• Polonia.net
  • O Salonie
  • Kontakt

Salon Nowojorski

Widziane zza Oceanu. O Ameryce i emigracji. Oraz czasami o psach.

Feeds:
Wpisy
Komentarze
« Salon na urlopie
Polski alfabet podróżny »

Wyniki wyborów wśród Polonii amerykańskiej

2010/06/20 Autor: salon.nyc

[picapp align=”center” wrap=”false” link=”term=poland&iid=9155953″ src=”http://view.picapp.com/pictures.photo/image/9155953/woman-talks-the-phone/woman-talks-the-phone.jpg?size=500&imageId=9155953″ width=”500″ height=”344″ /]
Uaktualnienie 4. lipca 2010: W USA wygrał Kaczyński

W Polsce trwa jeszcze podliczanie głosów, ale wiadomo już, jak głosowali Polacy w Ameryce. Ze względu na różnicę czasu w USA głosowanie odbyło się wczoraj, dlatego też wszystkie głosy oddane przez Polaków w USA zostały już dokładnie policzone. W telegraficznym skrócie, sprawy mają się następująco: Jarosław Kaczyński przed Bronisławem Komorowskim, a za nimi cała reszta.

Szczegółowe dane, zatwierdzone przez Państwową Komisję Wyborczą, przedstawiam poniżej i pamiętając awanturę z 2007 nie wątpię, że chyba znów się komuś dostanie…

  • Ważne głosy oddane w okręgach wyborczych w USA: 33.455
  • Jarosław Kaczyński: 23.276
  • Bronisław Komorowski: 8.423
  • Grzegorz Napieralski: 784
  • Janusz Korwin-Mikke: 404
  • Andrzej Olechowski: 203
  • Marek Jurek: 162

Pozostali kandydaci otrzymali mniej niż 100 głosów: Andrzej Lepper 88, Waldemar Pawlak 77, Kornel Morawiecki 31, a Bogusław Ziętek 7 głosów.

Jeśli bliżej spojrzeć na poszczególne okręgi, to wszędzie, z wyjątkiem Waszyngtonu, wygrał Jarosław Kaczyński:

  • W okręgu Nowy Jork (metropolia nowojorska oraz Filadelfia, Boston, New Britain w stanie Connecticut): Kaczyński 8.545 głosów, Komorowski – 4.288
  • W okręgu Los Angeles (L.A. oraz szereg miast na zachodzie USA): Kaczyński 982 głosy, Komorowski – 938
  • W okręgu Chicago Kaczyński uzyskał ponad 13.300. głosów, podczas gdy Komorowski – mniej więcej 2.700 głosów. Okręg ten, oprócz Chicago, obejmował także Hamtramck, polską dzielnicę Detroit
  • W okręgu Waszyngton: Komorowski 339 głosów, Kaczyński 224 głosy

[picapp align=”none” wrap=”false” link=”term=Poland&iid=9150090″ src=”http://view4.picapp.com/pictures.photo/image/9150090/jaroslaw-kaczynski-waves/jaroslaw-kaczynski-waves.jpg?size=500&imageId=9150090″ width=”500″ height=”347″ /]

[picapp align=”none” wrap=”false” link=”term=poland&iid=9163185″ src=”http://view1.picapp.com/pictures.photo/image/9163185/poland-acting-president/poland-acting-president.jpg?size=500&imageId=9163185″ width=”500″ height=”342″ /]

[picapp align=”none” wrap=”false” link=”term=poland&iid=9162901″ src=”http://view1.picapp.com/pictures.photo/image/9162901/man-casts-his-vote-polling/man-casts-his-vote-polling.jpg?size=500&imageId=9162901″ width=”500″ height=”386″ /]

[picapp align=”none” wrap=”false” link=”term=poland&iid=9150626″ src=”http://view4.picapp.com/pictures.photo/image/9150626/jaroslaw-kaczynski-speaks/jaroslaw-kaczynski-speaks.jpg?size=500&imageId=9150626″ width=”500″ height=”344″ /]

[picapp align=”none” wrap=”false” link=”term=poland&iid=9155954″ src=”http://view1.picapp.com/pictures.photo/image/9155954/cyclist-passes-posters/cyclist-passes-posters.jpg?size=500&imageId=9155954″ width=”500″ height=”376″ /]

Źródła:

  • NaszeMiasto.pl/PAP: USA – Zdecydowana wygrana Kaczyńskiego w wyborach prezydenckich
  • Rzeczpospolita: Ameryka wybrała Kaczyńskiego
40.725572 -73.862489

Oceń ten wpis:

Udostępnij:

  • Kliknij, aby udostępnić na Facebooku(Otwiera się w nowym oknie)
  • Udostępnij na Twitterze(Otwiera się w nowym oknie)
  • Kliknij, aby wysłać to do znajomego przez e-mail(Otwiera się w nowym oknie)
  • Więcej
  • Kliknij aby podzielić się na Reddit(Otwiera się w nowym oknie)
  • Kliknij, aby udostępnić na LinkedIn(Otwiera się w nowym oknie)
  • Kliknij, aby udostępnić na Pinterest(Otwiera się w nowym oknie)
  • Udostępnij na Tumblr(Otwiera się w nowym oknie)
  • Kliknij by wydrukować(Otwiera się w nowym oknie)

Dodaj do ulubionych:

Lubię Wczytywanie…

Podobne

Napisane w Emigracja, Polityka, Polska, Salon | Otagowane głosowanie w USA, jak głosowano w USA, Polacy w USA, Polonia w USA, wybory 2010, wybory w Polsce | 31 Komentarzy

Komentarzy 31

  1. w dniu 2010/06/20 @ 3:40 pm blue

    No cóż, jaka Polonia, taki prezydent. Ściana wschodnia w pigułce, więc nikt chyba nie jest zdziwiony?


  2. w dniu 2010/06/20 @ 4:08 pm wujek z ameryki

    Za pozwoleniem szanownej pani, jaki kraj, taka emigracja. Wynik powyzszy jest efektem nie tyle jakiegos naglego zglupienia Polonusow, co znakomicie prowadzonej kampanii wyborczej.

    A w Polsce jaka jest ostateczna roznica miedzy obydwoma kandydatami? Piec procent? A przeciez mialo nie byc drugiej tury?


  3. w dniu 2010/06/20 @ 4:09 pm wujek z ameryki

    Sprostowanie – nie wiem, czy chodzi o „szanowna pania” czy tez „szanownego pana”. Tak mi sie jakos napisalo.


  4. w dniu 2010/06/20 @ 4:12 pm miskidomleka

    A u nasz, gdzie wśród Polaków przeważają raczej dyplomaci, naukowcy, profesjonaliści wysokiej klasy – a nie (z całym szacunkiem) górale od zrywania azbestu – Kaczyński przegrał.


  5. w dniu 2010/06/20 @ 4:16 pm salon nowojorski

    He, he, miskidomleka – miałam nawet o Tobie wspomnieć przytaczając te dane z Waszyngtonu, bo tak mi się coś zdawało, żeś w tym maczał pazury.

    Ja obserwując tę kampanię na miejscu muszę powiedzieć, że zarówno Kaczyński jak i Napieralski (szczególnie ten drugi) zasłużyli sobie na dobry wynik w tych wyborach, bo obydwaj do samego końca harowali jak mrówki i walczyli o każdy głos. Oczywiście jest to tylko moja prywatna opinia, ale piszę to jako osoba, która w 2007 roku głosowała na PO.


  6. w dniu 2010/06/20 @ 4:20 pm miskidomleka

    @wujek

    Ostatecznej nie znamy, bo się musi policzyć.

    Sondaże podają przewagę Komorowskiego:
    12.5 punktów proc. (SMG/KRC)
    13.4 p.p (Homo Homini)
    5.4 p.p. (OBOB dla TVPiS)


  7. w dniu 2010/06/20 @ 7:40 pm teri

    A moj glos byl oddany w New Britain i wcale nie na Kaczynskiego.Uwazam,ze on bylby fatalnym prezydentem.Nie laczy a dzieli ludzi. Polakom brakuje dojrzalosci,wybieraja pod wplywem radia M. a takze „na zlosc”.


  8. w dniu 2010/06/20 @ 8:36 pm resvaria

    W Toronto, czego sie raczej spodziewalem, wygral Kaczynski. Tutejsza Polonia to tez w wiekszosci ultrakatolicka, konserwatywna sciana wschodnia, wiec wyniki sie pokrywaja z tymi w Polsce.
    http://www.torontokg.polemb.net/index.php?document=43

    Swoja droga po raz kolejny widac na mapce w Wyborczej podzial Polski na dwie wyrazne strefy:
    http://wybory.gazeta.pl/wybory/3200006,106728,8040786.html?back=/wybory/1,106728,8040784,dane_z_prawie_polowy_komisji__komorowski_i_kaczynski.html


  9. w dniu 2010/06/21 @ 4:52 am Monika

    Mnie to zastanawia jak mogą mieć moc głosy Polaków, którzy mieszkają w USA z dziada pradziada? Co taki stary pierdziel, który nie bywa w Polsce od lat 60-tych, może powiedzieć o tym, co zmieniło się w Starym Kraju?? Dlaczego ludzie, którzy już „aaa… ledwo… aaa… speak aaa… polsky” mają w ogóle prawo decydować o tym KTO będzie prezydentem MOJEGO kraju? Mojego, bo w nim mieszkam, płacę w nim podatki i nie czerpię wiedzy o jego stanie z jakiejś prowincjonalnej sekciarskiej rozgłośni, a na podstawie tego co widzę idąc ulicą, jadąc autem i widząc przez okno.
    Głosuj w kraju w którym osiadłeś!


    • w dniu 2010/07/03 @ 7:12 pm seb

      przestań k…rwa .p….lić

      dobranoc i pozdrawiam


  10. w dniu 2010/06/21 @ 6:32 am salon nowojorski

    @Monika – myślę że jesteś w błędzie jeśli chodzi o ocenę tego, kto wczoraj wziął udział w wyborach. W polskich wyborach głosują tutaj z reguły ludzie, którzy do Stanów wyemigrowali stosunkowo niedawno, nie zaś Polonia zasiedziała w USA od pokoleń i nie będąca w stanie porozumieć się po polsku. Tę starą Polonię często po prostu eliminuje brak ważnego polskiego paszportu.

    Zresztą liczby nie kłamią: we wczorajszych wyborach głosowało na terytorium USA jakieś 35 tys. obywateli polskich, natomiast liczbę Amerykanów polskiego pochodzenia ocenia się na jakieś 9 milionów. Nawet jeśli uznać, że ta liczba jest przesadzona i podzielić ją na pół, to i tak 35 tys. głosujących to jest bardzo niewiele jeśli wziąć pod uwagę wszystkich mieszkających w USA „starych pierdzieli” ze Starego Kraju 😉

    Natomiast dlaczego ten podział głosów wyglądał tak a nie inaczej, to już temat na bardziej rozbudowaną dyskusję. Warto pamiętać, że wielu mieszkających w USA Polaków pochodzi ze wschodnich regionów kraju, a tam przecież też wygrał Kaczyński.


  11. w dniu 2010/06/21 @ 9:59 am w.

    ja po polsku jeszcze mowie czytam i pisze , ale juz nie glosuje z wlasnego wyboru bowiem prawdopodobnie w Polsce mieszkal juz nie bede

    ale prawo to prawo – jak mojego syna (ktory sie tu urodzil i po polsku niestety duzo nie mowi) zmusza sie do posiadania polskiego paszportu podczas pobytu w Polsce – to musicie sie zgodzic ze bedzie on glosowal na kogo popadnie 🙂

    jesli 35 tysiecy glosowalo to znaczy ze to raczej to turysci glosowali – a nie osoby na stale tu (USA) mieszkajace


  12. w dniu 2010/06/21 @ 10:52 am resvaria

    W całej tej dyskusji wyraźnie zaznaczają się dwa albo trzy wątki:

    — Wielu Polakom w Polsce nie za bardzo się podoba to, że Polacy za granicą mają prawo brać udział w wyborach. Jak pisałem, mnie osobiście jest to obojętne, ale sam nie głosuję, bo wychodzę z założenia, że skoro dokonałem takich a nie innych wyborów życiowych to powinienem ponosić tego konsekwencje. Wiem, że prawo mi pozwala brać udział, ale prawo pozwala mi też na wiele innych rzeczy, które niekoniecznie są etycznie usprawiedliwione.

    Pisałem o płaceniu podatków – Agnieszka, masz rację, że w Polsce (i innych miejscach) jest wiele osób, które nie płacą. Ale jednak łatwiej obronić argument, że ktoś ma prawo głosu, bo mieszka w kraju, choćby nawet nie pracował, niż argument typu nie mieszkam, nie płacę podatków ale głosuję, bo prawo mi pozwala.

    — Nie rozumiem tych, którzy się dziwią ludziom w Polsce, którzy wyrażają swój sprzeciw przeciw prawom wyborczym dla Polonii. Przecież istotą demokracji jest prawo do innych opinii. Każda regulacja prawna ma swoich przeciwiników i zwolenników. Rozumiem, że niektórym Polakom mieszkającym za granicą taka krytyka ze strony Polaków w Polsce się nie podoba, ale to nie znaczy, że trzeba zaraz wyciągać działa typu „to takie typowo polskie”. Może lepiej pomyśleć dlaczego ludziom się to nie podoba.

    — Wydaje mi się (może się mylę), że Polacy mają kłopot z rozróżnieniem pomiędzy emigracją i „expats”. Expats z założenia są w jakimś miejscu i nadal uważają się przede wszystkim za obywateli krajów z których pochodzą, nawet jeśli ich pobyt jest długoterminowy albo stały. Natomiast emigranci, w moim przekonaniu, wyjechali i starają się zasymilować i odnaleźć w nowym miejscu. Jeśli interesuje ich stary kraj to raczej ze względu na rodziny albo chęć utrzymania języka albo jakichś tradycji. W zależności od tego czy ktoś należy bardziej do pierwszej czy drugiej grupy inaczej będzie widział sprawę wyborów a nawet samej polskości.

    Poza wszystkim i tak najważniejsze są odczucia osobiste. Ktoś się czuje bardziej Polakiem niż Kanadyjczykiem, ktoś wręcz odwrotnie. Przyznaję szczerze, że sam nie za bardzo rozumiem ludzi, którzy po dziesięciu albo dwudziestu latach na emigracji nadal są bardziej duchem nad Wisłą niż w nowym kraju, ale to już nie mój problem.


