W piątek przed długim weekendem Labor Day (amerykańskie Święto Pracy, jeśli ktoś czyta z Polski) opublikowano dane na temat rynku zatrudnienia w USA za poprzedni miesiąc. Amerykański rynek pracy stworzył w sierpniu ZERO nowych miejsc pracy i jest to najgorszy wynik od roku. Zero, nil, nada, nic. Co prawda, w tej liczbie uwzględniono 45 tys. strajkujących pracowników Verizona, którzy w międzyczasie zdążyli strajk zakończyć, ale nawet gdyby zignorować ten strajk i uznać, że w USA powstało 45 tys. miejsc pracy to nadal jest to nic w kraju, który ponad 300 mln mieszkańców.
Bardziej szczegółowe dane dla poszczególnych grup demograficznych wyglądają mniej więcej tak:
- Bezrobocie wśród białych: 8 proc.
- Bezrobocie wśród Afroamerykanów: 16,7 proc.
- Bezrobocie wśród Latynosów: 11,3 proc.
- Bezrobocie wśród Azjatów: 7,1 proc.
- Bezrobocie wśród młodzieży (16-19 lat): 25,4 proc.
Wielu ekonomistów, m.in. noblista i publicysta „New York Times’a” Paul Krugman oraz słynny „Dr Doom” Nouriel Roubini, uważa, że nie czas teraz na oszczędności i cięcia budżetowe, a raczej że Ameryce przydałby się kolejny pakiet stymulacyjny. Oczywiście jesto to marzenie ściętej głowy, bo nastroje w Kongresie są teraz akurat sprzyjające oszczędzaniu, a nie wydawaniu pieniędzy, w związku z czym „Dr Doom” twierdzi, że szykuje się kolejna recesja. Jeśli Roubini ma rację – co nie jest wykluczone, zważywszy, że w 2008 trafnie przepowiedział światowy kryzys finansowy – to radzę hang on to your hats, bo bezrobocie z miłosiernego 9,1 procent może skoczyć na kilkanaście. I to według statystyk oficjalnych, bo bezrobocie realne w Stanach już w tej chwili przekrocza 16 proc. uwzględniając wszystkich, którzy pracują na pół etatu oraz tych, którzy zrezygnowali z szukania pracy, bo po prostu niczego nie mogli znaleźć.
Nie jestem ekonomistą, ale z pozycji osoby, która na co dzień obserwuje to, co się dzieje w wielkiej amerykańskiej korporacji, mogę powiedzieć tyle: firmy przyjmują pracowników na miejscu w Stanach tylko wtedy, kiedy absolutnie nie mają innego wyjścia. W mojej firmie był krótki moment na początku roku, kiedy to przyjęto do pracy pewną liczbę ludzi na niżej płatne stanowiska (junior positions) w biurze w Nowym Jorku. Ale trwało to dość krótko – tak poza tym nadal trwa gorączkowe szukanie żyły złota w Indiach i nowych pracowników firma zatrudnia prawie wyłącznie tam.
W skali całych Stanów proces ten nie zaczął się ani rok temu, ani pięć lat temu. Amerykanie zaczęli sobie kręcić bat na tyłek pewnie jakieś piętnaście lat temu albo jeszcze wcześniej, kiedy to zaczął się stopniowy eksport miejsc pracy byle dalej i byle taniej. Uznano, że nie ma sensu płacić wykwalifikowanemu amerykańskiemu pracownikowi 20-30 dolarów za godzinę (plus ubezpieczenie i plan emerytalny), skoro w Indiach lub Chinach ten sam produkt da się zrobić za 5 dolarów na godzinę albo nawet taniej.
Co ciekawe, Niemcy jakimś cudem zatrzymali produkcję u siebie, przynajmniej jeśli chodzi o kluczowy dla gospodarki przemysł motoryzacyjny i elektroniczny. Natomiast amerykańskie iPhone’y, iPady i wszelkiej maści notebooki są prawie wyłącznie Made in China.
A w mojej okolicy ciągle widzę ogłoszenia „now hiring”. Co prawda w szczególnych profesjach, wykwalifikowanych mechaników czy operatorów urządzeń.
