juz widze, co by sie dzialo w konserwatywnych stanach.
Na to jeszcze bardzo za wczesnie. Jesli w Kalifornii uda sie przeglosowac legalnosc marichuany to bedzie krok w przod.
uh marihuana mialo byc.
Takie coś jak Tea Party jest potrzebne o tyle, że politycy dosyć szybko zapominają kto i po co ich wybrał. Jak się czuje oddech na plecach to i pamięć lepsza…
Ciekawe czy Obama obwini wyborców o porażkę w jutrzejszych wyborach…
Nie sądzę, że Obama będzie „obwiniać” wyborców o cokolwiek i nie przypominam sobie podobnej sytuacji. Politycy na wysokich stanowiskach z reguły mają dobrze opracowane odpowiedzi na dyżurne pytanie o przyczyny przegranej w wyborach.
Owszem, obwinia. Obama, jak wielu polityków, zdaje się mieć słabe zrozumienie tego co się dzieje za oknem. On przecież chce dobrze, tylko ci głupi Amerykanie nie rozumieją, albo rozumieją ale się boją. Ale pora na cytaty. Najpierw Newsweek, który raczej nie jest Tea Party Magazine. Do tego sam autor jest przychylny Obamie (ostatni paragraf), co nie znaczy, że bezkrytyczny:
http://www.newsweek.com/blogs/kausfiles/2010/10/17/obama-clings-again-blames-scared-voters.html
Fragment z tekstu:
„Insulting voters is rarely a good way to win them over. But usually the „blame the customer” approach, as Mark Shields calls it, takes hold in the wake of an election defeat. Obama has broken new ground by moving it up to three weeks in advance of the vote.”
I jescze z kanadyjskiego podwórka:
http://fullcomment.nationalpost.com/2010/10/30/robert-fulford-barack-obama-the-absent-president/
Cytat pochodzi z bloga, a blogi jak wiadomo służą wyrażaniu subiektywnych interpretacji autorów, z którymi można się zgodzić lub nie, nie zaś jakichś prawd absolutnych. Wystarczy prześledzić trendy wyborcze w czasach recesji, czyli tak jak obecnie, a pewne rzeczy stają się jasne. A dla większości Amerykanów recesja trwa nadal ze względu na bezrobocie.
No dobrze, załóżmy że ten fragment z Newsweeka ot blog. Natiomiast National Post blogiem nie jest. Full Comment to sekcja dziennika w której pojawiają się komentarze autorów z różnych stron politycznej sceny. Wiele z nich pojawia się w wersji drukowanej. Tylko co z tego?
Nie za bardzo widzę różnicę między blogiem i komentarzem. Oba wyrażaja opinie autorów a nie prawdy absolutne. Prawdy absolutne w polityce nie istnieją.
Jednak niezależnie od tego czy to pies czy wydra nie zmienia to samego przesłania obu opinii, w których na dodatek jest sporo cytatów wypowiedzi prezydenta. A te są jakie są. Obama zamiast spojrzeć w lustro szuka winnych na zewnątrz i obwinia wyborców o brak sukcesów. Naprawdę nie widzę jak można to inaczej interpretować.
Na dokładkę kawałek z dzisiejszego wpisu Christophera Hitchens’a, który też raczej nie jest radykalnym Republikaninem:
http://fullcomment.nationalpost.com/2010/11/02/christopher-hitchens-sloppy-polls-and-lazy-journalists/
Read more: http://fullcomment.nationalpost.com/2010/11/02/christopher-hitchens-sloppy-polls-and-lazy-journalists/#ixzz148kIRyNG
Oooo Christopher Hitchens, to ten co tak uwielbial Busha juniora. Pamietam gostka, bo wstawalam kiedys o 3:30 rano zeby ogladac jego polemike. Jesli on nie jest radykalnym Republikkkaninem, to ja jestem dziewica:)
Przy okazji to dziwne, jak kilku z tych radykalow uwielbiajacych juniora sie dorobilo raka… Karma?
Stardust, Hitchens krytykował Busha, jak wielu innych. Tyle, że można krytykować inteligentnie albo potępiać w czambuł, podobnie jak ma to teraz miejsce z Obamą. Twierdzenie, że wszystko co Obama robi jest bez sensu (motto wielu republikanów) jest tak samo inteligentne jak twierdzenie, że Bush nie zrobił niczego dobrego.
Hitchens ma dosyć nietypowe poglądy, ale na pewno nie są to poglądy republikańskie:
http://en.wikipedia.org/wiki/Christopher_Hitchens#Politics
Nie widze powodu do rozpaczy. Zwykle tak jest, ze jesli prezydent w wyborach dostaje house i senat, to w midterm traci albo jedno albo drugie. Tak bylo z Bushem, tak bylo z Clintonem, tak bylo o ile dobrze pamietam z Reganem i nikt nie rwal wlosow z glowy.
Skad ta panika w przypadku Obamy?
Bo czarny? :)))
A tak naprawde, to taka zmiana moze nawet wiele pomoc Obamie, bo nareszcie republikkkans nie beda mogli siedziec w kacie i plakac krytykujac wszystko co sie dzieje, a beda musieli sie czyms wykazac, bo beda odopowiadac przed wyborcami.
Nie ocenialabym tego przed faktem.
Chociaz z drugiej strony przyznaje, ze demokraci nie maja jaj:)
Stardust – dzieki za przypomnienie, faktycznie w 1982 (Reagan) i w 1994 (Clinton) sytuacja była bardzo podobna, bo partia prezydenta straciła większość w Kongresie. A mimo to każdy z nich został później wybrany na drugą kadencję.
A ponieważ Amerykanie tradycyjnie lubią wieszać psy na majority leader, bardzo opalony pan Boehner zastąpi w tej roli Nancy Pelosi 🙂
No i Bush tez, pamietam jak papa Bush plakal, ze teraz jego synek bedzie mial ciezkie zycie, bo stracil przewage w kongresie. Amerykanie nie lubia chyba z zasady wladzy w jednych rekach:)))
A pan Powietrzynski?
No coz, dawno nie widzialam nic bardziej zalosnego. A potem sie ludzie dziwia, ze sie tutaj opowiada kawaly o Polakach.
PS. Jeszcze jeden tekst z kanadyjskiego podwórka, tym razem o tym dlaczego Republikanie nie są bynajmniej lepszą alternatywą niż Obama:
http://fullcomment.nationalpost.com/2010/11/02/kelly-mcparland-the-party-of-no-in-the-halls-of-power/
W dużym skrócie, autor uważa, że Republikanie zamiast się skupić na sensownym programie bazują na negowaniu pomysłów Obamy. Nie rozwiązuje to oczywiście wszystkich problemów przed którymi stoją Stany. A niestety problemy Stanów dotyczą nas wszystkich, zwłaszcza w będącej z nimi w ekonomicznej symbiozie Kanadzie.
Nie maialm sie jak podpiac do Twojej wypowiedzi wyzej, wiec musze tutaj:) Jak widac, nie jestem i nigdy nie bylam wielbicielka zadnego z REp. obawiam sie ze nigdy nie bede. Ale masz racje, nawet ja wiem, ze Bush zrobil cos dobrego. A mianowicie nie umarl jak byl prezydentem, bo dopiero wtedy bylaby TRAGEDIA!!! na skale swiatowa.
Nie tylko Kanada jest w symbiozie z USA, lecz caly swiat. Spoleczenstwo amerykanskie, mimo iz zdywersyfikowane, w dalszym ciagu probuje rozwiazywac problemy z plaszczyzny problemow. A wystarczy pamietac, ze „dla cienia, swiatlo jest wrogiem a dla swiatla cien nie istnieje”. Pozdrawiam 🙂
tez uwazam, ze swiat sie dzisiaj nie zawali. moje przypuszczenia sa takie, ze House wezma Republikanie, Senat zostanie jednak w rekach demokratow (i oczywiscie Cuomo, etc w NY…). i taki rozklad wladzy posluzy sie Obamie, na ktorym w koncu przestana wieszac psy, ze nic nie zrobil…
a jutro rozpocznie sie 2012 kampania na prezydenta i nie moge doczekac sie wrecz wypowiedzi Palin, ze nie chce startowac, ale musi ;))))
Będzie jak zwykle czyli niewiele się zmieni. Wolalabym aby p. Whitman wygrała jednak w CA bo plany jakie ma J Brown doprowadzą wiele osób do dalszych kłopotów finansowych. Brown chce czynić jakieś cuda wianki z benzyną tylko w CA co będzie znaczyć, że benzyna u nas może być dwukrotnie droższa niż gdziekolwiek indziej. Brown chce pozbyć się Proposition 13 co pozwala starszym ludziom mieszkać nadal we własnych domach, bo Proposition 13 ogranicza podatki od własności tak, że płaci je się wedle ceny za którą się dom kupiło, a nie wedle obecnej wartości. Moja sąsiadka pani emerytka kupiła dom wiele lat temu za bodajże 40 tys. (co nie było wtedy małą kwotą, pani ma ponad 90 lat), a teraz dom jest warty ok. 2 milionów. Pani płaci podatki wedle ceny, którą zapłaciła ileś tam lat temu. To jedna z najbardziej cenionych w CA świadczeń społecznych i korzystają z tego wszyscy, a nie tylko taki skrajny przypadek jak opisałam. Skąd emeryci mają brać pieniądze na wzrastające podatki od posiadłości jeśli to zostanie zniesione? Mają się po prostu ot tak, zabierać i tyle? Pan Brown potrzebuje gotówki i ja to rozumiem, ale tak po trupach?
