Redakcja Blogboxa poprosiła mnie niedawno o zgodę na publikację tekstu „Bilet w jedną stronę” z tego bloga w wydaniu elektronicznym tygodnika „Wprost”. Odpisałam, że nie ma sprawy, niech publikują, poprosiłam jedynie o opatrzenie tekstu moim nazwiskiem i adresem internetowym Salonu. I owszem, mój tekst został opublikowany we „Wprost” i nawet opatrzony nazwiskiem i adresem bloga. Tylko że nie moim…
W poczcie dostałam następującą wiadomość:
Chcielibyśmy Panią przeprosić za pomyłkę jaka powstała przy drukowaniu tygodnika. Przy Pani blogu pojawiło sie nie Pani nazwisko oraz inny adres bloga. Bardzo jest nam przykro z tego powodu ponieważ ta pomyłka powstała z winy osoby, która przygotowuje teksty do druku. Nie mieliśmy więc na to wpływu.
Z racji tego, że w ostatnim numerze Pani wpis nie był podpisany właściwym nazwiskiem proponujemy Pani publikację następnego wpisu. Czy wyrazi Pani zgodę na publikację następnego artykułu? Oczywiście przed samą publikacją wyślemy do Pani maila z konkretnym tytułem.
Jeszcze raz serdecznie Panią przepraszamy.
Mnie też jest przykro, ale przeprosiny przyjmuję. Oraz wyrażam zgodę na publikację następnego artykułu – tego zatytułowanego „Przeprosiny przyjęte” 😉
Jezeli artykul ukazal sie w elektronicznym wydaniu „Wprost,” to czy nie jest to blad latwy do skorygowania?
Tak w zasadzie to nie jestem pewna gdzie i jak. W pierwszym emailu byla mowa o jakims pliku PDF, zreszta w tym drugim tez jest mowa o bledzie przy DRUKOWANIU tygodnika, wiec to chyba juz „na wsiegda”…
Nie żebym był upierdliwy, ale czy aby nie należy się za takie coś wierszówka (nie mówiąc już o odszkodowaniu w wypadku procesu…)?
@Tomek – zapewne masz racje, ale komu by sie chcialo to wszystko wyjasniac. Brak czasu, niestety.