Madonna chciała adoptować dziewczynkę z Malawi, skąd pochodzi również jej adoptowany niedawno synek. I oto przemądry sąd nie wydał zgody na adopcję uzadadniając swoją decyzję tym, że Madonna nie jest „rezydentem” kraju (Madonna’s Adoption Request Rejected).
Mamy więc równość i sprawiedliwość – Madonna przekonała się, że bycie celebrity oraz posiadanie domów w Nowym Jorku i Londynie nie załatwia wszystkiego, natomiast dzieciak będzie nadal mieszkał w tym samym afrykańskim sierocińcu, w którym spędził pierwsze lata swojego życia.
Rozumiem, że wiele państw dokładnie przygląda się adopcjom zagranicznym, bo niestety nie brakuje sk*synów, którzy chcą adoptować dzieci i wywieźć je za granicę tylko po to, aby je potem wykorzystywać seksualnie. Ale akurat ta decyzja to według mnie głupota, bo sąd na pewno nie kierował się tutaj dobrem dziecka.
Ciekawe, co wysoki sąd powie tej dziewczynce za 10 czy 15 lat – że pozostawiono ją w sierocińcu dla jej własnego dobra?
ciekawe ze jakos przy adopcji pierwszego dziecka nie mieli takich watpliwosci?
co do reszty sie zgadzam.
Nie wiem, mam uczucia mieszane. Mam ogolnie problem z adopcjami z „egzotycznych” krajow, bynajmniej nie dlatego, ze mam jakies uprzedzenia, tylko dlatego, ze dzieciaki wyrywa sie na sile z ich wlasnej kultury i jezyka. To, ze to biedny kraj bynajmniej nie znaczy, ze ludzie z Zachodu maja sie ladowac z butam i na sile uszczesliwiac tamtejsze sieroty wywozac je za granice. Dlaczego jakis kraj ma ulatwiac adopcje tylko dlatego, ze bogaci Amerykanie albo Europejczycy mysla, ze im sie nalezy przyspieszona procedura? Sad (wedlug BBC) podkreslil, ze juz raz poszedl Madonnie na reke a tym razem nie chce, zeby nie stwarzac zlego precedensu dla nastepnych chetnych. Nie wiem, moze sie myle, ale denerwuje mnie kiedy biali „Mbutu” traktuja Afrykanczykow jak dzieci i pakuja sie z butami w ich zycie, czy sobie tego Afrykanczycy zycza, czy nie. Niewiele sie to rozni od kolonialnego „cywilizowania”.
Poza tym mozna przeciez wspierac dzieciaki przez „adopcje” na odleglosc i w inny sposob.
Wreszcie, zostawiajac na boku kwestie akurat tej adopcji, nie do konca jestem przekonany czy Madonna nie robi tym dzieciom wiecej krzywdy niz korzysci. Co z tego, ze beda mialy zapewnione dostatnie zycie skoro reporterskie sepy beda sledzily kazdy ich krok…? Myslicie, ze takie dzieci maja szanse na normalne zycie? Szczerze watpie.
PS. Polecam wszystkim dosyc przejmujacy film na temat adopcji z biednego kraju, w tym przypadku Rumunii. Nazywa sie „Brute” („Bandyta” po polsku). Nie jest to wybitne dzielo ale bardzo dobrze mozna sie wczuc w to co te dzieciaki przezywaja…
A jakby chciala zaadoptowac dziecko z polskiego sierocinca?
Z tego co słyszałam, jeśli mieszka się za granicą bardzo trudno jest adoptować dziecko w Polsce. Wyjątki stanowią dzieci z poważnymi chorobami i powyżej 6 roku życia albo nawet starsze. A większośc rodzin adopcyjnych szuka niemowląt, aby zminimalizować ryzyko urazów środowiskowych. Kwestia nature vs. nurture.
Tak więc w Polsce Madonna też raczej nie miałaby szans.
a ja uwazam ze jakakolwiek adopcja, w tym zagraniczna (zakladam oczywiscie ze rodzina jest normalna, nie zneca sie i kocha dziecko) jest lepsza niz dorastanie w sierocincu albo domu dziecka.
Na zmiane perspektywy dobrze wplywa rozmowa z wychowankiem domu dziecka.
Nie wszystko jest na sprzedaż jak się okazuje. Nie sądzę żeby bogactwo Madonny wpłyneło pozytywnie na normalny rozwój dzieci, które adoptuje bądź chce adoptować. Odnoszę wrażenie, że to jej taki sobie kaprys.
Osobiście nie chciałbym być adoptowanym przez tą dziwną kobietę.
Futrzak: a ja uwazam ze jakakolwiek adopcja […] jest lepsza niz dorastanie w sierocincu albo domu dziecka.
Dlateto piszę, że mam uczucia mieszane, to nie jest prosty i jednoznaczny temat. Ale jestem przekonany, że prawo adopcyjne powinno być tak zbudowane, żeby chronić dzieci.
W tym konkretnym przypadku jak rozumiem chodzi przede wszystkim o to, że Madonna chce iść na skróty. Wydaje mi się, że jeśli ktoś poważnie myśli o adopcji to konieczność spełnienia kryteriów nie powinna go zniechęcić.
Chciałbym zauważyć, że nawet, żeby adoptować psa albo kota ze schroniska trzeba spełniać bardzo rygorystyczne warunki (czasem wręcz ekstremalnie), więc trudno oczekiwać, że adopecje dzieci, o ile mają być prowadzone sensownie, będą wyglądać jak wyprzedaż w supermarkecie. Poza wszystkim naprawdę nie rozumiem dlaczego Madonna miałaby być uprzywilejowana tylko dlatego, że mogłaby pół Malawi kupić.