Johnny, Johnny, dlaczego mi to zrobiłeś? Wytrwale popierałam Twoją kandydaturę na prezydenta, kiedy wszyscy mówili, że nie masz szans i że Hillary przejedzie po Tobie jak walec drogowy. Z otwartymi ustami patrzyłam w Twoje niebieskie oczęta, kiedy tak pięknie mówiłeś o „dwóch Amerykach” – tej naszej, biednej, ale uczciwej, i tej drugiej, super-bogatej, ale należącej tylko do wybranych. Wierzyłam Ci, kiedy obiecywałeś nam powszechne ubezpieczenie zdrowotne i powrót do prawdziwych amerykańskich wartości – pracowitości, uczciwości, przedsiębiorczości i nagradzania uczciwej pracy.
Mimo uszu puszczałam żarty na temat Twojej metroseksualnej fryzury i faktu, że na zwykłe strzyżenie lekką ręką wydajesz 400 dolarów, czyli tyle, ile moja (fakt – niezbyt liczna) rodzina w ciągu miesiąca wydaje na jedzenie. Aby poprzeć Twoja kandydaturę, wpłaciłam na rzecz Twojej kampanii wyborczej 50 ciężko zarobionych dolarów i w ten oto sposób zostałeś pierwszym politykiem, który kiedykolwiek wydusił ze mnie jakiś grosz. Co więcej, na niniejszym blogu zamieściłam guzik „John Edwards for President”, narażając się przez to na utratę swoich wiernych republikańskich czytelników…
Później, kiedy już zrezygnowałeś z kandydowania w wyborach prezydenckich, byłam Ci skłonna wybaczyć nawet to, że w dzień po wielkim zwycięstwie Hillary w West Virginia udzieliłeś swojego poparcia Obamie. Miałam co prawda pewne podejrzenia co do uczciwości Twoich motywów i w głębi duszy zaczęłam nawet podejrzewać, że może marzy Ci się stołek wiceprezydencki albo pozycja Attorney General w administracji Obamy, ale szybko wytłumaczyłam sobie, że Tobie tylko dobro Ameryki tak naprawdę leży na sercu.
A w piątek złamałeś mi serce! Przyznałeś się publicznie w wywiadzie dla telewizji ABC, że tak, jak od paru co najmniej miesięcy informowała prasa bulwarowa, w 2006 r. zdradzałeś swoją dzielną, mądrą i popierającą Cię na każdym kroku żonę Elizabeth z Rielle Hunter – kobietą, która zatrudniłeś do filmowania Twojej kampanii prezydenckiej, zanim jeszcze oficjalnie zostałeś kandydatem. I nie pomoże nic Twoje tłumaczenie, że sypiałeś z nią, ale jej nie kochałeś i że zrobiłeś to, kiedy chora na raka piersi Elizabeth była w remisji. Pewnie powiesz, że jestem naiwna, ale sypianie z kimś, kogo się nie kocha, wcale niczego nie usprawiedliwia, a wręcz przeciwnie. A publiczne mówienie o tym w ten sposób kochankę stawia w bardzo poniżającej sytuacji, a zdradzanej żonie też nie pomaga.
Ładnie z Twojej strony, że ze zdradzaniem Elizabeth poczekałeś do momentu, aż poprawi się jej stan zdrowia, w odróżnieniu od takiego Johna McCaina, który pierwszej pani McCain zaczął przyprawiać rogi zaraz po jej ciężkim wypadku samochodowym (ten pan na pewno nie będzie Cię publicznie potępiał), ale chyba nie sądzisz, że należy Ci się za to dyplom „Męża Roku”?
Teraz mówisz, że nie jesteś ojcem dziecka pani Hunter – ale jak mamy Ci uwierzyć? No i na co tak naprawdę przeznaczyłeś moje 50 dolarów?
Do następnego razu!
Agnieszka
Agnieszko, przeraża mnie często naiwność polityczna amerykańskich obywateli. Przecież pewnie byłaś też za panem Kerry, którego życie nie ma NIC wspólnego z życiem Twoim ani z życiem normalnych amerykańskich ludzi. Czy wiesz, że pan Ewards zbudował swoją prawną karierę bakrutując amerykański system ubezpieczeń? Wielokrotnie używał emocjonalnego podejścia do tezy, że dzieci rodzące się z różnymi porażeniami mózgowymi były tak chore przez winę lekarza. Setki lekarzy zostały o tego typu rzeczy oskarżone, potem niewykształcone grupy jury (nie-naukowców w końcu) zostały przekonane o tej winie. Ubezpieczenia lekarzy skoczyły niesamowicie do góry (te ubezpieczenia od malpractice cases), opłaty przez to stały się wysokie i mniej ludzi może z lekarzy korzystać. Pan Edwards bardzo się do tego przyczynił. Jest to paralelna sytuacja do O.J. Simpon. Podobnie niewykształcona grupa jury została przekonana przez sprytnego prawnika, że DNA można zignorować, naukowe dowody podobnie no i w ten sposób OJ stał się niewinny w sprawie karnej.
