Ostatnio nie mam ani czasu ani ochoty pisać. W firmie od poniedziałku trwają masowe zwolnienia i mój dział został dosłownie zdziesiątkowany – zwolniono 1/3 pracowników, w tym wiele osób, które były związane z firmą 10 lat albo dłużej. W tej chwili ludzie jeszcze tutaj są, jeszcze przez najbliższe dwa tygodnie, ale trudno w tej sytuacji w ogóle mówić o jakimś morale czy ochocie do pracy. Snujemy się jak cienie i w godzinach pracy wychodzimy na drinka do baru po drugiej stronie ulicy.
Ja pracę póki co mam, ale czarno to wszystko widzę, niestety. Zwolniono trzy z pięciu osób, z którymi blisko pracowałam i jeszcze jedną, która tutaj była jako freelancer, więc raczej trudno liczyć na to, że firma będzie inwestować w ten rodzaj programowania. Jak znam życie, praca zostanie wysłana do Indii, a ja i mój kolega chwilowo zostajemy tutaj pewnie tylko po to, żeby na początku „czuwać” nad pracą naszych zastępców z Bombaju, którzy po przeszkoleniu będą robić to samo za $10 na godzinę. Zresztą na pierwszym zebraniu pracowników po tych layoffs powiedziano nam wyraźnie, że firma chce zaoszczędzić pieniądze przechodząc na outsourcing, z którego zresztą oczywiście już korzystamy, ale nie w nowojorskim biurze.
W 2000 i 2001 widziałam już taką falę masowych zwolnień, ale wtedy dotknęły one głównie różne dot-coms, które w tamtym okresie powstawały w Stanach jak grzyby po deszczu, chyba jedynie po to, aby wejść na giełdę oraz pomnożyć pieniądze dla kilku wczesnych inwestorów. Teraz jest inaczej – teraz pracowników masowo zwalniają stare, solidne amerykańskie firmy, których tamten kryzys prawie wcale nie ruszył. Mój szef, który w poniedziałek też stracił pracę, pracował w firmie 11 lat i mówi, że nigdy jeszcze nie było tak źle.
Nie wiem, co będzie dalej, ale nastroje dookoła są fatalne.
Nie jest to przyjemne co znam z autopsji: w ciagu ostatnich 20 lat przeprowadzalem sie 13 razy, byhajmniej nie dobrowolnie.
O ile sie orientuje, Pani pracuje w „web analytics”. Nie jest to najlepsza dzialka, specjalnie w ostatnim czasie, albowiem:
a) silnie zalezy od powodzenia w dziale „retail” a konkretnie od popytu na reklamy
b) jest atwa do outsourceing.
Neistety, tak sie sklada ze aby pozostac na rynku, tzreba sie dostowowac do popytu. Ja sam zmienialem specjalizacje cos z 5 razy, i zawsze robilem to „pro-aktywnie”. Dzieki temu nie placilem z wlasnej kieszeni za zadna z owych 13 przeprowadzek.
Oto moje rady:
a) Kupic i przestudiowac ksiazki
My Job Went to India: 52 Ways to Save Your Job (Pragmatic Programmers) by Chad Fowler
Who Moved My Cheese?: An Amazing Way to Deal with Change in Your Work and in Your Life by Spencer Johnson Kenneth Blanchard
b) Nie czekac az Pania wyrzuca. Sprokurowac CV i zaczac MASOWO wysylac. Masowo, to znaczy co najmniej 20 tygodniowo
c) Zalozyc ze poszkukuje sie pracy nie konecznie w odleglosci spaceru od miejsca zamieszkania, a w calej Ameryce
d) Przyjac do wiadomosci ze byc moze tzreba sie bedzie pzreprowadzic na jakis czas, przynajmniej w celu „przeczekania” (ja pzrez rok mieszkalem w PA a malzonka w AL i jakos przezylismy)
e) Zrobic przeglad swoich „skills” i zapotrzebowania rynku, i jezeli jest „mismatch” zapisac sie szybko na jakies kursy czy „boot camp”
f) Nstroic sie optymistycznie – nowa praca to nowe mozliwosci. Pesymista pracy nie znajdzie
Ma Pani moj adres e-majlowy. Gdyby Pani miala jakies konkretne pytania czy chciala pokonwersowac na tematy zwiazane ze zmiana pracy, to sluze moim czasem
Trzymam kciuki…
Nastroje nigdzie nie są optymistyczne niestety. W Kanadzie jeszcze w październiku powstało dużo nowych miejsc pracy ale wszystko powoli zwalnia i wszyscy czekają jak się sytuacja rozwinie w Stanach…
http://www.theglobeandmail.com/servlet/story/LAC.20081108.RJOBS09/TPStory/Business
Ja takze trzymam kciuki.
