Nawet jeśli nie wszyscy, to z pewnością John McCain.
McCain zaprzecza informacjom opublikowanym dzisiaj przez The New York Times i mówi, że nie łączyło go z panią Iseman nic więcej, niż interesy. Oczywiście trudno się w takiej sytuacji spodziewać, że kandydat do fotela prezydenckiego zwoła konferencję prasową i potwierdzi wszem i wobec, iż faktycznie osiem lat temu blisko „zaprzyjaźnił” się z kobietą co prawda nie będącą jego żoną, ale za to młodszą o 30 lat, a na dodatek – lobbystką pracującą dla wielkich korporacji.
Swoją drogą zastanawiające jest, jak bardzo obie kobiety są do siebie podobne – Vicki Iseman wygląda jak młodsza siostra Cindy McCain. Senatorowi z Arizony można tylko pogratulować dobrego gustu.
Republikanie – party of values i stróże moralności publicznej – będą mieli teraz twardy orzech do zgryzienia, bo ten domniemany romans na pewno nie poprawi notowań McCaina wśród konserwatystów.
Do następnego razu!
Agnieszka
Panie Mccain,w obu przypadkach dobry gust.Oceniac Pana beda koledzy i Tzw”opinia”,mnie to nie przeszkadza.I tak mam inne preferencje wyborcze.
Ciekawe jest, czy bedzie to mialo jakikolwiek wplyw na prawybory republikanskie w tych kilku stanach, ktore jeszcze pozostaly.
Tyle tylko, że nie za bardzo mają alternatywę dla McCaina, prawda?
Mnie o wiele bardziej ciekawi jakie armaty wyciągnie na Obamę Hilary, bo jej desperacja powoli sięga zenitu.