• Polonia.net
  • O Salonie
  • Kontakt

Salon Nowojorski

Widziane zza Oceanu. O Ameryce i emigracji. Oraz czasami o psach.

Feeds:
Wpisy
Komentarze
« Było drogo, będzie drożej
Kołacz zwany pracą »

Nie rób dzisiaj tego, co jutro zrobią za ciebie inni

2009/10/22 Autor: salon.nyc

A teraz, drogie dzieci, będzie pogadanka bez morału o korzyściach płynących z globalizacji i outsourcingu. Jak zwykle punkt widzenia zależy od punktu siedzenia, więc wszystko wygląda fantastycznie, kiedy dostaje się premie za znalezienie taniej siły roboczej za którąś z kolei granicą, natomiast jeśli samemu jest się tą drogą siłą roboczą tu na miejscu, wygląda to trochę mniej ciekawie. Nie ma co owijać kota w bawełnę – to, co programista w USA robi za minimum 70-80 tys. dolarów rocznie (odpowiednio więcej w zależności od kwalifikacji i regionu), plus opłacane przez pracodawcę bardzo drogie w Stanach ubezpieczenie zdrowotne, płatny urlop i fanaberie cywilizacyjne w formie ubezpieczenia od wypadków i na życie, wyjazdów szkoleniowych, dotowanej stołówki itd., programista w Indiach z uśmiechem na twarzy wykona za jedną trzecią tej sumy.

Kilka miesięcy temu poproszono nas o sprecyzowanie na piśmie sugestii, które z naszych codziennych czynności moglibyśmy przekazać pracownikom spoza firmy, ekspresowo przyuczonym do wykonywania prostych aktualizacji, generowania raportów itd. Czyli tak naprawdę poproszono nas o radę, w jaki sposób firma mogłaby zastąpić nas tańszą siłą roboczą. Firma już pewnego czasu korzysta z usług firm outsourcingowych, ale do tej pory tylko w minimalnym stopniu dotyczyło to mojego działu. Wiedzieliśmy, że ktoś tam coś tam skrobie sobie w Indiach, ale niezbyt konkretnie. Więc to był pierwszy poważny sygnał, że szykują się zmiany.

Po kilku miesiącach słowo ciałem się stało i kolega z działu szkoli właśnie naszych potencjalnych następców w pewnym mieście odległym o dwie godziny lotu. Niedawno wprost zapytałam szefa, gdzie ci ludzie są zlokalizowani – na miejscu w Stanach, czy może zupełnie gdzie indziej. Padła odpowiedź, że all over the place, czyli wszędzie, więc nie przyciskałam dalej. Samo szkolenie odbywa się w Stanach, ale to akurat niewiele znaczy.

Tak więc teraz pozostaje pytanie, ile czasu cała ta operacja może jeszcze potrwać – kilka miesięcy, pół roku, rok? Zapewne dużo zależy od inwencji grupy przyuczanych i od tego jak szybko będą w stanie opanować podstawy systemu i czy będą samodzielni, czy też będą wymagali stałego nadzoru.

No cóż, dzieje się to wszędzie dookoła, a bezrobocie nie maleje, a wręcz przeciwnie. Nie bardzo trafia do mnie argument, że należy zdobyć takie kwalifikacje, które będą dla pracodawcy niezastąpione, wtedy można się czuć w swojej pracy bezpiecznie. Bo tak naprawdę jakie kwalifkacje w programowaniu są niezastąpione – umiejętność programowania na dwie klawiatury? Bo jeśli używa się jednej klawiatury, to nie bardzo widzę, w jaki sposób mogłyby to być niezastąpione kwalifikacje. Zawsze znajdzie się ktoś, kto to samo zrobi taniej.

Na razie więc postanowiłam się nie przejmować. Co ma wisieć, nie utonie i na pewne rzeczy po prostu nie mam wpływu. Kiedy sześć lat temu straciłam pracę, życiowo byłam w dużo gorszej sytuacji, więc teraz na pewno nie będzie gorzej.

P.S. Mało pisałam przez ostatnie dwa tygodnie, bo razem z dwiema zaprzyjaźnionymi osobami przenosiliśmy stare forum Polonia.net na nowe oprogramowanie i serwer. Poszło OK i od soboty forum jest pod nowym adresem http://talk.polonia.net. Na początku plan był bardziej ambitny, aby zrobić migrację postów, ale potem doszliśmy do wniosku, że w pewnych sytuacjach stary bagaż lepiej pozostawić za sobą.