  13. w dniu 2010/06/21 @ 2:06 pm Z Ziemi Polskiej

    Dzięki rodacy za tak dobre głosowanie. Nie oglądajcie TVN i nie czytajcie wyborczej. Tam są same kłamstwa. Mieszkam tu w Polsce. Po niby upadku komunizmu od 20 lat Polska została rozkradziona przez tych, którzy się skumali z czerwonymi przy okrągłym stole. Po dostaniu się do żłobu rozsprzedali nasz majątek narodowy za bezcen lub się nim podzielili, podstawiając nazwijmy to pseudobiznesmenów. Teraz nadal są przy żłobie i chcą być. Tacy ludzie jak Komorowski i PO to szkodniki dla Polski. Dbają tylko o swój interes, a Polskę mają gdzieś. Nie mamy nic. Wojsko w opłakanym stanie (wiem,bo byłem), uzbrojenia zero, a nasze samoloty spadają ze starości, nie trzeba ich zestrzeliwać. Po drugiej wojnie nikt nie wyciągnął konsekwencji. Kaczyńscy dobrze chcieli, a teraz jeden z nich chce, „aby Polska była Polską”: silną, liczącą się w świecie, zasobną gospodarczo. Nie będzie dobrze, jeśli żłobiaże będą dalej żądzić. Trzeba to zmienić. Przez dwadzieścia lat armia nieudaczników postkomunistycznych pożera nasze dobra. Normalnie żyjący i pracujący człowiek tu się nie liczy. Nikt o nich nie dba. To poprzez Unię Wolności, a w następstwie PO tak jest. Pan śp.Płażyński był człowiekiem na poziomie. Zobaczył kim są ci ludzie obok niego i postanowił wystąpić z tej partii. Należy ich kategorycznie odsunąć od władzy.Dlatego ja osoba młoda NIE GŁOSUJĘ NA PO.


  14. w dniu 2010/06/21 @ 3:06 pm Jan Ksiazka

    Moniko – mieszkam w USA od 25 lat. Gdyby pradziad nie wrocil do Polski w 1908, bylbym kolejnym pokoleniem emigrantow o ktorym piszesz. Po tonie Twej wypowiedzi moglbym stwierdzic, ze polska terytorialnosc ma sie bez zmian ale na szczescie w USA oduczylem sie myslec stereotypowo. Przyjechalem tutaj jako bardzo mlody czlowiek ale nie czuje sie winnym ze porzuciem Ojczyzne, ktora mnie wykarmila i wyksztalcila do poziomu elementarnego. Pielegnuje i uaktualniam jezyk polski jak rowniez pisze poematy po polsku i ucze jezyka dzieci. Nie wierze lecz wiem, ze nasze wypowiedzi sa odbiciem wlasnego wnetrza. Zadowolic nie sposob wszystkich a starzy bedziemy wszyscy. Roznica jest tylko taka, ze tak jak ci co szanuja siebie, szanuja innych i starzeja sie z godnoscia – tak ci co nie szanuja siebie, nie szanuja innych (bo nie mozna dzielic sie z otoczeniem tym czego sie nie posiada) i nie starzeja sie godnie lub poprostu nie dozywaja starosci. Pozdrawiam i ide sie pousmiechac 🙂


  15. w dniu 2010/06/21 @ 3:39 pm Z Ziemi Polskiej

    Moniczko, czy ty aby nie nazywasz się Olejnik? I którą stację sekciarską masz na myśli: TVN , czy – Radio Złote Przeboje?


  16. w dniu 2010/06/21 @ 4:00 pm Jan Ksiazka

    „Przyznaję szczerze, że sam nie za bardzo rozumiem ludzi, którzy po dziesięciu albo dwudziestu latach na emigracji nadal są bardziej duchem nad Wisłą niż w nowym kraju, ale to już nie mój problem.” – Czy to takie dziwne, Resvaria, ze dziewczynka, ktora majac 10 lat nosila w koszyczku wiadomosci pomiedzy podziemnymi oddzialami kocha Polske, o ktorej wolnosc walczyla? Ze nie mogla pojsc na studia, bo Jej ojciec, dowodca podziemnego oddzialu, siedzial przez 5 lat w wiezieniu za walke o wolnosc? Czy po spedzeniu 55 lat w Polsce, gdzie zawsze miala „pod gorke”, bo Ojca nie zmuszono do zmiany miejsca urodzenia ani zrzeczenia sie obywatelstwa amerykanskiego – nie miala prawa poznac zycia w kraju Jego urodzenia o ktorym tyle slyszala? Czy po przyjezdzie do USA musiala sie integrowac? Ta dziewczynka ma dzisiaj 81 lat i „u nas” to dla Niej kraj gdzie nie ma ani domu ani bliskiej rodziny ale o Polske walczyla w mysl „Bog, honor, Ojczyzna”, do ktorej wiosna nadal przylatuja bociany, zielenia sie wierzby placzace – kraj gdzie pomogla niezliczonej ilosci nieznanych Jej osob. Dlatego jak czytam jak osoba mieszkajaca w Polsce kwestionuje prawo osoby przybywajacej w USA aby glosowac w polskich wyborach – to odpowiem, ze w przypadku tej dziewczynki to prawo przelanej krwi. Pozdrawiam 🙂


  17. w dniu 2010/06/21 @ 4:48 pm resvaria

    Rozumiem oczywiście taki punkt widzenia, i pewnie autorzy prawa wyborczego kierowali się podobnymi przesłankami, ale też rozumiem frustrację tych, którzy mieszkają w Polsce i się denerwują na prawo wyborcze dla Polonii.

    Osobiście nie przepadam za wyciąganiem „karty kombatanckiej”, bo to pokłady złożonej materii. Kiedy zaś jest się z takiego skomplikowanego historycznie i etnicznie regionu jak ja (Sląsk) to wszystko wydaje się jeszcze bardziej skomplikowane.


  18. w dniu 2010/06/21 @ 8:58 pm faithpro

    …A ja mieszkam w Chicago i ze swoją rodziną głosowalismy na Napieralskiego.Wiemy że nie zrobi rewolucji,lecz szczerze jest mi bliżej do kogoś z Jego strony politycznej niż do dwóch prawicowych kandydatów,którzy otoczeni są wciąż przez ciasny kordon księży i ichniejszych biznesów..Napieralski miał chociaż odwagę powiedzieć w TV że chce faktycznego przestrzegania konkordatu oraz w przyszłości jego wypowiedzenia…o komisji Państwo-Kościół też wspominał- aby to zaprzestać i bardziej kontrolować to..”oddawanie” majżtków i ziemi…

    W drugiej zaś turze zagłosujemy na Komorowskiego, z rosądku i tylko z rozsadku,ponieważ znudziło mi się ciągłe popłakiwanie i obrażanie Prezydenta jakie jakie mielismy okazje od 5 lat słyszeć..a co może niestety sie powtórzyć…


  19. w dniu 2010/06/21 @ 10:08 pm polonus

    A ja moi drodzy nie bylem w Polsce 24 lata.Nadal jestem obywatelem polskim i nadal czuję się Polakiem.
    Jako mlody czlowiek przez całe wakacje budowałem Wisłostradę,a jeszcze wcześniej przez miesiąc brałem udział w Operacji Frombork 1001.
    Póżniej,w czynie spolecznym,spędziłem kilkaset godzin przy budowie Urzędu Gminy,po kilkadziesiąt godzin przy budowie Gminnego Ośrodka Kulkturalnego,budynku OSP i przy układaniu chodników publicznych.
    Poza tym prawie 3 lata swojego życia poświęciłem służbie wojskowej,gdzie brałem udział w żniwach,pomocy powodziowej i rozkuwaniu zamarzniętych węzłów kolejowych.
    Pracowałem za psie pieniądze w systemie czterobrygadowym,a to co wybudowaliśmy zostało roztrwonione przez tych,ktorzy teraz odmawiają mi prawa do głosu.
    Inne rzeczy,które pomagałem budować lub odnawiać istnieją do dzisiejszego dnia i służą innym polskim obywatelom.
    O pomocy udzielanej rodzinie nie potrzebuję nikomu mówić.
    Sam nie glosuję,bo mi sie nie chce,ale uważam iz mam do tego pełne prawo.
    Nawet jeśli w Polsce nie mieszkam,to nadal jestem jej częścią,zrobiłem więcej dla tego kraju niz większość tych,ktorzy tam mieszkają,a patrząc na to co się tam przez ostatnie 20 lat wyprawia wcale nie sądzę aby Polacy,zyjący w Polsce,mieli lepszą ocenę sytuacji ode mnie.
    Widać to po rządach ktore wybierali do tej pory.


  20. w dniu 2010/06/22 @ 12:54 pm Jan Ksiazka

    „Kiedy zaś jest się z takiego skomplikowanego historycznie i etnicznie regionu jak ja (Sląsk) to wszystko wydaje się jeszcze bardziej skomplikowane” – wyluzuj Resvaria 🙂 Ja wchodzac w mariaz z osoba z Katowic wszedlem w mariaz ze Slaskiem – regionem ktorego nie znalem (pochodze z Rzeszowa). Wprawdzie ostrzegano mnie, ze bede musial utrzymywac dom jak w pudeleczku, ale to nie problem bo sam lubie porzadek. Do opisania lozka uzywamy slowa „prykol” chociaz polowka to „krojcak”, bo Rodzice pochodza spod Czestochowy. Lubie „Grzeszny zywot Francika Buly” i Szlagier Maszyne. Pozdrawiam 🙂


  21. w dniu 2010/06/22 @ 8:32 pm Krakowianka

    Uwazam ze w komentazu pani Moniki byloby duzo slusznosci gdyby tak rzeczywiscie bylo. Ja nie glosowalam, ale duzo osob z mojego srodowiska glosowalo. I tutaj rozczaruje pania, tak jak tutaj ktos wspomnial byli to glownie mozna powiedziec turysci, tacy ktorzy przyjechali tutaj do rodziny, znajomych, chca popracowac i chca lub musza wracac do kraju. Glosowali tez ci ktorzy w Polsce inwestuja, prowadza z Polska interesy i sa zywotnie zainteresowani co sie w kraju dzieje. Potrzebujecie przeciez inwestycji? Czy juz nie? Ale widze nie pani nie zdawala sobie sprawy jak maly procent ludzi tutaj glosowal. Ani nie pomoglismy, ani nie zaszkodzilismy. Ale to dzieki polskim mediom, slyszalam te komentaze i ja to rozumie. Ale tonu i slow ktorych pani uzyla nie rozumiem. W ciezkich czasach jak na przyklad stanu wojennego Polonia przydawala sie. Miliony dolarow plynely do Polski w postaci gotowki, zywnosci, lekarstw od tych starych pierdzieli od tych eeee aaaa polsky. Jak juz wspomnialam wiele ludzi z Polonii inwestuje w Polsce a mogliby gdzie indziej. Wyjezadzaja na wakacje wydajac tam pieniadze. Znajduja zony i mezow. Za granica powstawalo wiele polskich dziel. Kwitla polska kultura. I czesto mimo ze nie mieszkamy w kraju mamy nieco lepsza ocene sytuacji, tego co sie tam dzieje moim zdaniem dlatego ze mamy do wszystkiego dystans, skale porownawcza i nie anazujemy sie zbyt emocjonalnie. A tak na marginesie. Jezeli Polakom zniesiono by wizy do USA i mogliby przyjezdzac tutaj jak do siebie, demokratycznie, bez problemu to czy amerykanie polskiego pochodzenia wciaz beda ZMUSZANI do uzywania polskiego paszportu w kraju? Bo my tutaj interesujemy sie jedna i druga strona medalu nie tylko koncem wlasnego noska. To wy w Polsce musicie sie zdecydowac czego chcecie. Jestem obywatelka USA od dziecka i osobiscie nie mam nic przeciwko temu zeby obywatele USA mieszkajacy za granica naszego kraju glosowali. Niech im bedzie na zdrowie. Pani Moniko Polonia NIGDY nie szkodzila waszemu krajowi. Wrecz przeciwnie.


  22. w dniu 2010/06/24 @ 2:06 am polonus

    No właśnie – jak to jest z tym polskim paszportem?
    Podobno do 3 miesięcy nie potrzeba.Wystarczy amerykański – tak mi przekazała ambasada polska.
    Natomiast znajomi pracownicy Służby Granicznej twierdzą że podczas pobytu w Polsce nie musze mieć przy sobie żadnego dokumentu tozsamości.Takie są podobno przepisy unijne.
    Jedyne problemy moga się pojawić gdybym wszedł w kolizję z prawem.Wtedy musze pokazać jakieś ID.
    Paszport będzie mi potrzebny tylko przy wjeździe i wyjeździe z Polski,co akurat w moim przypadku jest nieistotne ponieważ granicę unijną przekraczam w Niemczech.
    Inni zaś twierdzą iz paszport podczas pobytu w Polsce muszę nosić cały czas przy sobie.
    Kołomyja i totalna dezorientacja.
    Jest tutaj ktoś kto wie na pewno?
    Aha,pani z ambasady nie była pewna,bo to nie jej działka tylko Słuzby Granicznej a ona jest tutaj tylko do udzielania informacji konsularnych,ktore mogę sobie wyczytać z ichniej strony internetowej,więc tak właściwie jeśli nie mam konkretnego problemu,to proszę zagłębic się w lekturę,bo tam wszystko pisze.
    Geeeeezzzzzzz..