Najzabawniejsze w powyzszym wpisie A.L. jest # 7. Mozna swobodnie zastosowac maksyme „czyn co nauczasz”.
Ciekawe ile ofert pracy mozna uzyskac po zadaniu w trakcie rozmowy kwalifikacyjnej nastepujacego pytania: „A tak w ogole, gdzia Pan ma w USA intelektualistow? Rownie latwo ich spotkac jak dwuglowa zyrafe.”
Salon Nowojorski – przeczytanie stosu ksiazek, uzupelnienie umiejetnosci, masowe wysylanie resume nie przyniesie oczekiwanych efektow gdy nie pojdzie w parze z konstruktywnym mysleniem. Podkreslam konstruktywnym a nie li tylko pozytywnym.
Prosze skoncentorwac sie na fakcie, ze wymarzona i bardziej stabilna praca jest juz w Twym posiadaniu. Nie kontemplowac co stanie sie z obecnymi obowiazkami, ale wykonywac je sumiennie do czasu tranzytu. Nie otaczac sie ludzmi, ktorzy nastrajaja Cie minorowo, nie cofac sie do przeszlosci, ktorej nie w sposob skorygowac. Wlasna przyszlosc nie przepowiada sie przy pomocy horoskopu, odczytow z reki, numerologii, tarota czy artykulu w gazecie. Wlasna przyszlosc sie kreuje.
Powodzenia w kreowaniu wlasnej przyszlosci.
o matko… trzymam kciuki. u nas wszedzie dookola to samo, na razie nie dotknelo to jeszcze ani mojego meza ani mnie (sama jestem freelanserem na projekcie zapewnionym na minimum rok, potencjalnie kilka lat, choc przy obecnej ekonomii watpie). trudno jest byc optymista. ale wydaje mi sie, ze im bardziej czlowiek jest przygotowany na to, im mniejszy szok, tym wieksze szanse odbicia sie od dna… problem w tym, ze w tej sytacji znajduje sie masa ludzi i ta cala masa tez szuka pracy/mozliwosci przekwalifikowania, itp itd
Ksiazka: „Ciekawe ile ofert pracy mozna uzyskac po zadaniu w trakcie rozmowy kwalifikacyjnej nastepujacego pytania: “A tak w ogole, gdzia Pan ma w USA intelektualistow? Rownie latwo ich spotkac jak dwuglowa zyrafe.”
Ksiazka Powiedzial Co Wiedzial. Beknelo mu sie
Bardzo mocno życzę powodzenia. Musi kiedyś w końcu być lepiej…
Zgoda Aniu K. Z mala modyfikacja, ze konstruktywne myslenie ukierunkowane na kreowanie wlasnej przyszlosci oddziela nas od tej masowej konkurencji w wymierny sposob. Pozdrawiam.
Do wszystkich, ktorzy skomentowali – dzieki za slowa wsparcia. AL – siedzi Pan w branzy, wiec zna Pan realia. Wszystkie rady na pewno wezme pod uwage, moze z wyjatkiem przeprowadzki w inne miejsce. Moge byc w bledzie, ale jesli nie znajdzie sie nic na terenie Tri-State area (te miejsca sa w zasiegu dojazdu do 1,5 godz. w jedna strone), to chyba marne szanse, ze bedzie gdziekolwiek.
Realistycznie rzecz ujmujac, mysle ze moja posada moze przetrwac gdzies do kwietnia-maja, ze wzgledu na pewien powazny projekt, w ktory firma zainwestowala bardzo duzo pieniedzy, a w ktorym mam spory udzial. Zreszta nie mam zludzen, ze ten wlasnie projekt jest powodem, dla ktorego to ja uratowalam stolek, a nie ludzie z duzo wiekszym stazem w firmie.