Oceń ten wpis:

Udostępnij:

  • Kliknij, aby udostępnić na Facebooku(Otwiera się w nowym oknie)
  • Udostępnij na Twitterze(Otwiera się w nowym oknie)
  • Kliknij, aby wysłać to do znajomego przez e-mail(Otwiera się w nowym oknie)
  • Więcej
  • Kliknij aby podzielić się na Reddit(Otwiera się w nowym oknie)
  • Kliknij, aby udostępnić na LinkedIn(Otwiera się w nowym oknie)
  • Kliknij, aby udostępnić na Pinterest(Otwiera się w nowym oknie)
  • Udostępnij na Tumblr(Otwiera się w nowym oknie)
  • Kliknij by wydrukować(Otwiera się w nowym oknie)

Dodaj do ulubionych:

Lubię Wczytywanie…

Podobne

Napisane w Salon | Otagowane bezrobocie w USA, globalizacja, outsourcing | 21 Komentarzy

Komentarzy 21

  1. w dniu 2009/10/22 @ 5:23 pm futrzak

    Zgadzam sie, nie ma ludzi nie do zastapienia, w kazdym razie nie w skali duzej firmy i korporacji.

    Dla nich zreszta mniej sie liczy jakosc a bardziej niski koszt. To, ze program czy aplikacja bedzie zawieszac i koszmarnie funkcjonowac – who cares – wystarczy wlozyc odpowiednie pieniadze w marketing i reklame i sie sprzeda…

    Kiedys Apple byl dumny z tego, ze „made in USA”.
    Dzis wszystkie ich komputery maja nalepke „designed in Cupertino” – bo od dawna nie sa ani robione czesci ani nie sa skladane tu, na miejscu…


  2. w dniu 2009/10/22 @ 8:27 pm obserwator

    Niestety, jest to efekt krotkowzrocznej polityki ostatnich kilkunastu lat czyli dwoch ostatnich administracji (Clinton + Bush). Wywozenie poza granice tego kraju wszystkich miejsc pracy w pogoni za zyskiem – najpierw produkcja przemyslowa, potem customer service, teraz takze miejsca pracy zwiazane z informatyka i medycyna (transkrypty, opisywanie wynikow badan). Mydlenie ludziom oczu, ze dzieki temu wszystko bedzie tansze i latwiej dostepne.

    Niestety, nawet to tansze bedzie za drogie dla milionow bezrobotnych w tym kraju, ktorzy nie sa w stanie zwiazac konca z koncem.


  3. w dniu 2009/10/23 @ 9:05 am kw

    Niestety to dotyczy wszystkich krajów. Kiedy nie tak dawno temu w Polsce otwierali fabryki zachodnik producentów Polacy byli zachwyceni, że pojawiają się inwestycje ale Niemcy albo Francuzi niekoniecznie widzieli to w ten sam sposób. Teraz Polska się zrobiła droższa i fabryki wynoszą się do Azji.

    W Kanadzie jest ten sam problem co w Stanach od tej strony. Kilka miesięcy temu zrobił się skandal kiedy się okazało, że większość kanadyjskich flag jest produkowana w Chinach, bo taniej. Zresztą wystarczy pojechać do Niagary i zobaczyć tamtejsze turystyczne pamiątki. 99% made in China. Rzeczy które do niedawna robiono w Kanadzie i Stanach (najczęściej trochę tu trochę tam) teraz robi się w Meksyku, co przypomina sytuację Niemcy-Polska… Można na to narzekać, ale prawda jest taka, że to konsumenci napędzają outsorcing. Jeśli ktoś chce kupować jak najtaniej i jak najwięcej to wiadomo, że fabryki się będą przenosić. A za produkcją idą usługi. W naszej bibliotece zrobili outsorcing większości nowych książek. Kiedyś nowe książki „obrabiało” się na miejscu ale to kosztuje, bo trzeba zapłacić ludziom a kiedy się tę samą robotę zleci dużej firmie, która płaci za tę samą robotę stawkę minimalną robi się taniej. Do czasu rzecz jasna, bo potem te duże firmy zaczynają podnosić ceny. Takie krótkowzroczne myślenie praktykuje w tym momencie większość bibliotek akademickich w Ameryce Północnej z Library of Congress na czele. Managment w takich instytucjach zafascynowany jest nową technologią, więc coraz więcej publikacji zamawia się tylko w formie elektronicznej. Samo w sobie nie jest to złe, bo oszczędza się papier, tyle, że jest jedna podstawowa różnica: publikacje na papierze są własnością tego, kto je kupił. A cyfrowe najczęśćiej pozostają na zawsze własnością sprzedawcy, który w wielu wypadkach trzyma je na własnych serwerach. I oczywiście dyktuje cenę…
    To jeden z powodów dla których nie kupię nigdy Kindle.