  23. w dniu 2010/06/24 @ 12:55 pm Jan Ksiazka

    Oto scenka z lotniska Okecie po wyladowaniu samolotu z JFK w lipcu ubieglego roku. Podajemy urzedniczce przez otwor w okienku 3 amerykanskie paszporty. Mloda osoba je odbiera i pyta z sarkazmem gdzie sa nasze polskie paszporty. Po grzecznej odpowiedzi, ze nie posiadamy szepcze do kolezanki obok „piep***ni Polacy na amerykanskich paszportach”. O maly wlos nie doszlo do „hej szable w dlon” ale poloweczka bardzo spokojna jest, wiec usmiechnalem sie z mysla „witamy w Polsce” i bylo po sprawie. A co do noszenia dokumentu tozsamosci w czasie wizyty w Polsce to Alicja najprawdopodobniej zna odpowiedz i jej nam udzieli. Pozdrawiam 🙂


  24. w dniu 2010/06/24 @ 8:05 pm Polacy na amerykanskich paszportach « Wychodźstwo

    […] Polacy na amerykanskich paszportach 2010-06-25 two cents Skomentuj Przejdź do komentarzy [Komentarze do Salon Nowojorski] Skomentuj Wyniki wyborów wśród Polonii amerykańskiej, którego … […]


