W prasie polskiej pojawił się taki oto non-news: jedyny polski koszykarz w NBA Marcin Gortat oznajmił, że Nowy Jork jest brudny i śmierdzący, a dokładniej: Jedyną rzeczą jaką pamiętam z Nowego Jorku jest, to smutne, że jest bardzo brudno i brzydko pachnie. Tą wnikliwą obserwacją Gortat podzielił się ze światem z okazji wyjazdu Orlando Magic do Nowego Jorku na mecz z New York Knicks, kiedy dziennikarze zapytali go, z czym mu się kojarzy Wielkie Jabłko.
Zacznijmy od tego, że Nowy Jork jest 8-milionową metropolią (19-milionową, jesli dodać przedmieścia), a wszystkie wielkie miasta – o ile nie znajdują się w Niemczech – z reguły żyją w kontrolowanym chaosie, który dla ludzi mieszkających tutaj jest rzeczą naturalną i nieodłączną częścią energii miasta. W Nowym Jorku są zarówno super bogate miejsca i ulice z listy najdroższych na świecie, jak i takie, które nawet tubylcy wolą omijać z daleka, o ile sami tam nie mieszkają (z góry przepraszam wszystkich mieszkańców East New York).
Owszem, prawdą jest, że po niektórych stacjach metra biegają szczury wielkości nieźle odżywionych kotów, które do tego stopnia nie reagują na pasażerów, że człowiek czasem zastanawia się, kto jest tu bardziej u siebie. My patrzymy na nie z wysokości peronu, a więc niejako z góry, a one biegają sobie po torach, jak gdyby nigdy nic. Ignorując się wzajemnie nie wchodzimy sobie w drogę.
Prawdą jest także, że klimat w Nowym Jorku jest nie najciekawszy – w miesiącach letnich wysoka wilgotność powietrza sprawia, że powietrze jest gęste jak zupa i bez klimatyzacji ani rusz. Chociaż, jak się człowiek uprze, albo nie ma pieniędzy, to jest w stanie takie lato przetrwać w nieklimatyzowanym mieszkaniu, jeśli przed pójściem spać przygotuje sobie wilgotne ręczniki lub napije się dobrze schłodzonej wódki. A ponieważ w Nowym Jorku śmieci ładuje się w kubły i plastikowe wory i wystawia wieczorem na chodnik, skąd nad ranem zabierają je śmieciarki, przy wysokiej temperaturze zdarza się, że zawartość zaczyna pachnieć mniej elegancko niż życzyłoby tego sobie wrażliwe powonienie Marcina Gortata.
Wszystko to prawda, ale co z tego? Nie przyjeżdża się do Nowego Jorku, aby szukać niemieckiego porządku, nieskazitelnej czystości i krystalicznego górskiego powietrza. Przyjeżdża się tutaj, bo na kilku wyspach mieszka tu parę milionów ludzi, którzy rzadko skaczą sobie do gardła, mimo że mówią w 100 różnych językach – Żyd, Arab i Chińczyk. Do Nowego Jorku przyjeżdża się, bo jest tu Broadway, MoMa, Central Park, Metropolitan Opera i Wall Street i o każdej porze dnia i nocy można wyjść z domu i znaleźć coś ciekawego do roboty, także w Boże Narodzenie i Wielkanoc. Bo są tutaj knajpy wielkości dziury w ścianie, w których można zjeść lepiej niż w niejednej przereklamowanej restauracji w jakiejś europejskiej stolicy.
W Nowym Jorku kicz i arcydzieło zgodnie sobie koegzystują, a kto przyjeżdża tutaj i narzeka na brak porządku, zachowuje się jak ktoś, kto wsadza tyłek na karuzelę, a potem płacze, że się kręci. Jednym słowem – niepoważnie. Some people get it, some people don’t.
Nie wiem, w jakich miejscach w Nowym Jorku złotousty Gortat się obracał i jak daleko dotarł poza bezpośrednie okolice Madison Square Garden oraz Penn Station, ale mogę się domyślać, że nie spędził w NYC zbyt wiele czasu. I zdaje się zapomniał, że także w naszym kochanym mieście Łodzi wystarczy odejść parę przecznic od odpicowanej Piotrkowskiej, żeby zobaczyć i to, i owo.
P.S. Mecz Knicksów z Orlando Magic został przełożony na później, bo w Madison Square Garden z sufitu zaczął się sypać azbest. Zamach na Gortata? 😉
Biedny, malutki Marcinek smierdzialo mu. A ciekawa jestem czy korzystal kiedys z ubikacji publicznej na jakimkolwiek dworcu lub miejskiej w Polsce?
Jesli korzystal, to dopiero wtedy mozemy pogadac o smrodzie. Zwlaszcza polecam taka miejska w Opolu Lubelskim, gdzie moj maz czekal na nas po drugiej stronie ulicy bo nie mogl wytrzymac smrodu i to byl wrzesien, wcale nie goraca pora letnia, wrecz deszczowy dzien.
Ja do konca zycia nie zapomne tego smrodu, ale niestety nie mialam wyboru, musialam tam isc.
No i skoro juz o tym pisze, to jeszcze dodam brak zarowki i 20 centymetrowe kawalki szarego papieru toaletowego o fakturze tektury falistej przybite gwozdziem do futryny drzwi kabiny.
znawca… musiał sie popisać i tyle. niestety – jak się wsiadało do samolotu i słoma z butów wystawała, to nawet jak się w JuEsEju dorobi milionów, to ta słoma nadal wystaje…
i pomyśleć, że taki to sobie ot tak może do NY pojechać, a ja tyle lat już próbuje i ciągle coś na przeszkodzie… :O/
Byłem w Jabłku lata temu. Mimo tego wszystkiego podobało mi się !!! Kiedy taksówkarz ze skrajnie prawego pasa skręcił w lewo na zielonym świetle…poczułęm się naprawdę w NY….Someday…..kiedyś mam nadzieję zobaczyć to miasto raz jeszcze….
Ja tam się z Gortatem zgadzam, brudno i śmierdzi ;-)Przynajmniej w tych miejscach Manhattanu gdzie byłem. I nie tłumaczcie się klimatem, w Waszyngtonie jest gorszy, a jest ładniej i nie śmierdzi 😉
W takim razie Wy z Gortatem siedźcie sobie gdzieś na prowincji i zażywajcie wiejskiego powietrza. Rozwiązanie proste a genialne 🙂
Podpisuję się pod ostatnim komentarzem Salonu.
Miałam przyjemność (tak!) mieszkać na Manhattanie przez kilka lat i jest to moje naulubieńsze miasto na świecie (nawet nie SF o wspaniałym klimacie i nie śmierdzące).:)
Pozdrawiam.
Alicja
Bo jak się za długo mieszka, to nos się przyzwyczaja 😉
Nie oszukujmy się, to nie jest tak, że pachnie i jest czysto. Jak ja pierwszy raz przyjechałam to też zwróciłam uwagę na te śmieci i zapaszki, ale obydwoje macie trochę racji. Nos się rzeczywiście przyzwyczaja do niektórych zapachów, organizm do klimatu a to i tak mała cena za to wszystko co NYC ma do zaoferowania. Jak ktoś przyjeżdża do Ny odetchnąć świeżym powietrzem to z nim coś nie tego.
Jak ktoś przyjeżdża do Ny odetchnąć świeżym powietrzem to z nim coś nie tego.
Oczywiście. Przyjeżdża do teatru (ale był marny…), do muzeów, do opery, do Statuy, do dziury po WTC, do wysokich budynków, do tego czy owego – do czego ma ochotę.