    Co do Apple’a to w ogóle nie rozumiem jak to działa: zauważyłem, że najczęściej Apple’a używają ludzie o nastawieniu do życia mocno lewicowym, antykorporacyjny, popierającym fair trade i tak dalej. I przy tym wszystkim nie tylko kupują system, który jest dla mnie wcieleniem monopolu i korporacji ale jeszcze robi outsourcing, ale jeszcze patrzą z góry na posiadaczy PC-ów, które można sobie samemu poskładać na miejscu (nawet Dell składa sporą część komputerów w Stanach), dowolnie zmieniać konfigurację i instalować taki system jaki się chce. Ot obłuda.


  4. w dniu 2009/10/23 @ 9:26 am W.

    W programowaniu niestety nie ma takiej umiejetnosci ktorej nie daloby sie przetransportowac do Indii czy gdzie indziej.
    Rule of thumb jest – jak mozesz to zrobic „z domu” do Hindus tez moze zza oceanu- choc 10 godzin pozniej 🙂 .
    Pora chyba pomyslec o lekkim przeprofilowaniu kariery – cos co by postawilo Cie przed klientem, dalo wiecej decyzji business’owych czy w jakimkolwiek stopni nie dalo sie wyslac do Indii – czyli nie dalo sie zrobic przez VPN.
    takie jest moje zdanie – kazdemu programiscie przed 50 mowie ze nie doczeka sie emerytury robiac to co robi , a ostatnio byly co-worker na pewno po 60-ce przerzucil sie na sprzedawanie insurance.


  5. w dniu 2009/10/23 @ 3:49 pm salon nowojorski

    Dokładnie tak jak piszecie, zawsze znajdzie się ktoś tańszy – najpierw tani byli Polacy, teraz Hindusi, a pewnie niedługo okaże się, że Chińczycy z prowincji są jeszcze tańsi. Czyli mamy pogoń za własnym ogonem.

    Nie ma wątpliwości, że w pewnym momencie przeprofilowanie kariery będzie koniecznością, ale to przecież nie taka prosta sprawa. Nie każdy programista może bez problemu zmienić zawód na „account manager”, bo do tego potrzebne są zupełnie inne umiejętności. Programowanie dość często wybierają introwertycy – cecha niekoniecznie pomocna w zawodach związanych z client-facing situations.


  6. w dniu 2009/10/23 @ 3:57 pm futrzak

    kw:
    nie wiem czy obluda czy… po prostu niewiedza.
    A moze ignorancja.
    Moze wszystkiego po trochu. Ludzie w swoich wyborach bardzo rzadko kieruja sie logika i rozumem, zaloze sie, ze w wiekszosci w ogole nie zastanawiaja sie nawet gdzie to robione i jakie pociaga za soba implikacje.

    salon:
    w USA przekwalifikowanie sie, o ile ktos nie posiada sporych oszczednosci, jest arcytrudne. Za jakakolwiek szkole czy kursy czy certyfikaty trzeba placic, i to slono.
    Czlowiek w wieku dobiegajacym czterdziestki czy piecdziesiatki ma juz na ogol rodzine na utrzymaniu, zobowiazania i nie moze – tak jak osoba mloda – koczowac byle gdzie w piec osob w jednym pokoju i jesc chinskie zupki przez 7 dni w tygodniu oraz pracowac po nocach przez 7 dni w tygodniu.
    No ale „I am preaching to the quire” …


  7. w dniu 2009/10/23 @ 4:45 pm kw

    Futrzak, chodziło mi o obłudę tych użytkowników Apple’a, którzy świadomie rzucają gromy na korporacje. wolny handel i globalizację a sami udają, że nie zauważają, że są dobrowolnym trybikiem w wielkiej korporacyjnej maszynie. A kiedy im się zwróci uwagę na to, że to nielogiczna postawa to pada argument: ale Apple jest taki ładny/nowoczesny/modny/inny 😦 Niech sobie każdy używa czego chce ale reaguję alergicznie na takie kazania.