  25. w dniu 2010/06/27 @ 2:12 am maciej32
    Podczas 17 posiedzenia Sejmu rząd Tuska nie chciał jednak debaty o ubóstwie, o co wnosił parlamentarny klub lewicy. Marszałek Komorowski zablokował wniosek SLD pilnując, aby posłom nie zbrakło czasu na uchwalenie zniesienia ustawy kominowej. http://www.nie.com.pl/art19451.htm Numer: 26/2008 Bronisław Komorowski, członek Mumii Wolności, i to nie byle jaki, bo członek Rady Krajowej http://www.nie.com.pl/art11414.htm Numer: 06/1996 7 sierpnia na wakacje do Berlina przyjechała piętnastoosobowa grupa Polaków z dwójką opiekunów. Okazało się wszakże, że jedynie pięć osób pochodziło z zaprzyjaźnionego z Fundacją „Pro-Europa” VIII LO im. Króla Władysława IV w Warszawie. Reszta to dzieci zasłużonych działaczy AWS, profesorów i urzędników. W wybranej dziesiątce znajdował się m.in. Tadzio Komorowski, żywe odbicie Bronisława Komorowskiego, posła AWS. Młody Komorowski nie mówił po niemiecku, więc dla bezpieczeństwa zabrał ze sobą dwóch kolegów. Mniej rozkapryszony był Piotr Saporowski, którego ojciec trzęsie AWS na warszawskim Targówku, i Jadzia http://www.nie.com.pl/art14912.htm Numer: 37/1998 Dwa miesiące temu pisaliśmy o prawicowej Fundacji Wspierania Inicjatyw Proeuropejskich „Pro-Europa” z Warszawy, dzięki której na ekskluzywne wakacje do Niemiec pojechały dzieci zasłużonych działaczy AWS, profesorów i urzędników zamiast uczniów jednej z warszawskich szkół średnich („NIE” nr 37/98). Pojawiły się podejrzenia, że fundacja, mająca takich politycznych protektorów jak m.in. Bronisław Komorowski, Jacek Taylor, Jan Maria Rokita, Jan Nowak Jeziorański, Zbigniew Bujak, Zbigniew Niemczycki, Krzysztof Zanussi, Jerzy Kłoczowski, Jacek Saryusz-Wolski, Stanisław Sulowski zamierza wykołować władze Berlina. Rewizyta niemieckich licealistów w Warszawie mogła się nie odbyć. Powód – dziwne kłopoty finansowe polskiego organizatora. Nasza publikacja zmobilizowała jednak fundację do sfinalizowania wymiany. W połowie października Warszawę odwiedziła więc młodzież z gimnazjum Leassinga – jednej z bardziej renomowanych szkół w Berlinie. „Proeuropejscy” polscy organizatorzy stanęli na wysokości zadania. Rewanżując się za pobyt polskiej grupy w luksusowym pensjonacie nad jeziorem Tagel, ulokowali swoich gości na warszawskim campingu, zwanym hotelem „Majawa”. Ów hotel to ponure domki bez ciepłej wody, z łazienką i sraczem na dworze. Zimne niczym syberyjskie baraki. Niemieccy gimnazjaliści boleśnie odczuli uroki integracji z „dzikim Wschodem”. Gnieździlli się po kilka osób w ciasnych pokojach, wyposażonych zaledwie w zdezelowane łóżka. Nocą dymali do kibla w ustronne miejsce na campingu, lub zaliczali pobliskie krzaki. Od równie ciekawej strony młodzi Niemcy poznali polską kuchnię jak i polską gościnność. Obiady jadali w barze mlecznym, gdzie serwowano cynaderki na plastikowych talerzach wielorazowego użytku. Śniadania i kolacje, zamówione w pobliskiej jadłodajni, podawano, już dla odmiany, na papierowej zastawie, na którą fundacja złożyła zamówienie. Nic więc dziwnego, że poligonowe warunki zachęcały niemiecką młodzież do zwiedzania stolicy. Niestety, „proeuropejscy” gospodarze przygotowali program tak, by goście niczego nie zobaczyli (na poniedziałek np. zaplanowali tournée po warszawskich muzeach, które akurat tego dnia są nieczynne), wielokrotnie zostawiali obcokrajowców w mieście bez wskazania drogi powrotnej na camping. Jak w „szkole przetrwania”. Przed wyjazdem do Warszawy niemieccy maturzyści z klasy o profilu polityczno-ekonomicznym wiele czytali o historii (zwłaszcza tej najnowszej), kulturze oraz obyczajowości Polski. Uczestniczyli w cyklu szkoleń przygotowawczych na ten temat. Liczyli na to, że dzięki pobytowi w Warszawie i ludziom z „Pro-Europy” poznają Polskę – lidera przemian w Europie Środkowej i Wschodniej. Maksym, uczestnik obozu: – Mówiono nam, że w czasie Okrągłego Stołu ustalono, iż komuniści w zamian za demokrację dla „Solidarności” dostaną pieniądze i dobra materialne. Dlatego postkomuniści zdobywają wciąż jeszcze głosy, zakładają nowe partie narodowo-faszystowskie, które swoje źródło mają w komunizmie. Z pewnością wiele więcej usłyszeliby Niemcy o polskiej lewicy, gdyby ich nie zatruto. Nie wiadomo czy zatrucie było przypadkowe, czy też umyślne. Pewnej nocy wybuchła epidemia sraczki. Kilka osób zasłabło. Jedna z dziewczyn była poważnie odwodniona, zaś osiem osób trafiło do szpitala zakaźnego z podejrzeniem ciężkiego zatrucia salmonellą. Ale dzięki temu poznali przynajmniej stan polskiej służby zdrowia. Podczas pobierania wymazów jelitowych metodą tradycyjną, za pomocą watki umieszczonej na drewnianym patyku, pani doktor szczegółowo instruowała małolatów jak mają to robić: „wsadzić patyczek w kiszkę stolcową, pokręcić i wyjąć”. Jednej z dziewcząt podczas mieszania w kiszce stolcowej patyczek się złamał. Rodzice zatrutej młodzieży poprosili dyrekcję gimnazjum, aby nigdy więcej nie zezwoliła na podobną wymianę. I to tyle o fraternizacji młodzieży za pośrednictwem przyrządowej fundacji „Pro-Europa” za przeproszeniem. http://www.nie.com.pl/art15133.htm Numer: 45/1998 Nawet BronisŁaw Komorowski, który wciąż daje do zrozumienia, że byłby lepszym ministrem niż Onyszkiewicz, z dumą ujawnia, iż w latach 1981-89 nauczał w Seminarium Duchownym w Niepokalanowie (i ma pięcioro dzieci, więc swoją wiarę szczerze praktykuje). http://www.nie.com.pl/art16196.htm Numer: 37/1999 Bronisław Komorowski postanowił sam sobie podbić bębenka. Przypomniał w „Super Expressie” (nr 283), że sroce spod ogona nie wypadł, jak przystało na orła. Oto jest on dziesiątą wodą po kisielu, ale zawsze – kuzynem księżnej Matyldy, żony belgijskiego następcy tronu. Kuzynka nie zaprosiła kuzyna na uroczystości. W ogóle nie wie o jego istnieniu, szczęściara. Ale teraz to się zmieni: Komorowski szarpnął się na życzenia (pewnie na ozdobnym) i zaprosi ją na zjazd Komorowskich, planowany w 2000 roku… Polecamy Kongresową. Tam zjazdy udają się jak rzadko. http://www.nie.com.pl/art16503.htm Numer: 50/1999 Nasze słynne wiewiórki wypatrzyły w Ministerstwie Obrony Narodowej list intencyjny podpisany przez ministra Komorowskiego do Sekretarza Obrony USA Cohena w sprawie zakupu amerykańskich samolotów F-16 AB. Minister Komorowski wysłał ten list do swego amerykańskiego kolegi w dzień po tym, jak formalnie odpowiedzialny za zakupy dla wojska minister Szeremietiew pojechał na urlop. Na początku listopada Komorowski jedzie do USA – prawdopodobnie również po to, aby finalizować tę transakcję. Spłata samolotów ma być rozłożona na 10 lat po 300 milionów dolarów rocznie. To jest główna przyczyna, dla której AWS tak bardzo zależy na ustawie o długofalowym programie modernizacji wojska. Koszty zakupu w całości poniesie budżet MON, co spowoduje, że szlag trafi wszystkie plany modernizacji armii: wojsko nie otrzyma haubicy, systemu przeciwlotniczego LOARA, nie będzie modernizacji samolotów Su i Mig. F-16 AB ma opinię samolotu przestarzałego, którego Amerykanie chcą się pozbyć. Minister Komorowski na to idzie, choć w czasie niedawnej wizyty w Wielkiej Brytanii zapewniał amerykańskich konkurentów – British Aerospace, że Polska kupi nowoczesny samolot w wyniku publicznego przetargu. Tymczasem okazuje się, że mamy kupić F-16 bez przetargu – w ramach „użyczenia”. W ten sposób MON spełni obietnicę, którą premier Buzek złożył Madeline Allbright, że do końca roku wyzwolimy Amerykę od tych samolotów. http://www.nie.com.pl/art17927.htm Numer: 42/2000 Kiedy ogłosiliśmy, że minister obrony Komorowski cichcem zawiera z Amerykanami transakcję dotyczącą samolotów wartości 3 miliardów dolarów MON zaprzeczył, że Komorowski wystosował w tej sprawie list intencyjny. Waszyngton kłamstwo ujawnił. Rzecznik Pentagonu płk Vick Warzinski powiedział Polskiej Agencji Prasowej: „Dostaliśmy list intencyjny w tej sprawie od polskiego Ministerstwa Obrony”. Minister, który kłamie w takiej sprawie, powinien natychmiast złożyć dymisję. Trudno mieć zaufanie do obronności kraju, za którą odpowiada krętacz. http://www.nie.com.pl/art17951.htm Numer: 43/2000 I dalej: po naszej publikacji zespół rządowy ds. wyboru samolotu wielozadaniowego (przewodniczący – wicepremier Janusz Steinhoff, zastępca – wiceminister Szeremietiew) odrzucił pomysł Komorowskiego na „łyknięcie” owych F-16. Po co w ogóle była więc ta wizyta? Jeśli nie wiadomo, o co chodzi, niechybnie chodzi o pieniądze. Zaskakujący był skład polskiej delegacji. Zabrakło w niej Steinhoffa i Szeremietiewa, poleciał za to Komorowski z bliżej nie znanym Pawłowskim, który robił za prawą rękę ministra. Obaj dżentelmeni zabrali ze sobą żony. Przy kanale na 3 miliardy zielonych, w który właśnie jesteśmy wpuszczani, jest i okazja turystyczna dla pań. http://www.nie.com.pl/art16704.htm Numer: 46/2000 Komorowski mówi, iż jednym z podstawowych celów jego reformy jest osiągnięcie i utrzymanie nakładów na wojsko w wysokości 1,95 proc. PKB (dochodu narodowego zwanego teraz produktem globalnym). Całkiem niedawno Buzek w Brukseli obiecywał, iż będzie to 2,1, ale mniejsza o to. Minister pyszni się, że już w tym roku rząd osiągnął wskaźnik wyższy od założonego na przyszłość, bo 1,98 proc. PKB. W rzeczywistości rząd Buzka wcale nie osiągnął wskaźników, którymi się chwali. W ostatnim kwartale ubiegłego roku pozbawiono wojsko 500 mln zł należnego budżetowego dofinansowania. W rezultacie w tym roku trzeba spłacać zobowiązania ubiegłoroczne, co oczywiście rzutuje na tegoroczny budżet. Jeśli więc odliczyć to, co rząd zaniedbał, okaże się, że tegoroczne, prawdziwe wydatki na wojsko wynoszą 1,88 proc. PKB, a nie – jak mami opinię publiczną minister Komorowski – 1,98 proc. Oszustwo buzkuje także w zapowiedzianej, 18-procentowej podwyżce wojskowych uposażeń. Minister nie dopowiada, że jest to podwyżka nominalna. W zeszłym roku zaplanowano ją na 6,7 proc., przy założonym wskaźniku inflacji 5,7. Miało więc być skromnie – 1 proc. ponad inflację. Tylko że inflacja wyniosła 10,1 – wojsko więc, zamiast obiecanej, jednoprocentowej podwyżki, dostało po kieszeni. Gdyby bowiem utrzymać ten jeden procent ponad inflację, to podwyżka winna wynieść 11,1 proc. Zatem z tegorocznych 18 proc. znaczna część pójdzie na pokrycie tego, co wojsku zabrano w zeszłym roku. To oznacza, iż nominalną podwyżkę można szacować na około 7 proc. Czy będzie podwyżka realna w ogóle, nie wiadomo, bo nie jest z góry znana tegoroczna inflacja. Czy będzie na tyle niska, że te 7 proc. pokryje jej skutki, czy nie. http://www.nie.com.pl/art18356.htm Numer: 15/2001 Panie ministrze – minister Komorowski nachylił się ku Siergiejowi Iwanowowi – czy nie uważa pan, że już pora, by polski minister obrony narodowej spotkał się z panem Igorem Siergiejewem – rosyjskim ministrem obrony? Kiwając ze zrozumieniem głową, Iwanow dokonywał cudów, by zapanować nad wodospadem śmiechu, który zalewał mu gardło, i nad myślą łaskoczącą mózg: gospodin Komorowski, minister obrony najdalej na wschód wysuniętego kraju NATO, najwyraźniej nie ma pojęcia, że za kilka dni Siergiejew już nie będzie ministrem i że to właśnie ja go zastąpię. – Da, da, to interesująca propozycja – odpowiedział. Dla Iwanowa stało się jasne, iż mimo wieloletnich starań polskie tajne służby nie mają w Rosji żadnych liczących się aktywów. http://www.nie.com.pl/art18358.htm Numer: 15/2001 W gospodarstwie Buzka kasy brakuje już na wszystko, musiało więc zabraknąć również na przepisowe odprawy dla chłopaków zwalnianych z wojska. Na to odezwał się minister obrony, platformers Komorowski, jakby pół życia spędził w koszarach: „Odprawa należy się żołnierzowi jak psu zupa”. http://www.nie.com.pl/art18621.htm Numer: 25/2001 Zapora miata obronić Kraków przed powodzią, ale rząd o niej zapomniał. Dziś chce zapomnieć że zapomniał. Donald Tusk jeżdżąc – choć może lepiej byłoby napisać pływając – po terenach zalanych, namawiał podtopionych, aby sporządzali listy tych, którzy spieprzyli. Premier odwiedził m.in. Zbiornik Wodny Świnna Poręba, który to, choć w budowie, miał uratować przed całkowitym zalaniem Wadowice i Kraków. Nie wiadomo, czy wpisał się tam na listę popaprańców. Powinien. Teraz po szkodzie zapowiedział za to przerzucenie środków na dokończenie budowy. 4 marca 2005 r. zdominowany przez SLD Sejm przyjął ustawę o ustanowieniu wieloletniego programu o nazwie Program budowy Zbiornika Wodnego Świnna Poręba w latach 2006-2010. Załącznik do ustawy przewidywał na każdy rok budowy po ok. 260 min zł. Skawa jest jedynym z największych karpackich dopływów Wisły, na którym nie wybudowano dotychczas zbiornika retencyjnego. Woda wzbierająca każdego lata w rzekach Mała Wisła, Soła i Skawa się kumuluje, stwarzając każdorazowo zagrożenie zalania m.in. części Krakowa. Zbiornik Wodny Świnna Poręba zlokalizowany na Skawie między Wadowicami a Suchą Beskidzką miał być kluczowym środkiem ochrony przeciwpowodziowej dla tego terenu. Wały przeciwpowodziowe w Krakowie modernizowano z założeniem, że Świnna Poręba powstanie. No ale we wrześniu 2005 r. SLD wybory przerąbał, podobnie jak przyspieszone wybory w październiku 2007 r. Od 2005 r. Sejm zdominowany jest przez PiS i PO. Od 2007 r. rządziło PiS z dwiema przystawkami, a od 2007 r. rządzi PO z jedną przystawką. I o realizacji budowy przyjętej przez – było nie było – Sejm Najjaśniejszej jakby zapomniano. Pewnie dlatego, że to czerwoni uchwalili. Kiedy bowiem lewicowa większość uchwalała zbiornik w marcu 2005 r., wówczas część opozycyjnej w stosunku do SLD Platformy Obywatelskiej stanęła w poprzek. Na 53 biorących udział w głosowaniu posłów PO 33 było przeciwko. Wśród nich Donald Tusk, Ewa Kopacz, Grzegorz Schetyna, Cezary Grabarczyk (Komorowski był za). Ci czołowi dzisiaj rządowi politycy, z Tuskiem na czele, uznali, że budowa tego zbiornika jest zbędna. W pierwszych dwóch latach po uchwaleniu Programu budowy Zbiornika Wodnego Świnna Poręba jeszcze to jako tako szło. W 2006 r. z zaplanowanych 260 min zł wydano na budowę zapory 170 min zł, w 2007 z zaplanowanych 263 min – 258 min. Potem wydatki na budowę zapory pikowały w dół – w 2008 z zaplanowanych 255 min zł zapora dostała 48 min, a w 2009 z zaplanowanych 254 min zł – 69 min. Kasa, jaką z budżetu państwa poprzez Ministerstwo Środowiska otrzymywał przez ostanie dwa lata Regionalny Zarząd Gospodarki Wodnej w Krakowie (inwestor Zbiornika Wodnego Świnna Poręba), pozwalała na powolne dokończenie rozgrzebanej części prac i zabezpieczenie przed zniszczeniem tego, co zdołano wybudować. W styczniu 2008 r. odbyło się w Sejmie głosowanie nad cięciami budżetowymi zaplanowanymi przez rząd Donalda Tuska. To wtedy, gdy Tusk szukał tych 20 mld zł oszczędności dla walki z kryzysem. Minister środowiska wyznał wówczas, że to jedyna inwestycja z jego branży, której obcięto budżet. Trzeba tu odnotować, że pochodzący z regionu małopolskiego poseł Paweł Graś wyłamał się z dyscypliny klubowej i głosował przeciwko cięciom kasy na zaporę. Zapłacił podobno nawet 1000 zł kary partyjnej za głosowanie wbrew stanowisku partii. Graś nawet pojawił się na budowie zapory w listopadzie 2009 r. i obiecywał lokalnym, że jeśli nie do końca 2010, to do końca 2012 już na pewno zapora będzie. Rychło się jednak okazało, że i ta zapowiedź nie jest aktualna, bo Ministerstwo Środowiska zapowiedziało… nowelizację ustawy z 2005 r. z nowym harmonogramem budowy i finansowania rozciągniętym do końca 2013 r. O budowę zapory walczył od 2005 r. lokalny poseł Stanisław Rydzoń z klubu SLD. Najpierw molestował rząd Marcinkiewicza i Kaczyńskiego o przeznaczenie w ustawie budżetowej odpowiedniej kasy, potem molestował rząd Tuska. W kwietniu 2008 r. zgłosił do marszałka Sejmu Bronisława Komorowskiego projekt nowelizacji ustawy z 2005 r., aby w ten sposób ruszyć budowę. Projekt zniknął w przepastnej szufladzie Komorowskiego. Pod koniec 2009 Rydzoń nasłał na budowę zapory Najwyższą Izbę Kontroli. W zawiadomieniu do NIK jest mowa o możliwości popełnienia przestępstwa przez gabinet Donalda Tuska. Rydzoń zapowiedział także, że po zbadaniu sprawy przez NIK rozważy podanie do Trybunału Stanu ministrów odpowiedzialnych za zaniechania. W wystąpieniu pokontrolnym wiceprezesa NIK Marka Zająkały z 5 lutego 2010 r. możemy przeczytać: Najwyższa Izba Kontroli ocenia pozytywnie, pomimo stwierdzonych uchybień, sprawowanie nadzoru nad realizacją^ Programu budowy Zbiornika Wodnego Świnna Poręba w latach 2006-2010. Jakie to uchybienia? Brak kasy. NIK stwierdza także, że w wyniku opóźnienia budowy o kilka lat jej koszt wzrośnie z planowanych w kosztorysie na ok. 1,7 mld zł (ceny z 2006 r.) na ok. 2,3 mld zł (według cen z roku 2009). Poseł Stanisław Rydzoń nie podał ministrów Tuska do Trybunały Stanu. Powódź była szybsza. 23/2010 http://www.nie.com.pl/art23312.htm I jakoś pechowo dla Komorowskiego tak się zaczęło składać, że niechcący za wybitną zasługę uznał uśmiercenie swego rywala wyborczego. http://www.nie.com.pl/art23303.htm Numer: 23/2010 „Z chwilą, gdy Bronisław Komorowski bezprawnie objął fotel pełniącego obowiązki prezydenta RP, popełnia gafę za gafą. (…) Przed tygodniem ogłosił, że chce powołać Radę Bezpieczeństwa Narodowego – doradcze ciało prezydenta RP. (…) chciałby, aby w jej gronie znaleźli się m.in. wszyscy prezydenci i premierzy rządów polskich działających po 1989 r. (…) m.in. Jaruzelski, Kwaśniewski, Oleksy, Cimoszewicz i Miller. W obliczu przygotowywanych uroczystości beatyfikacyjnych ks. Jerzego jest to plucie społeczeństwu w twarz. Naród ma czcić świętość ks. Popiełuszki, a prominentni przedstawiciele minionego reżimu, który zamordował kapłana, mają w tym czasie debatować nad bezpieczeństwem państwa!”