Ale chyba przy okazji, nawet jeśli mu się to wszystko niesłychanie podobało, może zauważyć że oprócz tych „cudowności” jest brudno i śmierdzi. I to – proszę gospodyni i innych fanatycznych NYCowców 😉 – nie oznacza od razu dyskredytowania cudowności.
rozumiecie oczywiscie ze innaczej odbiera sie miasto jako mieszkaniec korzystajac z jego kin, restauracji itp a innaczej jako przyjezdny na jeden czy dwa wieczory w podrozy sluzbowej…
mialem kiedys ( 15 lat temu 🙂 ) klienta w NYC i musialem tam jezdzic przez cala zime i wiosna po trzy -cztery dni w tygodniu – pamietam ze pierwsze wrazenie nie bylo ciekawe dopiero potem mi sie spodobalo kiedy nauczylem sie co i jak
Z zapachami w Polsce nie jest tak zle. Oto moje ostatnie wrazenia z Warszawy sprzed tygodnia (publikowane na pl.regionalne.warszawa)
„…Oto podsumowanie wrazen w skali od 0 do 5 (5 najlepsze). Oceniane byly nastepujace czynniki:
a) Zamykane drzwi
b) Papier toaletowy
c) Serwetki do wytarcia rak
d) mydlo
e) wieszak do powieszenia kurtki
f) Ogolny syf (lub ogolna czystosc
g) Zapach
Empik Nowy Swiat 0
Zlote Tarasy 3
Empik Domy Centrum 2
Zamek Krolewski 5+
Restauracja Literatka, Krakowskie Przedmiescie 5+
Krolewski Pub na Piwnej 4
Muzeum Techniki 1
Cafe Milano na Koszykowej 5
Politechnika 3
Pierogarnia Zapiecek niedaleko Placy Zamkowego 4
Starbucks 5+
Ogolnie, znaczna poprawa w porownaniu z latami poprzednimi, chociaz w niektorych miejscach nie najlepiej.
Pozytywnie nalezy odnotowac fakt ze w niektorych restauracjach mozna skorzystac z kibelka nie zamawiajac kotleta za 100 zlotych (wlasciwe, w wiekszosci). Ale wiele jest do zrobienia. Zwraca uwage pozytywny fakt ze w zadnym z ww. miejsc nie bylo bohomazow na scianach.”
Proponuje zrobic podobna analize dla New Yorku. Obawiam sie, neiestety, a nawet jestem pewien, ze wypadnie duzo gorzej. Chcialem zauwazyc na wszelki wypadek ze w Nowym Jorku bywam czesciej niz w Warszawie wiec mam pewien material empiryczny.
Niestety, Pan Gortat ma racje – w Nowym Jorku jest brudno i smierdzi. Co wiecej, syf jest nieporownywalny z niczym na swiecie. Chyba z Neapolem podczas strajku smieciarzy.
Co nie przeszkadza nam kochac Nowy Jork 🙂
„Syf nieporownywalny z niczmy na swiecie.” Ha, ha, na drugi raz należy odrobić pracę domową i sprawdzić, jakie miejsca odwiedzać, a jakie omijać. Chyba że się szuka mocnych wrażeń, a wtedy to insza inszość 🙂
Syf nie syf jest i tego troche i tamtego. Byc moze marne tlumaczenie, ale Nowy Jork odwiedza rocznie blisko 50 milionow turystow, niech tylko nieliczny procent rzuci gume, kubek, papier po kanapce czy worek po preclach, plunie charknie i piardnie, nie mowiac o wyziewach. Byc moze sie myle ale na pewno nie dodaje „perfum” takie stado szczegolnie gdy upaly i wilgotne powietrze zalewaja NYC.
„Syf nieporownywalny z niczmy na swiecie.” Ha, ha, na drugi raz należy odrobić pracę domową i sprawdzić, jakie miejsca odwiedzać, a jakie omijać. Chyba że się szuka mocnych wrażeń, a wtedy to insza inszość”
Mialem na mysli kraje zwane cuwilizowanymi. Nie mialem na mysli Bombaju i Kalkuty. Mialem na mysli Europe z ktorej sie wywodze.
Wlasnei odbylem podroz: Wieden, Warszawa, Sztokholm, Uppsala, Amsterdam. Po tej podrozy, w USA, rozgladam sie dookola i pytam sie sam siebie: co ja tu jeszcze robie?
Niestety, (napisze wyraznie) w porownaniu z Europa syf amerykanski jest nieporowywalny do niczego, a Ameryka jawi sie jako tekturowo-paskudno-bylejaka.
Do czego sie trudno przyznac jak sie juz zostalo emigrantem. Mnie nie. Zamierzam wrocic do Europy aby reste zycia spedzic w cywilizowanym srodowisku.
Porównanie chyba trochę na wyrost, bo wszystkie te miasta to malutkie dziury w porównaniu z NYC. Mniejsze miasta w Kanadzie, jak Ottawa albo Kingston też są o wiele czystsze niż Toronto. Ale coś za coś. Chinatown latem śmierdzi, ale nie zamieniłbym jej za nic za pseudoorientalne knajpy w Berlinie czy Krakowie. Jeśli już porównywać to do Londynu, Paryża, Stambułu. Z tego co wiem, żadne z tym miast nie jest oazą czystości.
Poza wszystkim to chyba nie za bardzo rozumiem przesłanie całego wpisu Salonu. Z powodu tego, że jeden facet powiedział, że mu NYC śmierdzi tak się przejmować? Toronto też śmierdzi, są miejsca gdzie jest syf, są miejsca gdzie jest pięknie. Każde duże miasto tak ma. Albo się to lubi, albo nie. Ja lubię. Nie będę udawał, że Toronto jest czyste, bo nie jest, ale za to mogę o każdej porze dnia i nocu zjeść co tylko dusza zapragnie z prawie każdej kuchni etnicznej pod słońcem.
Amen!
resvaria – no, bez przesady, nikt się specjalnie nie przejmuje tym, co Gortat ma do powiedzenia na tematy, o których nie ma pojęcia. Ale mój blog ma Nowy Jork w nazwie, więc poczułam się zobowiązana do skomentowania głupiej – moim zdaniem – wypowiedzi na temat miasta, w którym mieszkam.
PS. Kiedy patrzę na wiadomości z Francji to jakoś nie jestem przekonany czy Europa jest taka cywilizowana. O Polsce wolę nie wspominać. Chyba, że miarą cywilizacji jest pomnikomania i polityczne przepychanki na poziomie republiki bananowej.
resvaria: „PS. Kiedy patrzę na wiadomości z Francji to jakoś nie jestem przekonany czy Europa jest taka cywilizowana. O Polsce wolę nie wspominać. Chyba, że miarą cywilizacji jest pomnikomania i polityczne przepychanki na poziomie republiki bananowej”
Nooo… Pewnie… Kanada to szczyt cywilizacji z porownaniu z Europa 🙂
salon: ” Ale mój blog ma Nowy Jork w nazwie, więc poczułam się zobowiązana do skomentowania głupiej – moim zdaniem – wypowiedzi na temat miasta, w którym mieszkam.”
No… a obiektywizm gdzie? Owszem, sa w NYC ladne miejsca, ale… jakos tak ile razy jestem w NYC z biznesem, to musze byc na Queens Boulevard, Northern Boulevard, a latac z La Guardia. Przeciez te miejsca to syf na syfie siedzi i syfem pogania!
Od obiektywizmu są main stream media albo jak mówią niektórzy lame stream media ;), natomiast blogi służą prezentacji opinii ich autorów.
Jeśli zaś chodzi o Queens Blvd, to nie zapominajmy, że wystarczy przejść kilka przecznic i mamy Forest Hills, Rego Park, a dalej na wschód – Kew Gardens. Piękne domy w stylu kolonialnym budowane w latach 20-tych i 30-tych ubiegłego stulecia – wiele z nich z oryginalnymi szczegółami architektonicznymi. Czerwona cegła, mur pruski, na niektórych ulicach – kocie łby, a wiosną – ogrody pełne azalii. Zaś Forest Hills Gardens to jedna z najdroższych dzielnic w Nowym Jorku, poza Manhattanem oczywiście.
Owszem. Na Foresh Hill bywam czesto bo mieszkaja tam znajomi. Przypomina Lodz Fabryczna z poczatkiw komuny
Oj, nie daj Boże jeszcze ktoś, kto to przeczyta, uwierzy w te bajki o komunie, bo podobnie jak A.L. nie zna Nowego Jorku…
$5 900 000:

http://realestate.nytimes.com/sales/detail/2836-4239095/Forest-Hills-Queens-NY-11375
$3 800 000:

http://realestate.nytimes.com/sales/detail/2836-4267930/Forest-Hills-Queens-NY-11375
Niedawno rezerwowalem hotel w pewnym miescie w USA. Pzrez Internet. Byla fotografia. Po przyjezdzie okazalo sie ze fotografia byla wykonana z jedego jedynego miejsca – takiego ze nie widac ze po lewej jest warszatat naprawy tlumikow MIDAS a po prawej fabryka maczki rybnej.