    Przekwalifikowanie się w Ameryce Północnej może nie jest proste ale jest możliwe. Natomiast w Europie po trzydziestce albo wcześniej człowiek zostaje raz na zawsze przypisany do zawodu i później pracy nie znajdzie w innym choćby się skichał. Poza tym można przecież studiować part time i wtedy to mniejszy ciężar finansowy. Co nie znaczy, że jest proste z wielu względów. Sam mam czasem dosyć kolejnych studiów, ale boje się, że moja pozycja zniknie poza tym nie uśmiecha mi się robienie tego co teraz do emerytury.


  8. w dniu 2009/10/23 @ 4:50 pm kw

    Wydaje mi się, może naiwnie, że są takie działy IT, których nie wyślą za granicę ze względu na bezpieczeństwo danych. No i agencje rządowe i publiczne też chyba tego nie zrobią.


  9. w dniu 2009/10/23 @ 5:01 pm futrzak

    kw:
    sa takie dzialy IT… ale…. jest to bardzo niewielki procent (wymagane obywatelstwo USA i security clearance), sytuacji na rynku pracy nie zmieni.

    Odnosnie studiowania part time jakos sobie tego nie wyobrazam, bo zeby utrzymac sie z pracy niewykwalifikowanej (a to bede musiala wkrotce robic) bede musiala zasuwac na okraglo. Ciezko oplacic czynsz i papu jak sie ma place $10/h.
    A gdzie czas i mozliwosci jeszcze na studia?

    Kiedy ostatni raz bylam bezrobotna, zaczelam chodzic do szkoly. Potem (cale szczescie) znalazlam prace i probowalam przez 2 miesiace ciagnac robote i szkole. Nie dalam rady.
    Gdy czlowiek jest mlodszy jakos to latwiej idzie, w moim wypadku ciagle niedosypianie skonczylo sie tym, ze i szkola i praca cierpialy i musialam sie na cos zdecydowac.


  10. w dniu 2009/10/23 @ 5:14 pm kw

    Przy $10/h w ogóle chyba trudno wyżyć. No i oczywiście masz rację, „pewne” pozycje to mały procent. Najgorsze jest to, że jesteśmy na takim etapie, że Chiny sobie bez USA, Kanady i UE poradzą ale na odwrót nie bardzo. I jeśli wszystko będzie szło w tym kierunku co teraz do głosu będą dochodzić ekstremizmy, bo sytuacja będzie przypominać lata 20-30 zeszłego stulecia. Pocieszające jest to, że kiedy ropa pójdzie w górę (a prędzej czy później pójdzie) może przestanie się opłacać wozić wszystko z Chin. Tyle co robić zanim to nastąpi.


  11. w dniu 2009/10/23 @ 8:13 pm salon nowojorski

    Studiowanie i praca to ciężka sprawa. Zrobiłam to już raz 12 lat temu i wtedy było mi ciężko, a teraz na pewno nie byłoby łatwiej.

    Faktem jest, że jeśli człowiek ma powiedzmy więcej lat niż 25 to w Stanach na pewno jest łatwiej niż w Europie wymyślić sobie nowy życiorys i zacząć od nowa. Ale coraz mniej zostaje zawodów, które można by uznać za bezpieczne i przyzwoicie płatne. Nauczyciel? Pielęgniarka? Tego na pewno nie można wysłać za granicę, chociaż z „tutoringiem” przedmiotów ścisłych już próbują – przez telekonferencje z Indiami.


  12. w dniu 2009/10/23 @ 10:28 pm kw

    Nie na temat: Okrutnie mnie irytuje ikona przy moich komentarzach. Da sie to jakos zmienic?

    Na temat: z zawodow komputerowych to pewnie nie da sie wyeksportowac ludzi od „opieki” nad systemem, bo jednak chyba lepiej miec kogos na miejscu. Wiem, ze mozna zdalnie, ale jak padnie dysk w serwerze to jednak trudno kogos posylac z Indii. Niby serwery tez mozna wyslac w cholere, ale na to to chyba wiele firm sie nie zdecyduje, bo kto zagwarantuje bezpieczenstwo danych w takiej sytuacji.