. (De-Ha) „Wstyd, panie Komorowski” Wybrał http://www.nie.com.pl/art23299.htm Numer: 23/2010 W okresie gdy główni redaktorzy księgi – Kuczyński i Niezabitowska – pracowali nad nią, Komorowski przewodniczył Sejmowej Komisji Obrony Narodowej, a potem był ministrem obrony. I bardzo poważnie myślał o doktoracie. Zamierzał go napisać i obronić w podległej MON Akademii Obrony Narodowej. Na użytek księgi, która miała być w zamyśle prestiżowa i przejść do historii, Komorowski sporządził swój biogram na wyrost. Zakładał, że zanim rzecz ukaże się w druku, doktorem już będzie. Tak się jednak nie stało. „NIE” bardzo skrupulatnie szukało jakiegokolwiek sprostowania informacji zawartej w księdze o tytule doktorskim Komorowskiego. Informacji takiej nie znaleźliśmy. W bibliotekach uniwersyteckich, w bibliotekach PAN, w wielu bibliotekach licealnych, tam, gdzie posłano księgę – Komorowski jest ciągle doktorem Komorowskim. Jedyne honorowe wyjście, jakie widzimy dla Bronisława Komorowskiego, to zrobić doktorat. vJłówny rywal Komorowskiego Jarosław Kaczyński jest doktorem prawa (chociaż najbardziej aktualna i kompetentna w tej dziedzinie baza Nauka Polska nie odnotowuje Jarosława Kaczyńskiego jako człowieka posiadającego doktorat), ale nie eksponuje tego wątku w biografii. http://www.nie.com.pl/art23274.htm Numer: 22/2010 Nie głosujcie na tych, którzy chcą głosowania w okręgach jednomandatowych! Bronisław Komorowski, prezydent zastępczy, marszałek Sejmu i kandydat na prezydenta prawdziwego, powiedział niedawno, że PO chce wprowadzić okręgi jednomandatowe, bo takie okręgi świetnie się sprawdzają, także w Polsce, przecież mamy 2,5 tys. okręgów jednomandatowych, gdzie wybiera się wójtów, burmistrzów i prezydentów miast. Marszałek nie dorzucił do listy prezydenta Polski, choć też jest wybierany w okręgu jednomandatowym, czasem nazywanym Polską. Warto zwrócić uwagę na ów zabieg propagandowy, bo dość dobrze opisuje on uczciwość intelektualną Platformy Obywatelskiej, która tak naprawdę ma wyborców za głupków i swoją polityczną strategię opiera na tym założeniu. Jest pewna różnica między okręgami jednomandatowymi w wyborach, w których jest tylko jeden mandat – bo wybiera się szefa danej jednostki, od gminy począwszy, na kraju końrego cząc – a wyborami do ciał przedstawicielskich, gdzie mandatów może być Najprościej mówiąc: wybieranie jednego kandydata ma to do siebie, iż głosy oddane na innych kandydatów zostają zmarnowane. Jeśli do wybrania jest tylko jeden klient – oczywiście nie ma wyjścia. Ale wyborów do parlamentu na okręgi jednomandatowe powoduje m.in. to, że większość wyborców wyrzuca swój głos do kosza. Co jest wyjątkowo marnym pomysłem w Polsce, gdzie wszystkie badania wskazują na absurdalnie wysoki wskaźnik alienacji politycznej, ludzie wyznają w ankietach, że nie mają na kogo głosować i ich głos ńę nie liczy, a frekwencja wyborcza z zasady nie przekracza 50 proc. Ponadto, oprócz wszystkich innych zarzutów, które stale wysuwane są przeciw promowanemu przez PO systemowi (z których najważniejszy jest taki, iż wybory stają się plebiscytem, w którym wygrywa ten, co ma najwięcej szmalu i zarzuci miasto swoją propagandą), okręgi jednomandatowe oznaczają, że każdy wyborca ma tylko jednego posła, do któdzielenie może się zwrócić w potrzebie. Biorąc pod uwagę polską obyczajowość, trudno sobie wyobrazić, żeby np. emerytowany esbek prosił o interwencję posła PiS albo aktywistka Rodziny Radia Maryja poszła po pomoc do posła lewicy. Nawiasem mówiąc, podczas gdy w Polsce władzunia nasza ukochana dąży do wprowadzenia okręgów jednomandatowych, w Wielkiej Brytanii, która jest europejską wizytówką takiego systemu, dożywa on swoich dni. W Zjednoczonym Królestwie, którego system polityczny jest, jak wiadomo, swego rodzaju muzeum rudymentów z królową na czele, 650 członków Izby Gmin do dziś wybiera się w okręgach jednomandatowych w ordynacji zwanej „First-Past-the-Post”, czyli coś jak „pierwszy na mecie”. Mandat dostaje ten, kto zebrał najwięcej głosów, ile by ich nie było, bez drugiej tury. Obliczono, iż w ten sposób marnuje się 70 proc. głosów oddanych na kandydatów innych niż ów „pierwszy na mecie”. Ponadto że powoduje to ogromne nierówności w przeliczeniu mandatów na głosy. Np. w 2005 r. jednego posła laburzystów wybierało średnio 27 tysięcy wyborców, jednego torysa – 44 tysiące, a jednego deputowanego Liberalnych Demokratów – prawie 100 tysięcy. I to ci ostatni – którzy zawsze najbardziej biorą w dupę na brytyjskiej ordynacji – najprawdopodobniej doprowadzą do zmiany systemu. W wyborach sprzed dwóch tygodni LD dostali 23 proc. głosów i tylko 57 miejsc w 650-osobowej Izbie Gmin. Laburzyści, którzy mieli niewiele więcej głosów – 29 proc. – mają 258 miejsc, zaś konserwatyści z 36 procentami głosów zdobyli 306 mandatów. Dlatego zmiana ordynacji na nieco bardziej proporcjonalną była zasadniczym warunkiem Liberalnych Demokratów przy wchodzeniu w koalicję. Wyszło wprawdzie na to, że LD dogadali się z konserwatystami, którzy są najgorętszymi zwolennikami ocalenia starego systemu głosowania – ale lider demokratów Nick Clegg otrzymał od swoich dołów partyjnych ultimatum: jeśli zgodzi się na koalicję bez zmian ordynacji wyborczej, to wywiozą go z partii na taczce. A ponieważ zwolennikami zmiany są także laburzyści – szansę na zrewolucjonizowanie anachronicznego systemu wydają się dość spore. Na szczęście u nas szansę na zarchaizowanie systemu są nieco mniejsze – ale Platforma, jak widać, nie składa broni. http://www.nie.com.pl/art23270.htm Numer: 22/2010 4 maja „Badając sprawę tragicznej katastrofy Tu-154M, należy antycypować (…) również możliwość zamachu. Czy władze rosyjskie byłyby do tego zdolne? (…) Czy zabójstwo Aleksandra Litwinienki czy Anny Politowskiej to taka odległa przeszłość? (…) Należy też odważnie zapytać o ewentualną możliwość zorganizowania zamachu przez polskie służby, takie jak byłe Wojskowe Służby Informacyjne. Pamiętajmy, że prezydent Lech Kaczyński i Aleksander Szczygło szef BBN znali treść aneksu do raportu o WSI, w którym miały znajdować się m.in. materiały obciążające kandydata do fotela prezydenta Bronisława Komorowskiego”. Robert Wit Wyrostkiewicz „Smoleńskgate” „Nastąpił przełom w stosunkach polskorosyjskich – ujawnia liczne grono rusofilów (agentów wpływu)”. Jerzy Pawlas „Żałobnice i płaczki medialne” „Jesteśmy skazani na snucie własnych domysłów. Zawodzi państwo polskie, jego instytucje i ludzie. (…) Całe śledztwo, bez żadnego oporu, oddano Rosji, krajowi, który ma na swoim koncie zestrzelenie koreańskiego, pasażerskiego samolotu tylko dlatego, że przekroczył granicę państwową ZSRR”. Wojciech Reszczyński „Nadzwyczajna komisja Narodu” 11 maja „Jak można mieć zaufanie do byłego oficera KGB, wnuka kucharza Lenina i Stalina, na dodatek mając w pamięci jego antypolską politykę”. prof. Jacek Trznadel w wywiadzie „Ograniczone zaufanie do Rosji” „Żydzi, jak wiadomo, nie mogą się już doczekać, kiedy strategiczni partnerzy powierzą im nadzór nad tubylczą ludnością zamieszkującą ?polskie terytorium etnograficzne?, więc ich entuzjazm dla pojednania z Rosją jest na tym etapie całkowicie zrozumiały”. Stanisław Michalkiewicz „Najpierw defilada, zwycięstwo potem?” GAZETA POLSKA 5 maja „Lech Kaczyński wraz z elitą niepodległościową znalazł się w wirze wielkiej rosyjskiej operacji odzyskiwania wpływów na obszarze dawnego imperium i to w uzgodnieniu z Niemcami oraz za zgodą rządu Donalda Tuska. Była to w istocie gigantyczna pułapka, która zatrzasnęła się wraz ze startem Tu-154 10 kwietnia o godzinie 7.20 czasu warszawskiego”. Antoni Macierewicz „Droga do Smoleńska” „Instytut Pamięci Narodowej to najważniejsze osiągnięcie wyzwolonej z komunizmu Polski. Funkcjonowanie tej instytucji (genialnie zarządzanej przez śp. Janusza Kurtykę) dawało szansę na realną odbudowę tożsamości narodowej poranionego komunizmem polskiego społeczeństwa. (…) Okoliczności i styl, w jakim Komorowski podpisał ustawę o IPN, zhańbiły go nie tylko jako polityka, pretendenta do najwyższego urzędu w państwie, ale także jako człowieka”. Katarzyna Gójska-Hejke „Dorzynanie zakończone” Nasz Dziennik’ 5 maja „(…) doświadczenie historyczne powinno uczyć, że wiarygodność kolejnych władców Kremla dla Polaków jest żadna. Dotyczy to zarówno carycy Katarzyny II, Lenina, Stalina, z Putinem włącznie. Manipulacje tego ostatniego wokół tragicznej katastrofy samolotowej pod Smoleńskiem tylko potwierdzają polską nieufność”. Józef Szaniawski „Pojednanie z Rosją” 8-9 maja „Na pokład rządowego samolotu marszałek Komorowski zabiera Wojciecha Jaruzelskiego, ostatniego sowieckiego namiestnika na Polskę (…). Niezrozumiałym decyzjom pana marszałka (…) towarzyszy w ostatnich dniach histeryczna, bezprecedensowa akcja wmawiania Polakom, że groby sowieckich żołnierzy z czasów II wojny światowej są w Polsce zaniedbane i wymagają natychmiastowego ?odnowienia?”. Piotr Szubarczyk „Dlaczego Komorowski nie powinien jechać do Moskwy” 10 maja „W najbliższym czasie powinno zostać wszczęte śledztwo dotyczących zaniedbań premiera, ministra spraw zagranicznych i ministra sprawiedliwości w prowadzeniu postępowania przygotowawczego w sprawie katastrofy pod Smoleńskiem – uważa Bogdan Święczkowski (były szef ABW-M. T.)”. Zenon Baranowski „Decyduje pierwsze 48 godzin” „Skandal na paradzie wojskowej w Moskwie. Przedstawiając Kompanię Reprezentacyjną Wojska Polskiego, rosyjski spiker mówił o ?polskich żołnierzach, którzy walczyli z hitlerowcami na terenie Związku Sowieckiego, brali udział w zdobyciu Berlina i defiladzie zwycięstwa w Moskwie w 1945 roku?. Mowa oczywiście o utworzonym pod sowieckim protektoratem Ludowym Wojsku Polskim. O innych frontach, na których walczyły autentyczne polskie formacje (…) nie padło ani jedno słowo”. Artur Kowalski „Komorowski nie wiedział albo wiedzieć nie chciat” 11 maja „Docierają informacje, że na miejscu katastrofy pod Katyniem wdeptuje się w błoto szczątki ofiar polskiej delegacji udającej się na uroczystości 10 kwietnia. Ale takiego samego aktu nieuszanowania godności człowieka dokonała ostatnio część polskiego parlamentu na sali sejmowej. Oto bowiem także część parlamentarzystów poległych w tajemniczej katastrofie została zlekceważona przez większość parlamentarną, która w minionym tygodniu (6 V 2010) odrzuciła poselski projekt całkowitego zakazu w Polsce zapłodnienia in vitro”. Marek Czachorowski „Rozbudzona wrażliwość na życie?” niedziela TYGODNIK KATOLICKI 9 maja „Trudno uwierzyć, ale po tragedii pod Smoleńskiem nie brakuje w Polsce ludzi, którzy są skłonni przypisać partii Jarosława Kaczyńskiego niskie motywacje, chęć skorzystania na tym, co się wydarzyło 10 kwietnia, wykalkulowany cynizm, pragnienie nieuczciwego zdobycia władzy. Tak niszczy się w Polsce nie tylko obraz człowieka motywowanego patriotyzmem, ale polityki jako takiej”. Ewa Polak-Patkiewicz „Wyobraź sobie pokój…” http://www.nie.com.pl/art23255.htm Numer: 21/2010 Marszałek Bronisław Komorowski nie wie, co podpisuj e. W świeżutkim Dzienniku Ustaw nr 65 z 21 kwietnia 2010 r. została ogłoszona ustawa „o uprawnieniach ministra właściwego do spraw Skarbu Państwa w niektórych spółkach…”. (Nie przytaczamy tytułu ustawy w pełnym brzmieniu, gdyż składa się aż z 30 słów). Ustawa kompetencyjna rozszerza władztwo platformerskiego ministra skarbu Aleksandra Grada w obszarze gospodarki, za którą odpowiada PSL-owski wicepremier Waldemar Pawlak. Ale nie w tym rzecz, iż ministrowi Gradowi ma być odtąd więcej wolno. Ciekawostką są okoliczności opublikowania tego aktu prawnego. Otóż 12 kwietnia, czyli 2 dni po katastrofie prezydenckiego Tu-154, marszałek Komorowski, pełniący czasowo obowiązki prezydenta Najjaśniejszej, ustawę podpisał. Tymczasem art. 10 tej ustawy postanawia, że ustawa wchodzi w życie z dniem 1 kwietnia 2010 r., czyli że obowiązuje, zanim jeszcze została ogłoszona w Dzienniku Ustaw, a nawet jeszcze przed jej podpisaniem! W Najjaśniejszej takiego ekscesu legislacyjnego nawet najstarsi ludzie nie pamiętają. (Datowanie wejścia w życie ustawy na 1 kwietnia mogłoby wskazywać na żart primaaprilisowy, ale jak dotąd kancelaria premiera raczej nie żartowała przy publikacji aktów prawnych uchwalanych przez Sejm i podpisywanych przez prezydenta). Wejście w życie ustawy jeszcze przed jej podpisaniem i ogłoszeniem jest oczywiście niezgodne z konstytucją, a w szczególności z jej art. 122 ust. 2 (Prezydent podpisuje ustawę i zarządza jej ogłoszenie w DzU) oraz z art. 88 ust. 1 (ogłoszenie ustawy jest warunkiem wejścia jej w życie). Powstaje zatem pytanie, czy w sytuacji naruszenia procedur stanowienia prawa minister Grad nabył czy też nie nabył nowe władcze uprawnienia? http://www.nie.com.pl/art23177.htm Numer: 19/2010 Leśna chata ministra Numer: 39/2001 Autor: Tomasz Żeleźny Strona: 4 Co robi żandarm wojskowy w samochodzie Fiat Seicento? Jeździ. A skąd wziął żandarm takie auto? Kupiło mu Ministerstwo Obrony Narodowej. Kto rządzi tym ministerstwem? Bronisław Komorowski, minister, który najwidoczniej ma słabość do Fiatów. 24 km od Janowa Lubelskiego jest miejscowość Władysławów. Za wsią, w gęstym lesie stoi willa. Obok niej jest budynek gospodarczy i mniejszy dom. Willa w lesie jest własnością Nadleśnictwa Janów Lubelski, które wynajmuje ją różnym firmom. O O O Na początku lat 90. budynek wynajął pan Maurycy Kruch, obywatel belgijski mieszkający na stałe we Francji. Domem zarządzał wówczas niejaki Jerzy Kostka, postać ciekawa i tajemnicza. Wiewiórki widziały, że wtedy właśnie w willi zaczął się pojawiać przyjaciel pana Kostki, Bronisław Komorowski. Przyjeżdżał rozklekotanym Fiatem 125p. Komorowski kupował w okolicznych wsiach stare meble, a po renowacji u miejscowego stolarza wywoził je do stolicy autami należącymi do Krucha. Belg chciał zarabiać kasę na importowanych z Zachodu myśliwych. Nie zarobił. Przestał dzierżawić chałupę w 1996 r. Zwinął interes i tyle go widziano. Po Kruchu willę wynajęła firma Fiat Auto Poland. Komorowski zaczął wówczas przyjeżdżać na polowania Fiatem Bravo z napisem na drzwiach – Fiat Auto Poland. Widać minister bardzo lubi tę chałupę, bo bywał tam nawet na święta. Bawiła tam też jego rodzina i znajomi. Wówczas wywalał z willi obsługę, np. kierowców zatrudnianych przez nadleśnictwo. Fiat wynajmował dom z funduszu socjalnego, ale wiewiórki twierdzą, że nigdy nie było tam nawet jednego szeregowego pracownika tej firmy. W 1997 r. dom został wynajęty firmie Auto-Hit z Tychów, dealerowi Fiata. To ta firma, która opyliła za pół ceny Lancię podwładnemu Komorowskiego, Romualdowi Szeremietiewowi („NIE” nr 6, 7 i 35/1999). Rządził domem jednak nie kto inny jak obecny minister Komorowski. Wpada w te okolice na polowania. Na kaczki czy na jelenia, którego wystawią mu pod lufę miejscowi leśnicy. Właściciel Auto-Hit Krzysztof Strykier płaci za dzierżawę willi 1200 zł rocznie. Ponad 11 tys. złotych rocznie za wynajem tego samego domu płaci również firma Prokom Investments, ta sama, która wygrywa przetargi na komputeryzację państwowych molochów, m.in. ZUS. Strykier przyznał, że ma tylko 10 proc. udziału w tym wynajmie. Mówi, że wziął chałupę dla swoich pracowników, ale oni nie chcą jeździć do janowskich lasów. Bredniami nazwał Krzysztof Strykier pisaninę różnych gazet o tym, że to właśnie Auto-Hit Tychy sprzedał Ministerstwu Obrony Narodowej 48 Fiatów Seicento. Jego zdaniem miał to zrobić Fiat Auto Poland. Jeżdżą tymi Fiatami goście z Żandarmerii Wojskowej i pewnie – jak my – zadają sobie pytanie: po jaką cholerę Żandarmerii Fiaty Seicento? Właściciel Auto-Hit przyznał natomiast, że sprzedał 10 tych malutkich samochodzików wojskowym lądowym, a armii sprzedaje auta marki Iveco. O O O Minister Komorowski nadal bywa częstym gościem willi. Najwyraźniej dobrze się tu czują i on, i goście, których zaprasza. W 1998 r. przybyło do willi wesołe towarzystwo, a że nie chciało im się jechać przez marne drogi Pomrocznej, wybrali się helikopterem. Pech chciał, że pan Jerzy Kostka, który do dziś pilnuje willi mieszkając w domu obok, miał życzenie przejechać się samochodem marki UAZ. A że był po kilku głębszych trafił w łopatę śmigłowca przyczajonego za stodołą. Helikoptery mają bowiem to do siebie, że gdy nie latają, ich łopaty zwisają prawie do gleby. Łopata została uszkodzona, a helikopter pojechał w podróż ciężarówką. Zanim go wywieziono, sprawa była badana przez policjantów z komisariatu w Dzwoli. Za urwaną łopatę w helikopterze oddała kasę firma ubezpieczeniowa. O O O Okazuje się, że na znajomości z panem Strykierem wygrał nie tylko Szeremietiew, ale również jego szef. Po co Komorowski ma płacić za dom w lesie, skoro ktoś płaci za niego. A że ten ktoś wygrywa przetargi organizowane przez resort ministra Komorowskiego? To co? Przecież nawet dziecko wie, że najlepszym autem dla Żandarmerii jest Fiat Seicento albo hulajnoga. TOMASZ ŻELEŹNY Fot. ŁUKASZ BANASIK http://www.nie.com.pl/art19001.htm Pod suknem Numer: 46/2001 Autor: M.B. Strona: 7 ARMIA Z DZIURĄ Z każdym dniem SLD dowiaduje się coraz więcej. Minister Komorowski na przykład do końca ukrywał rzeczywistą skalę braków finansowych w jego resorcie. Jeszcze podczas przekazywania ministerstwa następcom zapewniał, że „wpadka” budżetowa jego resortu nie będzie większa niż 600 mln zł. Tymczasem już 19 czerwca 2001 (cztery miesiące przed tą powyborczą rozmową!) minister finansów poinformował go, że w związku z kryzysem finansów i koniecznością redukowania wydatków, MON nie dostanie 951 mln zł. Żeby to ukryć, pismo ministra finansów przepuszczono przez kancelarię tajną! Komorowski zaś do końca prawił dyrdymały, że 6-letni plan modernizacji armii zbudowany został na trwałych fundamentach finansowych. Nie wolno przy tym zapominać, że już na początku roku MON musiał oddać 569 mln zł zaległości, które przeszły z roku poprzedniego. Zatem tegoroczny, rzekomo 2-miliardowy budżet na wydatki majątkowe (czyli na zakupy sprzętu i uzbrojenia) tak naprawdę obciążony jest 1,5-miliardowym deficytem! Na wydatki, czyli na realizację zamówień, zostaje zaledwie 500 mln zł. Co więc zrobić z Komorowskim, który tę prawdę zachachmęcił? I który teraz – jako Platformers Obywatelski – tak pryncypialnie krytykuje plany cięć kreślone przez rząd SLD-UP-PSL. M. B. http://www.nie.com.pl/art19198.htm Pułkownik z dolnej półki Prezesem najbardziej dochodowego państwowego wydawnictwa edukacyjnego ma zostać niejaki Skrzypiec. Lepiej, żeby minister Wiesław Kaczmarek mianował na tę fuchę swoją własną ciocię. Wydawnictwa Szkolne i Pedagogiczne (WSiP) to największa polska oficyna na rynku książek szkolnych – sprzedaje prawie 35 proc. wszystkich podręczników. Przeciętny roczny zysk netto grubo przekracza 20 mln zł. Szacunkowa wartość całkowita wydawnictwa – 400 mln. We wrześniu zeszłego roku Ministerstwo Skarbu podpisało umowę prywatyzacyjną z konsorcjum stworzonym przez Polskie Towarzystwo Edukacyjne i Naszą Księgarnię. Konsorcjum nie wpłaciło umówionej kwoty (335 mln zł za 85 proc. akcji WSiP), dlatego minister Kaczmarek ma zamiar unieważnić ten przetarg i rozpisać nowy. Nieoficjalnie dowiedzieliśmy się, że do czasu zakończenia procesu prywatyzacyjnego wydawnictwem ma kierować Józef Skrzypiec, obecny dyrektor wojskowego Domu Wydawniczego Bellona. Pielgrzym i lizus. Gdyby na łamach „NIE” była nadal publikowana „Wielka Księga Kurewstwa Polskiego”, Skrzypiec z całą pewnością mógłby zostać bohaterem któregoś z odcinków. Za komuny oficer Głównego Zarządu Politycznego Wojska Polskiego i zasłużony członek PZPR. Gdy tylko powiały nowe wiatry, pojechał na pierwszą pielgrzymkę wojskowych do Lourdes, gdzie modlił się tak żarliwie, że wpadł w oko kapelanowi biskupowi Sławojowi Leszkowi Głódziowi. Dzięki jego poparciu, a także w wyniku okazywania nowej, jedynie słusznej postawy ideowej Skrzypiec został dyrektorem Bellony. Słynął z tego, że trzymał sztamę z każdym ministrem i wiceministrem obrony, a tym, którzy posiedli umiejętność pisania, wydawał książki za słono przepłacone honoraria. Dzięki Skrzypcowi dwa dzieła opublikował na przykład Romuald Szeremietiew, ale gdy tylko popadł w kłopoty przez Zbigniewa Farmuza – przyjaciela, współpracownika, a obecnie lokatora aresztu – Bellona „zdjęła z planu” trzecie dzieło. Pod koniec 1999 r. na internetowych stronach wydawnictwa ukazała się informacja o tym, że Bellona wyda wkrótce książkę Davida Irwinga, pisarza znanego z podważania Holocaustu i z obrony dobrego imienia III Rzeszy. Prasa podniosła wrzask. Wówczas kierownictwo Bellony publicznie zełgało, że z publikacją książki Irwina nie miało, nie ma i nie będzie mieć nic wspólnego. Natomiast prawda wygląda tak, że w roku 1998 Skrzypiec zatrudnił w wydawnictwie Bartłomieja Z., pisarza, współpracownika skrajnie nacjonalistycznego „Szczerbca”, tłumacza m.in. Irwinga i Turnera. Ale nie talent Z. ani nawet jego poglądy zdecydowały o tym, że dostał posadę w wydawnictwie Bellona, lecz zażyłość z Bronisławem Komorowskim, ówczesnym szefem sejmowej Komisji Obrony Narodowej, a potem ministrem obrony. Chcąc zrobić dobrze Komorowskiemu, Skrzypiec zrobił dobrze Bartłomiejowi Z. i podpisał umowę z Irwingiem. Teraz, gdy Komorowski już nie jest ministrem, lecz tylko prostym posłem opozycji, Skrzypcowi przestał być potrzebny jego przyjaciel: Z. niedawno stracił posadę. Szwagier i biznesmen. Skrzypiec jest pułkownikiem Wojska Polskiego, obowiązują go normalne wojskowe widełki płacowe, ale tak zorganizował sobie stanowisko pracy, by zarabiać kilka razy więcej niż przeciętny generał. Dochody Skrzypca oceniamy na jakieś 30 tys. zł miesięcznie. Do pensji pułkownika dochodzi niewielka prowizja od zysku. Za koncepcje sprzedaży produktów są honoraria, choć – jeśli się nie mylimy – opracowanie takich koncepcji leży w zakresie obowiązków dyrektora. Zasadniczą częścią dochodów Skrzypca i jego zastępcy majora Zbigniewa Czerwińskiego są jednak nagrody przyznawane z zysku netto przez Radę Pracowniczą. Na przykład za rok 1999 nagroda ta wyniosła 240 tys. zł dla obu panów. Wraz z prowizją stanowiło to 11 proc. zysku bilansowego brutto! W przedsiębiorstwie państwowym! Dlaczego Rada Pracownicza jest taka hojna? Ponieważ w firmie obowiązuje zasada: hojność za hojność. Przewodnicząca Rady Lidia B., a także kierowniczka działu kadr i przewodnicząca związków zawodowych w jednym Elżbieta K. mogą zatrudniać na umowę-zlecenie swoich bliskich i znajomych. Mamy dowody na to, że córki obu pań, syn i przyjaciółki dostawali wiele razy po kilka tysięcy zł m.in. za wprowadzanie danych do komputera i opracowanie i analizę rynku książki. Jest to o tyle osobliwe, że w księgowości Bellony pracuje kilkanaście osób, a rynek analizują zatrudnieni na etacie specjaliści. Nic zatem dziwnego, że związana z dyrektorem Rada Pracownicza trwa na stanowisku do dziś, choć jej kadencja upłynęła w październiku 2001 r., a nowych wyborów ani widu, ani słychu. Sowite honoraria dostaje też szwagrostwo dyrekcji. Na przykład Stanisław J. z Mińska Mazowieckiego, prywatnie szwagier Czerwińskiego, zarobił 25 tys. zł za przygotowanie koncepcji druku o konfekcjonowaniu materiałów egzaminacyjnych. J. nawet nie pofatygował się do kasy wydawnictwa, do odbioru szmalu upoważniając szwagra-majora. Kazimierz C., polonista z Łodzi, prywatnie szwagier Skrzypca, opracował – uwaga! – koncepcję ochrony tajemnicy, za co trzeba było mu wypłacić 20 tysięcy. W Bellonie jest zatrudniony oficer w stopniu majora – pełnomocnik ds. ochrony tajemnicy państwowej służbowej, ale jego kwalifikacje widocznie nie wystarczają… Ojciec i najemca. Zdarzyło się, że gdy syn Józefa S. dyrektora – Wojciech S. – dostał robotę w firmie G. (wynajmującej pomieszczenia od Bellony), natychmiast spadł czynsz dla G. A gdy właściciele G. postanowili Wojtusia wywalić z roboty, dostali wypowiedzenie najmu. Najwidoczniej nie zrozumieli podstawowej zasady