„Moge byc w bledzie, ale jesli nie znajdzie sie nic na terenie Tri-State area (te miejsca sa w zasiegu dojazdu do 1,5 godz. w jedna strone), to chyba marne szanse, ze bedzie gdziekolwiek…”
Ja jestem na Midwescie i mamy pare otwarc. Tris State to nie pepek swiata 🙂 Rozumiem ze przeprowadzka nie zawsze jest mozliwa.
Jak Pani bedzie miala CV, prosze mi podeslac. Po paru dobrych latach w CT znam tam pare osob w branzy; moge podrzucic CV gdyby cos mieli na widoku
Życiowe Zwrotnice
Gdy z ust wymyka się mgiełka westchnienia
Nadchodzi pora odosobnienia
To czas by ładować akumulatory
Na życiowych szlakach zmieniać semafory
Zrelaksujesz się na ścieżynce do „leśnej głuszy”
Wsłuchując się w rytm serca i odgłosy duszy
Gdy Twój umysł wracając jak z podróży z daleka
Odpowie na wszystkie kwestie – gdy tylko poczeka ..
Zapomnialem o jeszcze jednej ksiazce ktora warto przeczytac w takiej sytuacji: „Getting Fired: What to do if you are fired, downsized, laid off, restructured, discharged, terminated or forced to ersign” by Steven Mitchell Sack. Napisana przez prawnika od spraw zatrudnienia
Agnieszko – pracuje w database development od 15 lat i przezylem kilka „outsourcing” i „right-sizing”. Jesli nie stacilas pracy do jeszcze to masz przed soba 6 miesiecy (jesli nie szesc lat) – przez ten czas mozna zrobic wszystko i znalezc nie jedna ale kilka ofert.
Wiem ze nastroj w takim czasie w firmie jes okropny i trudnao byc pozytywnym.
Jako rada ne przyszla pozycje – postaraj sie znalezc cos co uczyni Twoja pozycje trudniejsza do eliminacji – postaraj zblizyc sie do strony businessowej , PM albo cos co nie wyjedzie latwo do Indii , Chin czy gdzie indziej.
Jako ostatnie deska ratunku jest oustsource manager – ale to b ciezka i niewdzieczna dziedzina – jako posrednik miedzy Hidusami a swoja firma w zasadzie jestes pod ciagla presja – masz responsibility without authority
POWODZENIA
Wszystkie te „madre” ksiazki zostaly napisane na normalne czasy, dzisiaj nadaja sie psu na bude. Na teraz trzeba znalezc odpowiedz jak przetrwac… w razie czego, bo sytuacja musi sie zmienic, – rzecz tylko w tym kiedy nastapi odbicie sie od dna.
No i co wazne miec oczy otwarte, sledzic uwaznie co w trawie piszczy.
Najwazniejsze to nie panikowac i jesli sie da,trzymac glowe w chlodzie.
mystique: „Wszystkie te “madre” ksiazki zostaly napisane na normalne czasy, dzisiaj nadaja sie psu na bude. ”
Rozumiem ze Pan/Pani czytala te ksiazki, i WIE ze sa one psu na bude. Jak rowniez ma doswiadczenie w poszukiwaniu pracy
Moja Bacia mowila: „Jak nie masz nic przyjemnego do powiedzienai to nie mow nic”. Co Pani/panu dedykuje
http://www.uhb.fr/faulkner/ny/fitzgerald.htm
Agnieszko, trzymam kciukasy!! w razie czego, zajrzyj tutaj: http://careers.newscorp.com. w razie draki, moze cos dla siebie znajdziesz 🙂
Moja Bacia mowila: “Jak nie masz nic przyjemnego do powiedzienai to nie mow nic”. Co Pani/panu dedykuje
Od pisania rzeczy przyjemnych w tym temacie preferuje rzeczy rozsadne i trzezwosc umyslu. W momencie, kiedy wszystko sie wali, gdzie nikt nie ma pojecia jak to zatrzymac, gdzie niemal wszedzie ludziom grozi bezrobocie, Twoje ksiazki sa bezwartosciowe a Twoje zadecie smieszne.