    Podobno to co studiuje, czyli „information studies” to praca przyszlosci. Pozyjemy zobaczymy :/


    • w dniu 2009/10/24 @ 1:51 pm salon nowojorski

      Ok, nie ma sprawy, ikonki komentujących wymieniłam na bardziej abstrakcyjne, chociaż te mordki z dziwnymi minami były takie jakby bardziej „ludzkie” 😉


  13. w dniu 2009/10/25 @ 2:09 pm futrzak

    Salon:
    bezpieczna i przyzwoicie platna praca to jedno…
    .. a drugie, jakie sa ograniczenia przy pewnych zawodach.
    Np. w tej chwili zrobic licencje na elektryka, hydraulika etc. jest prawie niemozliwe, bo musisz byc na apprentice ok. 2 lata, a nikt na apprentice nie przyjmuje…
    A bez licencji nie dostaniesz oficjalnej pracy, wiec godziwe warunki sa niedosiegalne.


  14. w dniu 2009/10/25 @ 3:40 pm Alicja

    Mam znajomego, który jakiś czas temu stracił pracę w zawodzie z zakresu medycyny (w szczególności bio-tech). Szukał, szukał i szukał pracy w zawodzie, a że nie chciał się przeprowadzać (dzieci, szkoły etc.), to poszukiwania miał utrudnione. Po jakimś czasie podjął decyzję, że chce utrzymać jednak dom i zabrał się za pracę fizyczną robiąc landscaping. Poprawiła mu się sylwetka, pracuje na świeżym powietrzu, na pewno nie zarabia kokosów. Dojazd do pracy kosztował go sporo, więc sprzedał samochód i kupił motocykl i ma zamiar dojeżdżać do pracy nawet w trakcie pory deszczowej. Nie wiem ile zarabia, ale pracuje długie godziny i w pewnym sensie czeka na to, aż kryzys minie i ma nadzieję wskoczyć do swojej dawnej dziedziny. Z jednej strony można twierdzić, że praca w landscaping w Kalifornii jest „outsourced” bo wykonują ją w wielkiej części Meksykanie. A mój znajomy nie jest z Meksyku. Patrzy na swoje obecne zatrudnienie jako po prostu praca z której udaje się jego rodzinie wyżyć. Żona też pracuje, part-time, więc na pewno nie jest im łatwo. Ale jego podejście bardzo napawa mnie optymizmem i wielkim szacunkiem. Ja bardzo cenię sobie tzw. American spirit i ten człowiek jest jego dobrym przykładem. Nic go nie zatrzyma i zawsze sobie poradzi. I jak kiedyś coś podobnego przydarzy mu się jeszcze raz, to będzie wiedział, że da sobie radę. I Ty podobnie, gdyby miało zdarzyć się najgorsze (co do pracy), to jestem przekonana, że sobie bardzo dobrze poradzisz. Z Twojego blogu emanuje optymizm również i jego obecność ułatwi Ci wszystko. Głowa do góry, kiedy zamykają się jedne drzwi, to otwiera się inne okno. Trzeba jedynie być otwartym na wiele i być bardziej optymistą niż pesymistą. Życzę Ci jednak, aby Twoja praca pozostawała bez zmian, a co najwyżej, abyś doświadczyła podwyżek! 🙂


  15. w dniu 2009/10/25 @ 7:15 pm salon nowojorski

    Podzielam Twoje zdanie, że w dzisiejszych realiach – jeśli się straci pracę – nie można upierać się, że tylko ten zawód i tylko za takie pieniądze. Zawsze myślami wracam do swoich amerykańskich początków, kiedy to różnie bywało i jakoś korona z głowy mi nie spadła przez to, że pracowałam fizycznie. I co ciekawe, mam z tego okresu wiele dobrych wspomnień.

    Niedawno NYT opublikował bardzo dobry artykuł na temat tego, że w wielu przypadkach ludzie, którzy zarabiali 100 tys. lub więcej i stracili pracę, po prostu nie mają szansy, aby znaleźć równie dobrze płatne zajęcie. Wielu po prostu przyjmuje to do wiadomości i pracuje za 50-60 procent starej pensji. Być może jest to „American spirit”, ale myślę też, że imigranci, którzy z niejednego pieca chleb jedli, też nie mają problemu z dostosowaniem swoich oczekiwań do realiów życia.


