Początek roku nie należał do łatwych. Przez pierwsze dni po powrocie z Krakowa nie miałam najmniejszej ochoty pisać o rzeczach, o których pisać w Salonie wypada czyli tradycyjnie o wszystkim i o niczym – szczurach w metrze, błędach w prasie polonijnej, jakie przedstawienie się ostatnio obejrzało i innym emigracyjnym pierdu-pierdu. O tym, co się stało w Krakowie, mogłabym napisać dużo, ale trzymam się zasady, żeby na blogu nie poruszać tematów osobistych.
Rozważałam kiedyś opcję zabezpieczania tekstów prywatnych hasłem, do którego dostęp miałyby tylko osoby zaufane, bo wiem, że niektórzy blogerzy tak robią, doszłam jednak do wniosku, że całkowicie zmieniłoby to dynamikę bloga. Na niekorzyść.
Tak więc chwilowo pozostajemy przy planie B: kiedy autorka ma dołek, Salon będzie świecił pustkami. Po wyjściu autorki z dołka rozpocznie się regularne aktualizowanie bloga, choć regularność jest w sumie najtrudniejszą i najmniej przewidywalną częścią operacji. Jeśli komuś to przeszkadza, może skorzystać z opcji powiadamiania o nowych wpisach przez email („Salon przez email”) albo z Twittera (choć @polonianet to nie tylko Salon, ale cała Polonia.net).
Nie wiem, jak inni blogopisarze, ale ja mam okrutny problem z pisaniem po dłuższej przerwie, tak jak teraz, po kilku tygodniach. Siadam przed komputerem, bo mam akurat ciekawy temat… i nic, kompletne zaćmienie, nie jestem w stanie sklecić trzech sensownych paragrafów. Im dłuższa przerwa, tym gorzej, chyba w myśl zasady, że organ nieużywany zanika.
Na początku lutego chciałam napisać o „Spider-Manie”, bo w końcu udało się nam pójść i obejrzeć to przedstawienie i nawet żaden „spider” nie spadł nam na głowę. I saw the Spider-Man and lived… Z powodu wyżej opisanej werbalnej posuchy z tego tematu nic nie wyszło, choć nie wykluczam, że do tematu Spider-Mana jeszcze tu powrócę, choćby dlatego, że jest to musical, o którym wszyscy mówią.
Później miałam szczery zamiar popełnić jakiś złośliwy i zdecydowanie mało sentymentalny tekst o Walentynkach, bo w poniedziałek walentynkowy szłam sobie przez Greenwich Village i akurat zobaczyłam na słupie to:
Nic z tego, znowu skończyło sie na dobrych chęciach. Do tematu Walentynek można będzie w Salonie wrócić najwcześniej za rok, choć mało prawdopodobne, że uda mi się znaleźć równie intrygujący materiał fotograficzny.
Dzisiaj nie miałam najmniejszego zamiaru pisać na żaden temat, bo niedziela, Oscary itp., po czym przyłapałam Kociubińską na parapecie za firanką i zmieniłam zdanie.
Hej Salonie wiosna to juz jest! Przebisniegi u sasiada przekwitly, male krokusy dzis na spacerze zez piesem spostrzeglem, zycie sie budzi pelna para i nawet po drodze kota na parapecie moja psina wypatrzyla, a jakze w sloncu.
Tak wiec mowie Ci pozbieraj sie i jazda na pozytyw i do parku, ogrodu, choc chlodnawo ale nie ma sie co smucic.
Szkoda czasu na przygnebienie!!!
Gościu, poczekaj no do jutra i wtedy pogadamy o pogodzie (another round of heavy rainfall for Queens county). A Kociubińska siedząc na parapecie też na ulicy parę psin wypatrzyła 😉
Deszcz jasniewielmoznosci nie jest dla mnie zadna przeszkoda w niczym, a za zadne skarby nie psuje mi humoru (zupelnie powaznie) jakos taki ze mnie czlowiek ze nawet jak zmokne do suchej kosci to komfort mojego wygodnego, schludnego, czystego i „domowego” domu rozpedza wszelkie chmury mozliwe, gdy dotre do niego przebiore sie w suche szmatczyny i raduje sie czy o poranku czy z wieczora, ze taka mala rzecz, sucha szmata na grzbiecie a cieszy! Jak to rzekl Marek Aureliusz: „Do not forget: A man needs little to lead a happy life”.
