Co nowojorskie sklepy Victoria’s Secret, Nike, Bloomingdale’s oraz redakcja The Wall Street Journal mają ze sobą wspólnego? Ano to, że w każdym z tych miejsc znaleziono pluskwy. Jedną, sto, czy tysiące – tego raczej się nie dowiemy, bo każda z wyżej wymienionych instytucji zarzeka się, że były to odizolowane przypadki, nic poważnego i żaden powód do paniki.
I nie jest to bynajmniej pełna lista, bo należałoby także uwzględnić Lincoln Center, dokąd wybieram się dziś wieczorem (rzekomo jedynie garderoba artystów, ale na wszelki wypadek przyjrzę się dzisiaj fotelowi, zanim w nim zasiądę), dom towarowy Abercrombie & Fitch na Dolnym Manhattanie oraz nieznaną liczbę instytucji, które zapewne wolą się nie przyznawać, aby nie odstraszyć potencjalnych klientów.
O epidemii pluskiew w Nowym Jorku (zresztą nie tylko u nas, bo podobno także w wielu innych amerykańskich miastach) słyszę od dwóch lat co najmniej. Kiedy kolega z pracy podzielił się z nami wstydliwym sekretem, że elegancki apartamentowiec na Manhattanie, gdzie mieszka, jest do tego stopnia zapluskwiony, że zarząd budynku profilaktycznie rozdaje wszystkim mieszkańcom ulotki informacyjne na ten temat i funduje przegląd mieszkania, pomyślałam, że Amerykanie jak zwykle popadają w przesadę.
[picapp align=”center” wrap=”false” link=”term=bed+bugs&iid=9832570″ src=”http://view1.picapp.com/pictures.photo/image/9832570/bed-bug-summit-held-near/bed-bug-summit-held-near.jpg?size=500&imageId=9832570″ width=”500″ height=”322″ /]
A później coraz więcej było słychać na ten temat. Tu pluskwy, tam pluskwy, tak jakby chodziło o wioskę gdzieś w kraju trzeciego świata, a nie Nowy Jork, który nawet przy nadmiarze złej woli wobec JuEsEj trudno byłoby uznać za jakieś światowe zadupie.
I tak aż do ubiegłego tygodnia, kiedy to wszyscy pracownicy naszej firmy zostali powiadomieni przez email, że w wyznaczonym dniu o godzinie piątej rano złoży nam wizytę specjalnie wyszkolony w tropieniu pluskiew piesek, który przejdzie od pokoju do pokoju i od biurka do biurka. Szukając wiadomo czego… Zapewne chodziło o pieska gończego rasy Beagle, takiego, jak ten na zdjęciu wyżej, bo ta właśnie rasa ma podobno wyjątkowy talent do tropienia wszelakiego robactwa i przemytu.
Na tym nie koniec – jeśli u kogoś piesek wywącha pluskwy, firma zobowiązała się do zafundowania „zarażonemu” pracownikowi inspekcji domu lub mieszkania. Jeśli inspekcja wykaże obecność pluskiew w miejscu zamieszkania, pracodawca pokryje wszelkie koszty związane z odpluskwianiem przez specjalistyczną firmę. I jak tu się nie radować, bo mimo że za ubezpieczenie zdrowotne płacimy każdego roku więcej, to przynajmniej za ewentualne odpluskwianie firma zapłaci 100 procent…
Piesek przyszedł, obwąchał i póki co (odpukać w niemalowane) nie wprosił się na wizytę do domu ani do mnie, ani do koleżanek i kolegów z piętra. Ale zaczynam się już łapać na tym, że dokładnie przeglądam każde pudełko, w którym przychodzi przesyłka z Amazon.com czy innego sklepu internetowego, w którym zdarza mi się coś zamówić. Strzeżonego Pambuk strzeże.
chodzi o bed bugs , tak? z jednej strony dziwi a z drugiej nie. pomysl o szczurach biegajacych po peronach subway’u, obezwladniajacym smrodzie z owego subway latem czy poteznych worach smieci wyrzucanych na chodniki z restautracji wiecozrami. zawsze mnie fascynowalo, ze NY jest pod wzgeldem higieny tak „backwards”. a z tymi biglami to super. raz mi jeden na lotnisku w chicago wywachal zapomniana kanapke z kielbasa. aczkowiek sasiedzi mieli takiego bigla to wyl dniami i nocami (jak go zostawiali w ogrodku). nie szczekal tylko wyl.
