Są już pierwsze nieoficjalne wyniki wyborów za granicą. Według sondaży, Polacy głosujący w Wielkiej Brytanii i Irlandii w większości poparli PO – ponad 77 proc., drugie miejsce zajęła koalicja LiD z 12 proc. głosów, a dopiero trzecie – PiS z 9 proc. (Polacy na Wyspach poparli PO – TVN24). PiS zwyciężyło natomiast w USA, zgodnie z moimi przewidywaniami zresztą, gdzie uzyskało 67 procent głosów, PO – 28 procent, a LiD – 3,5 procent.
W Nowym Jorku PiS zebrało 56 procent głosów, na drugim miejscu znalazła się PO z 35-procentowym poparciem, a trzecie miejsce zajął LiD z 5 procentami. PiS zdecydowanie wygrało na Greenpoincie i w New Jersey, zaś Platforma – na Manhattanie i w okręgach wyborczych w Waszyngtonie i Los Angeles (Polonia.net). W Chicago PiS zdobyło aż 80 proc. głosów. Full disclosure: głosowałam na PO, aczkolwiek bez wielkiego entuzjazmu.
Tutaj pozwolę sobie na małą dygresję na temat frekwencji wyborczej w Stanach. Polskie gazety powtarzają, że „w USA frekwencja wyborcza wyniosła 80 procent”, ale nikt nie wyjaśnia, w jaki sposób liczy się ten procent. Nie chodzi tu bynajmniej o ogólną liczbę Polaków mieszkających lub przebywających czasowo w USA i uprawnionych do głosowania. W USA przebywa blisko pół miliona osób legitymujących się polskim obywatelstwem (i nie mam na myśli osób polskiego pochodzenia w drugim czy trzecim pokoleniu, bo tych jest dużo więcej), więc gdyby 80 procent z nich zagłosowało w wyborach, w lokalach wyborczych w USA musiałoby się stawić coś koło 400 tys. osób. Wiadomo natomiast, że na listach wyborców zarejestrowało się w całych Stanach Zjednoczonych jakieś 40 tys. osób, z tego 16 tys. w Chicago oraz 14 tys. w Nowym Jorku. Tak więc ta 80-procentowa frekwencja wyborcza w Stanach oznacza, że głosowało około 30 tys. z 40 tys. zarejestrowanych obywateli polskich w USA, których głosy – razem z innymi oddanymi za granicą – trafią do 800-tysięcznego warszawskiego worka.
Skoro chodzi tylko o 30 tys. głosów oddanych przez Polaków w USA, skąd więc cała ta histeria na temat „zacofanych fanatyków religijnych ze Stanów”, którzy chcą wpływać na losy kraju, w którym nie mieszkają? Jeśli ktoś nie wierzy, że tak oceniają nas rodacy z kraju, niech zajrzy sobie na przykład na forum dyskusyjne TVN24.
Wypadałoby tutaj sprostować niektóre mity związane z głosowaniem za granicą:
Aby wziąć udział w wyborach, należało się najpierw zarejestrować w ambasadzie lub konsulacie. Rejestracji trzeba było dokonać najpóźniej na 5 dni przed wyborami, a w dniu wyborów należało się stawić osobiście w lokalu wyborczym, często odległym o kilkadziesiąt mil od miejsca zamieszkania, i przedstawić ważny polski paszport. Tak więc sama procedura wcześniejszej rejestracji od razu wyeliminowała ludzi, którzy nie czują się z Polską związani, nie śledzą na bieżąco polskich mediów, w Polsce nie bywają i nie zadbali o przedłużenie ważności polskiego paszportu. Oni nie pójdą głosować, bo Polska ich po prostu nie interesuje. Koniec kropka.
Nie pójdą głosować także ci, którzy mieszkają zbyt daleko od najbliższego punktu wyborczego. Polonia w Nowym Jorku i Chicago takiego problemu nie ma, ale mają ludzie mieszkający np. na Florydzie czy w stanach, gdzie nie ma polskich placówek dyplomatycznych.
Są też ludzie, którzy z założenia nie głosują w polskich wyborach, bo uznają, że skoro mieszkają od x lat za granicą i nie będą ponosić konsekwencji swojego wyboru, to głosować nie powinni. Jest to ich prywatna decyzja, z którą polemizować nie mam zamiaru (sama miałam taki właśnie dylemat). Z drugiej jednak strony nie można odmawiać tego prawa ludziom, którzy chociaż mieszkają za granicą od wielu lat, zachowali polskie obywatelstwo i mają dobre rozeznanie w polskich realiach (czasy, kiedy emigrant wsiadał na statek i po przepłynięciu Atlantyku przepadał jak kamień w wodę, minęły już dawno). Polski paszport daje im prawo do głosowania, więc z tego prawa korzystają, tak samo, jak obywatele mieszkający w kraju.