Ja nie neguje ze w New Yorku sa ladne miejsca – wystarczy wsiasc w pociag LIRR z Penn Station i pojechac w kierunku Port Washington. Douglaston, Little Neck, Great Neck – miejsca letniskowe bogartch Amerykanow z 19 wieku. Ale bedac w tym pieknym Douglaston (A zwlaszcza Douglas Manor, w calosci wpisanym do rejestru zabytkow) warto sie przejsc mile do Northern Boulevard aby zobaczyc nieprzytomny syf. Podobnie z Forest Hills – owszem sa takie domy jak wyzej. Ale wystarczy sie pzrejsc mile zeby byc przy Queens Boulevard. A jak on wyglada – jak ktos jest w moodzie wycieczkowym, proponuje wziac autobus M60 z Manhattanu i sie przejechac. Mozna zobaczyc na Forest Hill „blokowce” z czerwonej cegly – wlasnie jak w przedwojennej Lodzi. Moi znajomi mieszkaja w takim blokowcu.
A juz naduzyciem, zeby nie powiedziec oszustwem, sa argumenty w rodzaju zdjec ze stron real estate jako argumenty ze „tam jest ladnie”. Zaden real estator nie bedzie zamieszczal zdjec wedle ktorych „tam jest brzydko”
Tak na marginesie, zdejcia Douglas Manor sa tutaj
http://queens.about.com/od/neighborhoods/ss/douglas-manor_2.htm
A tak w ogole, nie wiem co ta dyskusja chce udowodnic? Ze w Nowym Jorku NIE smierdzi? Smierdzi. Ale nei wszedzie. Ze w Nowym Jorku jest ladnie? Jest. Ale syfiasto tez jest. Ze ktos kto przyjechal na pare dni nie moze wypowiedziec negatywnej opinii? Moze. Musi mu sie podobac? Nie musi. Wiec o co ta wrzawa?
Moze to lokalny patrityzm nowojorskich nuworyszow krorzy uwazaja ze tylko oni maja prawo do wyrazania opinii? Albo bronia sie przed negatywnymi opiniami bo ich suckes nie wygladalby tak spektakularnie?
Autobus Q60 a nie M60
oczywiscie komentarz pana Gortata byl nie na miejscu , ale nie on pierwszy – kilka lat temu niejaki John Rocker – releif pitcher Atlanta Braves – przeszedl do „historii” gloszac podobne uwagi o NYC ale jemu chyba sie „diversity” nie podobala a brud byl OK 🙂
ciekawe jest to ze jednak miasto budzi takie emocje i ludzie ktorzy sie w nim nie urodzili i zaledwie kilka lat mieszkaja identyfikuja sie z nim – takich emocji nie budzi Huston, Atlanta Chicago a Milwaukee to 50% jego mieszkancow nie umie poprawnie napisac…
„oczywiscie komentarz pana Gortata byl nie na miejscu ”
Dlaczego „nie na meijscu”?.. Ze wzgledu na polityczna poprawnosc?
Ludzie nie wiedzą, jak się pisze Milłoki? Nooo nieeeee….
Zgadzam sie z A.L na temat Nowego Jorku.Mieszkam tu 15 lat i wracajac autobusem do domu z pracy wydaje mi sie ze jestem gdzies w kraju trzeciego swiata, a nie w swatowej metropolii( tak wygladaja niektore dzielnice Nowego Jorku)niestety.To samo z nowojorskim metrem(juz dawno przestalam nim jezdzic)plaga szczurow, smrod i nic wiecej.Ja rowniez zamierzam wkrotce wrocic do Europy, zeby jak to A.L napisal „aby reszte zycia spedzic w cywilizowanym srodowisku”
Trochę przykre, jeśli człowiek nie lubi miejsca, w którym mieszka. Zabrzmiało prawie jak zmarnowany kawałek życia 😦 Ja NYC odbieram zupełnie inaczej, bo nigdzie nie czułam się tak u siebie, jak tutaj. Może dlatego, że to miasto przyciąga różnych dziwaków i nieprzystosowanych, LOL. Pozdrowienia!
To nie tylko przykre, to plan listy „zyczen” przed odejsciem ze swiata materii, brak referencji wewnetrznej, kult referencji zewnetrznej (ego), brak jednosci z samym soba (integracja ego z superego) i obrazanie sie na rzeczy ktorych nie sposob kontrolowac mimo madrej maksymy „co nas obraza to nas oslabia”. Wieczna gonitwa (doslownie) za zielenszymi trawnikami a w rezultacie nie docieranie do zadnego celu, bo ego zawsze znajdzie bardziej zielone trawniki do kolejnej gonitwy. A Asilomar (asilo – ustronie, mar – morze) moze znajdowac sie li tylko za rogiem, ale jak powiedzial Jezus „krolewstwo mego Ojca jest tutaj, ale wy tego nie widzicie”. Pozdrawiam serdecznie 🙂
AL – dlugi czas nie mialem okazji czytac Twoich zapisow. Wspominajac poprzednie Twe wpisy (w tematyce synchronizacji regionu geograficznego z osobowoscia jesli nie pamietasz), to czy krowy i pustynia intelektualna w Wisconsin (Twoj fresk nie moj) juz tak bardzo Ci doskwieraja, ze postanowiles zdolowac gospodynie freskiem nowojorskim Twego pedzla i na Twoim plotnie? Przeciez dama z nowojorskiego salonu posiada wlasna percepcje i ocenia swe otoczenie wedlug jej pryzmatu i ma do tego prawo. Czy nie pamietasz, ze „smieci jednego czlowieka moga byc skarbem drugiego”? Ja bardzo lubie serek z Wisconsin, prosze wiec badz uprzejmy dla krowek a pustynia intelektualna niech Ci sie zapelni czyms co przyniesie Ci nieskonczone wodospady zadowolenia, wszak Niagara obok. Pozdrawiam 🙂
” Czy nie pamietasz, ze „smieci jednego czlowieka moga byc skarbem drugiego”? ”
No i wlsnie dlatego niektorym sie podoba Nowy Jork 🙂
Mnei sie tez podoba Nowy Jork, i dlatego czesto tam bywal, tez podoba mi sie Ameryka, ale niestety – nie mowmy ze smieci to pachna jak perfumy…
Do zupelnie innych rozmyslan doprowadzaja mnei drogi i „autostrady” amerykanskie ktore znajduja sie w ostatecznym stopniu zniszczenia, wiekszosc nei do naprawy. Proponuje pojezdzic europejskimi (no, z wylaczeniem Polski).