Ciekawe spostrzeżenia na temat outsourcingu iPhoneów
http://scienceblogs.com/pharyngula/2011/09/now_im_a_little_embarrassed_to.php
No cóż, pewnych zawodów nie da się wysłać do Indii lub Chin (na szczęście), ale lokalnych ofert dla mechaników nie wystarczy dla wszystkich, którzy stracili pracę w przemyśle. Chyba że powstaną zupełnie nowe gałęzie przemysłu (ekologia? zielona energia?), ale na razie idzie to tak sobie. Nic się nie zmieni bez poważnych inwestycji w infrastrukturę, a te nie są w tej chwili mile widziane, z powodu obsesji Tea Party co do wydawania rządowych pieniędzy na cokolwiek.
Komentarz na temat produkcji i analizy kosztów iPhone’ów bardzo trafny. Niedawno rozmawialiśmy z kolegą z pracy na zbliżony temat – co by było, gdyby iPhone był o 50 dol. droższy, za to produkowany w Stanach? Doszliśmy do wniosku, że kto by chciał, wyłożyłby kasę. Mercedes jakoś nie próbuje produkować swoich samochodów byle gdzie i byle taniej, a mimo to chętnych do zakupu nie brakuje. Amerykanom nie zaszkodziłaby odrobina protekcjonizmu, chociaż to słowo nie najlepiej się kojarzy.
Ano właśnie, a jak pokazuje Pharyngula można by go produkować w USA, utrzymać cenę, a zysk Apple nadal byłby ogromny.
miskidomleka: „Ano właśnie, a jak pokazuje Pharyngula można by go produkować w USA, utrzymać cenę, a zysk Apple nadal byłby ogromny.”
Ale obywatel USA nie ma ochoty aby placic o 50 dolarow wiecej. Tyle tylko ze… Obawiam sie ze iPod produkowany w USA kosztowalby znacznei wiecej niz 50 dolarow. Niestety,
Jak idzie o exportowanie produkcji, wlasnei Ikona Numer Jeden amerykanskiego przemyslu elektronicznego, Hewlett Packard (HP) oglosila ze rezygnuje z produkcji komputerow (pecetow, scisle zrecz biorac). Nie oplaca sie. Szukaja gwaltownie kupca – gdzie? No prosze zgadnac. Kandydatem byl Samsung, ale wycofal sie z jakiegos powodu.
Jakos nikomu nie przychodzi do glowy ze dochodu narodowego nei wyrabia sie pzrekladajac pieniadze z lewej kieszeni do prawej, a wyrabia sie produkujac. Niestety. „manufacturing” to dla frajerow z Chin. Brudzi rece. Amerykanie beda zarabiac na zycie oferujac „financial services” czyli sprzedajac sobie nawzajem polisy ubezpieczeniowe.
Od czasu od casu pojawiaja sie „glosy na puszczy” – patrz ksiazka „Make it in America – The Case for Re-Inventing the Economy”, Andrew N. Liveris, Chairman and CEO of The Dow Chemical. Ciekawa lektura. Tylke ze z lektur nic nei wyniknie.
A jak idzie o prace… Tutejszy przedsiebiorca (Wisconsin) mowil w TV ze ma 30 czy 40 otwarc dla operatorow obrabiarek numerycznych. Po przesluchaniu 700 osob udalo mu sie zatrudnic 5. Niestety, tak na oko spora czesc bezrobocia jest nie z powodu braku miejsc pracy, a z powodu braku poszukiwanych umiejetnosci. Moja firma (branza IT) ma permanentnie 20 czy 30 otwarc – i nie moze znalezc ludzi na poziomie. To nie czasy gdy ktos kto umial spelowac „html” dostawal od razu posade, 150 tysiecy dolcow i „sign-in” bonus. To peklo razem z „dot-com bubble”. Teraz trzeba cos umiec.
Nei nalezy rozneiz demonizowac „outsourcing do Indii”. Outsourcing okazal sie kosztowny, i to bardziej kosztowny niz oszczednosci, wiec owczego pedu juz nie ma. Owszem, wysyla sie za granice prace nie wymagajace szczegolnego wkladu intelektu i rutynowe, na przyklad testowanie, ale prace wymagajace myslenia raczej zostaja na miejscu. Tyle tylko, ze wlasnei do myslenia Ametrkanie maja taki sobie dryg. I takei sobie checi
Ano niestety, Chińczycy przejmują „manufacturing”, zaś Amerykanom pozostaną jedynie wszelkiego rodzaju „services”. Jeśli są to usługi medyczne, to z Bogiem sprawa, bo z tego można utrzymać rodzinę, gorzej jeśli jest to smażenie hamburgerów w MickeyD’s.