Czas więc skończyć z powtarzaniem historyjek o zacofanych Polakach ze Stanów, którzy albo nie mówią po polsku i nie mają pojęcia, co się w Polsce dzieje, albo są niedouczonymi prostakami, którzy w dzień podają cegłę, a wieczorem zalewają robaka przy pomocy butelki żytniej. I raz na parę lat pchają się do urn wyboczych, głosując oczywiście nie tak, jak trzeba.
Raczej ubolewać należy nad faktem, że wiele osób w Polsce nadal czerpie swoją wiedzę na temat polskiej emigracji w Stanach Zjednoczonych z filmu „Szczęśliwego Nowego Jorku”. Zapewniam, że nie tracimy rozumu w momencie przekroczenia granicy, a fakt mieszkania za Oceanem nie czyni nas ćwierć-Polakami.
Do następnego razu!
Agnieszka
Zaglosowalem na PiS.
Wlasnie wrocilem z Polski gdzie przypadkowo obejrzalem 2 debaty: Kwasniewski – Kaczynski i Tusk – Kaczynski.
Kwasniewski juz oddaje pole walki za zbyt niskie notowania Lid-u. Powinni sie cieszyc, ze zajeli 3-ce miejsce;-) Moja matka pewnie glosowala na nich;-(
Tusk obiecuje zlote gory! Latwo jest krytykowac. Niech PO zbuduje te 3 mil mieszkan i 3 tys km autostrad:-)
Kaczynski powiedzial po przegraniu wyborow: nie wierze w cuda obiecane przez PO.
Zycze im powodzenia i pozdrawiam PiS za dobre checi…
Ja równiez zagłosowałem na PiS. I nie wiem jak Rodacy mogli uwierzyć Tuskowi. po nie ma rzadnego programu wyborczego, ich agresja wobec polityków PiS „opłaciła się”. Szkoda, że nie zakończono tego co już udało się zrobić. Najwięcej jak dla mnie w polityce zagranicznej – w koncu przestaliśmy mówić TAK-zgadzamy się. Mam nadzieję że PiS będzie ich rozliczał i patrzył POwcom na rece. Dziękuje wszystkim Polakom za granicą za ich głosy i troskę o dobro Polski.
Pozdrawiam PiS.
By the way: Donalduś będzie premierem? upss.
żeby WRESZCIE słowo coś zaczęło znaczyć, zapraszam WSZYSTKICH PAŃSTWA do współredagowania:
http://cudpanadonaldatuska.wordpress.com/
Ten BLOG, ma na celu WYŁĄCZNIE, uświadamianie NARODOWI i POLITYKOWI, że to NARÓD powierza WŁADZE politykowi, na podstawie przedstawionego przez NIEGO programu, a zatem NARÓD ma prawo WIEDZIEĆ, jak ów program jest REALIZOWANY.
Zapraszam, do umieszczania tam KOPII wypowiedzi dotyczących ww problemów, umieszczanych na swoich blogach.
Skończyły się EMOCJE, zatem czas na KONKRETY!
Serdecznie zapraszam
„W USA przebywa blisko pół miliona osób legitymujących się polskim obywatelstwem (i nie mam na myśli osób polskiego pochodzenia w drugim czy trzecim pokoleniu, bo tych jest dużo więcej)..”
a. Polskim obywatelstwem legitymuje sie automatycznie kazdy kto mial chociaz jednego rodzica Polaka
b. W samym stanie Wisconcin tak zwana „Polonia” liczy 400 tysiecy
[…] Original post by salon nowojorski […]
Greenpoint + Jackowo
Teraz jasne dlaczego w US opowiadają Polish Jokes.
p. s.
Ta „polonia” to hańba dla Polski.
Hańba. I tyle.
Spod lady: wyborca polonijny: „I mamy tu w powyższym bardzo treściwym cytaciku do czynienia z tragedią pozycjonowania. Autorka miała ten wpis na Word Press a teraz przeniosła się na inny serwer. PHP na nowym serwerze nie pokazuje archiwów. Nie ma też nawigacji do następnego wpisu. I w ten sposób autorka sama zakopała swój świetny wpis.”
Poproszę o kontakt w sprawie wypozycjonowania tego świetnego wpisu.