Oczywiście, że chodzi o „bed bugs” – tak jak w nazwie sklepu Bed Bugs and Beyond 🙂 Nie wiem, szczury jakoś mniej mnie przerażają, bo przynajmniej je widać, a poza tym w Nowym Jorku szczury koegzystują z ludźmi jak gdyby nigdy nic. Wystarczy wieczorem pójść na stację metra Greenpoint Ave.
A taka pluskwa bez żarcia może przeżyć kilka miesięcy, albo i dłużej. Poza tym szczur nigdy mnie nie ugryzł, a pluskwa – i owszem. Co prawda nie w NYC, a w pewnym schronisku młodzieżowym w Bielsku-Białej dawno, dawno temu.
Pluskwy przezylam na wlasnej skorze w poprzednim mieszkaniu. Jak juz sie to przytrafi to pomoc moze jedynie odpluskwienie calego budynku, czasem lepiej sie wiec wyprowadzic.
OMG, na sama mysl wszystko mnie znow swedzi!
Pluskwy przerabialismy dawno temu w internacie. Nic nowego zatem przynajmniej dla mnie. Ale cale szczescie mnie nie gryzly i nie przedostaly sie do mojego rodzinnego domu (wtedy).
Zapewniam, ze obejrzenie krzesla w Lincoln Center to za malo. One sa tak przebiegle ze jak zechca to i tak jak rzep sie uczepia i zostana bezpiecznie przetransportowane do domu.
Znajomi byli na wakacjach, zamieszkiwali w italian villa we Wloszech i przywiezli troche wiecej plskiew do NYC tak ze nie mysle ze jest to plaga tylko w NYC badz US.
W Toronto od jakiegoś czasu jest plaga, pojawiają się w szpitalach, bibliotekach publicznych, gazety piszą o tym, że niebawem pojawią się w salach kinowych i transporcie publicznym w większości miast północnoamerykańskich:( Brrrr.
Dla wynajmujących:
http://bedbugregistry.com/
Na tej mapce Nowy Jork i okolice nie wyglądają najlepiej. ALE… Co stoi na przeszkodzie osobie, która z takiego czy innego względu nie była zadowolona z pobytu w hotelu poskarżyć się na pluskwy na publicznym forum, nie podając swoich danych?
http://bedbugregistry.com/hotel/NY/New-York/The-New-York-Palace-Hotel
I komu tutaj wierzyć?
Oczywiście to problematyczne, bo klienci/lokatorzy mogą wymyślać historie. Z drugiej strony to chyba jedyn sposób, żeby piętnować zapluskwione biznesy i mieszkania.
Na podobnej zasadzie działają strony typu „rate your doctor/vet” albo „rate your professor”.
To wszystko wina „ekologow” i zielonych, doprowadzili bowiem do zakazu jedynego skutecznego srodka czyli DDT. Skutecznego nie tylko na pluskwy, ale i do wybijania jakichs paskud w Afryce, „dzieki” czemu zmarlo w owej Afryce iles tam milionow Afrykanow.
Ale „ekologom” to nie szkodzi, bo twierdza ze Ziemia jest chora: ma wirusa. A ten wirus to czlowiek
ja się trochę nie dziwę, że są pluskwy. jak dla niektórych posprzątanie w mieszkaniu ogranicza się do spryskania pomieszczeń środkiem zapachowym….
w Chicago już powoli też robi się o pluskwach głośno. pojawiły się ostatnio w siedzibie Chicago Public Schools.
sama mam przez to obsesję przeglądania kątów w domu i jak gdzieś się przemieszczam…
ale widoku szczurów i myszy to nie lubię!
Szczury i myszy przenosza chorobska pluskwy nie. A swoja droga moze to taka nagonka na wykorzystanie „zielonych technologii (bardzo drogich zreszta, podobno skutecznych) prosto z Europy. Podobno technologia zamrazania lub tzw. goracego worka jest skuteczna. Nie wiem i nie martwilbym sie. Znacznie niebezpieczniejsze sa szczury i karaluchy.
Podobno bardzo skutecznie usuwaja wszelkie robactwo
http://www.knockoutpestcontrol.com.
Nie nie jestem z nimi powiazany w zaden sposob.