  16. w dniu 2009/10/25 @ 11:17 pm Alicja

    Dokładnie tak jest. Sama napisałaś, że teraz jesteś lepiej przygotowana na ewentualne najgorsze niż kiedyś, więc tak to właśnie działa. Ja na szczęście nie muszę się martwić o dom, no ale żeby tu mieszkać, muszę płacić bardzo słone podatki. I jakbym straciła pracę, to musiałabym być paralitykiem, żeby nie zarabiać na życie tak, aby dzieci nakarmić i podatki od posiadłości zapłacić. Będzie lepiej na pewno. Pozdrawiam i życzę samych najlepszych rzeczy.


  17. w dniu 2009/10/26 @ 3:35 pm kw

    Stokrotne dzieki za zmiane ikonek!

    Co do pracy to jasne, mozna zmieniac, tyle, ze latwiej zejsc ze 100K na 50-60K niz z 50 na 30 na przyklad, a niestety ta druga grupa wydaje sie byc bardziej typowa. Nie kazdy sie nadaje do zakladania wlasnego biznesu, poza tym wiele zalezy od tego gdzie sie mieszka. W Toronto albo NYC zawsze mozna cos znalezc, ale w Detroit?


  18. w dniu 2009/10/26 @ 5:39 pm Alicja

    W Detroit też można i za jakiś czas okaże się, kto miał świetny pomysł, a kto nie. Miasto ma super tanią ziemię i posiadłości, może okazać się tanim miejscem magazynowania dóbr i towarów (a to przecież kosztuje kupę pieniędzy). Ktoś wybuduje tam na przykład nowe centrum handlowe na miarę największego w Ameryce, ludzie zaczną się zjeżdżać, powstaną hotele i tak dalej. Mandaryńskie określenie słowa „kryzys” to połączenie dwóch sylab, z których jedna to „niebezpieczeństwo”, a druga to „punkt krytyczny”. Obecny kryzys to świetna okazja do oczyszczenia i wstrząśnięcia tak zwanym systemem. Na pewno poleje się dużo krwi, ale przecież i tak te nadmuchane wartości domów i te wielkie zarobki za proste, automatyczne czasem prace musiały się kiedyś skończyć.
    Nawet i w Iowie i w Montanie można znaleźć pracę, tylko przede wszystkim potrzebne jest dobre podejście. Powiedziałabym, że uogólniając to emigranci takie właśnie podejście mają, ale jest i trochę wyjątków. Bardzo podziwiam znajomego, o którym pisałam wyżej, przed nim naprawdę to czapka z głowy i aż dech zapiera. Facet ma przed sobą światłą przyszłość, na pewno.


    • w dniu 2009/11/11 @ 1:02 pm gościu

      Alicja nie opisuj tutaj tych bajeczek bo sama to niczego nie doszłaś.


  19. w dniu 2009/10/26 @ 8:21 pm kw

    Jasne… Detroit sie zamieni w ziemie miodem plynaca…. Jednak poki co w samym miescie maja 30% bezrobocie i mysle, ze jeszcze przez dobrych kilka lat beda miec duzy problem. Koncze temat, przepraszam, ale nie mam ochoty na zlote mysli.



Możliwość komentowania jest wyłączona.

  • Ostatnio w Salonie

    • We wtorek wieczorem na Rockefeller Center
    • Nowy Jork głosuje – panna Bush i inne zdjęcia z Democracy Plaza
    • We wtorek wybieramy prezydenta, czyli tekst umiarkowanie propagandowy
    • Nowy Jork po huraganie – będzie lepiej!
    • W pożarze na Breezy Point spłonęło ponad sto domów
  • Ostatnie komentarze

    Matylda o Autobusem z Queensu na Manhatt…
    salon nowojorski o Autobusem z Queensu na Manhatt…
    Matylda o Autobusem z Queensu na Manhatt…
    A.L. o We wtorek wieczorem na Rockefe…
    aga o We wtorek wieczorem na Rockefe…
    noeticgirl o We wtorek wieczorem na Rockefe…
    Alicja C. o We wtorek wieczorem na Rockefe…
    noeticgirl o We wtorek wieczorem na Rockefe…
    salon nowojorski o We wtorek wieczorem na Rockefe…
    noeticgirl o We wtorek wieczorem na Rockefe…
  • Archiwum

  • Wpisz adres email, aby otrzymywać zawiadomienia o nowych tekstach Salonu.