To jest oczywiscie moje prywatne zdanie i nikogo tu nie zamierzam straszyc babcia.
mystique: „Od pisania rzeczy przyjemnych w tym temacie preferuje rzeczy rozsadne i trzezwosc umyslu. W momencie, kiedy wszystko sie wali, gdzie nikt nie ma pojecia jak to zatrzymac, gdzie niemal wszedzie ludziom grozi bezrobocie, Twoje ksiazki sa bezwartosciowe a Twoje zadecie smieszne.”
A twoje wypowiedzi kretynskie. Bynajmniej nei „wszystko sie wali”. Bedzie sie walic jak Pan Obama zacznie realizowac swoja polityke gospodarcza. Poki co, spora czesc przemyslu IT ma sie calkiem dobrze i bynajmniej nie „wali sie’. Wali sie tylko ta czesc ktora zaangazowala sie w 100% w markerting. Jak Yahoo i pokrewne. Ta dzialanosc IT to dosyc maly kawalek calej dzialanosci IT. Reszta, poki co, ma sie niezle.
Jezzz… Jak ja lubie kuchennych ekonomistow i politykow!
mystique: „w razie czego, bo sytuacja musi sie zmienic, – rzecz tylko w tym kiedy nastapi odbicie sie od dna”
Prosta odpowiedz: W 2016 roku
mystique: „No i co wazne miec oczy otwarte, sledzic uwaznie co w trawie piszczy. Najwazniejsze to nie panikowac i jesli sie da,trzymac glowe w chlodzie”
No i byc zdrowym i bogatym. I spozywac jadlo bogate w proteiny
A.L. tak sie jak zwykle natrudzil przekazujac tyle wiedzy „prosto z piekarnika” z otwartymi ustami, ze mu tam mucha wpadla — ta ktora jakims cudem nie zdazyla ulozyc sie jeszcze do zimowego snu. Stad ta wzmianka o proteinach.
Dlaczego 2016? Przeciez Palin nabiera ochoty na maraton prezydencki w 2012.
Ksaizka: Obama spier… wszystko do 2008. Potem trzeba bedzie 4 nastepnych lat zeby to naprawic
P.S. „A.L. tak sie jak zwykle natrudzil przekazujac tyle wiedzy “prosto z piekarnika” z otwartymi ustami, ze mu tam mucha wpadla — ta ktora jakims cudem nie zdazyla ulozyc sie jeszcze do zimowego snu. Stad ta wzmianka o proteinach”.
Doprawdy, nei nadazam za Panskim slinotokiem. No, ale ja to prosty technokrata. Pan za to humanista. Mowic dlugo i zawile to zdaje sie atrybut Panskiego wyksztalcenia. Czego mamy tu liczne probki
A.L. – przeciez Obama nie zostanie zaprzysiezony az 1/20/09 wiec jak moze uczynic to co okresliles niewyszukanym skrotem myslowym do 2008?
I jesli Obama mialby pogorszyc sytuacje kraju przez okres swej 4-letniej kadencji, to jaka formule statystyczna a nastepnie ekonomiczna uzyles aby skalkulowac 4-letni segment casowy na nadrobienie strat?
Clinton w czasie swej podwojnej kadencji stworzyl nadwyzke budzetowa. Wszystkim wiadomo jak i jak szybko Bush sie nia zajal (uwaga – polityczna poprawnosc!).
Juz pisalem raz na tym blogu, iz nie jestem humanista. Oto wycinek sekcji edukacji z mojego resume :
B. S. Business Administration, Psychology (minor)
MBA
MOL
DMOL
Ksziaka: „A.L. – przeciez Obama nie zostanie zaprzysiezony az 1/20/09 wiec jak moze uczynic to co okresliles niewyszukanym skrotem myslowym do 2008?”
Przez pomlke. Mialem na mysli 2012.