choc ciezko mi zrozumiec wywody Pana Ksiazki to jesli mial on na mysli to ze szczescie lezy nie tym gdzie sie mieszka ale w nas samych – to sie z tym zgadzam
a z innej beczki – jedna z oznak inteligencji jest umiejetnosc uczenia sie – miedzy innymi dostosowanie sie do otoczenia to tez rodzaj uczenia sie
Codziennie rano w drodze do pracy przechodze przez znany skwer. Znany nie tylko z lokacji uczelni, ktorej nosi imie lecz rowniez jako miejsce spoczynku bezdomnych. Gdy nie mam w kieszeni monety czy owocu, wysylam im usmiech, mowie dzien dobry i dziekuje ludziom, ktorzy codziennie bez wzgledu na pogode utrzymuja porzadek na skwerze, ktory gosci wszystkich. Rzeczywistosc kreuje sie wedlug wlasnej percepcji napedzanej wlasna swiadomoscia. Jesli swiadomosc jest fraktalna (“kochaj blizniego swego jak siebie samego” tak daleko jak/ale …), fraktalna jest rowniez percepcja i fraktalne sa rezultaty swiadomosci “wiiifm” (am. what is in it for me) lub “cztbm” (pol. co z tego bede mial) czyli manifestacja brakow bez wzgledu na stan posiadania i lista zyczen do spelnienia na zielenszym skwerze, ktorego nigdy sie nie osiaga, bo ego dopisuje nowe pozycje na liscie a ta odprowadza ze swiata materii. Po angielsku okresla sie ten stan jako “striving but never arriving” a nasze uzaleznienia zawsze odpowiadaja nam, ze nigdy nie otrzymamy wystarczajaco tego czego nie chcemy. Lew Tolstoj opisal to precyzyjnie w ksiazce “Smierc Iwana Ilicza”. Na szczescie inteligencje emocjonalna i socjalna nie sa wrodzone i mozna nad nimi pracowac w celu doskonalenia siebie i czynienia dobra dla samego dobra – czego Gortatowi serdecznie zycze i pozdrawiam rowniez serdecznie 🙂
AL, nie kazdemu do szczescia potrzebny jest przejazd autostrada ani to doswiadczenie nie powinno sluzyc jako wyznacznik czegokolwiek, gdyz bylby to fraktalny obraz rzeczywistosci na podstawie fraktalnej swiadomosci i fraktalnej percepcji. Przejazd autostrada sluzylby jako zewnetrzny czynnik samopoczucia i jego brak powodowalby brak dobrego samopoczucia. Zjawisko to we wspolczesnej psychologii okreslamy jako referencja wewnetrzna i referencja zewnetrzna. Pierwsza kategorie napedza swiadomosc i percepcja holograficzna (duchowa/niepodzielna), druga zas swiadomosc i percepcja fraktalna (ego/podzielna). Kazdy czlowiek jest induwidualny, posiada indywidualne potrzeby i zaspokaja je indywidualnie. Nie mozna nikogo zmusic do czegokolwiek, przynajmniej w spoleczenstwach demokratycznych. Czlowiek o swiadomosci holograficznej wie gdzie jest jego dom i nikt i nic nie zdeprecjuje tego uczucia, bo jest ten czlowiek niezalezny od “dobrych” opinii innych. Pozdrawiam 🙂
” fraktalny obraz rzeczywistosci na podstawie fraktalnej swiadomosci i fraktalnej percepcji. ”
Czy Pan wie co to jest „fraktal”?… Nie?… No to dlaczego Pan uzywa terminu”fraktalna swiadomosc?.. Wydaje mi sie ow termin calkowicie bez sensu.
Gwarantuje Panu, Panie Ksiazka, ze ludzie beda czytac panskie eseje z wiekszym zainteresowaniem jezeli nei bedzie Pan uzywal terminow ktore nie maja sensu. I wcale nie beda zywic do Pana mniejszego powazania.
Poniewaz moja znajomosc „fraktali” jest zapewne calkiem inna niz Panska, tekst ktory Pan napisal jes tdla mnei calkowicie niezrozumialy. Bez sensu, inaczej. Gdyby opuscil Pan te „fraktale”, moze byloby lepiej. Podobnie jak gdzie indziej z „pamiecia holograficzna”.
Bingo, W – pozdrawiam i przesylam prezencik 🙂
Odbicie Szczęścia
Szczęście mieszka we mnie
Jest mym odbiciem w lustrze
Dzielić życie z nim jest przyjemnie
Pracować, śmiać się, myśleć o jutrze
Próżno szczęścia szukać poza mną
W twarzach innych gdy pewności brak
Kiedy wątpliwości opadną
Pukam do duszy – to jest szczęścia trakt …
(ABW 2/8/09)
A ja mysle dokladnie tak jak Salon Nowojorski, choc mieszkam od kilku lat tam, gdzie jest zawsze cieplo i nazywaja to miejsce „paradise”, jak w jednej z piosenek Eagles, tak wyszlo…
Mieszkalam kiedys dlugo w NY, wlasnie w dzielnicy Queens, niedaleko Salonu Nowojorskiego. Znalam NY mozna powiedziec od podszewki. A zapach smieci mozna wyczuc i w „paradise”, nie trzeba szukac NY.
Ciekawi mnie bardzo, czy Ci wszyscy krytykanci zdaja sobie sprawe z tego, jaka to ogromna aglomeracja?
NY to unikalne miejsce, wielka roznorodnosc, tzw. stolica swiata” swietnie zorganizowana, szybka komunikacja.
I czlowiek i nawet szczur ewentualny szczur w subway potrafia zyc w symbiozie.
A jak wyglada takie Chicago pod tym wzgledem?
Nie mozna zapewne porownac, taki Manhattan to bardzo specyficzne miejsce.
Ciekawi mnie sprawa, dlaczego ludzie mieszkaja tam, gdzie mieszkac nie lubia i zamiast zaakceptowac ten fakt ciagle sa z tego powodu nieszczesliwi? Czlowiek jest sam kolwalem swojego losu i ma wybor, zaakceptowac albo zmienic. Narzekanie to napedzanie tzw. pain body, ktore zywi EGO i negatywna energia, poczawszy od indywidualnej, a skonczywszy na zbiorowej.
Panie Ksiazka, usmiech dla drugiego czlowieka to jest cos najlepszego, co mozna mu dac. Usmiech i przyjazn niewypowiedziana nawet slowami. On to potrafi wyczuc, szczegolnie ten, do ktorego nikt inny nie chce sie usmiechnac…
Pozdrowienia:-)
„Ciekawi mnie sprawa, dlaczego ludzie mieszkaja tam, gdzie mieszkac nie lubia i zamiast zaakceptowac ten fakt ciagle sa z tego powodu nieszczesliwi?”
Mieszkaja tam gdzie jest ich paycheck i na oglo tak jest ze ten paycheck im sie podoba ale miejsce niekoniecznie 🙂
„A jak wyglada takie Chicago pod tym wzgledem?”
Tak jak Nowy Jork. Eleganckie centrum, ale wystarczy przejsc kilkanacie blokow zeby wlos sie jezyl na glowie, a potem bogate i eleganckie przedmiescia. No i „Jackowo” oraz „Wladyslawowo”…
Pani Leilani, nikt nie pisze ze jest nieszczesliwy z powodu tego, ze Nowy Jork jest nieczysty. Akurat moje osobiste szczescie nie zalezy od brudnej i nieestetycznej wiekszej czesci Nowego Jorku. Nie rozumiem tych co sie oburzaja,ze ktos inny mysli tak o tym miescie. Rozumiem jakby ktos tak mowil na wasze podworko, dom czy mieszkanie. A to ze NY jest wielka agromeracja nie powinno miec znaczenia. Zalicza sie do do najbardziej nowoczesnych metropolii swiata wiec moim skromnym zdaniem powinien byc miastem czystym i zadbanym. Kogo to wina? Z pewnoscia nie przecietnego mieszkanca czy turysty.
Slicznie to ujelas, Leilani. Ciesze sie bardzo, ze znalazlas swoj raj na ziemi. „Zmien sposob w jaki postrzegasz otoczenie a otoczenie zmieni sie” to w dalszym ciagu nowy koncept i nie kazdy potrafi „umrzec za zycia” (to metafora AL, umrzec dla niewolnictwa od autostrad, that is 🙂 aby stworzyc prowerbialne „krolewstwo niebieskie/raj” na ziemi. Pracuje w publikacji innowacyjnej mysli w srodowisku globalnym i te nowe koncepty zapelnia wyrwe, ktora stworzyly skorumpowane kondycja ludzka (ego) religie. Swiadomosc holograficzna (holistyczna), percepcja holograficzna, symbioza to jest nowy kierunek swiata, idea ktorej czas nadszedl i ktorej nie sposob zatrzymac. Zyjemy w bardzo interesujacych czasach. Pozdrawiam serdecznie 🙂
„Swiadomosc holograficzna (holistyczna), percepcja holograficzna”
Wie Pan co to jest „holografia”?… Nie?.. Wiec dlaczego Pan pisze o „swiadomosci holograficznej” i co ona ma wspolnego z holografia jako taka?…
„„Zmien sposob w jaki postrzegasz otoczenie a otoczenie zmieni sie” ”
Jakos mi to leninowsko brzmi, ale nie moge znalesc dokladnego cytatu w tej chwili. Dam znac jak znajde
Widac, ze temat Nowego Jorku to studnia bez dna, mozna pisac w nieskonczonosc.Mnie Nowy Jork sie podoba, ze wzgledu na szeroka oferte kulturalna(muzea, wystawy,galerie itd), za Saks, Bloomingdales itp,za Central Park i za jeszcze kilka innych miejsc. I tak w wiekszosci to widza turysci, ktorzy przyjezdzaja tu na kilka, czy kilkanascie dni. Dla nich NY to Manhattan,shopping, Broodway shows, reszta sie nie liczy Jest kilka ladnych dzielnic na Queens(Forest Hills, Kew Gardens Hills, Whitestone) i na Brooklynie (Brooklyn Hights). A te zdjecia domow ktore pani dolaczyla z Forest Hills Garden no coz , cena sama za siebie mowi(znam dobrze Forest Hills mieszkalam tam przez 7 lat ). Pamietam przejezdzalam przez Gardens raz w okresie Swiat i co bylo bardzo zauwazalne to brak jakichkolwiek oznak nadchodzacych Swiat Bozego Narodzenia.Pozdrawiam!
