Dzisiaj mieliśmy psi przegląd u weta. Religijnie trzymam się weterynaryjnego grafiku, bom bardzo sobie wzięła do serca porównanie, że zabrać psa do weterynarza raz na 6 miesięcy, to tak jak samemu pójść do lekarza raz na 3,5 roku. Jeden rok ludzki = siedem lat psich. Umówiłam się akurat na dzisiaj, bo w ostatni dzień przed Labor Day pracowaliśmy tylko do południa. Dla niewtajemniczonych, których jest tutaj zdecydowana mniejszość (jeśli nie liczyć mojej Mamy, która podobno czyta regularnie), Labor Day to amerykańskie święto pracy mające zero wspólnego z polskim 1. Maja, za to charakteryzujące się dużą ilością spożywanych potraw z grilla oraz piwa dowolnej produkcji i wina dowolnego koloru. Oraz oficjalny koniec lata w JuEsOfEj.
Parę minut przed czwartą wyruszyliśmy z domu, bo przed weterynarzem obowiązkowo trzeba podlać okoliczne krzaki, aby potem przez pomyłkę nie złożyć „depozytu” na wycieraczce w poczekalni, co kiedyś się nam przytrafiło. U weta w poczekalni – tylko jeden pies plus jeden właściciel. Ale za to jaki (pies, nie właściciel) – dog argentyński płci męskiej ważący 150 funtów (ponieważ byłam świadkiem ważenia, wiem, o czym mówię), obdarzony przez naturę imponującej wielkości jajkami i bardzo chętny do zabawy z moimi cherlakami. Właściciel – zapewne ważący niewiele więcej niż pies, za to gorliwie zapewniający, że to słodki piesek, który bardzo lubi się bawić.
Nie wątpię, że tak jest, ale… W tym momencie moje dwa pieski trzęsąc się jak listki siedziały u mnie na kolanach przytulone do siebie mordkami – co w domu nie zdarza się nigdy, i to bez najmniejszej zachęty z mojej strony. Z zabawy wyszły nici, bo jak twierdzą Brytyjczycy, zarówno w nauce, jak i w zabawie należy się trzymać własnej klasy społecznej i zbytnio nie spoufalać się z plebsem, który w najlepszym przypadku nas okradnie, a w najgorszym – obije nam mordę. Jako wśród ludzi, tako i wśród psiarni. Dwa shih tzu + jeden dog argentyński = bardzo zły pomysł.
U weta wszystko odbyło się w z góry ustalonym porządku, przynajmniej początkowo. Piesek nr 1 czyli Bruno – jak kiedyś tutaj wspominałam, ma jedno oko i lekką nadwagę. Postanawiamy zatem, że w ciągu następnych 6 miesięcy zrzuci co najmniej 1 funt, oczywiście kosztem ciężkich wyrzeczeń, takich jak rezygnacja z podjadania greenpoinckich kabanosów między dwoma głównymi posiłkami. Bruno jest jak zwykle bardzo towarzyski i niezestresowany ani wizytą u weterynarza, ani męsko-męskim obmacywaniem w wykonaniu pana asystenta. Oko wprawdzie tylko jedno, ale działające bez zarzutu, więc wszystko odbywa się rutynowo: ważenie, badanie oka, pobieranie krwi, szczepienia.
Potem przychodzi kolej na pieska nr 2 – Joey’ego. Naszego słodkiego i zdrowego jak rzepka pieska, który nie wymaga żadnych specjalnych zabiegów, nie dostaje żadnych leków i nad którym nigdy się specjalnie nie rozczulamy.
No i lekki szok. Doktor dokładnie bada mu oczy, najpierw prawe, potem lewe. Najpierw delikatnie daje mi do zrozumienia, że lewa źrenica jest chyba za bardzo rozszerzona, po czym przeprowadza taki oto test: asystent zasłania psu jedno oko, a wet wykonuje gwałtowny ruch pięścią w kierunku tego odsłoniętego, coś w rodzaju boksowania na niby. Raz, drugi, trzeci, czwarty…
Prawe oko reaguje prawidłowo – pies mruży oko i nawet lekko kuli się ze strachu. Kiedy przychodzi kolej na to lewe – zero reakcji, Joey w ogóle nie mruga lewym okiem. Ani razu. Doktor pyta, czy pies nie obija się o sprzęty w domu, bo wszystko wskazuje na to, że lewe oko jest ślepe 😦
Dostajemy receptę na „ludzkie” kropelki do obniżenia ciśnienia w oku i skierowanie do weterynaryjnego okulisty na Long Island, do którego od mniej więcej pół roku zabieramy Bruna. Dzwonię od razu, aby ustalić termin wizyty, ale że jest Labor Day weekend, dzisiaj nie da się już nic zrobić i muszę zadzwonić ponownie w połowie przyszłego tygodnia, kiedy doktor wróci z urlopu,
W międzyczasie wykupuję „ludzkie” krople w aptece Rite Aid na receptę, na której pod nazwiskiem pacjenta napisano k-a, czyli K-9, czyli canine, czyli pies. Nie miałam pojęcia, że w normalnych aptekach można zrealizować weterynaryjne recepty. Pełna cena leku wynosi $107 za maciupeńki pojemniczek, ale miła pani z apteki proponuje, abyśmy – ja i pies – zapisali się na zniżkowy program apteczny, który zaoszczędzi nam jakieś 20 proc. Tak też robimy – ja i pies – i płacimy „jedyne” $86.
Joey nigdy nie miał problemów z codziennym funkcjonowaniem i – w odróżnieniu od Bruna – bez większych ceregieli pokonywał strome schody do sypialni na górę. A kiedy tylko przyszła mu na to ochota, wyciągał z półki ulubione zabawki, aportował i ogólnie psocił. Jak to możliwe, że jest ślepy na jedno oko? Niestety, shih tzu to rasa bardzo podatna na choroby oczu i wczesną ślepotę, więc teraz pozostaje nam tylko czekać na werdykt dr Sapienzy.
Tak w gruncie rzeczy nie ma to większego znaczenia, ale mimo to nie mogę sobie darować, że nie zauważyłam tego wcześniej.
to dużo głasków dla obu psiaków!!!!
Uściski dla piesków, bardzo ciekawy wpis! Może piesek po prostu niedowidzi i drugie oko mu świetnie rekompensuje? Na szczęście nie musi prowadzić samochodu! A czy nie masz ubezpieczenia na psy? Ja słyszałam, że takowe można łatwo kupić jak pies jest młody. Nie wiem czy pokrywa leki, ale mam nadzieję, że tak.
Pozdrowienia.
o bosz…. wyglada na to, ze joey ma bardzo dobre umiejetnosci adaptacyjne. miejmy nadzieje, ze na jednym oku sie zakonczy…
Chyba macie racje, że to drugie oko rekompensuje, dlatego nigdy nie mieliśmy żadnych podejrzeń, że coś może być nie tak.
Natomiast jeśli chodzi o ubezpieczenie dla psów, to nie, nie mamy, bo pieski były już dorosłe kiedy je wzięliśmy (jeden bez oka), więc było wiadomo, że ubezpieczenie pewnych chorób u nich i tak nie pokryje.
Agnieszko,
moze masz jakiegos znajomego lekarza ktory recepte na kropelki do oczu przepisalby na Ciebie , a nie na Joey ..?
Glupio mi troche przed Toba i innymi ktorzy to beda czytac ,ze namawiam do takich kombinacji , ale akurat jezeli chodzi o wykorzystanie ubezpieczenia medycznego nie mam specjalnych wyrzutow sumienia.
Owszem, może i znalazłby się doktor który by to zrobił, ale nie w piątek wieczorem przed długim weekendem. A wet powiedział, że jeśli problem pojawił się niedawno (czego tak naprawdę nie wiemy), to trzeba podać te leki jak najszybciej.
@salon:
a ja mam pytanie niezwiazane z tematem notki: gdzie w wordpresie ustawic opcje pozwalajaca na czesciowe wyswietlanie notek na stronie glownej?
Czy to jest jakies ekstra za ktore trzeba doplacic?
Ja mam wersje darmowa, szukalam, szukalam i nie znalazlam, ale wole sie upewnic, ze nic nie przeoczylam…
W oknie edytora WP (zarówno „Visual”, jak i HTML) powinna być opcja „More”. Jak na nią klikniesz, to wstawiasz do swojego tekstu tag [!–more–], który Twój tekst podzieli na 2 części – to co wyświetli się na stronie głównej, i to co ukaże się po kliknięciu na linku „Czytaj dalej” lub jego angielskim odpowiedniku.
To nie jest żadne ekstra i nie ustawia się tego raz na zawsze dla całego bloga, tylko za każdym razem do danego tekstu. Natomiast nie jestem pewna, czy opcja ta jest dostępna we wszystkich themes.
Salon: dzieki serdeczne 😉 w moim theme dziala 🙂
O, w moim też! Może sobie postosuję 🙂
Happy Labor Day!