Kiedy już się wydawało, że huragan Irene ominął Tri-State nie wyrządziwszy większych szkód – oczywiście nie licząc mojego dachu – we wtorek zaczęły wylewać rzeki w New Jersey. Zalane domy, nieprzejezdne ulice oraz ewakuacja kilku miasteczek, notabene uważanych za „polskie”, takich jak Wallington, Garfield czy Passaic. Jeszcze dzisiaj 150 tys. domów jest bez prądu. Co z reguły robi amerykański rząd w takich wypadkach? Ogłasza stan klęski żywiołowej, co oznacza pomoc federalną w postaci funduszy na usunięcie szkód wyrządzonych przez żywioł i odbudowę infrastruktury.
Tak było od wiek wieków i nikt nigdy nie miał z tym problemu. Klęska to klęska, żywioł to żywioł, a ludziom w potrzebie trzeba pomóc, bo Amerykanie potrafią być solidarni. Huragan Gaston w Wirginii w 2004, rok później Katrina w Luizjanie w 2005, spora liczba huraganów o mniej lub bardziej wdzięcznych imionach na Florydzie – za każdym razem administracja, z błogosławieństwem Kongresu, coś tam wysupłała z federalnej kasy, żeby pomóc poszkodowanym.
Ale nie w tym roku. Jeśli sądzić po tym, co dzisiaj miał do powiedzenia przywódca republikańskiej większości w Kongresie Eric Cantor, powodzianie w New Jersey mogą liczyć na państwowe pieniądze pod warunkiem, że rząd Obamy najpierw gdzie indziej znajdzie oszczędności. „Znajdziemy pieniądze. Ale musimy najpierw znaleźć oszczędności”. Hmmm….
Jednym słowem, jeśli mamy wysupłać kilkadziesiąt milionów pomocy dla New Jersey to tylko pod warunkiem, że najpierw obetniemy wydatki w innym miejscu. Niech zgadnę: edukacja? Ochrona środowiska? Bony żywnościowe dla biedoty? Bo jakoś mało prawdopodobne, że oszczędnościowych offsetów Cantor będzie szukał wśród subsydiów dla przemysłu paliwowego albo uposażeń kolegów z Kongresu. Warto przypomnieć, że kiedy w 2004 powódź dotknęła jego dystrykt wyborczy w Richmond w Wirginii, to śpiewka była zupełnie inna i Cantor federalne pieniądze wziął, wcześniej zagłosowawszy przeciwko uzależnianiu pomocy od cięć. Zresztą sądząc po ostatniej debacie w sprawie podniesienia limitu zadłużenia nietrudno się domyślić, jak łatwo będzie o jakikolwiek kompromis.
Warto posłuchać, co na temat pomysłu Cantora ma do powiedzenia gubernator New Jersey (zresztą też Republikanin) Chris Christie: „Mieszkańcy New Jersey są w potrzebie TERAZ i potrzebują pomocy TERAZ. Kongres może sobie dyskutować o oszczędnościach później”. Słusznie też przypomniał, że kiedy tornado zniszczyło Joplin w Missouri, nikt nie proponował, żeby pomoc dla poszkodowanych uzależniać od cięć budżetowych.
I ma facet racje. Klotnie Kongresu w przypadkach strat jakie odniesli mieszkancy tych terenow nalezy odlozyc na bok. Kiedy pomoc poszkodowanym staje sie uwarunkowana na poziomie indywidualnej ramy referencji czlonkow naszego rzadu, nie zdajemy egzaminu jako panstwo. I ja mam z tym problem. Kiedy kleska zywiolowa dotyczy jakiegokolwiek regionu, jednosc jest wartoscia najwazniejsza. Pozdrawiam serdecznie 🙂