Redaktorzy indyjskiej edycji czasopisma Vogue wykazali się godną pozazdroszczenia (a może ubolewania) kreatywnością przy aranżowaniu sesji zdjęciowej, której efekty możemy podziwiać w ostatnim numerze tego czasopisma, przez wielu uważanego za „biblię” mody.
Na pierwszym zdjęciu kobieta bez zębów trzyma dzieciaka „ubranego” w gustowny śliniaczek od Fendiego. Za 100 dolarów. Na kolejnym zdjęciu bosy biedak trzyma w ręku parasolkę Burberry za 200 dolarów, a na jeszcze innym widać trzyosobową rodzinę jadącą na zdezelowanym motocyklu, gdzie mamusia dzielnie dzierży w ręku super eksluzywną torebkę Hermès Birkin. Normalna cena tego cuda – 10 tys. dolarów, a kupić też nie jest łatwo, bo nawet możni tego świata tacy jak Martha Stewart muszą się wpisać na listę oczekujących.
Wszystko zostało opisane we wczorajszym numerze The New York Times w artykule Vogue’s Fashion Photos Spark Debate in India. Times dyskretnie przypomina, że ponad 450 milionów mieszkańców Indii utrzymuje się mniej więcej za dolara dziennie. Powiem szczerze, nie rozumiem, nad czym tu w ogóle można debatować – grupa zarabiających kupę kasy międzynarodowych speców od marketingu chciała się popisać oryginalnością, a wyszło im tak sobie. Ale może trzeba byc wysokiej klasy specjalistą, żeby mieć zrozumienie dla tego rodzaju „tfurczości”.
Mysle Agnieszko ze patrzysz na zdjecia z nieco zakrzywionej perspektywy. Tu nie chodzi o zaprezentowanie najnowszej kolecji Fendi, czy innych projektantow, tylko o zwrocenie uwagi na ekstremum tego swiata.(przepraszam, ale naprawde nie wiem czy to brzmi poprawnie po polsku)
Pozdrawiam
Iza
Agnieszka patrzy z „zakrzywionej perspektywy”? Ciekawe spostrzeżenie, ale wydaje mi się, że to kampania reklamowa jest zakrzywiona. Wiem, że najlepiej sprzedają się seks, tematy tabu, choroby itd. (vide reklamy Benettonu, na przykład to albo
to) ale jednak istnieje coś takiego jak ludzka godność i, wiem, to staroświeckie słowo, a jednak, uniwersalna etyka. Wydaje mi się, że o ile nikt nikogo nie krzywdzi można wstawiać na reklamy co się komu podoba, ale w tym przypadku nie mam pewności czy aby na pewno godnośc tych ludzi nie została wykorzystana i postawiona do góry nogami. Jeśli biedak jest sfotografowany z torebką, na którą musiałby pracować kilkadziesiąt lat to jest to żenujące. Wcale nie zwraca uwagi na biedę panującą w Trzciem Świecie tylko promuje zachodnie marki. Ta bieda jest na zdjęciach odkażona, nie choruje i nie śmierdzi, ot taka kolonialna zabawa: dajmy tubylcom drogie zabawki i zróbmy im zdjęcia, będzie świetna zabawa. A my, ludzie Zachodu, pokiwamy ze zrozumieniem głową nad tym jak to ludziom się ciężko żyje.
Tessa, jestem ze Śląska. Tamtejsza bieda nijak się nie ma do tej w trzecim świecie. Pewnie, że są biedacy, ale nie muszą lepić ciastek z gliny jak ludzie na Haiti, żeby przeżyć. Bieda zaczyna się blisko, pojedź na Ukrainę, tam zobaczysz prawdziwą biedę.