„B. S. Business Administration, Psychology (minor)” To dla mnie humanista
jesli chodzi o xiazki, ktore wspoga nas w sytuacjach kryzysowych – jest ich duzo, nawet bardzo duzo, ale najlepsza z nich jest biblia (mysle o starym testamencie), ktora nalezy czytac od tylu, wowczas problem rozwiaze sie automatacznie i natychmiast sam – nalezy tylko czytac uwaznie i z duza doza naboznosci oraz szacunku (to jest warunek).
na drugim miejscu – zreszta, nie wiem czy nie skuteczniejsza od biblii – stawiam xiazke pt. „jak zostac milionerem” – wydana nawet w jezyku polskim w nakladzie 500 000 sztuk i dlatego mamy tylu milionerow. podobno czytal ja nawet sam bill gates
jesli chodzi o reszte – jest ons smutna, lecz prawdziwa, planowana, chciana lecz niedoceniana
salon: a musisz tkwic w tej branzy bankowej?
I dlaczego nie bierzesz pod uwage przeprowadzki? W Silly Valley znalazlabys prace. Teraz jest na odwrot: sektor finansow legnie w gruzach a firmy zajmujace sie technologia komputerowa nie ciagna zle, zwlaszcza te, co produkuja na eksport.
Ja znalazlam robote 2 tygodnie temu. Moge pomoc, ale musialabys sie przeprowadzic.
Widzisz, nawet nie jestem w branzy bankowej, ale kryzys z Wall Street zaczyna sie rozlewac po wszystkim dookola – traca klientow firmy reklamowe, wydawnicze, zwykle knajpy i rozne male biznesy. A Nowy Jork zawsze bardzo korzystal na tym, ze mamy tutaj gielde, wiec teraz kiedy wszystko pada na pysk, bedziemy tutaj „pokutowac” za grzechy Wall Street.
futrzak: W Silly Valey Sun wlasnie wyrzucil 1800 osob i sie ‚restrukturalizuje”, CEO firmy Yahoo zostal wyrzucony z trzaskiem („zrezygnowal”…), startup w ktorym pracowal znajomy mlodzian, a ktora pracowala dla Yahoo, zamknal sie z dnia na dzien…
Teraz nie jest wazne gdzie sie pracuje geograficznie, wazne jest co sie robi i jakei sie ma „skills”. A niestety, wszystkie operacje „webowe” zalezne sa od rynku konsumenckiego. I jak ten ma sie zle, to i one maja sie nienajlepiej.
Pomylilem sie co do Suna. 1800 bylo wczoraj. Dzis jest 5000 – 6000
http://www.javaworld.com/javaworld/jw-11-2008/jw-11-sun-layoffs.html
AL: oh nie dawaj przykladu SUNa, bo oni co kwartal zwalniaja. Podrasowuja sobie wyniki w ten sposob juz od roku 2000. Wiem cos o tym, bo zasie bylam jedna z tych zwolniionych z SUNa, nadal mam tam znajomych i relacjonuja, jak idzie.
CEO Yahoo nie zostal wyrzucony z trzaskiem:
„Yang will resume his position as chief Yahoo, the company said, the role he had before taking over in 2007 after former CEO Terry Semel departed. ”
W Silicon Valley caly czas powstaja i bankrutuja startupy. Wazne, co sie robi i jakie ma sie skills, prawda, ale wazne tez gdzie sie chce pracowac. Myslisz, ze 80% firm zatrudnia ludzi do pracy zdalnej? Nie. A najwiecej firm z branzy komputerowej jest wlasnie w Silly Valley.
salon: prawda. i inaczej nie bedzie w kraju, w ktorym gospodarka jest oparta w 80% o services a tylko w dwudziestu na produkcji… przy czym znaczna czesc tej produkcji w postaci Wielkiej Trojki Bankrutow Samochodowych zdaza ku bankructwu.
futrzak: To co zrobil szef Yahoo, nazywa sie wlasnie „wyrzuceniem z trzskiem”. Poczytaj sobie miedzy wierszami. Zawsze jak CEO wylatuje to pisza ze „zrezygnowal”. Taka formula. Zeby dac mu zachowac twarz.
Zas jak idzie o startupy: z kazdych 5 tylko jeden ciagnie dluzej niz 3 lata. Jest to praca dla masochisty/hobbysty.