  • My zdies' emigranty

    • (nie)świadome życie
    • Ania K.
    • Doxa o ekonomii
    • Evek w Chicago
    • Futrzak
    • Hameryka
    • Jeż węgierski
    • Kielbasa Stories
    • Kobieta pracująca
    • Miski do mleka
    • Na peryferiach Nowego Jorku
    • Res Varia
    • Sporothrix
    • Stardust
    • Swert
    • US-Lovers
    • Windy City
  • Nowe media

    • Mashable
    • Mediafun
    • Nieman Journalism Lab
    • Photoshop Disasters
  • Nowy Jork

    • Derosky
    • Gawker
    • Gothamist
    • Marzenkowo
    • mia:ny
    • New York Daily Photo
    • New York Streets
    • Newyorkology
    • Nowojorskie gadanie
  • Polska

    • Azrael
    • Between Blank Pages
    • Bogdan Miś
    • Daniel Passent
    • Dowolnik
    • Hardkor – Łysakowski
    • Laudate
    • Michałkiewicz
    • Mondra Gluwka
    • Pawian przy drodze
    • Pełna Kultura
    • Rozwój i Świadomość
    • Szpitalne życie
    • Sławek Sikora
    • Tiger in the cat
    • Toteramy, odsłona druga
    • Łódź na nowo
    • Łódź rysowana światłem
  • Salon

    • Andrew Sullivan
    • Huffington Post
    • Jezebel
    • Paul Krugman
    • Spin Room
    • Talking Points Memo
  • Zwierzaki

    • Adopcje psów i kotów
    • Alliance for NYC’s Animals
    • Bobbi and the Strays
    • City Tails
    • DogBlog
    • Dr Michael W. Fox
    • Fotografia psów
    • Petfinder.org
    • Shar Pei z Bonomielli
    • Shih Tzus & Furbabies
    • Sweet Furr
    • Szarik.pl
  • Tematy

    Emigracja Film Internet Kultura Muzyka Nowy Jork Podróże Polityka Polska Psy, koty i ludzie Salon Społeczeństwo Warszawa wybory prezydenckie Życie w USA
  • Drogi Czytelniku! Pamiętaj, że mój blog świadczy o mnie, zaś Twój komentarz - o Tobie.
  • Polonia.net on Twitter

    • via @NYTimes nytimes.com/2023/01/26/wor… 20 hours ago
    • @KJPiorkowska Well, somewhat unlikely she'd become a VP of Poland or the entire world, LOL. So God have mercy on Am… twitter.com/i/web/status/1… 1 day ago
    • The German Nazis, not some Nazis from a non-existing country. twitter.com/Sachinettiyil/… 1 day ago
    • @KJPiorkowska Jeśli to faktycznie jest przyszła kandydatka na VP 🤡, to “God have mercy on us all!” 1 day ago
    • @b_sendhardt He said „ta decyzja by PEWNIE nie zapadła”. Quite different meaning than “ta decyzja by nie zapadła”. 1 day ago
    • RT @TheEconomist: The Russian military was conscripting men to serve in Ukraine. Sergei and Maxim had a better idea: take a fishing boat to… 4 days ago
    • RT @Kubicki_Adrian: Poland has planted 333 #sunflowers in the heart of Manhattan in solidarity with Ukrainians on their Day of Unity 🌻🇵🇱🇺🇸🤝… 6 days ago
    Follow @polonianet

Blog na WordPress.com.

WPThemes.


Prywatność i pliki cookies: Ta witryna wykorzystuje pliki cookies. Kontynuując przeglądanie tej witryny, zgadzasz się na ich użycie. Aby dowiedzieć się więcej, a także jak kontrolować pliki cookies, przejdź na tą stronę: Polityka cookies
  • Obserwuj Obserwujesz
    • Salon Nowojorski
    • Dołącz do 30 obserwujących.
    • Already have a WordPress.com account? Log in now.
    • Salon Nowojorski
    • Dostosuj
    • Obserwuj Obserwujesz
    • Zarejestruj się
    • Zaloguj się
    • Kopiuj skrócony odnośnik
    • Zgłoś nieodpowiednią treść
    • Zobacz wpis w Czytniku
    • Zarządzaj subskrypcjami
    • Zwiń ten panel
%d blogerów lubi to: