Jest dzisiaj potwornie gorąco – ponad 90 Fahrenheita (mniej więcej 33 C), co w połączeniu z wysoką wilgotnością powietrza sprawia, że człowiek czuje się jak w tropikach. W taką pogodę najchętnie nie wychodziłabym z domu, tylko że niestety mało kiedy mogę sobie pozwolić na taki luksus. Dzięki Bogu akurat dzisiaj pracuję z domu, bo jazda metrem z Queensu na Manhattan w taką pogodę to żadna przyjemność.
W domu – chłodno i przyjemnie, klimatyzatorek brzęczy sobie od samego rana, ale wystarczy wystawić czubek nosa na zewnątrz, żeby poczuć się jak w środku pieca hutniczego. Po wyjścu z domu stoi się w tym upale kilka albo kilkanaście minut w oczekiwaniu na autobus miejski, w którym z reguły jest bardzo zimno. Na stacji metra – znowu piekło (stacja Roosevelt Ave./Jackson Heights bije pod tym względem wszelkie rekordy), w pociągu – lodówka, i tak w kółko aż do samego miejsca przeznaczenia.
W starych nowojorskich domach, takich jak nasz (zbudowany w 1929), najczęściej nie ma centralnej klimatyzacji, a jedynie klimatyzatory-pudła, które latem wstawia się w okna. Nie daj Boże, jak się ma jakiś starszy model – huczy to-to, warczy i prycha, no i oczywiście pożera prąd bez umiaru. Nowsze modele są na szczęście bardziej energooszczędne, chociaż też hałasują. Nie cierpię tych okiennych klimatyzatorów, ale bez nich nie dałoby się tutaj funkcjonować. Nie w taki dzień jak dzisiaj, kiedy nawet moje psy leżą na podłodze rozpłaszczone jak żaby i chłodzą brzuchy o drewniane deski.
O siódmej rano poszłam biegać – upał nie upał, ale od kilku miesięcy staram się być konsekwentna w tym bieganiu, a tak naprawdę szybkim chodzeniu. Minimum 3 razy w tygodniu po 3-4 mile, zawsze rano, bo tylko wtedy mam czas. W tej chwili dużo mi jeszcze brakuje do momentu, kiedy byłabym w stanie cały ten dystans przebiec, więc najpierw idę, potem biegnę kawałek, potem znowu idę. Dzisiaj pot lał się ze mnie ciurkiem i myślałam, że nie dam rady dowlec się do domu. Potem jednak była satysfakcja, że nie poszłam na łatwiznę i nie szukałam kolejnej wymówki, żeby dłużej pospać. No i w ten sposób kolejne 4,5 mili zaliczone. Przez całą zimę i wczesną wiosnę był rowerek, teraz jest bieganie i od grudnia zrzuciłam ponad 10 funtów. Niby żadna rewelacja, ale nie stosuję przy tym żadnej specjalnej diety, więc jest OK.
U nas też się zrobiło kilka dni temu koszmarnie gorąco i musieliśmy w końcu odpalić klimatyzację, bo pies zaczął ciężko oddychać… Tak jak Ty nie znoszę przechodzenia przez serię lodówka/sauna, poza tym to bardzo niezdrowe. W Toronto w metrze i sklepach chłodzą bez opamiętania, za to na „powierzchni” jest parówa od jeziora Ontario. Wczoraj cała ta zupa pogodowa się wymieszała i nad Toronto i okolicę nadciągnęło Tornado. Dawno czegoś takiego nie widziałem, choć u nas w ogrodzie wiało o wiele słabiej niż na północy miasta…
Nasz dom jest o wiele starszy niż Wasz (1892) a mimo to mamy centralną klimatyzację, więc pewnie Wasz też się da przerobić. Te okienne nie tylko hałasują i pożerają makabryczne ilości prądu ale zasłaniają światło.
PS. Coś wisi w powietrzu z tym bieganiem i dbaniem o kondycję… My się też przymierzamy. To chyba sprawka Anety.
PPS. Może jakiś post o wakacjach? Bo ten który był jest dosyć zdawkowy:)
No wlasnie, bardzo sie blogowicze rozbiegali ostatnio.
W Ciupago przyjemne 70F. Nareszcie bedzie mozna otworzyc okna i wylaczyc klime, czego serdecznie zycze. Milego weekendu.
Chyba faktycznie inspiracja do biegania wzięła się u mnie pod wpływem zaprzyjaźnionych blogów, bo przedtem to były głównie Pilates i różne takie. Ale stwierdzam, że nic nie wpływa tak na kondycję jak porządna dawka kardio.
Jeśli chodzi o centralną klimatyzację, to na pewno dałoby się przerobić, ale po tych wszystkich remontach, które tutaj robiliśmy, już nam się nie chce. Trzeba nam było o tym pomyśleć na samym początku, zaraz po kupnie domu.
Ach Polska, Polska… Tymi dwoma postami wycisnęłam z siebie już chyba wszystko, choć może jeszcze wróci natchnienie, jak zacznę porządkować zdjęcia.
Agnieszko,
Ja w sprawie klimatyzacji w starszych domach.
Nie wiem czy bralas pod uwage mini- split AC.
Na polnocy kraju nie jest to zbyt poopularne, ale na poludniu / Texas / wiele domow ma zainstalowane.
Pomieszczenie ochladza sie w mgnieniu oka , energii duzo nie pozera i nie marnuje sie tak jak ma to miejsce przy zwyklym centralnym AC .
A co najlepsze – mozna uzyskac federalny tax credit , chyba do 30% /albo $ 1500/ jezeli nowy system bedzie oszczedny.
Pogoogluj sobie ” multi zone mini split AC ” -.
Ja wiem,ze jakbym nie miala centalnego AC to natychmiast bym zalozyla takie wlasnie.
Zycze ochlodzenia ..
A jakie masz ogrzewanie? Klasyczne hamerykanskie forced air? Bo jesli tak to zalozenie centralnego klimatyzatora jest chyba dosyc proste. Obok domu postawia pudlo z wiatrakiem i musze tylko jedna rurke i kilka przewodow doprowadzic do pieca w piwnicy, co nie wiaze sie z zadnymi wielkimi remontami. Ot jedna dziura w scianie do piwnicy i po krzyku. A to co wydacie na pudlo i instalacje zaoszczedzicie na pradzie. No i nie bedzie halasu…
Mam nadzieje, ze macie wiatraki sufitowe w kazdym pomieszczeniu. To nie to samo co klimatyzacja, ale daje wiele. Kiedys przeciez nie bylo klimatyzacji, tylko wlasnie wiatraki sufitowe.
Hmm, w NY jest jeszcze gorzej niz w tropiku. Ja mieszkam niby w tropiku, ale obok oceanu sa takze i wysokie gory z drugiej strony. Wilgotnosc jest zwykle normalna (do 75%), temperatura bardzo rzadko przekracza 90 stopni F.
Dobrze pamietam pogode nowojorska. Ten upal to jeszcze male piwo, ale powietrze nasaczone w 100% para wodna! A jeszcze najgorsze do tego jest brak wiatru. Inaczej znosi sie to w przestrzennym miescie, inaczej w miescie z ogromna gestoscia zaludnienia i domem przy domu prawie calymi ulicami.
A w tropiku jest duzo zieleni i inaczej sie to znosi.
W domu mamy ogrzewanie parowe na olej grzewczy i z tradycyjnymi kaloryferami, więc instalacja centralnej klimatyzacji to nie taka prosta sprawa. Wiatraków sufitowych nie mamy, bo niespecjalnie lubimy – w chodzą tu w gre kwestie estetyczne bardziej niż praktyczne – chociaz oczywiście na naszej szerokości geograficznej są jak najbardziej wskazane. Nie podobają mi się i już – gorąco bywa tutaj od czerwca do września, natomiast wiatraki są zamontowane na stałe.
Natomiast zaintrygowała mnie sprawa mini-split AC – z tego, co wygooglowałam, mogłoby to być rozwiązanie w sam raz dla nas. Muszę się temu bliżej przyjrzeć.
Mini split AC to jest inwestycja rzedu 10,000 dolarow + w miescie NY na maly domek
Gość – pewnie piszesz o sytuacji, jeśli bierze się firmę, która wszystko przywozi i montuje, natomiast jeśli chcesz kupić sprzęt i jesteś w stanie zamontować we własnym zakresie, to ta cena będzie dużo niższa.
To ja moze dam Ci do myslenia na temat centralnego AC z nieco innej strony. Mam centralne AC w naszym mieszkaniu. Mieszkanie ma 2 sypialnie, dwie lazienki, kuchnie, livingroom, pokoj biurowy, w sumie powierzchnia ok. 200 metrow kwadratowych. Mieszkamy sami, czyli pracujace malzenstwo (dzieci juz dorosle na swoim) i centralne AC nie pozostawia zadnej kontroli, albo sie chlodzi wszystko, albo nic. Przez ok. 10 godzin dziennie mieszkanie jest puste, ale temp. staram sie utrzymywac na poziomie wytrzymalnosci ludzkiej i to pozera bardzo duze kwoty przez te kilka miesiecy letnich. W sumie gdybysmy mieli idnywidualne units w kazdym pomieszczeniu to najczesciej korzystaloby sie z tego w sypialni i livingroom, co pewnie zaoszczedziloby nam spore pieniadze. Pisze o tym tylko zebys miala mozliwosc przemyslec co sie lepiej oplaca w Twoim przypadku.
Takie ogrzewanie/chlodzenie jaki jest popularne w Kanadzie(nawiewowe) w miescie NY nie istnieje ze wzgledu na inna strukture budowlana
Natomiast mini split robi sie coraz bardziej popularny i tak taki mniej wiecej jest koszt (byl 3 lata temu jak moj kuzyn zakladal w trakcie remontu)
Bardzo mozliwe ze teraz jest taniej, bo ekip ktore to robia coraz wiecej i jak zwykle wszystko sie unowoczesnia i tanieje
z czasem upowszechniania.
Poczatkowy koszt nie jest maly, ale zwraca sie bardzo szybko.
Tak jak wspomniano wyzej – przy centralnym ochladzaniu
sa duze straty energii a jakosc powietrza przechadzacego przez rury z ktorych nigdy nie da sie usunac wszystkich zanieczyszczen – pozostawia wiele do zyczenia.
Wprawdzie nie jest konieczne ochladzanie calej chalupy jezeli system jest podzialony na zony , ale przy duzych upalach dlugo trzeba czekac zeby pomieszczenie sie ochlodzilo.
Co jest kompletnie do bani bo zebym np, miala w sypialni na pietrze max 75’F o 11 PM przy temperaturze ponad 90″F na zewnatrz – centralne AC musi pracowac przez minimum 3 godziny zanim wymiesza cale powietrze.
Przy split AC- w pare minut z piekarnika robi sie lodowka.
/ osobiscie wyprobowalam kiedy na zewnatrz bylo 105-
u znajomych , ktorym upalow nie zazdroszcze , natomiast systemu nawet bardzo/
Nie jestem pewna czy to mozna tak calkiem samemu zainstalowac – chyba tak samo jak nie da sie samemu naladowac freonu/ czy jak ten nowy gaz sie nazywa/ do klimatyzacji w samochodzie.
Szczegolnie w sytuacji gdzie bedzie potrzebny multi-zone
split – troszke trzeba wiedziec z czym to sie je .
Poza tym chyba fabryka honoruje gwarancje tylko wowczas jezeli instaluje autoryzowany fachowiec.
Ale w dzisiejszych czasach kontraktorzy przyjmuja nawet i male robotki / z braku laku/ wiec na pewno ktos sie znajdzie za mniej niz np. 2 lata temu.
http://www.kingersons.com/amcor-mini-split-air-conditioner.html
Ten link nie byl do zadnych kontraktorow ,oczywiscie,
Zamiescilam bo ma dosc duzo informacji ktore zwykly czlowiek jest w stanie zroumiec.