Tak, trzeba było oddać do prześwietlenia torebkę, portfel i pasek oraz przejść przez bramkę z wykrywaczem metalu. Nie, nie trzeba było zdejmować butów. Te wstępne informacje przeznaczone są dla wszystkich, którzy zastanawiają się, czy z wejściem do National 9/11 Memorial jest podobnie, jak z wycieczką na Statuę Wolności czy też kontrolą pasażerów na lotniskach. 9/11 Memorial w Nowym Jorku został oficjalnie otwarty w niedzielę, ale pierwszego dnia był dostępny jedynie dla osób zaproszonych na rocznicowe uroczystości, głównie rodzin ofiar. W poniedziałek po raz pierwszy mogli wejść tam wszyscy chętni, a my poszliśmy we wtorek rano. Bilety są bezpłatne, jednakże trzeba je rezerwować z wyprzedzeniem przez internet na stronie www.911memorial.org. My zrobiliśmy to już kilka miesięcy temu.
Po przejściu labiryntu wokół ogromnego placu budowy, jakim jest teraz teren dawnego World Trade Center, ominąwszy dźwigi, koparki, betoniarki, robotników w kaskach i pomarańczowych kamizelkach oraz całą masę przejętych wolontariuszy Memoriału, doszliśmy do miejsca pamięci, którego oficjalna nazwa brzmi National September 11 Memorial & Museum.
Doszliśmy – i zaparło nam dech z wrażenia. Zobaczyliśmy przed sobą piękny park miejski z 400 dębami, kamiennymi ławkami i zbiornikami wodnymi w miejscach, gdzie kiedyś stały wieże WTC.
Miejsce imponuje rozmachem, a jednocześnie brakiem dosłowności i pychy. Zamiast ornamentów czy wystawnych monumentów „ku czci” – dwa ascetyczne w formie zbiorniki z kamienia z fontannami-wodospadami tam, gdzie przed 11 września 2001 stały wieże WTC. Na okalających zbiorniki tablicach z brązu wygrawerowane zostały nazwiska osób, które zginęły w wieżach World Trade Center w 2001 r., oraz ofiar zamachu na WTC w 1993 r. A wśród dębów, którymi obsadzono park, jest także Survivor Tree czyli Drzewo Przetrwania – grusza wyciągnięta z ruin WTC w opłakanym stanie, żałosny pień bez gałęzi, który niemal cudem przywrócili do życia ogrodnicy z Bronksu.
Poprzednio pisałam, że tylko osiemnaście osób spośród wszystkich, które 11 września przebywały w South Tower na poziomie uderzenia samolotu lub powyżej, zdołało się ewakuować. Czternaście z nich znajdowało się na piętrach, w które wbił się samolot United Airlines 175, a cztery – jeszcze wyżej. Jeśli przeraża nieuchronność tej liczby, to co powiedzieć o wieży North Tower, z której powyżej 93 piętra – gdzie uderzył samolot American Airlines 11 – nie ocalał nikt? Z niektórych analiz przeprowadzonych na podstawie dostępnych fotografii, opublikowanych m.in. w dziennikach „USA Today” i „New York Times” wynika, że około 200 osób zakończyło życie skacząc z North Tower, prawdopodobnie z powodu pożaru szalejącego na najwyższych piętrach budynku. Zdaniem innych, takich wypadków było nie więcej niż 50.
Wszyscy Polacy, którzy 11 września 2001 roku stracili życie, w momencie uderzenia samolotu przebywali w North Tower. Ich nazwiska zostały wygrawerowane na brązowych tablicach otaczających północną fontannę pamięci Memoriału 9/11 wraz z nazwiskami pozostałych ofiar zamachów.
Według polskich statystyk w World Trade Center zginęło sześcioro Polaków. Ich nazwiska uwiecznione zostały także na odsłoniętej w 2002 r. tablicy pamiątkowej w Parku Skaryszewskim przy rondzie Waszyngtona na Pradze. Jednakże z informacji opublikowanych w bazie danych Memorial 9/11 wynika, że w Polsce urodziły się jeszcze dwie inne osoby – Joseph Piskadło z Żagania i Gina Sztejnberg z Wrocławia. O nich też chcę tutaj napisać kilka słów.