A z „outsourcingiem” i „offshoringiem” do Indii zapewne różnie jest w różnych dziedzinach / firmach. Jeszcze cztery lata temu Hindusi robili dla mojej firmy głównie raporty – rzeczywiście, zadania dość rutynowe. Dwa lata temu zaczęli przejmować programowanie. Teraz mamy w firmie specjalną grupę operacyjną, która zajmują się szukaniem „opportunities” w postaci oszczędności, co w praktyce oznacza nabór tanich pracowników i podwykonawców za granicą. Załapała się nawet jedna firma z Polski, co mnie z jednej strony cieszy, a z drugiej – nie bardzo.
Tak na marginesie, bezrobocie w sektorze IT jest o polowe mneijsze niz srednia:
In what is good news for IT professionals and bad news for employers, the latest monthly survey out of Dice.com finds competition for technology talent escalating drastically.
The US Bureau of Labor Statistics reported that tech unemployment rate at 3.8% as of May 2011, well below the national average of 9.1%.
…
…not Silicon valley yet, but the East and Midwest. About two-thirds of respondents from those areas are hiring IT professionals from outside their local talent pool to try and satisfy demand, Dice says.
http://www.zdnet.com/blog/service-oriented/information-technology-unemployment-dips-below-4-skills-hunt-escalates-survey/7114
Artykul datowany June 8, 2011
salon: „Dwa lata temu zaczęli przejmować programowanie”
Poslugujac sie moja ulubiona analogia mechaniczna: programowanie to odpwowiednik spawania. Spawacze zespawaja most, ale go nie zaprojektuja.
Programowanie da sie wyesportowac, ale z niejakim trudem. Minely bowiem czasy „waterfall methodology”: gdzie najpierw robilo sie „design”, potem sie go dokumentowalo, a potem „code monkeys” go kodowali. Teraz mamy „noczesne” metodologie w rodzaju Agile Software Development czy Adaptive Programming ktorych glownym zalozeniem jest ze ani zaden „design” ani zadana dokumentacja nie sa potzrebne. A projekt robi sie interaktywnie, w kontakcie z klientem.
Niestety (a moze na szczescie) takich projektow wyeksportowac sie nei da, albowiem klient z reguly jest na miejscu.
Mitem okazaly sie rowniez „wysokie kwalifikacje” Hindusow. Powstalo nawet powiedzenia „They have CMM5 certification but no clue” a dosyc lukratywnym biznesem, loco USA staly sie firmy proprawiajace software po tym jak go spieprzyli Hindusi. Poza tym, uczciwosc i etyka zawodowa roznych zagranicznych nacji tez okazaly sie takie sobie.
Z wlasnego doswiadczenia – kiedys potzrebowalem zrobic cos niewielkiego – co wymagalo okolo miesiaca mojego czasu. Niestteu, nie mialem wolnego miesiaca, wiec projek zlecono firmie zagranicznej. Skonczylo sie tym ze kosztwoal mnie on 3 miesiace mojego czasu, projekt zostal totalnie spieprzony, wyladowal w smieiach, ja go musialem zrobic i tak, a zawalilem to co mialem zrobic w ramach „zaoszczedzonego „casu
Jak widac z mojego okna, glowna motywacja otwierania oddzalow w obcych a egzotycznych krajach jest proba wejscia z produktami na ich rynki. Do tego potzrebni sa lokalni ludzie. Amerykanei zdalnie tego nei zrobia.
@A.L.
Ale obywatel USA nie ma ochoty aby placic o 50 dolarow wiecej.
Toż Z Myers (a raczej tekst, który cytuje) zauważył, że można by przenieść produkcję do USA, utrzymać cenę dla obywatela na tym samym poziomie, jedynie zysk Apple spadłby z 64% do 50% ceny telefonu. Nadal byłby wielki.
miskidomleka: „utrzymać cenę dla obywatela na tym samym poziomie, jedynie zysk Apple spadłby z 64% do 50% ceny telefonu. Nadal byłby wielki.”
Dla ciebie moze bylby wielki. Ale gdyby szef duzej firmy zaproponowal ze zmniejszcy dochod o 50%, zostalby w ciagu milisekundy wywieziony na taczkach. Co sie raz zdarzylo zreszta Jobsowi. W jego wlasnej firmie. Firmie Apple.