Fraktalny to slowo istniejace juz w polskim slownictwie, AL a jego etymologia lacinska oznacza podzielony, oddzielony. Ostatnio ogladalem polski serial „Sprawiedliwi”, gdzie interesujaco sklasyfiikowano hasydow jako dinozaury wyznania posiadajace odpornosc na ewolucje. Do takiej pozycji zyciowej kazdy ma prawo. Tak jak kazdy ma prawo wybrac konstrukcje pomostow komunikacyjnych (uwaga metafora 🙂 ) lub barier a rezultatem bedzie komfort lub dyskomfort – ten ostatni czesto odziany w peleryne komfortu (uwaga metafora 🙂 ). Pozdrawiam serdecznie 🙂
Ponownie wrocimy do aspektu ewolucji, AL i omawianej juz pozycji dinozaura z wyboru. Holograficzna swiadomosc to swiadomosc jednosci (swiadomosc niepodzielna, kiedy czlowiek jest w staie spojrzec na siebie okiem obserwatora, rozliczyc sie z przeszloscia, wybaczyc sobie i uzywac ciemnej strony osobowosci czyli wedlug C.J. Jung „czlowieka, ktorym nie pragnie sie byc” lub osobowosci realizowanej ramie w ramie z osobowoscia idealizowana aby czerpac sile do czynienia dobra dla samego dobra). Holograficzna percepcja jest percepcja jednosci (niepodzielna) i nie skazona socjalnym kontagionem (am. social contagion – swidomosc wspolna oparta na trendach, indoktrynacji mediow, rodzicow, instytucji edukacyjnych, srodowiska, grupy wyznaniowej, etc). I prosze Cie bardzo nie cytuj Lenina. Jestem ikonoklasta (am. iconoclast – to wedlug Gregory Berns, ktorego niedawno publikowalismy, czlowiek, ktory mysli spoza silosa i zyje w swiecie mozliwosci. Pamietaj, ze „dla cienia, swiatlo jest wrogiem.. Dla swiatla, cien nie istnieje” a czyz Jezus nie przekazal Ci, ze jestes „swiatlem swiata”? Oczywiscie, ze tak ale potem Pawel zwany swietym (KK i ja zauwazalnie sie roznimy w okreslaniu swietosci 🙂 nagryzmolil doktryne o grzechu pierworodnym (z milosci do blizniego 🙂 i „swiatlo swiata” „diabli wzieli”. Pozdrawiam serdecznie 🙂
Panie Ksaizka, jak juz wielokrotnie pisalem, usiluje odczytac panskei teksty ale bez skutku. Mam wiec propozycje aby pan nie komentowal mojego pisania bo i tak nic z tego nie wyniknie. A napuszony i psuedonaukowy jezyk nei swiadczy automatycznei ze ma sie wiecej do powiedzenia niz wtedy gdy sie pisze jezykiem zwyklym i zrozumialym.
Jackowo i Wladyslawowo, AL, najprawdopodobniej nie rozni sie od bostonskiego Mattapan’u ale tam zyja ludzie, ktorych jedni moga obdarowac pogarda, inni wspolczuciem a inni zrozumieniem, ze Mattapan to moze byc czyjs „raj na ziemi”. Wiadomym jest rowniez jak zareaguje fizjologia autora podarku dzieki nowej nauce – mikrobiologii czyli omawianej juz poprzednio reakcji genetycznej na stymulacje srodowiska mikrobiologicznego ludzkiego organizmu. Pozdrawiam serdecznie 🙂
Drogi Gosciu, jesli mieszkalas na Forest Hills przez dosc dlugi okres czasu, to zapewne wiesz, ze wiekszosc mieszkajacych tam ludzi to Zydzi, to samo w Kew Gardens, (tam wiecej tych bardziej religijnych, choc na zewnatrz tego moze nie byc widac), dlatego wiec czesciej zobaczysz w oknach nie zawsze oswietlony menorah niz bozonarodzeniowe dekoracje, choc zdarzaja sie i takie, wprawdzie rzadko.
Te domy na Forest Hills, Salonie, to pamietam chyba z okolic z Ascan Ave, od Metropolitan do Austin…
W tej wlasnie czesci Forest Hills mozna zobaczyc najciekawsze w swojej architekturze domy.
A wiosna pieknie kwitnace azalie i trawnik caly w fiolkach po lewej stronie, blizej Metropolitan.
Bardzo rzadko wracam do poprzednich notek, bo i tak brak mi czasu na „ogarniecie” blogowiska:) A dzis cos mnie „tknelo” i zagladnelam tutaj i juz wiem dlaczego:)
Musialam tu zajrzec zeby przeczytac komentarze Jana Ksiazki i Leilani:)
I bardzo bardzo Wam obojgu dziekuje:))
Wlasnie jestem na etapie powtornego czytania A New Earth i odkrywania kolejnych pokladow siebie i otaczajacego mnie swiata.
Dziekuje:)
Jeszcze tylko dodam, ze Nowy York pokochalam w momencie kiedy 26 lat temu pierwszy raz postawilam tu swoja stope:)) Nigdy i nigdzie na swiecie nie czulam sie tak wspaniale jak tutaj. Nowy York to zdecydowanie MOJE miejsce na ziemi:))
Nie wyobrazam sobie zycia, mieszkania gdzies gdzie nie bylabym szczesliwa, nawet za pieniadze.
Pieniadze mozna zarabiac na rozne sposoby, niekoniecznie sprzedajac swoje wlasne szczescie.
„Nie wyobrazam sobie zycia, mieszkania gdzies gdzie nie bylabym szczesliwa, nawet za pieniadze.”
Gdy mieszkalem w Connecticut, lokalna TV usilowala przekonac ludnosc ze CT jest najlepszym miejscem do zycia. Pokazano gruba jejmosc, 60+, ktora powiedzila: „Connecticut jest najlepszym miejscem do zycia”. „A skad pani wie?” zainteresowal sie prezenter. Jejmosc podala argument nei do zbicia: „Bo w ciagu calego mojego zycia nie opuscilam Connecticut nawet na 5 minut. Czy potzrebny lepszy dowod?”
Co dedykuje wszystkim ktorzy nie moga zyc gdzie indziej
Stardust – podpisuję się pod tym, co napisałaś, bo sama też czuję się tu lepiej niż w jakimkolwiek innym miejscu (a było tych miejsc kilka, nie tylko w Polsce). Tylko że dla mnie nie była to miłość od pierwszego wejrzenia – ja musiałam lepiej poznać Nowy Jork, żeby go tak naprawdę polubić. Im więcej rzeczy tu odkrywam, tym więcej mam do odkrycia:)
Pamietam jak moja mama sie obrazila, gdy w pierwszym liscie ze Stanow napisalam „u nas”, ale ja od poczatku bylam tu „u siebie” :))))
Sama nie potrafie tego do konca wyjasnic, wazne, ze wiem, ze jestem u siebie.
I wbrew sugestiom rozmowcow, troche swiata zwiedzilam, ale jednak tu jest moj DOM.