Maria Jakubiak, z domu Skibińska (40 l)
Urodzona w 1961 r. w miejscowości Błota pod Brzegiem Opolskim. Pracowała jako księgowa w Marsh & McLennan na 93. piętrze North Tower, drugie biurko od okna po północnej stronie. Do USA przyleciała w 1989 roku z mężem Kazimierzem i dwójką dzieci. Mieszkali na Ridgewood na Queensie, gdzie kupili dom. Przed przyjazdem do Stanów stanęli przed wyborem: emigracja do Kanady lub USA. Maria marzyła, żeby zobaczyć Statuę Wolności i w taki oto sposób cała rodzina znalazła się w Ameryce.
North Pool: Panel N-11
Dorota Kopiczko (26 l)
Urodzona w 1975 r w Augustowie, przyjechała do USA z rodzicami we wrześniu 1992 roku. Sama nauczyła się angielskiego, pracowała jako sprzątaczka i kelnerka, żeby zarobić na studia na Montclair University. Później dostała pracę jako księgowa w Marsh & McLennan na 100. piętrze North Tower. Była bardzo ambitna i mając 25 lat kupiła swój pierwszy dom w Nutley w New Jersey.
North Pool: Panel N-15
Łukasz Tomasz Milewski (22 l)
Urodzony w 1979 r. w Suwałkach, mieszkał na Kew Gardens. Przyleciał do USA w lipcu 2001 roku, żeby odwiedzić rodziców, którzy wyemigrowali do USA dwa lata wcześniej, bo wylosowali zielone karty. Studiował w Białymstoku, a wakacyjną pracę znalazł w kafeterii prowadzonej przez Forte Food Service dla Cantor Fitzgerald na 101. piętrze North Tower. Zamierzał wrócić do Polski 26. września, miał już wykupiony bilet. W Polsce zostawił ukochanego psa Maxa, który zdechł niedługo po 9/11.
North Pool: Panel N-23
Anna DeBin, z domu Pietkiewicz (30 l)
Urodzona w 1971 r. w Ełku, przyjechała do USA jako 14-latka. Najpierw mieszkała na Greenpoincie, a później w East Farmingdale. Lubiła chodzić na długie spacery ze swoim synkiem Georgem. Pracowała jako sekretarka w dziale prawnym Cantor Fitzgerald na 103 piętrze North Tower.
North Pool: Panel N-47
Norbert Szurkowski (31 l)
Urodzony w 1970 we Wrocławiu, syn słynnego polskiego kolarza Ryszarda Szurkowskiego. Po raz pierwszy przyjechał do Nowego Jorku w 1992 roku i tutaj poznał swoją przyszłą żonę Urszulę, z którą ożenił się trzy lata później. Razem z żoną mieszkał na Bensonhurst na Brooklynie. Zdobył uprawnienia mechanika, a jednocześnie dorabiał sobie jako malarz i tapeciarz w firmie remontowo-budowlanej, której klientem była m.in. firma maklerska Cantor Fitzgerald. Lubił swoją pracę i odpowiadały mu godziny, a zwłaszcza to, że już po 9 rano mógł iść do domu po zakończonej pracy. Osierocił żonę i dwoje dzieci.
North Pool: Panel N-50
Jan Maciejewski (37 l)
Urodzony w 1964 w Zduńskiej Woli. Do Nowego Jorku przyjechał w 1990 roku, mieszkał z żoną na Astorii. Lubił grać w tenisa i piłkę nożną. Był kelnerem w restauracji „Windows on the World” na 107. piętrze North Tower. 11 września rano poszedł do pracy, bo kolega poprosił go o zastępstwo na rannej zmianie.