Mowiac o geografii: nie mialem na mysli pracy zdalnej. Swiat nei koczy sie na Silly Valley, i wlasnie… Silli Valley jest…no, silly…
Drugie centrum technologii jest w okolicach Bostonu, przy czym zajmuja sie jakby rzeczami bardziej stabilnymi, bo glownie bioinformatyka. W pozostalej czesci New England kwitnie informatyka wspierajaca pzremysl ubezpeiczeniowy, ktora to, mimo upadku AIG, ma sie dobrze (na AIG swiat sie nie konczy). W NYC ciagle poszukuja „quants”. Nie dalej niz wczoraj dostalem e-majla od rekrutera. Kilka innych z tej samej branzy dostalem z Chicago
Jedyny sposob znalezenia sie na rynku, utrzymania i nie dania sie wyeksportowac do Indii: nalezy wiedziec znacznei wiecej niz php, perl, java script, xml i html. Jezeli sie ma dobre skills, to prace sie znajdzie wszedzie. Albowiem bezrobocie w branzy IT ciagle jest najmniejsze sposrod wszystkich branz i wzroslo zaledwie o poltora procenta
furtrzak: Tak na marginesie „rezygnacji CEO”: proponuje poczytac memuary Carli Fiorina, bylej szefowej Hewlett-Packard na temat tego jakie sa zwyczaje podawania tego faktu do wiadomosci publicznej. Ona omowila podania kumunikatu ze „rezygnuje” a zazadala aby Board powiedzial prawde: ze zostala wyrzucona
AL: a bo ja wiem czy praca dla masochisty hobbysty? Ja jestem juz w czwartym. Pierwszy byl success story, wszedl na gielde, zarobil sporo kasy potem niestety board directors zostali przekupieni przez SUNa i koniec. Firma sie rozleciala, bo SUN z kazdej acquisition zrobil sieczke (za wyjatkiem Craya).
Drugi startup – sama zrezygnowalam, ale co sie nauczylam to moje. Trzeci – podobnie. CZwarty – byc moze sie rozleci, ale znow bede miala niezle doswiadczenie na CV a przez ten czas mi placa.
Osobiscie nie widze problemu, poki firma nie moja albo nie mam w niej jakiejs wielkiej ilosci udzialow badz kapitalu zainwestowanego. Jak inaczej zdobedziesz przydatne skills?
Na przyklad w przedostatnim startupie mialam okazje pracowac z Oracle, jboss/tomcat i java application. W warunkach domowych raczej sie nie da tego nauczyc 🙂
Albo SAN. Tez sie nie da w domu…
Co do programistow: jesli ktos jest programista z wyksztalceniem w computer science a nie zna przynajmniej jednego jezyka obiektowego i jednego niskiego poziomu, jesli nie umie pisac aplikacji pod jakies srodowisko (obojetne, czy bedzie sie akurat specjalizowal w windowsach czy unixie czy embedded systems czy czym innym), to dupa nie programista.
Takze tutaj jakby zgadzamy sie calkowicie 🙂
Co do Boston area: tak, ale ma ona jedna zasadnicza wade: tam obowiazuje non-competing clause, ktorej nie ma w Kalifornii. Bardzo wielu programistow ktorych znam z tego wlasnie powodu nie ma najmniejszej ochoty sie tam przenosic.
futrzak: „Co do Boston area: tak, ale ma ona jedna zasadnicza wade: tam obowiazuje non-competing clause, ktorej nie ma w Kalifornii.”
To dosyc uprosczony poglad:
Click to access %5CCalifornia%20Non-Compete%20Agreements.pdf
Startups: Ja tez pracowalem. I dopoki to nie bedzie MOJ startup, wiecej pracowac nie bede.
AL: non-compete clause: uproszczony poglad, jasne, ale jednak.
Co do startupu. Trzeba zasuwac, pewnie, ale odkad zdalam sobie sprawe, ze trzeba zakreslic jasne granice, nie pracuje na ogol wiecej niz 40 godzin tygodniowo, chyba ze jakies emergency a te nie zdarzaja sie zbyt czesto 😉
futrzak: Jak w starupie zaczyna sie pracwoac 40 godzin tygodniowo, to startup przestaje byc startupem.
