Huragan „Bill” czołga się gdzieś wzdłuż Wschodniego Wybrzeża w odległości mniej więcej 300 mil na wschód od Long Island – czyli wystarczająco bllisko, aby z nowojorskiego powietrza zrobić przesyconą wilgocią zupę. Upał czy nie, sobotni ranek przeznaczyłam na wizytę u okulisty na Greenpoincie, bo postanowiłam nadrobić wszelkie zaległości medyczne, wizyty lekarskie, laboratoria itd. Ostatnio okulary wymieniałam prawie trzy lata temu, więc pomyślałam, że czas już zmienić oprawki. Wybierałam, dobierałam, w końcu zdecydowałam się na oprawki Calvina Kleina, całkiem fajne i niezbyt drogie, za $190.
No i dupa zbita, okazało się, że jeśli chcę te okulary już teraz, to muszę w całości zapłacić za wszystko z własnej kieszeni, bo z ubezpieczenia dopłata do nowych okularów przysługuje mi dopiero w styczniu 2010. Całkiem zapomniałam, że w ubiegłym roku ubezpieczenie zapłaciło mi za szkła kontaktowe, a okazuje się, że dostaje się albo jedno, albo drugie – raz na dwa lata.
Powiedziałam optykowi, że trudno, jednak poczekam do stycznia, zwłaszcza, że recepta pozostaje bez zmian, a jedynie zachciało mi się nowych oprawek. Nie ma sensu rozrzucanie kasy na prawo i lewo, a te kilka miesięcy to przecież nie koniec świata, mogę poczekać, bo szkoda tych paru stów, które musiałabym wyłożyć z własnej kieszeni. Teraz tylko trzymać kciuki, żebym do stycznia miała pracę i ubezpieczenie, bo jak wieść gminna niesie, firma planuje kolejne cięcia. I gdzie tutaj tej koniec recesji?
Prosto z Greenpointu pojechałam na targ w mojej dzielnicy. W większość letnich sobót z samego rana chodzę na zakupy na green market przy centrum handlowym Atlas Park na Glendale. Każdego lata, mniej więcej od lipca do października, w wielu miejscach w Nowym Jorku w weekendy odbywają się takie właśnie targi, na których można kupić warzywa i owoce prosto z okolicznych farm, jeśli komuś znudziły się wymęczone wielokilometrowym transportem pozbawione smaku gnieciuchy ze sklepu. I przez kilka krótkich letnich tygodni można opychać się pachnącymi słońcem pomidorami, których największą zaletą jest to, że po prostu smakują jak pomidory, bo to, co normalnie kupuje się tutaj w sklepie, mimo że wygląda jak pomidor, smakuje jak przeżuty kawałek papier-mâché.
Na moim targu te najlepsze, choć wcale nie najpiękniej wyglądające, heirloom tomatoes są tylko na jednym stoisku. Od razu pakuję do torby kilka funtów, bo muszą nam wystarczyć na cały tydzień. Jemy je potem z chlebem i cebulą i w różnych sałatkach. Wreszcie udało mi się przekonać M., że świeżych pomidorów żaden szanujący się kucharz nie będzie ładował do lodówki, bo przechowywanie w niskiej temperaturze bezpowrotnie niszczy smak pomidora. Nie bardzo wierzył, bo tak jak większość „miastowych”, którym rzadko zdarzało się jeść cokolwiek prosto z drzewa albo krzaka, uważa, że owoce i warzywa należy obowiązkowo przechowywać w lodówce. Ale w końcu dał za wygraną i teraz miejsce moich pomidorów z targu jest na blacie w kuchni.
Mniam, wygladaja jak klasyczne malinowki 😉 Ja tez uwielbiam pomidory, ktore maja prawdziwy smak. Smakowity pomidor plus bazylia prosto z ogrodka bardzo czesto goszcza na naszym stole. Tutaj sa tzw. Farmers’ Markets – w roznych dzielnicach w roznych dniach tygodnia.
Na dojrzałe to one do końca nie wyglądają, ale może to mylące?
Naprawde nie da się w NYC kupić normalnych pomidorów? Toronto jest rajem owocowo-warzywnym i dobre pomidory da się kupić przez cały rok, choć czasem oczywiście trzeba się trochę naszukać. W większości marketów sprzedają kilka odmian w różnych cenach i te tańsze są absolutnie bez smaku, zgadzam się. Ale tomatoes on vine praktycznie zawsze są bardzo pachnące, aromatyczne i smaczne, tyle, że cena się zmienia w zależności od pory roku od $1/lb w lecie do $3.50 i więcej/lb w zimie. No ale wolę kupować zimą mniej ale smacznych. Bez pomidorów nie wyobrażam sobie życia szczerze mówiąć.
Co do targów/jarmarków to w Toronto odbywają się w wielu miejscach od wiosny do jesieni i nazywają się farmers’ market. Poza ontaryjskimi warzywami i owocami można na nich kupić pyszne miody, przetwory, syrop klonowy a czasem doskonałe memnonickie summer sausage i sery z małych niezależnych serowarni.
Nowy Jork nie byłby Nowym Jorkiem, gdyby nie można tu było kupić wszystkiego 😉 Oczywiście, dobre i drogie pomidory można kupić zawsze w sklepach w rodzaju Whole Foods – ale po pierwsze, te sklepy w Nowym Jorku są zlokalizowane głównie na Manhattanie, a po drugie – 6 dol. za funt fantastycznych pomidorów „heirloom” w środku zimy płacą tylko najwięksi zapaleńcy, tacy z głęboką kieszenią.
Natomiast pomidory z supermarketów są jakie są, czyli wyglądają OK, kosztują niewiele, ale smakują tak sobie. Jedyny wyjątek to małe pomidorki Roma, które sprzedaje Trader Joe’s mniej więcej po $4 za opakowanie.
Tak więc korzystam z targu, póki jest okazja.
Oj to drożej u Was. Najdroższe jakie widziałem w TO to chyba po $4.50/lb. Tyle, że wszędzie piszą, że Toronto jest wyjątkowo tanie jeśli chodzi o jedzenie, bo jest spora konkurencja, zwłaszcza ze strony sklepów etnicznych. Obok naszego mamy trzy warzywniaki prowadzone przez Azjatów i każdy z nich ma doskonałe dojrzałe warzywa i owoce. Te z marketów nawet się nie umywają, poza tym ceny… Za pudełko dojrzałych malin (dry pint) w markecie trzeba zapłacić $3.50-4.50 a w tych sklepach o wiele dojrzalsze sprzedają po $2. Ostatnio kupiłem ananasa, najdojrzalszy i najbardziej aromatyczny do tej pory za $1, w markecie ten sam ale zielony kosztuje $3.50.
Widzę, że M. mnie uprzedziła…
Wiele osób popełnia bląd odwrotności z przechowywaniem pomidorów i jabłek. Pomidory – w temperaturze pokojowej, a jabłka w lodówce. Dużo osób robi odwrotnie i tak jest źle.. Ja kiedyś heirlooms kupowałam, od lat mam już własną uprawę co roku i mamy ich tyle, że jemy codziennie przez cały sierpień i wrzesień i kawałek lipca, trochę przetwarzam, ale i tak mojej w 5 osobowej rodzinie każdy zjada co najmniej ze 3 każdego dnia w sezonie. Już nie liczę ile pieniędzy zaoszczędzam na tym, ale te domowe heirlooms mają najwspanialszy smak na świecie. Rozdaję je też sąsiadom, którzy – o dziwo – sami nie hodują prawie nic. A u nas i bazylia, i pomidory i cytrusy i winogrona i w ogóle w lecie możemy się prawie niezależnie wyżywić. Jeszcze tylko przydałaby się krówka i kury.
Zimą nie jadamy pomidorów zupełnie za wyjątkiem z puszki lub ze słoika i własne zamrożone. Nie znoszę zimowych supermarketowych pomidorów. Pozdrowienia.
Najlepsze pomidory na swiecie to heirloom. Co roku staralam sie choc 4 krzaczki miec u siebie w mini ogrodku za domem. W tym roku nie udalo mi sie kupic ich do zasadzenia, a te co posadzilam to ledwo ledwo, ale to podobno przez pogode.
Ale na szczesciej nawet w sklepach teraz sa heirloom – cena oczywiscie zalamkowa – powyzej $4 za funt, ale coz, pomidory sa wspaniale. 🙂
Adio Pomidory ! 🙂
Jeszcze dwa tygodnie temu na targu przy Rockefeller Center heirloom kosztowały $5 za funt, natomiast na tym koło mnie (Atlas Park) $3,50. A w ostatnią sobotę kupiłam po $3 🙂
Dla miejscowych – tutaj jest lista: http://www.cenyc.org/map?neighborhood=all&type=6