Pozdrawiam.
Alicja
Absolutna racja, niewiele sie zmieni bo jeden zlodziej i oszust i korupt zastapi nastepnego (bo jest bardzo trudno odgonic ich od koryta bez znaczenia czy lewacy czy prawica), aczkolwiek prawda jest ze zdrowsze zarzadzanie gdy rzadza dwie partie. W przykladzie Kaliforni nikt nie naleje jak wydaje sie w tempie wiekszym niz zarabia. Wydatki nalezy ukrocic, nawet jesli boli. Sprobujmy tak w naszym domowym gospodarstwie jak dlugo damy rade, jesli doszloby do tego, ze Kalifornia zalamie sie kompletnie i przejdzie w rece federalne, wtedy nalezy sie gleboko zastanowic dokad zmierza USA i moim zdaniem wtedy juz trzeba sie bac komunizmu.
Polityka, jak mawial moj dziadek, jest jak dama lekkich obyczajow. Ale jest minimalny postep, bo niepopularne programy czyli proponowane ciecia budzetowe zawsze latwiej przelknac z herbata. Pozdrawiam 🙂
Bardzo trafne spostrzezenie, Gosciu. Jesli bylbys/bylabys zainteresowana blizej tematem, to polecam ksiazke C Street i pozdrawiam serdecznie 🙂
„Oficjalnie przewiduję, że w u nas główne nagrody w jutrzejszym konkursie piękności przypadną Demokratom – Andrew Cuomo zostanie gubernatorem stanu, Gillibrand i Schumer – senatorami na kolejną kadencję,..”
No, jakze moze byc inaczej… W koncu, Greenpoint tez glosowal na Kaczynskiego…
Elektorat Nowego Jorku składa się głównie z Polaków na Greenpoincie? Śmiała hipoteza, nie powiem 😉
Nie. Ja wskazywalem na korelacje
„Na to jeszcze bardzo za wczesnie. Jesli w Kalifornii uda sie przeglosowac legalnosc marichuany to bedzie krok w przod.”
Na szczescie sie nie udalo
Mnie tylko zastanawia kiedy palacze marijuany (marihuany jeśli już tak z polska) zaczną pozywać rząd do sądu o uszkodzenia tkanek mózgowych, o niepoinformowanie co się dzieje z mózgiem po latach.
Czy do diabła nie wiedzą, że wdychanie jakiejkolwiek substancji spalanej szkodzi na płuca? A jak komuś naprawdę zależy na zwalniających, utumaniących właściwościach marijuany to jest przecież farmakologicznie spreparowany Marinol w tabletce. Zawiera substance aktywne z marijuany, więc po to te hece z tym paleniem. Ja tam nie lubię naćpanych narków na autostradach, z opóźnionym refleksem i tendencją do zwalniania, gdzie nie trzeba. To wszystko jest hipokryzją niezależnie z jakiej strony się na to nie spojrzy. Szkoda mi Futrzaka, bo chce biedna palić legalnie, a nie może. Musi się chować. No trudno. Może następnym razem.
Sprawa marihuany jest bardziej skomplikowana niż by się na pierwszy rzut oka mogło wydawać. Co prawda w Proposition 19 w Kalifornii chodziło o legalizację tzw. rekreacyjnego spożycia, ale nie jest rozwiązana kwestia marihuany leczniczej, za którą rząd federalny nadal ściga, mimo że niektóre stany zalegalizowały ją dla użytku medycznego.
Ale cóż, lobby firm farmaceutycznych dba o swoje źródła dochodów. Po co legalizować marihuanę, skoro można sprzedawać Kytril po 100 dol. za tabletkę. Także najbardziej szkoda tych, którzy muszą bulić takie pieniądze zamiast spokojnie zakurzyć trawkę. Leczniczą oczywiście 🙂
Z tą leczniczą trawką to jest wesoło. Zupełnie nie wierzę w skuteczne działanie wyłącznie tej trawy. Marinol i inne pigułki można kupić legalnie, no tak, bo w naszym systemie za leki się płaci. Płaci za nie też ubezpieczenie, jeśli są medycznie wskazane. ‚
Nasz system ekonomiczny nie zezwala na wiele rzeczy na które państwo ma monopol: alkohole i tak dalej. I dzięki Bogu, że przynajmniej jest jako taka kontrola nad lekami, jakby to wszystko puścić w ramy produkcji domowej, to by dopiero wesoło było. To wszystko to i tak strata pieniędzy niezależnie w którą stronę się nie spojrzy.