życiowej Józefa Skrzypca… Wojciech S. długo jednak nie pozostawał bezrobotny – znalazł posadę w toruńskiej firmie Z. Opłacało jej się to – od razu zaczęła wygrywać przetargi ogłaszane przez Bellonę. Przejęła m.in. niezwykle opłacalny druk kalendarzy, dotychczas od 40 lat produkowanych w Wojskowych Zakładach Graficznych. Utrata wielomilionowych zamówień spowodowała pogorszenie i tak nie nadzwyczajnej sytuacji finansowej drukarni wojskowej. Gdybyście kiedyś przechodzili obok jej siedziby, usłyszycie zgrzytanie zębów – to drukarze zgrzytają na dźwięk nazwiska Skrzypiec. Jeżeli minister Kaczmarek rzeczywiście chce z takiego faceta zrobić prezesa WSiP, to za rok – kiedy prywatyzacja ma się skończyć – może już nie być czego prywatyzować. Już pułkownik Józef Skrzypiec o to zadba. Razem z rodziną, przyjaciółmi i z czymś, co Głódź w nim wyśrubował: honorem oficerskim. http://www.nie.com.pl/art75.htm Kandydata na kandydata Sikorskiego obraził Palikot, dla którego przewodniczący Schetyna chciał surowej kary, ale wstawił się za nim kandydat na kandydata Komorowski. Premier Tusk zganił Palikota i zakazał mu kompromitowania idei prawyborów w PO. Gdyby Palikot umarł, wraz z jego śmiercią zamarłyby wszelkie przejawy aktywności partii i rządu.ma już 58-procentowe poparcie wyborców. Opozycja po cichu liczyła na powódź, ale wrócił mróz i skończyło się na kilku podtopieniach. Jeśli Bóg zapisał się do Platformy, to w prawyborach na pewno zagłosuje na Komorowskiego.o klubu Platformy w małopolskim sejmiku wojewódzkim wstąpiło dwóch radnych Ligi Polskich Rodzin. Numer: 11/2010 http://www.nie.com.pl/art22759.htm Rosół musiał się bardzo mocno czuć w siodle, próbując wpływać na procedury konkursowe. A może był przeświadczony, e władze Platformy po cichu olerują ustawianie konkursów? Mniej więcej w tym samym czasie, gdy trwały te perypetie konkursowe, Bronisław Komorowski publicznie optował za nowelizacją ustawy o NIK. Nowelizacja Komorowskiego miała m.in. wprowadzić zasadę wyłaniania w konkursach wiceprezesów izby oraz szefów jej delegatur terenowych, a także dyrektorów departamentów w centrali. Komorowski chciał sobie zawarować prawo delegowania do komisji konkursowych własnych przedstawicieli. Ostatecznie posłowie wykreślili pomysł marszałka, ale samą zasadę konkursów klepnęli. Od 2013 r. (gdy znowelizowana ustawa wejdzie w życie) NIK-owcy wyłonieni w konkursach będą m.in. kontrolować uczciwość konkursów w innych państwowych instytucjach. Czy dzięki temu polityka kadrowa stanie się bardziej przejrzysta i uczciwa? Ja w to nie wierzę! Numer: 10/2010 http://www.nie.com.pl/art22198.htm Adam Michnik przed Sądem Najwyższym wygrał proces z Zybertowiczem o to, czy mówił, że skoro siedział w więzieniu, to ma rację, a przed sądem apelacyjnym z Wierzejskim o to, czy był w PZPR. Żeby nie było mu za dobrze, IPN wydał międzynarodowy list gończy za jego 80-letnim bratem przyrodnim, który w latach 50. przedłużał areszt więźniom UB. Teraz wszyscy będą wiedzieć, że może i Michnik sam w partii nie był, ale rodzinę to na pewno ma szemraną. Numer: 10/2010 http://www.nie.com.pl/art22193.htm znajomy. Inne pojezierza są w mniejszej cenie. Jeszcze w latach 80. pod Sulęczynem (Szwajcaria Kaszubska) kupił domek Lech Wałęsa. Bardzo lubił przyjeżdżać tu na ryby. Kilka lat temu ściągnął Tusk. Nabył ziemię w maleńkim Kistowie i postawił na niej przywiezioną z Białostocczyzny starą, drewnianą chałupę. Zwykł zapraszać kumpli, tworzyć drużynę „Politycy” i ogrywać miejscowych w nogę. Nie słychać, żeby któryś z gości osiedlił się obok Tuska. Ostatnio Bronisław Komorowski kupił posiadłość w Budzie Ruskiej. Palikot wybudował się w okolicach jeziora Jaczne. Rezydencje łączy fakt, że leżą na Suwalszczyźnie, na odludziach, gdzie diabeł mówi dobranoc i można do nich dojechać wyłącznie terenówką. („NIE” nr 35/2008 r.) http://www.nie.com.pl/art21264.htm Z okazji rocznicy papieskiej podróży marszałek Komorowski przemawiał dłużej niż arcybiskup Nycz i Kowalski razem wzięci. Mówił o specyficznej roli papieskiego pontyfikatu w odniesieniu do polskiego parlamentu, zwalczaniu komuny, inspirującej, doradczej roli papieża Polaka dla ustawodawców i wszystkich polskich polityków. Po takim wstępie arcybiskupom zostało do powiedzenia tylko szczęść Boże i wszystkiego dobrego. – Musimy być dzisiaj za to wszystko wdzięczni – ciągnął po biskupach marszałek Komorowski, po swojemu rozumiejąc polską konstytucję. I nie chodzi tu o tzw. neutralność światopoglądową państwa polskiego. Teraz chodzi o to, że do państwowych szkół mogą chodzić także nieochrzczone dzieci. Za ołtarz do ceremonii posłużyło marszałkowki Komorowskiemu krzesło, na którym 10 lat temu Jan Paweł II siedział w Sejmie, zajmując miejsce na trybunie przeznaczone dla władz państwowych. Na krześle marszałek własnoręcznie ułożył bukiet biało-żółtych kwiatów. – Ogromna wdzięczność płynie za szczególne wyróżnienie, które nas spotkało 10 lat temu – zadeklamował na koniec marszałek Sejmu, a tłum posłów wijący się między schodami, kolumnami, parapetami i arcybiskupami przeciągle zaklaskał na wieść o uchwale w sprawie 10. rocznicy wizyty i o okolicznościowych albumach wydrukowanych przez Wydawnictwo Sejmowe „Jan Paweł II przez politykę ku dobru”. – Straż marszałkowska powinna jej ściągnąć ze łba ten kapelusz – dobiegły mnie zza ramienia nieznane głosy dwóch nieznanych posłanek z Platformy Obywatelskiej w sukienkach w kropki i drucianych okularach. Szło o Nelly Rokitę, która na uroczystej poselskiej mszy uczestniczyła w słomianym kapeluszu i przeciwsłonecznych okularach. Na szczęście cały „event” od razu przeniesiono na salę obrad, gdzie minutą ciszy i modlitwą marszałek Komorowski pożegnał posła Golińskiego, który zginął ostatnio w wypadku, i odebrał przyrzeczenie Tak mi dopomóż Bóg od nowych posłów przejmujących mandaty po europosłach. Numer: 26/2009 http://www.nie.com.pl/art21155.htm Hrabia i cham Media poinformowały, że marszałek Sejmu Bronisław Komorowski wytoczył proces posłowi PiS Zbigniewowi Girzyńskiemu. Marszałek jest podobno bardzo oburzony i dotknięty. Twierdzi, że poseł go trzykrotnie znieważył. Przypomnijmy, że Girzyński powiedział m.in, że można być marszałkiem Sejmu, ale można też być chamem. Naszym zdaniem można, ale czy chamem może być hrabia Komorowski? To jest wykluczone. Girzyńskiemu trzeba dorzucić kilka dni pańszczyzny na obszarze leżących odłogiem ustaw. Numer: 07/2009 http://www.nie.com.pl/art20423.htm Słaba płeć Platformy Czym się różni stosunek do kobiet od stosunku z kobietami. Ze swoją babską kampanią PiS nie mógł lepiej trafić. Spot, w którym trzy kobiety prezentują osiągnięcia Prawa i Sprawiedliwości, pojawia się w czasie, gdy Platforma robi w „kwestii kobiecej” błąd za błędem, budując generalny wizerunek partii prawdziwych mężczyzn, którzy szczerze troszczą się o kobietki. Swoje i nieswoje, wszystkie kobiety wymagają opieki, maleństwa, i lepiej, żeby nie kłopotały sobie swoich ślicznych główek problemami, które przerastają ich rozumienie. Politycy PO płci obojga zdają się pryncypialnie nie rozumieć idei równego statusu. Albo idea ta jest im pryncypialnie obrzydliwa. Paradoksalnie słynny wybryk Palikota z prostytucją Gęsickiej był ostatnim głośnym głosem PO zgodnym z duchem równego statusu. Podkreślały to zresztą feministki takie jak Kazimiera Szczuka czy Magdalena Środa, które próbowały przekonać oburzonych dżentelmenów z polityki i mediów, że zarzut politycznej prostytucji nie obraża czci kobiecej, tylko ocenia motywację polityczną i nie ma nic wspólnego z płcią adresatki. Głosy te nie znalazły posłuchu wśród oburzonych chłopiąt i dziewcząt. Absolutny szczyt osiągnął poseł Gowin, który oświadczył, iż Janusz Palikot stracił zdolności honorowe, co było nawiązaniem do absurdalnego kodeksu Boziewicza, który skądinąd wymieniał kobiety jako największą grupę a priori pozbawioną zdolności honorowej, bezwzględnie i niezależnie od osobistych przymiotów. Rozsądnie zaprezentował się marszałek Komorowski, który miał odwagę powiedzieć, że w polityce kobiety i mężczyźni cieszą się takimi samymi prawami – niestety generalna postawa marszałka Komorowskiego wskazuje, że był to raczej chwyt erystyczny niż szczere wyznanie wiary. Stosunek Komorowskiego do równego statusu zabrzmiał szczerzej w uwadze, że pani Beger zamach stanu pomylił się ze stanikiem czy też ostatnim – ultrakretyńskim! – wyznaniu, że każdy mężczyzna ma prawo bronić swojej kobiety, dlatego marszałek jest za ustawą o obronie miru domowego. Podobnie rozkoszne wyznanie z ust osoby publicznej słyszałam ostatnio z 10 lat temu, gdy generał Petelicki wyznał w wywiadzie prasowym, że ma chusteczkę, którą potrafi zabić, i nie zawaha się jej użyć, gdy ktoś zagrozi jego kobiecie. Chuck Norris wiecznie żywy. Numer: 06/2009 http://www.nie.com.pl/art20343.htm „Bronisław Komorowski prezentował się jako nieudacznik, dyletant polityczny już w latach 90. Od dłuższego czasu wykazuje jednak, że bardziej nadaje się na zbieracza butelek niż na marszałka Sejmu. Mianowanie na to stanowisko wyjątkowego, zawodowego chama dobrze demonstruje oblicze jego partii. Nie rozumiem tylko, jak półinteligent może twierdzić, że używa »ironicznego języka dla ludzi inteligentnych«. Pewno »inteligentnych inaczej«. (…) L. Kaczyński raz jeszcze ukazał światu zakłamaną fikcję. Spowodował, że sprawa Gruzji nie przyschła, nie spadła z wokandy, jak wielu by chciało. Nikt inny by tego nie zrobił. Z takiej »nieodpowiedzialności« mojego prezydenta jestem dumny. Mam nadzieję, że nie będzie przekonywał o niczym p. Olejnik. Większym autorytetem od niej jest Gołota”. Jacek Kwieciński, „Contra” Numer: 51/2008 http://www.nie.com.pl/art20051.htm Był raz niewinny minister Numer: 45/2008 Autor: ANDRZEJ ROZENEK, DARIUSZ CYCHOL Strona: 11 DARIUSZ  CYCHOL ANDRZEJ  ROZENEK Był raz niewinny minister Romuald Szeremietiew jest czysty – orzekł sąd. Skoro tak, to czas wyjaśnić, kto i dlaczego wrobił wiceministra obrony narodowej w aferę korupcyjną. 5 lat zbieraliśmy informacje, śledziliśmy wydarzenia, wnikaliśmy w środowisko MON, by znaleźć odpowiedź na pytanie, dlaczego zniszczono wiceministra obrony narodowej Romualda Szeremietiewa. 7 lat 2 miesiące 2 tygodnie i 2 dni od ukazania się w „Rzeczpospolitej” artykułu „Kasjer z ministerstwa obrony” (7-8 lipca 2001 r.) zapadł w pierwszej instancji wyrok. Profesor Romuald Szeremietiew został uniewinniony ze wszystkich stawianych mu zarzutów korupcyjnych. Został jedynie ukarany – grzywną w wysokości 3 tys. zł – za udostępnienie Zbigniewowi Farmusowi dokumentów niejawnych w czasie, gdy Farmus nie miał ważnego certyfikatu bezpieczeństwa (wcześniej kilkakrotnie takie dopuszczenia otrzymywał). Szeremietiew od tej grzywny będzie się odwoływał, i to zapewne skutecznie, gdyż Farmus przed innym sądem (jego sprawa toczyła się w tym samym czasie) został już oczyszczony z zarzutu nielegalnego korzystania z materiałów niejawnych. Korupcja czy spisek? Autorzy „Kasjera z ministerstwa obrony” Anna Marszałek i Bertold Kittel postawili Szeremietiewowi wiele poważnych zarzutów. Ogólny ich sens był taki: wiceminister w MON Romuald Szeremietiew i pracownik gabinetu politycznego ministra obrony Bronisława Komorowskiego – Zbigniew Farmus, stworzyli korupcyjny tandem. Żądali łapówek za kontrakty na dostawy sprzętu do armii. Prokurator Mariusz Pieczek delegowany do Prokuratury Okręgowej w Warszawie po zapoznaniu się z treścią artykułu postanowił wszcząć śledztwo „w sprawie”. W śledztwie przewinęło się aż pięciu prokuratorów, którzy jak gdyby „uciekali” nie chcąc realizować wytycznych polityków. Kolejni prokuratorzy dokładali Szeremietiewowi zarzuty, aż wreszcie w akcie oskarżenia znalazło się ich pięć. Sprawa trafiła do Sądu Rejonowego (sic!) dla Warszawy Śródmieście. Na 70 posiedzeniach sądu, prokuraturę reprezentowało… 15 prokuratorów! Dziś nie ulega wątpliwości, że Szeremietiew padł ofiarą spisku, pierwszego o takiej skali od czasu obalenia rządu Józefa Oleksego. Za sprawę „Olina” dotychczas nikt nie beknął. Identycznie zapewne będzie też ze sprawą Szeremietiewa. Jesienią 2003 r. podjęliśmy próbę wyjaśnienia, o co naprawdę chodzi w sprawie Szeremietiewa. Pół roku zajęło nam dotarcie do informatorów i dokumentów. Wreszcie powstała publikacja „Głupota „NIE” i desant lotniczy” („NIE” nr 27/2004) i broniliśmy człowieka, z którym pod względem politycznym różniło nas wszystko i którego niejednokrotnie krytykowaliśmy na swych łamach. Szeremietiew to ortodoksyjny katolik, w PRL działacz nielegalnych struktur opozycyjnych takich jak ROPCiO, KPN, PPN, doradca „Solidarności”. W 1982 r. został skazany przez sąd Warszawskiego Okręgu Wojskowego na 5 lat więzienia za próbę obalenia ustroju PRL przemocą. We współczesnej Polsce współpracował z Komitetami Obywatelskimi, współorganizował RdR, współtworzył AWS, był wiceministrem w rządach Jana Olszewskiego i Jerzego Buzka. Urlop czy ucieczka? Efekty artykułu w „Rzeczpospolitej” były poważne. Szeremietiew został przez premiera odwołany ze stanowiska. Farmusa w czasie teatralnej akcji, przy użyciu śmigłowca, zdjęto z promu którym płynął do Szwecji na urlop. Na akcję osobiście zgodził się ówczesny premier Jerzy Buzek. Zrobił to pod wpływem polskich służb specjalnych. Nad Bałtyk wysłano samoloty rozpoznawcze, które ustaliły, że prom „Rogalin” jest już na szwedzkich wodach terytorialnych. Nasze lotnictwo naruszyło integralność przestrzeni powietrznej Szwecji. Lotnictwo szwedzkie zostało postawione w stan gotowości. Prom zawrócił na polskie wody. Niepokój pasażerów pamiętających niedawną katastrofę „Heweliusza” uśmierzano wydawanymi na rozkaz kapitana darmowymi drinkami. Helikopter zabrał z pokładu Farmusa, którego wtrącono na 2,5 roku do aresztu „tymczasowego”. Całość „spontanicznie” nagranej akcji trafiła do telewizji. Zabrakło tylko zdjęć z wyciągania Farmusa z helikoptera. Robiono to w bazie marynarki, w otoczeniu gromady po zęby uzbrojonych komandosów: powalono go jak kukłę, opatulono w kamizelkę kuloodporną, przykryto hełmem. Zapewne na wypadek, gdyby Szeremietiew postanowił go odbić lub zabić. Jak się później okazało, wcale nie uciekał jak podawały media, ale po prostu w ramach dawno zaplanowanego urlopu płynął do przebywającej w Szwecji córki. Nieprawdziwe też okazały się doniesienia o jego pięciu paszportach. Samoloty czy buble? Co było dalej? Ówczesny minister obrony narodowej Bronisław Komorowski, który później przyznał, że wiedział o prowadzonej przez WSI inwigilacji Szeremietiewa, odwołał dotychczasowego dyrektora Departamentu Zaopatrywania Sił Zbrojnych, a w jego miejsce powołał pułkownika Pawła Nowaka uchodzącego w środowisku MON za osobę… wielce życzliwą WSI. Pozbycie się Szeremietiewa ułatwiło podejmowanie decyzji, które zaowocowały podpisaniem trzech kontraktów (kołowy transporter opancerzony, przeciwpancerny pocisk kierowany, samolot wielozadaniowy) na dostawę sprzętu do polskiej armii o łącznej wartości 35 mld zł (!). Pierwszy przetarg ogłoszono już kilkanaście dni po nominacji Nowaka. Szeremietiew był jawnym wrogiem wyboru amerykańskiego samolotu F-16 (w zeszły wtorek na warszawskim Okęciu awaryjnie, nie po raz pierwszy zresztą, wylądowało 5 Jastrzębi) i izraelskiego pocisku Spike, który kupiliśmy… bez przetargu rezygnując przy tym z przeprowadzenia w Polsce pełnych testów. Szeremietiew w ogóle nie brał pod uwagę późniejszego zwycięzcy, fińskiego transportera AMV, gdyż kompletnie nie odpowiadał naszym wymaganiom. Opory Szeremietiewa miały wówczas głębokie uzasadnienie merytoryczne i praktyczne. Czas pokazał, że skompromitowanie go pozwoliło na takie rozstrzygnięcia, którym się sprzeciwiał. Te trzy najważniejsze kontrakty podpisali już następcy Komorowskiego – minister Jerzy Szmajdziński i wiceminister Janusz Zemke z SLD. Dzielnie ich w tym wspierał pułkownik Nowak, którego prezydent Kwaśniewski na wniosek Szmajdzińskiego awansował na generała. O kulisach wyboru transportera fińskiego koncernu Patria napisaliśmy mnóstwo krytycznych publikacji. Wyboru dokonano z wielokrotnym naruszeniem prawa i wbrew interesom armii. Dziś w innych państwach europejskich, które podjęły współpracę z fińskim koncernem, toczą się prokuratorskie śledztwa sięgające szczytów władzy, w związku z korupcją o wielkiej skali. Wydaje się, że tylko w Polsce Patria nie naruszyła prawa. Ma nawet świetne notowania, skoro lada moment mamy od tego koncernu kupić samoloty szkoleniowe i moździerze samobieżne. Więcej pytań Generalnie o nieprawidłowościach w zamówieniach dla MON wydrukowaliśmy w „NIE” około 60 artykułów. Mamy dobre źródła i niezłą orientację w tym hermetycznym środowisku. Mimo to możemy założyć, że o kulisach sprawy Szeremietiewa wiemy nie więcej niż 10 proc., a sam zainteresowany zna ją może w 15 procentach. Wciąż pozostają bez odpowiedzi kluczowe dla tej niebywałej prowokacji pytania: – Jak wytłumaczyć okoliczności włamania do świetnie zabezpieczonego domu Romualda Szeremietiewa? Eksperci WSI ustalili, że zastosowano technikę zbliżoną do stosowanej przez izraelski Mossad. Czy ma to związek z zamówieniem na PPK Spike produkowane przez państwowy koncern Rafphael z Izraela, którym to pociskom wiceminister był przeciwny? – Jak wytłumaczyć transfer danych, który nastąpił z domowego komputera Szeremietiewa na komputer znajdujący się poza granicami Polski? Stało się to – szczęśliwie dla wiceministra – w czasie jego nieobecności w Polsce. Transfer śledziły polskie służby specjalne. Czyżby chodziło o wrobienie wiceministra w szpiegostwo? – Czym uzasadnić totalną inwigilację, jakiej poddano Szeremietiewa? Szukanie haków przez WSI było tak daleko zaawansowane, że posunięto się nawet do zbierania płynów fizjologicznych z pościeli w jego służbowym mieszkaniu! – Po zatrzymaniu Farmusa służby specjalne zainteresowały się niby nic nieznaczącym pracownikiem MON Miłoszem Farmusem, synem uwięzionego Zbigniewa. Wkrótce okazało się, że Miłosz wyjechał do USA, gdzie okazał się być oficerem amerykańskiego wywiadu, dziś bodaj w randze pułkownika. Czy nie wiedzieliśmy, że mamy w MON amerykańskiego wywiadowcę? A może wiedzieliśmy i się na to zgadzaliśmy? Czy nie wykorzystywano go aby w sprawie przetargu na samoloty wielozadaniowe? – Skoro „zdjęcie” Farmusa z promu okrzyknięto sukcesem UOP, dlaczego chwilę później stanowisko stracił szef gdańskiej delegatury UOP? Czyżby jego agentom nie udało się podrzucić czegoś na prom? ••• Autorzy publikacji, od której zaczęło się piekło Szeremietiewa, zebrali nagrody przyznawane dziennikarzom śledczym, stali się środowiskowymi autorytetami chodzącymi w glorii pogromców skorumpowanego ministra. W lipcu 2001 r. łapówkarzem Szeremietiewem żyła cała Polska. Dziś, jesienią 2008 r., o jego uniewinnieniu ukazało się zaledwie kilka lakonicznych wzmianek. I oczywiście nie były to wzmianki ani Anny Marszałek, ani Bertolda Kittela, ani redakcji, dla których obecnie pracują. Brakuje nam też odpowiedzi na pytanie, co się dzieje z pamięcią pana marszałka Sejmu Bronisława Komorowskiego? Niegdyś złożył deklarację, że gdyby zarzuty wobec Szeremietiewa nie potwierdziły się – zakończy karierę polityczną. A rozwija się ona pięknie. http://www.nie.com.pl/art19887.htm Emeryturka bez mundurka Zabierzcie ubekom kasę, byle zgodnie z prawem. PO wskrzesza jeden ze sztandarowych pomysłów IV RP. I zapowiada wniesienie do Sejmu własnej propozycji w sprawie dezubekizacji, czyli odebrania „przywilejów” emerytalnych byłym funkcjonariuszom SB i WSI z czasów PRL. PO, która uważa się za ugrupowanie bardziej cywilizowane, proponuje złagodzoną wersję dezubekizacji. PiS chciało odebrać emerytury w ogóle i zastąpić je swoistym zasiłkiem socjalnym w wysokości świadczenia najniższego (pisowski pro-jekt ustawy szczegółowo omawialiśmy w artykule „Prawojebcy”, „NIE” nr 21/2007). Platforma chce korzystniejsze emerytury „mundurowe” byłym funkcjonariuszom służb specjalnych PRL przeliczyć na „cywilne”, według powszechnej ustawy emerytalnej. Jest to oczywiście postęp, jednak samo złagodzenie restrykcji nie czyni projektu zgodnym z normami demokratycznego państwa prawnego. Nadal bowiem pozostaje w sprzeczności z konstytucyjną zasadą ochrony praw nabytych i podważa zaufanie do prawa. Przychylne projektowi PO media powołują się na opinię prof. Zolla z czasów gdy przewodniczył Trybunałowi Konstytucyjnemu: o tym, że ochronie podlegają jedynie prawa nabyte zgodnie z zasadami demokratycznego, a nie komunistycznego państwa totalitarnego. Prof. Zoll wypowiadał się w sprawie legalności zmian w pochodzącej z czasów PRL ustawie o przywilejach dla kombatantów. W przypadku ustaw emerytalnych rzecz ma się inaczej. Obie, jakie tu wchodzą w grę, zostały uchwal
  26. w dniu 2010/06/28 @ 12:35 am Krakowiaczek