A poza tym: a) Gdyby byl produkowany w USA, to nei byloby 50% wiecej, a DUZO wiecej. Tyle razy wiecej ile razy wiecej zarabia robotnik w USA od robotnika w Chinach, b) Telefony przestalyby byc konkurencyjne pd wzgeledm cent z telefonami z Azji, i ciekawe ile osob daloby za telefon 500 dolcow „bo amerykanski” zamaist 200 dolceow za azjatycki. Co by z kolei spowodowalo dalszy spadek dochodu firmy Apple, b) USA stracilo umiejetnosci produkowania takich rzeczy, i wielkie pieniadze i wysilek potrzebne by byly zeby tych umiejetnosci nauczyc sie na nowo. Nie mowiac o czasie
„Again, according to iSupply, the material cost for the 32gb iPad 2 WiFi + 3g – which sells for $729 – is about $325, or $335 including labor, which puts Apple’s gross margin (ex shipping/handling) at 54%. Just using the simple math above, if the iPad 2 was made in the U.S it would cost $617.77, bringing Apple’s gross margin down to 15.25%! Of course, Apple is not in the business of self-immolation, and given their relatively substantial pricing power, they could just make the iPad 2 more expensive, let’s say, increasing the price to the point where their gross margins stayed intact, from $729 to $1,144.02!
…
Is the demand curve for iPad 2′s normal, i.e. is it downward-sloping (with a negative price elasticity of demand), or is it a Veblen good, i.e. as the price increases, the quantity demanded actually increases? Will consumers still keep lining-up to shell-out their (presumably) hard-earned money for a product that won’t make it into their hands for weeks, that will likely be rendered obsolete (in the “cool” sense) with the iPad3 a year or so down the road if the price rises 57%?
http://www.stonestreetadvisors.com/2011/05/06/how-much-would-the-ipad-2-cost-if-it-was-made-in-the-u-s-a/
W sieci jest kupa rozwazan na ten temat
miskidomleka: „utrzymać cenę dla obywatela na tym samym poziomie, jedynie zysk Apple spadłby z 64% do 50% ceny telefonu. Nadal byłby wielki.”
No i wyobraz sobie panike na Wall Street gdyby Apple oglosil ze redukuje profit o polowe. W pare minut wartosc akcji spadlaby do ceny biletu autobusowego.
Jest stare powiedzenie ze „jak sie wycisnie paste do zebow z tuby, to jej sie nie da wcisnac z powrotem’. I tak jest mniej wiecej z manufacturing w USA
Otwieraja u nas COSTCO. Taki hurtowy magazyn, jakby ktos nie wiedzial. Obok, w malym mallu wynajeli lokal i jest napis „COSTCO IS HIRING!”
Przed lokalem nikogo. Wszedlem z ciekawosci i zapytalem jak idzie. „Nie ma chetnych” powiedzieli ze smutkiem
Jak juz mowimy o pracy….
New Deal Obamy ma kosztowac 500 bilionow. Jak podaje z duma CNN, ten New Deal stworzy do roku 2013 az 2 miliony nowych miejsc pracy
http://money.cnn.com/2011/09/09/news/economy/obama_jobs_plan_impact/index.htm?source=cnn_bin&hpt=hp_bn4
Tyle tylko ze…. Bezrobotnych jest 14 nilionow, jak na dzis. No a ile bedzie kosztowalo jedno meijsce pracy?… Prosze sobie podzielic.
Smoke and Mirrors. Nic Obamie nie pomoze
Prosze nie pokladac nadziei w transformacji indyjskiej sily roboczej na styl amerykanski. Powstanie jakas hybryda pomiedzy stylem amerykanskim a kultura indyjska. Konstrukcja marki w Indiach to zupelnie inna propozycja niz w USA. Mimo najstaranniejszego przygotowania w aspekcie poznawania i niwelowania roznic kultorowych, nie mozna ich „przeskoczyc”. Trzeba konstuktywnie eliminowac utrzymujac amerykanski styl dyscypliny i nie angazujac sie w dzialalnosc gospodarcza w poziomem ryzyka, ktory podwaza zyski. My zrezygnowalismy z niektorych „marzen” w Indiach. W USA podkreslamy zasady konstruktywnego kapitalizmu, ktorego pionierami sa firmy jak Walmart, Nike, Threadless. Nasze publikacje to nowe przewodnictwo, praca zespolowa w ktorej zadna osoba nie pozostaje z tylu. To rowniez zauwazam w systemie szkolnictwa. Efektywnosc, standardy, i motywacja. Pozdrawiam serdecznie 🙂