Good m, res. Dzieki za Toronto 🙂 Bylismy z nieplanowana wizyta, bo zagadalismy sie w drodze powrotnej z MI zamiast skrecic do wodospadow. Bezpieczny, czysty, latwo dostepny bogaty kulturowo i nowoczesniejszy Boston. Fenomenalne Bata Shoe Museum, pyszny peameal bacon sandwich w Carousel Bakery no i delikatna degustacja piwa w Mill St. Brew Pub. Nastepnego lata polecimy tam samolotem Porter Airlines, ktore sa tansze od konkurencji, maja stylowa flote samolotow, mila obsluge i lataja z Boston Logan do centrum Toronto. Mamy w planie podroz statkiem na wysepki Jeziora Ontario wokol Toronto, pochodzenie szlakami, pojscie na plaze ze slodka woda, i pojezdzenie na rowerach. Pozdrawiam serdecznie lub pozdro 🙂
Spoko o Kanade AL 🙂 Po tym jak spedzilem 25 lat zycia w Nowej Anglii, po przybyciu do Mid-West z wizyta u rodziny mam wrazenie jakbym potrzebowal paszportu. Jesli nie jest sie fanem sportow lub grupy wyznaniowej to nie ma tematu do dyskusji. Rozumiem odczucie pustyni intelektualnej, ale Bog lubi prace w grupie wiec jak sugerowalem jest sie w stanie piasek zmienic w inna substancje (metafora 🙂 )
„Gdy mieszkalem w Connecticut, lokalna TV usilowala przekonac ludnosc ze CT jest najlepszym miejscem do zycia. Pokazano gruba jejmosc, 60+, ktora powiedzila: „Connecticut jest najlepszym miejscem do zycia”. „A skad pani wie?” zainteresowal sie prezenter. Jejmosc podala argument nie do zbicia: ‘Bo w ciagu calego mojego zycia nie opuscilam Connecticut nawet na 5 minut.’ Czy potrzebny lepszy dowod?”
AL, znowu wyciagnales T-rex’a w dyskusji jako argument. Przeciez juz od dluzszego czasu omawiamy zmniejszajaca sie role mediow (socjalny kontagion lub masowa/stadna percepcja jak wolisz) w zyciu wspolczesnego poinformowanego czlowieka. Plyty tektoniczne zmian (metafora) nie sa poruszane przez osoby, ktore mysla stadnie. Wowczas wahadelko zmiany nigdy by sie nie przesunelo. Kiedy przemawiam w pomieszczeniu pelnym sluchaczy, powstanie o mnie tyle percepcji ile jest sluchaczy chyba, ze czesc z nich skupi sie i zacznie myslec stadnie, wowczas percepcji bedzie mniej niz sluchaczy. Konkludujac, nie ma jednego miejsca, ktore byloby najlepszym z powodu niezliczonych percepcji o tym miejscu. Aby ustanawiac jakas pozycje, potrzeba kryteriow a te moga byc zalezna od czynnikow specjalnych interesow. Pozdrawiam 🙂
Slicznie to ujelas, Stardust, i ciesze sie, ze NYC to Twoje miejsce na ziemi. To przekonanie pochodzi od srodka. To wiedza, ktora nie podlega grupowemu mysleniu/percepcji i zadna sila nie jest jej w stanie podwazyc. Czlowiek, ktory przemieszcza sie do regionu, ktory nie preferuje jego ego, z powodu czynnikow finansowych nie traci wolnosci, gdyz jej nigdy nie wykreowal i nie posiadal. Taki czlowiek poteguje swoja frustracje zyciowa napedzana proza zycia w miejscu, ktore w jej/jego mniemaniu zabralo mu wolnosc i ktorym pogardza marzac o zielenszych skwerach. Czlowiek ten nie jest w stanie zmienic wlasnej percepcji zyczen (am. wanting) i w rezultacie zadne miejsce tych zyczen nie spelnia a opuszczajac stan materii moze uslyszec swoj glos jak Iwan Ilicz “co w przypadku gdy cale moje zycie bylo pomylka?” Pozdrawiam serdecznie 🙂
Plyniesz na fali, Stardust, ktora okreslam jako tsunami swiadomosci ludzkiej. Przez dzialanosc globalna nie jestesmy w stanie izolowac sie od wschodnich kultur. W publikacji „The Other Side of Innovation: Solving the Execution Challenge”, ktora omawia jak efekt cienia stosuje sie do osobowosci biznesu, ktora nie jest suma osobowosci indywidualnych lecz poteguje sie. Autorzy, Vijay Govindarajan i Chris Trimble (Dartmouth College) ilustruja jak kazda nowa innowacja moze byc porownana do wspinaczki na Mt. Everest, gdzie najwiecej wysilku wklada sie w etapy podnoszenia sie coraz wyzej ale nigdy nie wolno zapomniec o pietrzacych sie trudnosciach przy schodzeniu na dol. Vijay okresla to przy pomocy 3 hinduskich bogow, witalnosci (operacje ciagle), zniszczenia (zmniejszanie roli operacji ciaglych) i reinkarnacji (wdrazanie operacji nowych). Biznesom swiadomym nie grozi doswiadczenie ZPC Milanowek, ktore wyslalo krowki do Indii w oryginalnym opakowaniu by nastepnie nie musiec ich wysylac. Jak to sie ma do osobowosci ludzkiej? Otoz kazdy z nas posiada pozytywne i negatywne cechy. Osoby, ktore koncentruja sie li tylko na pozytywnych cechach charakteru zmiatajac negatywne pod dywan, beda zmuszone zmierzyc sie z tymi cechami (cien osobowosci) i nie beda miec wyboru. Osoby, ktore koncentruja sie na negatywnych stronach swego charakteru nie bedziemy omawiac ale maja szanse radykanych zmian gdy pozytywne cechy charakteru dadza o sobie znac. Osoby ktore koncentruja sie na pozytywnych cechach osobowosci lecz akceptuja swe slabosci, posiadaja wyzsza energia zyciowa (nie w sensie ego lecz w poziomie wibracji energii) i staja sie osobami swiatlymi (prosze nie mylic z poziomem edukacji, bo najwyzszy poziom edukacji wedlug Rabindranath Tagore to nie kolekcja informacji lecz odnalezienie w sobie zrodla harmonii ze wszystkim co zyje, a jak wiadomo zyje wszystko) i czynia dobro dla samego dobra (dobro uniwersalne czyli jeden wers) Sumujac porownam kultury w nastepujacy sposob: do Indii przybywa niswiadomy czlowiek z zachodu i pyta guru ile zajmie czasu aby nauczyc sie zycia na sciezce duchowej. Guru odpowiada, ze 10 lat. Gdy czlowiek z zachodu obiecuje, ze bedzie sie uczyl 24/7, guru usmiecha sie i mowi 20 lat. Pozdrawiam serdecznie 🙂
Czytajac Twoje komentarze mam wrazenie, ze stoje na progu Uniwersytetu Zycia:) W dodatku zycia, ktore od 20 lat odkrywam roznymi drogami. Widocznie mam wyjatkowe szczescie do przypadkow, ktore podsuwaja mi nowe zrodla. Ale wiemy, ze nie ma przypadkow:) a wiec nasza tutaj rozmowa tez nie jest przypadkiem:) Bardzo chetnie przeczytam polecanych autorow i jesli moge prosic o wiecej;) to bede bardzo wdzieczna, zeby nie naduzywac goscinnosci Salonu podaje moj email luckyme3@wp.pl
Pozdrawiam 🙂
Zycie jest podroza, Stardust, i fakt, ze je od 20 lat odkrywasz to dowod Twej podwyzszajacej sie swiadomosci i znak, ze weszlas w etap archetypu „statesman”, czyli „meza stanu/dyplomaty”. To okreslenie jest troszke staroswieckie, ale nie przychodzi mi na mysl zenski odpowiednik. Kazdy czlowiek przechodzi przez 3 archetypy jak atleta, wojownik i maz stanu/dyplomata. Osiaganie archetypow nie koniecznie zwiazane jest z grupa wiekowa, gdyz indywidualne przezycia maja wplyw na plynnosc transferow miedzy archetypami. Odkrycie, ze w swiecie istnieje cos wiecej niz proza zycia to najwiekszy prezent jaki moglas sobie ofiarowac. To „skok kwantowy” Twej osobowosci, ktory jest w stanie wyrocic do gory nogami system wartosci. Prosze nie zrozum tego jako negatywnej zmiany. To jak napisalem skok. Priorytety kobiety przed „skokiem kwantowym” to rodzina, niezaleznosc, kariera, dostosowanie sie do srodowiska, i atrakcyjnosc. Po „skoku kwantowym” priorytety zmieniaja sie na rozwoj osobisty, samo-ocena, duchowosc (am. spirituality), szczescie i wybaczanie. Te zmiany sa udowodnione badaniami naukowymi. C. G. Jung, ojciec „skoku kwantowego” jak rowniez teorii „ranka i popoludnia zycia” napisal: ” Thoroughly unprepared, we take the step into the afternoon of life. Worse still, we take this step with the false presupposition that our truths and our ideals will serve us as hitherto. But we cannot live the afternoon of life according to the program of life’s morning, for what was great in the morning will be little at evening and what in the morning was true, at evening will have become a lie.”