North Pool: Panel N-69
Gina Sztejnberg (52 l)
Urodzona w 1949 roku we Wrocławiu w rodzinie polskich Żydów, którzy uratowali się z Holocaustu. Do USA przyjechała w 1960 roku, mieszkała w Ridgewood w New Jersey. Po wielu latach spędzonych w Stanach wraz z mężem i córkami pojechała do swojego rodzinnego Wrocławia. Pracowała w Marsh & McLennan na 96. piętrze North Tower.
North Pool: Panel N-15.
Joseph Piskadło (48 l)
Urodzony w 1953 r. w Żaganiu, do USA przyjechał mając 9 lat. Mieszkał w North Arlington w New Jersey. Pracował dla ABM Industries jako stolarz. Mimo że do USA przyjechał jako dziecko, nigdy nie zapomniał o swoich polskich korzeniach i lubił zabierać rodzinę na Paradę Pułaskiego na Manhattanie. Osierocił żonę Rosemary i trójkę dzieci.
North Pool: Panel N-63
***
Skróty biografii opracowałam na podstawie serii „Portraits of Grief” opublikowanej w „New York Times”, materiałów www.voicesofseptember11.org, Legacy.com i innych źródeł.
Po ogromnym, tegorocznym trzesieniu ziemi w Japonii i tsunami
w miescie Rikuzentaka z 70 tysiecy posadzonych wiele lat temu na plazy sosen zostala tylko jedna, ktora przezyla i uznana zostala za symbol nadziei.
Podobnym jest to biedne drzewko z miejsca WTC, ktore przetrwalo i wrocilo do zycia,
Jest tez symbolem nadziei ukojenia zalu/bulu i wszystkich uczyc, ktore czyjemy odwiedzajac muzeum i miejsce po wiezach.
Jedna z osob z listy powyzej byla moim przyjacielem.
Jak będziesz miał okazję, wybierz się w to miejsce, zobaczysz, że warto.
Bardzo ciekawy wpis! Przeczytałam każdy wpis biograficzny z wielkim zainteresowaniem. Każdy drobny szczegół jest wzruszający (pies, spacer z synem, dodatkowa praca, ambitna młoda kobieta, polski kelner w Windows on the World, polskie korzenie). Następnym razem będąc w Nowym Jorku postaram się tam wybrać.
I już chyba nigdy nie spojrzę na własną starą gruszę bez myślenia o tamtej. Moja grusza jest bardzo podobna – stare drzewo z pięknymi porostami, zdobiącymi ją w zimie, jak nie ma liści. Piękny kształt, drzewo trochę choruje więc przycinamy do roku, takie drobne amputacje. Wciąż jednak dostarcza nam pysznych gruszek.
Pozdrawiam, Alicja
piekny wpis. dziekuje. bilety mam na polowe pazdziernika…
Połowa października w sumie nie najgorzej. Czytałam gdzieś, że w początkowym okresie organizatorzy postanowili limitować liczbę udostępnianych biletów, bo najpierw chcą sprawdzić, ile osób na godzinę można obsłużyć, aby nie dopuścić do zbyt wielkiego tłoku albo zbyt długich kolejek już na miejscu. Za parę tygodni może czas oczekiwania będzie krótszy i nie trzeba będzie tych biletów zamawiać z tak długim wyprzedzeniem.
Bardzo ciekawy wpis Salonie. Bardzo lubię takie mikrohistorie ludzkie. Choć są smutne, bo dotyczą ludzi, których już nie ma, pokazują jak bardzo poplątane i różnorodne się los układa. A w tym wypadku również to, jak wielu ludzi, których los połączył w śmierci, choć za życia ich ścieżki pewnie się nie zetknęły.
………….cytat…
Miał wrócić do Polski 26. września, miał już wykupiony bilet. W Polsce miał ukochanego psa Maxa, który zdechł niedługo po 9/11……………
Jak sie cos takiego czyta to az lzy splywaja po policzku.
Zycie moze byc nieraz bardzo okrutne.
Dziekuje za bardzo ciekawy artykul.Takie zeczy zmuszaja do glebokiej refleksji.