tylko proszę nie używać słowa „wiosna”!!! w chicago pada deszcz ze śniegiem, który zamarza i jeszcze grzmi…
ale btw – kotek fajny za firanką!!! 🙂
pozdrówka Salonie! 🙂
czas leczy kazde rany, wiosna idzie juz juz za progiem (nawet w Chicago) i swiat bedzie ladniejszy
pozdrowienia i wytrwalosci zycze
Swa rzeczywistosc, droga SN, kreujemy sami od momentu do momentu I to jest nasz wybor, gdy autoryzujemy wlasne mysli, laczymy je z emocjami aby manifestowaly sie w naszej fizjologii. Przedwiosnie, z historycznego punktu widzenia, bylo zawsze okresem trudnym kiedy nie tylko brak swiatla dziennego lecz brak srodkow odzywczych powodowaly przygnebienie spowodowane obnizaniem sie energii zyciowej. Jako zodiakalny Strzelec, odmawiam ulegania nastrojom przedwiosnia mimo, iz czasami rzeczywistosc przychodzi do mnie z twarza prozy zyciowej ktora nie zapraszam. Staram sie z godnoscia przyjmowac sytuacje zyciowe jako nauczycieli, gdyz nie posiadam nad nimi kontroli. Co moge kontrolowac to jedynie wlasna reakcje a ta jest zawsze pozytywna. Glowa do gory wiec i wystawiaj twarz na slonce 🙂
Witaj Wiosno
Nadeszłaś upragniona wiosno
Wszystko do życia budzisz
Moją twarz czynisz radosną
Czasami też pomarudzisz
Duchowo nas nastrajasz
Szmerem wstającej natury
Lekkim powiewem wiatru
Cieniem deszczowej chmury
Słychać trud pierwszych wioślarzy
Promień słońca łaskocze policzek
Mewa śpiewa, o lecie marzy
Witaj wiosno z twym pięknym obliczem ..
(ABW 4/29/09)
JK – kontrolowanie własnych reakcji i emocji to nie jest umiejętność, z którą przychodzi się na świat. Niewątpliwie pracując nad sobą można wiele rzeczy zmienić, łącznie ze zmodyfikowaniem reakcji na życiowe katastrofy, jednakże jest to proces, który chyba nigdy nie jest tak naprawdę zakończony.
Masz racje, droga SN. Zmieniajac swe mysli, emocje, a tym samym reakcje na doswiadczenia zyciowe zmieniamy sposob w jaki postrzegamy nasze otoczenie. To moze stac sie procesem skonczonym u osob, ktore osiagajac poziom swiadomosci okreslany jako blogostan (600 jednostek logarytmicznych na mapie swiadomosci czyli jednosc ze wszystkimi i wszystkim), sa w stanie ten poziom swiadomosci utrzymac. Mnie udalo sie go raz osiagnac, zaraz po smierci Tescia. Ale proza zycia z wiadoma twarza nie pozwolila mi tego stanu na dluzej utrzymac. Ale probuje nadal. Obecnie czytam Oko Jestestwa i sprawdzam mozliwosc skoku swiadomosci o 35 jednostek. Kazdy czlowiek przecietnie moze podniesc swa swiadomosc o 5 jednostek w zyciu. Potrzeba minimum 200 jednostek aby pragnac zmiany. Ponizej 200 jednostek to patologia jaka obecnie panuje w spoleczenstwie polskim. Szczegolnie w wojewodztwie podkarpackim z ktorego pochodze (Rzeszow), gdzie doktryna religii fundamentalnej dyktuje warunki zycia w spoleczenstwie. Pozdrawiam serdecznie 🙂
……………
„…..Rozważałam kiedyś opcję zabezpieczania tekstów prywatnych hasłem, do którego dostęp miałyby tylko osoby zaufane,…………….”
Jak tak daleko bedzie prosze mnie wpisac na te liste zaufanych ;-)…
Bardzo chetnie wpadam tutaj na „kawke” i ciekawoski ;-)))
pozdrowionko i glaskanka dla psiaczkow
e.