Dziekuje bardzo za adres, ktory zanotowalem. Poki SN nas nie pogoni to prosze kontynuujmy na forum z prozaicznej przyczyny, ze moze przeczytac wiecej osob. Pozdrawiam serdecznie 🙂
P.S. Na poczatek moze http://www.goodreads.com/author/quotes/38285.Carl_Gustav_Jung 🙂
„. Poki SN nas nie pogoni to prosze kontynuujmy na forum z prozaicznej przyczyny, ze moze przeczytac wiecej osob. Pozdrawiam serdecznie”
Nie wiem czy SN was wygoni, ale mnie, Panie Ksiaka, Pan wygonil. Mam dosyc duza odpornosc, ale nie az taka. Zycze radosnej tworczosci. Holograficzno fraktalnej ze skokiem kwantowym
Jestem ciekaw co on cpa!
Narazie czytalam Don Miguel Ruiz, Caroline Myss, ktora doskonale laczy aspekt spirytualny z medycyna, Deepak Chopra, ktorego mialam okazje poznac w osrodku w La Jolla w Californi, Dalai Lama i kilka prac masters wschodnich filozofii. Ale przyznaje, ze nigdy nie przyszlo mi do glowy czytac CG Jung, chociaz jest mi znany.
Bardzo chetnie sie za to zabiore:)
W takim razie, Stardust, polecam „The Shadow Effect” Deepak Chopra, Debbie Ford i Marianne Williamson, jesli nie mialas jeszcze okazji przeczytac a ja zaglebie sie w lektury podane przez Ciebie i serdecznie dziekuje 🙂 The Shadow Effect wprowadza koncept C.G. Jung do czasow wspolczenych. Czytajac C. G. Jung jestem niezmiennie pod wrazeniem, ze ktos moze zyc ponad czasem i do tego aspiruje. Ale jestem nowoczesnym Lao Tzu i nie moge sobie pozwolic na stale „ustronie nad oceanem zycia”, bo jak powiedzial mog kolega z poprzedniej pracy: „I have got mouths to feed” (gdy mieszkal w Teksasie byl w monastyrze ciszy w Arizonie 🙂 Ciesze sie, ze bylas w La Jolla. Ja o tym marze i wiem, ze to marzenie sie spelni. Przy okazji odwiedze Asilomar nad Pacyfikiem, ktore jest kanwa filmu The Shift, ktory serdecznie polecam. Z pewnoscia praktykujesz Joge i medytacje. Ja transcendentalna. Ostatnio czytalem w Spirituality & Health o Yoga Nidra – czyli medytacji w pozie „corpse” z przykryciem kocykiem i kontrastowanie mysli z jej opozycja co pomaga w osiaganiu jednosci i akceptacji antypodow umyslu. Niestety, jestem juz tak zainwestowany w medytacje transcendentalna, ze po zamknieciu oczu nastepuje u mnie zastoj mysli, nadcieklosc i nie mam szansy niczego kontrastowac. Dla nieswiadomych uprzejmie dodaje, ze swiadomosc alterowana uzywkami ma w dalszym ciagu nature patologiczna, gdyz startuje z takiej platformy a efekty odstawki potrafia zabic. To wiem ze studiow psychologii w katolickim Stonehill College. Na szczescie efekt cienia zrozumialem przez stopniowe zapoznawanie sie z psychologicznym aspektem a kropke nad i postawilem dzieki omawianej lekturze. W poprzednim stadium sadzielem, ze tak daleko jak wyposzcze ego, to praca zakonczona, ale sciezka duchowa nie ma celu jest podroza. Teraz wiem, ze uscisk wyposzczonego ego i traktowanie go jako calosci osobowosci jest droga, ktora podazam. Stad tezuklonie sie memu ego i podziele sie z „ciociami lub wujkom dobra rada” (delikatny i nieszkodliwy sarkazm ze szczypta humoru :)), ze skok kwantowy w swiadomosci jest jednorazowy i nie wymaga zadnych kosztow finansowych w zdobywaniu uzywek, bo osiagany wyzszy poziom swiadomosci (swiadomosc niepatologiczna na poziomie powyzej 175 jednostek) staje sie czynnoscia zwyczajowa i wowczas w czasie deszczu wyciaga sie parasol i zaklada kalosze – tak po prostu, w czasie ataku sluzu na zatoki smaruje sie pod nosem olejkiem z oregano (uwaga bardzo mocny :)), tak po prostu, a w czasie niedoinformowanych zyczen wyciaga sie metaforyczne lusterko i wysyla pakiet do autora z miloscia i swiatlem – rowniez tak po prostu. Moja gradualna podroz ilustruje moja poezja 🙂
My ego
Far, far away in the sands of time
My ego dwells
I need no map, I need no postcard
To be aware of what it tells
Me or anyone I touch during my journey
Through the eternal and loving world
I hear you not
I am not your friend
So rest in peace
While I go on
To enrich and transcend my existence
You just stay slim
Be the silent one
And always keep your distance …
Moje ego
Daleko stąd w piaskach czasu
Mieszka me ego
Niepotrzebuję mapy ani kompasu
By wiedzieć co szepcze maska jego
Mnie i tym których spotykam
W czasie mej drogi
Przez ten nasz wieczny, kochany świat
Nie słyszę cię – pocztówki nie chcę
Spoczywaj więc w pokoju swym
Na niezmierzonej piasku fali
Gdy ja – przez życie krocząc – wzbogacę je
Pozostaj szczupłym i cicho bądź
I trzymaj się w oddali …
(ABW 1/29/08)
Refuge by the Sea of Life
From the moment when God’s perfection
Manifests itself
Various forces go into action
Propelled by love and a sense of good direction
They attempt to support, guide and shape
But they sometimes limit and impair
Do not throw your hands in the air
And never ever allow yourself to despair!
When we grow up and gain independence
When one look in the mirror
Reveals a strange face
We seek a miraculous Refuge by Life’s Sea
To find who we truly are
To be one with Thee
To hear the sound of music inside our Souls
To share the whispers of Nature with a friend and foe
Whether the journey is easy
With road signs, maps and GPS
Or the trip is eventful
And you find yourself a total mess
Do not give up trying
Keep your hopes and dreams high
Stay connected to your Source
To find your “Asilomar” and ultimately arrive…
(ABW 1/29/09)
Przebudzenie
Obudz sie
Zdejm peleryne iluzji – ucieczke od bolu
Zamknij oczy kolorami teczy
Otul uszy muzyka chwili
Dotknij subtelnego swiata
Poczuj powiew wiosny
Zanurz sie
W holograficznej kreacji Duszy
Badz Jednoscia …
(ABW 10/25/10)
Srodkowy poemat nie ma jeszcze wersji polskiej a ostatni poemat nie ma jeszcze wersji angielskiej. Moj umysl pracuje w bardzo interesujacy sposob czasami po polsku a czasami po angielsku i nie mam na to wplywu. Jestem na wakacjach dzisiaj i ide pozdrowic Ocean Atlantycki, obok ktorego mieszkam. To moje ustronie zycia w stanie materii – pozdrawiam serdecznie 🙂
The Atlantic Ocean
You great the endless sky each morning
You let the Sun ray check its reflection
You hit the strings of invisible instruments
Waving and whispering majestically
Spreading numerous particles of water
Listening to the sounds of sea gulls
And songs of cliffs meeting your waters
Measuring time by the low and high tides
You soothe pains and longings
With your miraculous rhythm …
(ABW 1/29/2008)
Widze, ze ja jestem zdecydowanie mniej uporzadkowana w porownaniu z Twoja wiedza:) Marianne Williamson czytalam ale juz nie bardzo pamietam tytuly.
Ja moje wedrowki spirytualne zaczelam ponad 20 lat temu jak nie mogalam sobie poradzic ze smiercia ojca. Wtedy zaczelam szukac, sensu, odpowiedzi i tak roznymi drogami zawsze wracam na sciezke rozwoju spirytualnego.
