
Fot. MTA Photos / CC / Flickr
Sandy coraz bliżej… Wiadomo już, że jutro do pracy nie będzie jak dojechać, bo przed chwilą rozpoczęło się stopniowe zamykanie komunikacji miejskiej w Nowym Jorku. Cieszyć się czy smucić? Oto jest pytanie. O godz. 19 w trasę wyruszył ostatni pociąg metra, a za dwie godziny wyjedzie ostatni autobus miejski. Kiedy wszystko znów zacznie działać normalnie – a któż to wie? Może we wtorek po południu, a może dopiero w środę. W przypadku tak rozbudowanego systemu komunikacji miejskiej, jaki ma Nowy Jork, na ponowne wprowadzenie maszyny w ruch potrzebne będzie pewnie jakieś dziesięć godzin, a może nawet więcej. Nowojorskie metro przewozi 4,3 mln pasażerów dziennie, zaś cały system MTA obsługujący Nowy Jork i New Jersey – 8,3 mln pasażerów dziennie (przed chwilą CNN wyświetlił te dane).
Z tym huraganem to jest tak, że dopóki jest w domu prąd, telewizja oraz Internet z całym dobrodziejstwem Twittera, Facebooka i blogosfery, człowiekowi wydaje się, że fajnie będzie posiedzieć dzień lub dwa w domu bez konieczności zrywania się do pracy w poniedziałek rano. Ale jak znam życie, ten komfort w każdej chwili może zostać zastąpiony przeglądaniem przy blasku świec sterty zaległych magazynów i wyjadaniem zawartości rozmrażającej się lodówki.
Skoro nie będzie działać komunikacja, w mojej firmie do pracy w najlepszym wypadku przyjdą osoby, które mieszkają na Manhattanie, chociaż to też jest dość wątpliwe. Innym pozostanie praca z domu, ale akurat w moim przypadku do tego absolutnie niezbędny jest Internet, który może będzie, a może nie. Na razie wszystko działa bez zarzutu – cisza i spokój, trochę wieje i nawet deszczu na razie nie widać, ale nie mam złudzeń, że to długo nie potrwa.
Dla dzielnic zagrożonych zalaniem (strefa ewakuacyjna A) burmistrz Bloomberg wydał dzisiaj rozporządzenie o mandatory evacuation czyli coś w rodzaju nakazu ewakuacji. Jednakże wbrew temu, co wypisuje „Gazeta Wyborcza” (375 tys. ludzi ewakuowanych będzie w związku z nadciągającym w stronę Nowego Jorku huraganem Sandy), taki nakaz nie oznacza, że ktokolwiek zostanie wzięty za hajdawery i zmuszony siłą do opuszczenia własnego domu czy mieszkania, ani też, że ci, którzy się nie podporządkują, będą musieli zapłacić grzywnę. A że nowojorczycy lubią chodzić swoimi drogami, zapewne nie wszyscy się tą ewakuacją przejmą.
Skoro już o ewakuacji mowa, dzisiaj rano dokonaliśmy ewakuacji ogródka – wszystkie meble ogrodowe, doniczki i skrzynki z kwiatami powędrowały do garażu. Teraz nasz backyard jest tak samo goły jak ten u sąsiada, który nie ukrywa, że nie jest miłośnikiem roślin doniczkowych.
Trzymaj się ciepło, bezpiecznie oby nie zabrakło Ci prądu (ani herbaty z prądem). Miałam jutro jechać służbowo do NYC, ale całe szczęście wyjazd został odwołany, więc będę pracować w biurze.
Wyglada na to, ze w NYC uderzy oko Sandy z niskim cisnieniem 947 milibarow. Na tak ogromne miasto i taka gestosc zaludnienia to jest niewyobrazalne wyzwanie. Dlatego prosze uwazajcie na siebie. W razie zerwania lini elektrycznej prosze bierzcie pod uwage, ze jest w niej napiecie. Oby Sandy przeszla z najmniejszymi mozliwymi szkodami biorac pod uwage jej rozmiar. W tej sytuacji nie ma zadnych dobrych rozwiazan. Obnizajacy sie JetStream siegajacy FL pomogl nam, bo u nas (polnocne Rhode Island/poludniowe Massachusetts) Sandy bedzie miec forme tropikalnej burzy, czyli cos w rodzaju Irene. Jakkowliek, Sandy popedzi nad wielkie jeziora i tam beda fale do 25 stop i porywami wiatru 75 mph+ podobnie do NYC. Ja tez mam laptop w domu ale czy bedzie prad i Net okaze sie jutro. Tymczasem zycze dobrej i bezpiecznej nocy 🙂
Co w NYC? Czytalam na Necie, ze jest stan wyjatkowy. Nie mamy TV. Synek wsiadl mi na Net na laptopie z pracy, bo juz znalazl jakas gre o nazwie Sandy. W jego laptopie siadly glosniki wiec nie wiem co obecnie komentuja z NYC przez kanal pogody. U nas juz wzgledny spokoj. W parku nad zatoka padly kolejne 2 drzewa. Ale mamy prad i jest Net. Zobacze czy da sie uruchomic Net przez tablet. Pozdrawiam serdecznie 🙂
Tu gdzie jestem – nic wielkiego się nie dzieje (przynajmniej na razie). Trochę dmucha, trochę pada, jest prąd i Internet. Z tego, co czytam, zalało tereny położone nad Oceanem. My mieszkamy dobrych parę mil od Atlantyku.