A w NORMALNEJ firmie pracujesz 40 godzin tygodniowo? No to musi co na jakichs peryferiach Silli Valley 🙂
AL: od ladnych paru lat pracuje mniej-wiecej 40 godzin tygodniowo. Mozna, trzeba tylko odpowiednio wybrac, okreslic dosc jasno warunki i je egzekwowac. Ja tylko w pierwszym startupie pracowalam po 12 godzin dziennie i czasami jeszcze w weekendy. Potem juz sie nie dawalam tak ladowac w bambuko. Zwykle kiedy czas pracy tygodniowo przekroczyl 40 godzin, to sobie zapisywalam ten czas skrzetnie a potem szlam do szefa z prosba o dzien wolny (ktory nie liczylby mi sie do PTO statystyki). Jesli nie bylo ani dni wolnych w zamian, ani bonusow na koniec projektu, to najlepiej szukac se innej pracy.
No chyba, ze ktos lubi, jak sie go doi.
znajomy tez tak niedawno zrobil…zasuwal jak glupi przez 4 lata, bez podwyzek, bez niczego, zarzadano od niego tego samego przez nastepne dwa lata, stwierdzil ze ok, ale chce podwyzke i awans. Szef sie nie zgodzil, to odszedl z tej firmy, zalozyl wlasna, robiaca dokladnie to samo. Jak na dzien dzisiejszy jego wlasna firma ma calkiem niezle perspektywy na bycie kupiona przez Intela…
No, ale to Kalifornia, tu nie ma non-compete clause…
futrazk: Naprawde pracujesz w Ameryce?… Cos mi sie nei widzi…
O ile nie pracujesz na godziny i zarabiasz wiecej niz 400 dolcow tygodniowo, nic ci sie za „nadgodziny” nei nalezy. Ani overtime pay, ani dzien wolny, ani bonus, ani nic. Masz dobrego szefa skoro daje ci dzien wolny, i musisz go za to szanowac. Bo zadne dni wolne ci sie nie naleza.
Pracownicy IT naleza do „exempt employees”, czego definicja jest tutaj:
Definition: Exempt employees are those who are exempt from certain wage and hour laws, i.e. overtime pay; usually applies to administrative, executive, or professional employees who receive an annual salary, in equal payments weekly, bi-weekly, or at some other specified time interval.
Also Known As: salaried employee
Examples: Although Jennifer worked 50 hours last week, as an exempt employee she wasn’t eligible for overtime pay.
Oczywiscie, zawsze mozna powiedzec ze sie bedzie pracowalo 40 godzin i nei wiecej. Tylko ze na twoje miejsce bedzie 5 innych ktorzy beda pracowali wiecej niz 40 godzin, bez mrugniecia okiem
A jak idzie o non compete clause: brak non-compete clause w Kalifornijskim prawie oznacza tylko tyle ze nikt ci nei moze zabronic zmiany pracodawcy. Co nei oznacza ze firma nei moze bronic swoich „trade secrets” i ze jak sie do konkurencji przeneisiesz to poprzedni pracodawca nie ma prawa cie zaskarzyc do sadu. Ma prawo, ma… I czesto wygrywa, o czym swiadcza liczne przykaldy.
futrzak: „Nie wszyscy sa tacy latwi we wspolpracy, jak moj szef. Np. jedyny facet od IT, pod piecdziesiatke i z powierzchownosci wojskowy, ma nader interesujacy charakter. Albo mnie lekcewazy, albo nie wiem co uwaza, dosc ze polecenia szefa (ktory jest rownoczesnie jego szefem) na ogol olewa…”
Zmien prace. Ta firma dlugo nie pociagnie, a i pracowac tam to zadna przyjemnosc….
AL: tak, pracuje w Ameryce, wyobraz sobie. Owszem, ten facet z cytowanej wypowiedzi na moim blogu jest jaki jest, ale juz znalazlam klucz do wspolpracy z.
Pracy narazie nie zmienie albowiem:
– MOJ szef jest bardzo rozsadny
– placa mi szesciocyfrowa pensje
– moge sobie wpisac na CV bardzo mile stanowisko
Po cholere mam se szukac nastepnej roboty, jesli ta nie padnie??? Jesli dodam do tego fakt, ze ucze sie calej masy nowych rzeczy – no jeszcze na mozg nie upadlam.
Ale, jesli chcesz kontynuowac temat to zapraszam na ninka at mac dot com.