Medytuje na biezaco, z yoga troche gorzej, mam wrazenie ze jestem ciagle na poziomie teorii bardziej niz praktyki:))
Chociaz to jest tak mocno polaczone, ze trudno okreslic granice. No i ostatnio jestem zafascynowana Eckhart Tolle.
Interesujacym jest, Stardust, ze moj skok kwantowy ma podobne korzenie. Kiedy moj ukochany Tato zmarl na masowy atak serca w drodze do pracy, zawalil mi sie swiat, ktorego nie zdazylem jeszcze w USA zbudowac. Ledwie poszedlem na studia undergraduate w katolickim uniwersytecie, aby zadowolic Mame. By zadowolic Tate, wybralem zarzadzanie i finanse a jako kierunek dodatkowy psychologie aby zadowolic siebie, bo psychologia fascynowala mnie od zawsze. Pamietam gdy mialem tylko chwile czasu nie moglem sie doczekac aby podzielic sie z Tata roznica pomiedzy zarzadzaniem i finansami w Polsce (byl w Polsce szefem finansow, radca prawnym, i zarzadzal firma audytorska), gdyz od dziecka uczyl mnie tych dziedzin, bylem bardzo chlonny i wlasnym sumptem pomagalem w pracach. Kiedy odszedl, zderzylem sie z ksiedzem katolickim, ktory nas straszyl pieklem za kremacje (bylismy w USA 5 lat i nie bylo nas stac na wyslanie ciala do Polski). Tato nigdy nie poruszal aspektu odejscia ze swiata materii. Jakkolwiek Jego partykularny porzadek w sprawach ziemskich dal mi powod do myslenia, ze fakt odejscia sie przeczuwa, mimo, iz Tato jako najuprzejmiejszy czlowiek jakiego znalem nie dal nikomu odczuc, ze moze odejsc. Nastepnie zderzylismy sie z Jego rodzina w Polsce, ktora nazwala na nazistami. Zaraz po tym bylo zderzenie z ksiedzem katolickim pedofilem i wowczas zaczalem pytac bez konca o sens zycia, powod wiary, etc. Uczeszczajac na uczelnie katolicka, zmuszony bylem brac nauki religijne na ktore nie mialem szczegolnej ochoty, bo zycie parafialne z Polski mialem jeszcze na swiezo w pamieci a zycie parafialne z polsko-zmmerykanskie znalem od zakrystii, bo Mama pracowala dodatkowo jako dochodzaca gospodyni w parafii i jej pomagalem aby zarobic na studia. Ku memu zdziwieniu, nauczono mnie tam podstaw innych wyznan , tolerancji religijnej, i sprawiedliwosci spolecznej. Nie moglem sie nadziwic, ze nauki religijne moga tak pomoc w zrozumieniu filozofii zycia. Tam rowniez zafascynowalem sie postaciami prorokow jak Jezus, Mahomet, czy Budda i zaczalem zadawac sobie coraz wiecej pytan dlaczego duchowosc, ktora juz rozumialem a religia nie maja wspolnych szlakow mimo, iz wywodza sie od tych samych zrodel/osob. Wowczas zaczalem czytac masowo ksiazki, pisac prace naukowe, zderzac sie z kwestiami, i wciaz podnosic te prowerbialne kamienie w poszukiwaniu odpowiedzi. Tak jak postac Jezusa, ktorego energie zyciowa szacuje sie na ponad 600 jednostek, nie miala szans sie rozwinac, gdyz dzialal na okupowanym terenie, gdzie wszelkie swiatlo bylo wrogim, mialem trudnosci z odpowiedzia na kluczowe pytanie dlaczego w wyznaniu chrzescijanskim jest tyle nienawisci w imie milosci. Eureka bylo odkrycie, ze „ci, ktorzy twierdza, ze Jezusa kochaja najbardziej, najbardziej go rowniez zdradzaja”. Z Mahometem poszlo mi duzo latwiej. Owszem byl natchniony/uduchowiony ale li tylko do czasu, gdy „Bog powiedzial mu, ze wolno zabijac”. Po tym odlozylem Koran. Budda to byl najtwardszy orzech do zgryzienia, bo zrozumialem, ze duchowosc i religia maja wspolna pulapke i jest nia bardzo cieniutka linia – ledwie zauwazalna, ktorej nie wolno przekroczyc. W religi, ten ruch prowadzi do fundamentalizmu a w duchowosci, do tworzenia religii na sile. Ksiegi Tao nie odlozylem nigdy i wciaz do niej wracam. Podobnie jak do Biblii, gdzie znajduje coraz wiecej znakow, ze Jezus rowniez byl uduchowiony, lecz rebus, ktory zostawil zmusil realistow do stworzenia religii i doktryny, ktora latwo bylo uzyc aby zapelnic istniejaca wyrwe religijna i kontynuowac supremacje klas uprzywilejowanych. Dotarlismy do kluczowego momentu w czasach ludzkosi, bo zaistniala ponowna wyrwa, ktora nie zapelni nowa religia. Okreslam to mianem interesujacych czasow. Prosze nie zaprzataj sobie umyslu na ocenianie swojej sciezki duchowej przy pomocy doswiadczen innego. Najwiekszym darem jaki moglem sobie w zyciu ofiarowac to bezwarunkowe pozbycie sie osadu innych. Ludzie i rzeczy sa jacy/jakie sa. Twoja sciezka duchowa jest indywidualna i niepowtarzalna, bo wlasne doswiadczenia ko-kreujesz wedlug wlasnego uznania, wlasna percepcja czasu, miejsc, zdarzen, spotykanych osob. Jestes wolna, szczesliwa, zycie i wszechsiwat sa dla Ciebie otwarta ksiazka. Mnie rowniez fascynuje Eckhart Tolle. Jak ucieknie mi ekspress z Bostonu, to na South Station jest ksiegarnia i mozna sie zaglebic w lekturze na dobre pol godzinki. Czasami wychodze do bostonskiego portu popatrzec na ludzi. Przyznaje, ze lubie to robic, bo ludzie stali sie dla mnie otwartymi ksiazkami ale nikogo nie oceniam, mimo, iz tak wiele widze. Duchowsc nie ma nic wspolnego z jasnowidzeniem. Jest obdarzona bezgraniczna intuicja. Praktykujac medytacje wiesz jak potrafi uspokoic, wyciszyc, i uporzadkowac umysl. Staje sie wtedy bardzo precyzyjny, analityczny, efektywny i porusza te prowerbialne niby spiace materie, ktore tak precyzyjnie okreslil poeta sufijski Rumi. Pozdrawiam serdecznie zyczac milego weekendu. W weekend nie zasiadam do netu. Calego siebie oddaje rodzinie, bo z dojazdem i praca jestem poza domem 13 godzin. Wiec gdybys napisala to odezwe sie w poniedzialek. 🙂
Bardzo dziekuje za zyczenia, Al. „Radosna tworczosc”, to bardzo mile z Twej stony. Z tworczoscia z doswiadczeniem holograficznym i fraktalnym trafijes w prowerbialna dziesiatke. Bo holografia to calosc a percepcja fraktalna to czastka, wiec sa anntypodami/przeciwnosciami i bez nich nie istnialoby nic. Tak jak nie istnialaby muzyka bez ciszy miedzy nutami. Jak pisalem do Stardust, skok kwantowy w rozwoju duchowym zdarza sie tylko raz. Po tym, nastepuja kolejne etapy podrozy ktorej systemem zabezpieczajacym jest pragnienie dobra dla uniwersalnego dobra, ktorego Ci serdecznie zycze 🙂
Nie bylo mnie tutaj nie tylko przez weekend, ale i przez dwa kolejne dni, wiec daje znak, ze przeczytalam i ciesze sie, ze moglismy wymienic sie doswiadczeniami.
Bardzo dziekuje za rozmowe i do nastpenego spotkania.
Zycze wszystkiego najlepszego:)
Witaj Stardust – w tym nieskonczonym i kochanym wszechswiecie gdzie czas i odleglosc to iluzja bedziemy nieraz jeszcze mieszac strumienie rzeki inteligencji – wiec do milego 🙂