Artykuł pod takim mniej więcej tytułem czytałam niedawno na polskim portalu finansowym Money.pl. „Dolary szybko tanieją. Money.pl radzi, co mogą zrobić ci, którzy jeszcze je mają.” Drodzy eksperci finansowi z kraju – nie traćcie czasu i nie zaprzątajcie sobie głowy proponowaniem skomplikowanych rozwiązań dla tak prostych problemów, jak nadmiar amerykańskich pieniędzy w polskiej kieszeni. Posłuchajcie rady osoby, która dolarów potrafi się pozbyć jak mało kto.
O ile nie zagraża wam niebezpieczeństwo, że złośliwe amerykańskie banknoty wypalą wam dziurę w kieszeni lub portfelu, skorzystajcie ze skutecznego i prostego w realizacji pomysłu – przyjeżdżajcie do Nowego Jorku, a następnie wybierzcie się na zakupy ciuchowe do któregoś z wymienionych poniżej sklepów, oczywiście zabierając ze sobą zielone, których chcecie się pozbyć:
- Century 21 na Dolnym Manhattanie
- Macy’s na 34 Ulicy na Manhattanie (ten w Queens Mall omijać z daleka)
- Daffy’s na 34 Ulicy na Manhattanie (ten w Queens Mall – jak wyżej)
- DSW Shoe Warehouse (dowolna lokalizacja)
- JCPenney (dowolna lokalizacja)
Na miejscu będziecie mieli okazję przekonać się, że u nas 1000 dolarów jest – o zgrozo – nadal warte 1000 dolarów. I ani centa mniej. Za 500 kupicie sporo fajnych rzeczy, a za 1000 – to już ho, ho, ho, wystarczy i dla żony, i dla kochanki. Zwracam jednak uwagę, że na mojej liście nie znalazł się ani Saks Fifth Ave., ani Bergdorf Goodman, ani żadne butiki na Fifth Ave. Nie dlatego, że tam przyjmuje się zapłatę wyłącznie w euro, a raczej dlatego, że może raczej nie zależy wam na wydaniu całego tysiąca w 15 minut?
Ja przy okazji dzisiejszych zakupów świątecznych na Greenpoincie w krótkim czasie i bez większych przeszkód pozbyłam się 65 dolarów. Za pierwszych 15 kupiłam w cukierni na Manhattan Ave. pół makowca oraz babkę, a kolejne pięćdziesiąt zamieniłam w Staropolskim na kabanosy, kiełbasę do święconki, kiełbasę białą, szynkę, polędwicę, kawałek pasztetu z gęsi, sałatkę warzywną, chleb, chrzan, ćwikłę, dwa barszcze białe Knorra, dwa pieczone kacze udka, opakowanie „Michaszków”, pierniki alpejskie śliwkowe, sześć pierogów ruskich domowego wyrobu oraz cztery ogórki. Małosolne z beczki.
Oczywiście miałam ze sobą aparat, więc proszę, tak dzisiaj opróżnialiśmy portfele z trefnej waluty:
Jak co roku przed Wielkanocą, spora liczba rodaków pozbywała się dzisiaj dolarów u Kiszki na Greenpoincie. Szło sprawnie i bez komplikacji.
Do następnego razu!
Agnieszka
Dolarow najlatwiej sie pozbyc jadac do Polski i wymieniajac je na zlotowki;) A sadzac po zdjeciach u niektorych Polakow bez Kiszki – nie ma swiat!
Wesolych Swiat!
Spokojnych Swiat p.Agnieszko!A skad w naszym Narodzie takie poczucie do reformowania Swiata skoro u siebie trudno rozwiazac najprostsze sprawy?Zaczynam podejrzewac ze finansjera znad Wisly to czolowka Swiata.Pozdrowienia.
Jak starym zwyczajem przystalo, rodacy w Polsce najpierw martwia sie tym co sie dzieje gdzie indziej, szczegolnie w Ameryce, plujac niemozebnie na Amerykanow (fora onet.pl), a potem dopiero zajmuja sie wlasnym podworkiem. Skad my to znamy…
Wesolych Swiat zycze:-)