Po spędzeniu dziewięciu godzin na pokładzie PLL LOT gdzieś pomiędzy straszliwie zakatarzoną i kaszlającą bez umiaru nastoletnią Rosjanką a parą płaczących maluchów bez większych przygód wylądowałam w Warszawie. Mój bagaż na szczęście też. Lot LOT-em w sumie nie był najgorszy (wylot o czasie i przylot o czasie), choć długo zastanawiałam się, jakiego rodzaju wirusa mogłam złapać ze względu na wyżej opisane sąsiedztwo – zwykły katar czy też swine flu?
Bo nie ulega wątpliwości, że będąc zamkniętym w hermetycznej tubie przez prawie dziewięć godzin człek nie ma szansy, aby uchronić się przed paskudztwami, które inni pasażerowie ze sobą przywlekli, niezależnie od tego, ile butelek Purellu wzięło się z sobą na pokład. Niestety, jest to jeden z głównych minusów podróży transatlantyckich, jeśli oczywiście nie liczyć tego, że samolot może się na przykład rozbić…
Natychmiast po wylądowaniu pierwsze kroki skierowałam do apteki na Nowym Świecie i przez kilka następnych dni profilaktycznie faszerowałam się witaminą C, tabletkami z czosnku oraz Oscillococcinum (chyba tak się to pisze) i Bogu dzięki na nic nie zachorowałam, a od tej podróży minęło już całe pięć dni. Całe lotnisko Okęcie obwieszone jest ulotkami informacyjnymi po angielsku i po polsku, w których prosi się pasażerów przylatujących do Warszawy z USA i Meksyku o kontakt z obsługą lotniska w przypadku zaobserwowania objawów takich, jak ból gardła, katar oraz kaszel. Nie wątpię, że zakatarzona Rosjanka z mojego samolotu tam właśnie skierowała swoje pierwsze kroki na gościnnej polskiej ziemi.
Oto pewna zaobserwowana na lotnisku JFK scena: czterosobowa rodzina podróżująca do Polski – tatuś i mamusia koło czterdziestki oraz dwójka pociech – mniej więcej 11-letni chłopiec oraz kilkuletnia dziewczynka. Wszystko wyglądało normalnie do momentu, kiedy ojciec nie zwrócił uwagi synowi, aby ten nie biegał po poczekalni jak tabun dzikich koni. W tym momencie wybuchła histeria – chłopak zaczął tupać nogami (tak jak może tupać rozkapryszony dwulatek, tylko że chlopiec był dużo starszy i ważył pewnie koło 50 kg) i drzeć się na całe gardło tak, że słychać było chyba w całym terminalu nr 4.
Po chwili rodzice wraz z bagażem podręcznym i pociechami przenieśli się na drugi koniec sali, tak więc pasażerowie z mojego końca poczekalni odetchnęli z ulgą – wycia nie było już słychać tak wyraźnie, a jedynie w bardziej przytłumionej wersji, bo z daleka. Można było w spokoju oglądać na ekranie wielkiego telewizora wiadomości CNN, w których właśnie informowano o tym, że Michael Jackson w stanie krytycznym trafił do szpitala. Dopiero kiedy rozpoczęła się odprawa miałam okazję zaobserwować dalszy ciąg tej sceny rodzinnej: na ławce wrzeszczący 11-latek, a obok niego – zapłakana matka szeptem błagająca syna „kochanie, błagam Cię, BŁAGAM CIĘ, przestań – wszyscy się na nas patrzą”.
Niestety, z mizernym skutkiem. No cóż, jestem ostatnią osobą, która czułaby się kompetentna do udzielania komukolwiek porad na temat wychowywania dzieci, ale ten gówniarz zdecydowanie zasłużył, aby mu przyłoić pasem. Trudno, napisałam rzecz politycznie niepoprawną, ale niech już tak zostanie.
Tyle na temat podróży, natomiast jeśli chodzi o wrażenia z samego pobytu w Polsce – c.d.n.
Gratulacje, Szefowo,ze dolecialas w calosci !
Ja tez lece JUTRO w to samo miejsce i pewnie bedziemy sobie deptac po pietach na Krakowskim Przedmiesciu albo na Podwalu albo gdzies w okolicach Garwolina ,na przyklad.:)
Anyway- gdzie blisko Starowki jest jakas kafejka internetowa ,wiesz moze?
Albo jakis inny hotspot?
Moja Mama uznala,ze do niczego jej TO niepotrzebne ,no i musze znalezc jakis inny kontakt ze swiatem.
Samoloty teraz zapchane do ostatniego miejsca .
Mimo kryzysu ekonomicznego ludzie do Polski lataja nadal –
a ja juz zapomnialam,jak bardzo zroznicowana jest Polonia
pod kazdym wzgledem- lacznie z higiena osobista.
Uff….zakup maski blokujacej nie tylko wirusy pewnie bylby bardzo wskazany.:((
w czasie lotu
a po
dezynsekcja dezynfekcja i deratyzacja
samych przyjemnosci na wakacjach w ojczyznie
Życzę Ci przyjemnego pobytu. Jak będziesz miała czas, ochotę i okazję to przejdź się do księgarni i donieś nam czy pojawiły się jakieś ciekawe książki albo muzyka.