Jestem prawnikiem i przejrzałam dokładnie różne dokumenty pana Edwardsa. Byłam zaszokowana jego sprytem, jego fałszywością. Jestem pewna, że te $50 poszły w kierunku jego fryzjera. Jestem bardzo zbulwersowana, że tylu moich znajomych ślepo oddaje swój głos demokratom —- nawet jeśli są nieuczciwi.
Ja podchodzę do głosowania nie na podstawie partii politycznej, ale na podstawie podejścia kandydatów do spraw które mnie interesują. Pan Obama więc odpada w 100%. Jest niedoświadczony, mówi o politycznych zagadnieniach zupełnie jak dziecko. Jest strasznie naiwny i niezorientowany w polityce zagranicznej. McCain nie jest idealny, naturalnie, ale znacznie wolę pana McCaina niż Obamę. Wolałabym głosować na Demokratę, ale jak zaznaczyłam, najważniejsze jest podejście kandydata do dla mnie znaczących zagadnień. Obama otrzymuje 0% mojego poparcia, a McCain mniej więcej 30%.
🙂
Pozdrawiam.
Anna
Ha, jesli chodzi o oddawanie glosow na slepo, to chyba dotyczy to w rownej mierze Demokratow, co Republikanow. Przeciez z gory wiadomo, ze w tzw. Bible Belt Demokraci nie maja nic do gadania, i to samo mozna powiedziec o Republikanach na obydwu Wybrzezach. Oczywiscie zawsze trafiaja sie wyjatki, ale one jedynie potwierdzaja regule.
Ubolewam, ale program Partii Republikanskiej jak do tej pory nie zawiera niczego, co przekonaloby mnie do oddania glosu na jej przedstawiciela, zwlaszcza biorac pod uwage sytuacje, do jakiej doprowadzil Stany republikanski prezydent rzadzacy przez ostatnie 8 lat. Czas na zmiane:)
Pozdrowienia!
A ja chyba do końca nie rozumiem co ma życie rodzinne do atrakcyjności danego kandydata. Może mam męskie podejście, ale wydaje mi się, że jeśli ktoś dobrze wywiązuje się ze swoich obowiązków zawodowych to jego życie rodzinne ma niewiele do rzeczy. W końcu wieli wielkich tego świata to ludzie, którzy na polu rodzinnym wypadają bardzo kiepsko. Od Einsteina, przez wybitnych aktorów, do wielkich królów, królowych i prezydentów, wielcy i geniusze sprawdzali się na polu zawodowym choć trudno by ich stawiać za przykład ojców, mężów, matek czy żon.
Mysle, ze bardziej chodzi tutaj o fakt, ze Edwards klamal i dlugo wypieral sie tego romansu (teraz wypiera sie tylko dzieciaka). A przeciez gdyby to on dostal nominacje demokratow albo gdyby dostal jakas wieksza role w kampanii Obamy czy nawet na konwencji demokratycznej, moglby calkowicie zniszczyc szanse demokratow w tych wyborach.
Amerykanie sa na to bardzo uczuleni. A poza tym wplywy moralnosci purytanskiej sa tutaj nadal bardzo silne. Nas Europejczykow to malo rusza (Sarkozy i inni), ale mentalnosc amerkanska mocno sie rozni od europejskiej.
Agnieszko, nie wiem co jest w stanie zaoferować Ci Pan Obama. Ja jestem zawsze zainteresowana tym, co jest dla mnie ważne u danego kandydata. Obecnie interesuje mnie bezpieczeństwo kraju w którym mieszkam, sytuacja ekonomiczna kraju w którym mieszkam. Jako, że uważam, że należy się jak najprędzej uniezależnić od ropy Bliskiego Wschodu oraz jako, że chcę się czuć bezpiecznie w moim kraju, zdecydowanie wybieram McCaina. Wolałabym, aby kandydatem był na przykład M. Bloomberg (ale on na razie nie wykazał zainteresowania). Podobał mi się Romney również.
Z Republikanami dla mnie sprawa jest prosta, to zwykle ludzie z pieniędzmi którzy nie udają, że rozumieją zwykłych ludzi. Demokraci to ludzie z pieniędzmi, którzy głównie udają, że zwykłych ludzi rozumieją i swoje przemowy budują wedle tego.
Oczywiście bardzo uogólniam.
Moim wielu znajomym byłoby wstyd przyznać się, że głosowali na Republikanina, mimo, że chcą to zrobić. Ja więc zasugerowałam paru osobom, żeby głosowały wedle sumienia, a ogłaszały się, że głosowały jak tam im towarzysko pasuje.
Nie widzę w tym żadnego zła i pan Etyk z NYT zgadza się z tym myśleniem bo go pytałam.
Pozdrowienia.
Anna
Dokladnie tak – glosowac nalezy wedle wlasnego sumienia, a ja dodalabym jeszcze – wedle wlasnego interesu ekonomicznego. Tak tez zamierzam zrobic w listopadzie.
Pozdrowienia!
my tu gadu-gadu, a obok sie historia dzieje: http://thecaucus.blogs.nytimes.com/2008/08/14/clintons-name-will-be-put-in-nomination/index.html?hp