No a Twoje wróżenie chyba się w NY nieźle sprawdziło, aż mi się smutno zrobiło jak dowiedziałam się, że Schumer został – bardzo go nie lubię. I tak dalej to wszystko będzie się kręcić, politycy są nieuczciwi, to ich kariera i dbają tylko o siebie. No takie jest życie, co się tu łudzić. A ja naćpanych marijuaną prowadzących samochody bardzo nie lubię, niezależnie od tego czy brana legalnie czy nie. I to się nigdy nie zmieni.
Pozdrawiam, Alicja
dronabinol nie zawiera CBD (antykonwulsant) ani CBC ktory to jako przeciwzapaleniowy ma (chyba) wplyw na dzialanie przeciwbolowe trawki
dzialanie medyczne marijuany jest nie kwestia wiary czy jej braku – ale faktem znanym od okolo 10 tysiecy lat
istotnie wdychanie kazdego dymu jest szkodliwe – ale niue wiem czy komus kto ma fibromyalgie to mozna wytlumaczyc
zawsze mozna jesc brownies ale cukier tez szkodzi
mnie na drodze bardziej irytuja pijani i trzezwi ale za to agresywni niz ci po marijuanie – ale to moje preferencje 🙂
a najlepiej zdrowym byc i o medycznej marijuanie nie myslec
Dzisiaj bedzie wyklad z „lusterkowania” czyli amerykanskiego bezokolicznika „to project”. Ciekawy jestem ile osob zna powod „lusterkowania”? W dobie wolnej informacji nie istnieje koniecznosc studiowania psychologii (ja studiowalem w programie undergrad jako „minor”) aby wiedziec, ze odbijajac „zyczenia” w strone innych uwalniamy glos wlasnego ego nie bedacego w stanie poradzic sobie z wlasnymi niepewnosciami (ego jako falszywe jestestwo jest tak kruche jak domek z kart) odbijajac je w strone bliznich. Dla przykladu podam zyciorysy wspolczesnych walecznych „swietych” jak Eliot Spitzer – walczacy z prostytucja, Newt Gingrich ze zdrada, Rev. Ted Haggard – z homoseksualizmem, czy Rush Limbaugh – z narkotykami z wiadomymi skutkami. Tak wiec zanim zdecydujemy sie zyczyc komus czegos, moze najpierw lepiej zastanowiac sie czy zyczymy tego sobie, bo w rzeczywistosci zyczymy tego sobie ale sadzimy przez pryzmat ego, ze zyczymy tego innym. Pozdrawiam serdecznie 🙂
Zdrowie doskonale, W, to praca nad soba. To nie tylko jedzenie w celu zycia (a nie zycie w celu jedzenia), lecz spozywanie wody, ruch, transcendencja toksycznych mysli aby ich nie metabolizowac (mozg natychmiast reaguje uwalniajac feromony, adrenaline, noradrenaline, kortyzol) jak rowniez wyciszanie umyslu przez wstrzymanie paplaniny mysli (60K na dzien i wiekszosc to recykling z wczoraj). Gdy ma sie ochote zyczyc blizniemu czego sobie nie milo, to warto przypomniec sobie slowa Christiane Northrup M.D., ze to „branie trucizny do ust i spodziewanie sie, ze ktos inny umrze”. Sumujac, nie koniecznym jest metaboliza mysli o marihuanie lub zyczenie marihuany bliznim, wystarczy przejmowac sie czyms czego nie sposob kontrolowac czyli jak zachowuja sie inni. Kiedy usunie sie z wlasnej osobowosci osad i codziennna mantra stanie sie „ludzie sa jacy sa” wowczas doswiadczamy bezwarunkowej wolnosci i mamy znnacznie wiecej czasu, jestesmy bardziej kreatywni, itp. Pozdrawiam serdecznie 🙂
Panie Ksiazka – dzieki za wyklad na temat zdrowia jak i zarowno za inne mini-wyklady.
Tak sie sklada ze mam troche inna opinie uksztaltowana pod wplywem rozmow pzy kilelichu w gronie medycznym – zdrowie to przede wszystkom „wlasciwe” geny – a praca to te dodatkowe 10%
ale to moja osobista opinia i oczywiscie nie naklaniam Pana do zaprzestania pracy nad soba
Te rozmowy przy kielichu w gronie medycznym widocznie nie dotarly jeszcze do etapu epigenetyki, czyli wplywu na ekspresje genow (nie sekwencje) przez zmiane srodowiska mikrobiologicznego. Percepcja srodowiska medycznego (konserwatywnego) wciaz podzielona i daleka od percepcji holograficznej. Pozdrawiam serdecznie 🙂
a jakze – dotarly – to wlasnie te pozostale 10% …
to jest wlasnie te 10% 🙂
To znaczy, ze do chwili obecnej dotarlo 10% jak twierdzi mlodz studiujaca medycyne konserwatywna. Czyli slimak dostal nowy silnik 🙂 A czesc mlodziezy cierpliwa inaczej wybiera szkoly medycyny osteopatycznej. Pozdrawiam serdecznie 🙂