Ewa – na Starówce był (chyba jeszcze jest) bar o nazwie „Metal Bar” z dostępem do Internetu. Korzystałam z niego w zeszłym roku łącząc przyjemne z pożytecznym, natomiast w tym miałam dostęp do Internetu w hotelu, więc nie sprawdzałam. Na Nowym Świecie jest Starbucks, więc może tam także? Różne centra handlowe mają także hot-spoty, np. centrum handlowe Arkadia przy Jana Pawła II. Zajrzyj też tutaj: http://www.computerworld.pl/hotspot/1.html
Chwilowo opuściłam stolicę, ale wrócę tam jeszcze co najmniej raz przed wyjazdem z Polski.
kw- jeśli chodzi o zakupy książkowe i płytowe, na razie byłam w Empiku tylko w biegu, ale mam zamiar spędzić tam więcej czasu przy najbliższej okazji. Wyszła jakaś nowa antologia Mrożka, muszę się przyjrzeć temu wydaniu.
gucio – z tą dezynfekcją to nie żarty, bo w Nowym Jorku jest teraz podobno plaga bed bugs (pluskwy?), które ludzie podobno często przywożą w bagażu z egzotycznych podróży. Ale to w końcu Polska, więc miejmy nadzieję, że nie będzie tak źle.
Dzieki Szefowo,
mieszkanie mamy na Waskim Dunaju – wiec na Starowce bedziemy wieczorami codziennie – dobrze wiedziec,ze jest taki Metal Bar; zaraz ide googlowac gdzie to dokladnie jest.
Jak ciezko przedostac sie na druga strone Wisly , teraz kiedy most Slasko-Dabrowski w remoncie ?
Czy na Krakowskim dalej stoja stragany z ksiazkami ktore juz sa wykupione w ksiegarniach ?
Czy tez moze teraz juz / thanks Internet ,NOT / nikt ksiazek nie kupuje?
A zreszta co ja sie pytam – pojutrze sama zobacze.:)
Pluskwy robią spustoszenie prawie wszędzie. W Toronto jest plaga od kilku lat, więc w NYC na pewno też.
ciekawe, ze bachory dra sie tylko w stanach i w europie. w takich np. indiach (a i w chinach, tajlandii, laosie, birmie -wiem od tych, co sporo czasu tam spedzili) dzieci z zasady raczej nie placza. nie przestaje mnie to fascynowac.
Jest prawdopodobnym, ze ten chlopiec mogl byc niepelnosprawny. Pozdrawiam serdecznie 🙂
Jeśli chłopiec był niepełnosprawny to oczywiście mój komentarz jest nie tylko nie na miejscu, ale jest wręcz kretyński. Choć wątpię, że tak było faktycznie – na początku dzieciak zachowywał się zupełnie normalnie, piekło wybuchło dopiero w momencie, kiedy ojciec zwrócił mu na coś tam uwagę. A zresztą – kto to wie, może jestem w błędzie.
Chłopiec na pewno spędza teraz miłe chwile u stęsknionych dziadków w Polsce 🙂
Pardon me, milego pobytu w Starym Kraju Salonie Nowojorski 🙂
ach, dawno nie lecialam LOT-em (z zachodzniego wybrzeza do Poznania najlepiej Lufthansa) i az lza sie w oku kreci, te polonijne wojaze….milego pobytu i pisz, pisz jak najwiecej!
Jesli juz jestesmy przy podrozach samolotami, to streszcze humorystyczny wierszyk o „zlodzieju” ciasteczek:
Oczekujaca na samolot kobieta kupila ksiazke i torebke ciasteczek. Usiadla, zaglebila sie w lekturze i zaczela spozywac pszepyszne ciasteczka. Nagle katem oka zauwazyla, ze siedzacy obok mezczyzna rowniez siega po ciasteczka i natychmiast pomyslala, ze jest bezczelny ale nie miala smialosci zwrocic mu uwagi. W momencie, gdy w opakowaniu zostalo tylko jedno ciasteczko, mezczyzna siegnal po nie, przelamal na pol, jedna polowke odlozyl do torebki a druga spozyl. Kobieta przewrocila oczyma myslac, ze tupet mezczyzny jest bez granic. W tym momencie zapowiedziano jej samolot, wstala i miala wielka ochote powiedziec mezczyznie kilka mocnych slow ale w tym momencie zauwazyla, ze jej torebka z ciasteczkami lezala nieotwarta kolo jej bagazu podrecznego 🙂
Było też zgrabne opowiadanie Archera z tym motywem, tyle, że nie z ciasteczkami.
No to podziel sie prosze, chetnie poczytam, Miskidomleka 🙂
To był zbiorek p.t. „Kołczan pełen strzał”, opowiadanie „Błąd Septimusa”. Niektóre inne ze zbiorku też nieźle się czyta. Żadna wielka literatura, ale, jak powiedziałem, zgrabne.
W niedziele wylatujemy do grodu Kraka. Wprawdzie zabieram ciekawa ksiazke ale zadnych ciasteczek i strzal, bo jedzenia i broni przewozic nie wolno. Dziekuje za tytul zbiorku. Nie omieszkam sie z nim zapoznac. Wlasnie myslalem o zakupieniu jakiejs nowej pozycji … tzn. zgrabnej pozycji. Dziekuje i pozdrawiam serdecznie 🙂
No i jak Szefowo?
Dalej w Ojczyznie?
Bo ja bylam,lazilam i wrocilam.
I przysieglabym ze albo mi nogi troche urosly albo LOT zmniejszyl odleglosci miedzy fotelami.
Co przy 10+ godzinach w powietrzu robi kolosalna roznice.
Taki dlugodystansowy lot zmienia radykalnie moje poglady na pieniazki.
Tzn.normalnie ludziom nie zazdroszcze milionow – ale kiedy patrze na I klase vs.coach – to na pare godzin chetnie bym zostala zgnilym kapitalistom co sie po rozkladanych klubowych fotelach rozwala popijajac drinki serwowane w szkle a nie kubeczkach do plukania zebow.
Ale bylo,minelo – Warszawa jest piekna ,elegancka – wreszcie tak jak byc powinno.
Ile w tej Warszawie jeszcze bedziesz?