    Rzad Tuska moze niewiele robi ale przynajmniej z szacunkim odnosi sie z grubsza do zasady „Przede wszystkim nie szkodzic”. To prawda ze to grupa kolesi, ale przynajmniej nie kryja sie z tym i nie udaja kogos kim nie sa. A Jaroslaw Kaczynski zmienia skore jak kameleon az oczy bola patrzec. Jak cos powie to dokladnie odwrotnie niz to co zrobil. Ma chlopina dobra checi, chce naprawiac swiat. Ale jakos mu to nie wychodzi. Chce ratowac suwerennta Bialorus i podyskutowac na ten temat z Rosja ale tam sie do rozmow nie pala. Chcialby napsuc krwi Lukasznce ale ten sie jakos nie przejmuje. A w Polsce do naprawiania swiata stowrzono CBA. Checi byly dobre a powstal potworek co dokladnie pokazuje ze Polska nie ma nic wspolnego z demokracja. Bo wszystko do pilnowania w Polsce jest absolutnie niezawisle i potem nad takim potworkiem nikt wladzy nie ma i sami sie potworka boja choc go sami stworzyli. A potworki tego zniszcza, temu zdrowia popsuja, temu zycie skroca, tego wsadza, a ze sie potem okaza niewinnym to co to szkodzi. Przynajniej zrobia z niego prawdziwego chlopa. Dzieci politykow zawsze byli porabani i rozpieszczani, ale nigdy im to na dluzsza mete na zdrowie nie wychodzilo. A Polacy jak so w Polsce, to hulaj dusza pieklad nie ma, a jak wyjada za granice to przykladni obywatele. Ciezko pracuja i juz, a co. Te cale wybory kosztowaly duzo kasy, a pieniazki mozna bylo na co innego przeznaczyc, chocby na chore dzieci bo lekarstw dla nich nie ma albo na powodzian. Bo i tak wiadomo ze w Polsce prezydent nie rzadzi tylko rzad. Tyle sobie porzadzi na ile im Tusk pozwoli. Z tym ze dla Jaroslawa jak nie wygra to mu tylko na zdrowie wyjdzie, bo chlopina przez te 4 lata walki z Tuskiem pewnie by sie bardzo posunal w wieku i na zdrowiu podupadl. A Komorowski bedzie siedzial cicho i ogladal zerandole. Raz na jakis czas skoczy cichcem na polowanko, Tusk mu da wytyczne i przynajniej bedzie spokoj. A ci krytykuja to zazdroszcza. Bo jakby sami politykami zostali to ich dzieci tez by z obstawa do Berlina jezdzily. Ot co.


