Nareszcie! Po trzech latach oczekiwania, pokornych pielgrzymek do Urzędu Imigracyjnego na Manhattanie, pisania listów, odwołań oraz ogólnego rzucania grochem o ścianę biurokracji moje podanie o przyznanie obywatelstwa amerykańskiego zostało rozpatrzone. Widocznie w słowach piosenki Stuhra Nie ma takiej rury na świecie, której nie można odetkać, jest zawarta głęboka życiowa prawda:)
Zawiadomienie przyszło wczoraj – biała urzędowa koperta z adresem i pieczęcią U.S. Citizenship and Immigration Services w Garden City, a w niej – zaproszenie na uroczystą przysięgę czyli Naturalization Oath Ceremony w siedzibie USCIS na Brooklynie – jeszcze w styczniu!
Chronologia całego procesu wygląda następująco:
– Styczeń 2004: składam podanie o przyznanie obywatelstwa USA.
– Luty 2004: otrzymuję potwierdzenie, że dokumenty zostały otrzymane przez USCIS.
– Maj 2004: idę na pobranie odcisków palców.
– Styczeń 2005: otrzymuję zawiadomienie o citizenship interview czyli rozmowie kwalifikacyjnej wyznaczonej na maj.
– Maj 2005: odbywa się moje citizenship interview, w czasie którego zostaję poinformowana, że rozmowa co prawda przebiegła pomyślnie, ale urząd nadal czeka na dodatkowe dokumenty w mojej sprawie (related files).
– Styczeń 2006: wizyta w USCIS na Manhattanie z zapytaniem o status sprawy; otrzymuję informację, że dokumenty jeszcze się nie odnalazły.
– Marzec – sierpień 2006: wysyłam trzy albo cztery listy z zapytaniem o status sprawy, ale na żaden nie otrzymuję odpowiedzi.
– Grudzień 2006: wysyłam skargę do biura senatora stanu Nowy Jork.
– Styczeń 2007: kolejna wizyta w Urzędzie Imigracyjnym na Manhattanie, opisana z detalami w tym blogu – nadal żadnych konkretów. Dziesięć dni pózniej (czyli wczoraj) przychodzi zawiadomienie o dacie przysięgi.
Nie mam pojęcia, co w końcu odetkało tę biurokratyczną rurę – list do senatora czy moja ostatnia „pielgrzymka” do urzędu – ale to już chyba bez znaczenia.
Do następnego razu!
Agnieszka
Gratulacje!!! Ja jako emigrantka bez GC a tylko z wiza, wiem jak ciezko jest walczyc z immigration. Mysle, ze pomogl list do sentora.
Gratulacje… i nie pisz jednak na blogu, „my, Amerykanie”… zgoda?
Pozdrawiam
Azrael
Nie pisac „my, Amerykanie”? To jest pewne jak w banku:)
Agnieszka
gratulacje, także dlatego, że jesteś i tu i tam i nie jest Ci obojętne :))
Gratulacje!! w tym samym sadzie skladalam przysiege :)))
noo moje gratulacje :)))
Bog zaplac za gratulacje:) Teraz tylko mam nadzieje, ze w wyznaczonym dniu nie spadnie w Nowym Jorku poltora metra sniegu (jak to tutaj bywa gdzies raz na trzy lata) i ze przysiega nie zostanie odroczona o kolejnych pare miesiecy.
Fizia – masz racje! Dla mnie ta przysiega jest szczegolnie wazna ze wzgledu na moj stan wirtualnej emigracji, ktora to wysledzil nasz pewien sieciowy znajomy:) Musze chyba sama do siebie zadzwonic z Grochowa na Queens z gratulacjami…
Agnieszka
Ciekawe ze moj komentarz sie nie ukazal. Czyzby niegdys praktykowala Pani na ulicy Mysiej w Warszawie?…
Szanowny Panie/Pani AL:
Jak z przykroscia zauwazam, uparcie zarzuca mi Pan/Pani, ze klamie w tekstach publikowanych w tym blogu (vide: Pana komentarze, ze zmyslam „od A do Z” w opisie swoich perypetii zwiazanych z Urzedem Imigracyjnym; ze pisze te teksty z Polski, a nie z Nowego Jorku etc). Poniewaz udowadnianie, ze nie jestem wielbladem (tudziez skanowanie i publikowanie urzedowych dokumentow w celu udowodnienia, ze mowie prawde), uwazam za strate czasu, postanowilam Pana/Pani komentarze odkladac na osobna polke i publikowac je wtedy, kiedy uznam to za stosowne.
Jest mi przykro, ze tak sie stalo, ale jedyne co moge Panu/Pani doradzic, to popracowac nad znajomoscia netykiety i zaprzestac atakow personalnych. Poki co, jest to moj prywatny blog, natomiast Pan/Pani moze zawsze vote with your feet i przestac go czytac.
Agnieszka
ani słychu ani widu, halo?
wszystko w porządku?
ja przepraszam, ale czy salon nowojorski jest na urlopie???
Ok, juz jestem, ale chwilowo znow chyba tylko na chwile.
[…] paszport amerykański czekałam 8 dni od momentu złożenia dokumentów (cały proces ubiegania się o obywatelstwo to inna sprawa – ciagnęło się to w moim przypadku prawie trzy lata), a formularz mogłam wydrukować ze […]
[…] z ulgą, bo mój dziewiczy amerykański paszport od lutego leży sobie spokojnie w szufladzie i czeka na swoją pierwszą […]