  27. w dniu 2010/07/05 @ 6:08 pm Areks

    Droga Polonia, miejcie godność i zrezygnujcie z obywatelstwa Polskiego, bo wy jesteście związani z Watykanem, a nie z Polską.


    • w dniu 2010/07/06 @ 7:42 pm salon nowojorski

      Czy już Cię całkiem pogięło? Co Ty wiesz na temat naszych związków z Polską, że czujesz się upoważniony do stawiania kupy gdzie popadnie? Każdy jest bohaterem, jak może posłużyć się zmyślonym adresem email.


  28. w dniu 2010/07/07 @ 12:20 pm Jan Ksiazka

    Areks – wez przyklad z Anglikow (mam nadzieje, ze data 4 lipca 1776 cos tam u Ciebie swita) i zapamietaj kardynalna zasade aby nie mowic nam co mamy robic. Mimo, iz z pochodzenia jestesmy Polakami to jestesmy Amerykaninami, bo tutaj „meme” (czytaj wirus/blokada umyslu) o 6 pokoleniach wstecz sie nie stosuje.


  29. w dniu 2010/08/13 @ 10:37 am Krakowiaczek

    Nie dziwmy sie. Przemawia przez nich gorycz. Docinek o Watykanie to dlatego ze Polonia glosowala glownie na Kaczynskiego. I gdyby to od Polonii zalezalo to on wlasnie zostalby prezydentem. Z dwojga zlego to jednak Komorowski jest mniejszym zlem. Kaczynski rozpoczalby wojne a na tym ucierpieliby Polacy w Polsce a nie Polonia. Po ostatnich wydarzeniach powinnismy sie uderzyc w piers. Kaczynski to furiat i moim zdaniem i wielu nas tutaj w Kalifornii nalezy mu sie kaftan bezpieczenstwa. Wyrzadza on duzo zla. Nie tylko ze nie ma klasy i nie umie przegrywac ale jest msciwy, wszczyna konflikty gdzie tylko moze, jest dwulicowy i dla wladzy zmieni kolor jak kameleon. A kiedy ma wladze to jest niebezpieczny. Jezeli juz naprawde niektorzy koniecznie musza brac udzial w wyborach to najpierw i przede wszystkim posluchajmy czago chca Polacy w Polsce. Bo skoro jak tu stwierdzil Ksiazka jestesmy Amerykaninami to za pomylki nie placimy za granica ale ludzie w Polsce. A wiec zamiast ublizac im i zarzucac im blokady umyslowe postarajmy sie ich zrozumiec. W koncu to nasi rodacy i to o nich powinnismy pamietac glosujac, o narodzie a nie o sobie i na pewno nie o politykach.



Możliwość komentowania jest wyłączona.

  • Ostatnio w Salonie

    • We wtorek wieczorem na Rockefeller Center
    • Nowy Jork głosuje – panna Bush i inne zdjęcia z Democracy Plaza
    • We wtorek wybieramy prezydenta, czyli tekst umiarkowanie propagandowy
    • Nowy Jork po huraganie – będzie lepiej!
    • W pożarze na Breezy Point spłonęło ponad sto domów
  • Ostatnie komentarze

    Matylda o Autobusem z Queensu na Manhatt…
    salon nowojorski o Autobusem z Queensu na Manhatt…
    Matylda o Autobusem z Queensu na Manhatt…
    A.L. o We wtorek wieczorem na Rockefe…
    aga o We wtorek wieczorem na Rockefe…
    noeticgirl o We wtorek wieczorem na Rockefe…
    Alicja C. o We wtorek wieczorem na Rockefe…
    noeticgirl o We wtorek wieczorem na Rockefe…
    salon nowojorski o We wtorek wieczorem na Rockefe…
    noeticgirl o We wtorek wieczorem na Rockefe…
  • Archiwum

  • Wpisz adres email, aby otrzymywać zawiadomienia o nowych tekstach Salonu.

  • My zdies' emigranty

    • (nie)świadome życie
    • Ania K.
    • Doxa o ekonomii
    • Evek w Chicago
    • Futrzak
    • Hameryka
    • Jeż węgierski
    • Kielbasa Stories
    • Kobieta pracująca
    • Miski do mleka
    • Na peryferiach Nowego Jorku
    • Res Varia
    • Sporothrix
    • Stardust
    • Swert
    • US-Lovers
    • Windy City
  • Nowe media

    • Mashable
    • Mediafun
    • Nieman Journalism Lab
    • Photoshop Disasters
  • Nowy Jork

    • Derosky
    • Gawker
    • Gothamist
    • Marzenkowo
    • mia:ny
    • New York Daily Photo
    • New York Streets
    • Newyorkology
    • Nowojorskie gadanie
  • Polska

    • Azrael
    • Between Blank Pages
    • Bogdan Miś
    • Daniel Passent
    • Dowolnik
    • Hardkor – Łysakowski
    • Laudate
    • Michałkiewicz
    • Mondra Gluwka
    • Pawian przy drodze
    • Pełna Kultura
    • Rozwój i Świadomość
    • Szpitalne życie
    • Sławek Sikora
    • Tiger in the cat
    • Toteramy, odsłona druga
    • Łódź na nowo
    • Łódź rysowana światłem
  • Salon

    • Andrew Sullivan
    • Huffington Post
    • Jezebel
    • Paul Krugman
    • Spin Room
    • Talking Points Memo
  • Zwierzaki

    • Adopcje psów i kotów
    • Alliance for NYC’s Animals
    • Bobbi and the Strays
    • City Tails
    • DogBlog
    • Dr Michael W. Fox
    • Fotografia psów
    • Petfinder.org
    • Shar Pei z Bonomielli
    • Shih Tzus & Furbabies
    • Sweet Furr
    • Szarik.pl
  • Tematy

    Emigracja Film Internet Kultura Muzyka Nowy Jork Podróże Polityka Polska Psy, koty i ludzie Salon Społeczeństwo Warszawa wybory prezydenckie Życie w USA
  • Drogi Czytelniku! Pamiętaj, że mój blog świadczy o mnie, zaś Twój komentarz - o Tobie.
  • Polonia.net on Twitter

    • via @NYTimes nytimes.com/2023/01/26/wor… 20 hours ago
    • @KJPiorkowska Well, somewhat unlikely she'd become a VP of Poland or the entire world, LOL. So God have mercy on Am… twitter.com/i/web/status/1… 1 day ago
    • The German Nazis, not some Nazis from a non-existing country. twitter.com/Sachinettiyil/… 1 day ago
    • @KJPiorkowska Jeśli to faktycznie jest przyszła kandydatka na VP 🤡, to “God have mercy on us all!” 1 day ago
    • @b_sendhardt He said „ta decyzja by PEWNIE nie zapadła”. Quite different meaning than “ta decyzja by nie zapadła”. 1 day ago
    • RT @TheEconomist: The Russian military was conscripting men to serve in Ukraine. Sergei and Maxim had a better idea: take a fishing boat to… 4 days ago
    • RT @Kubicki_Adrian: Poland has planted 333 #sunflowers in the heart of Manhattan in solidarity with Ukrainians on their Day of Unity 🌻🇵🇱🇺🇸🤝… 6 days ago
    Follow @polonianet

Stwórz darmową stronę albo bloga na WordPress.com.

WPThemes.


Prywatność i pliki cookies: Ta witryna wykorzystuje pliki cookies. Kontynuując przeglądanie tej witryny, zgadzasz się na ich użycie. Aby dowiedzieć się więcej, a także jak kontrolować pliki cookies, przejdź na tą stronę: Polityka cookies
  • Obserwuj Obserwujesz
    • Salon Nowojorski
    • Dołącz do 30 obserwujących.
    • Already have a WordPress.com account? Log in now.
    • Salon Nowojorski
    • Dostosuj
    • Obserwuj Obserwujesz
    • Zarejestruj się
    • Zaloguj się
    • Kopiuj skrócony odnośnik
    • Zgłoś nieodpowiednią treść
    • Zobacz wpis w Czytniku
    • Zarządzaj subskrypcjami
    • Zwiń ten panel
%d blogerów lubi to: