Każda wizyta w Polsce przypomina mi o dwóch sprawach – dlaczego czasem brakuje mi Polski aż do bólu oraz dlaczego bywają momenty, kiedy z prawdziwą ulgą oddycham, że piętnaście lat temu zamieniłam bruk warszawski na nowojorski. Teraz od kilku dni jestem w Polsce i dostęp do komputera mam jedynie od przypadku do przypadku, tak więc przez najbliższy czas będę pisać tutaj trochę mniej regularnie. Póki co czas na podsumowanie pierwszego tygodnia po drugiej stronie Oceanu.
W Warszawie coraz więcej świetnych knajp i barów z miłą obsługą i bogatym menu. Moje kulinarne odkrycie tego lata to Oberża pod Czerwonym Wieprzem na Żelaznej, może znana wielu tubylcom, ale dla mnie nowość. Knajpa konsekwetnie realizuje swój image komunistycznego przybytku z czasów PRL-u – ściany zdobią plakaty z traktorzystkami z lat pięćdziesiątych, a z głośników płynie muzyka z czasów późnego Gomułki lub wczesnego Gierka. Samo menu przypomina swoim formatem dawną „Trybunę Ludu”, a lista dań podzielona została na dwie części – dania „dla proletariatu” (tańsze) oraz „dla burżujów” (droższe). Nie mogłam sobie odmówić przyjemności sprawdzenia menu dla burżujów i przy pierwszej wizycie zamówiłam sznycel z dzika, a przy drugiej – „placek Kadara z gulaszem”, do tego beczkowy Żywiec i zestaw surówek. Wszystko było doskonałe, łącznie ze złożoną ze smalcu i ogórków przekąską. Może warto wspomnieć, że niektóre restauracje w stolicy (w tym „Wieprz”) wprowadziły zwyczaj automatycznego doliczania 10% za serwis, warto więc zatem rzucić okiem na rachunek, jeśli chce się uniknąć płacenia podwójnego napiwku.
Warszawa pięknieje z dnia na dzień. Dużo się buduje i remontuje i wreszcie zajęto się renowacją Krakowskiego Przedmieścia. Póki co spora część Traktu Królewskiego jest rozkopana, ale jak remont się skończy, na pewno wyjdzie on warszawiakom na zdrowie. Jest dużo miejsc, gdzie można miło spędzić czas, oczywiście jeśli ma się w kieszeni parę złotych. Tanio na pewno nie jest, ale podobno Warszawa jest najdroższym miastem wśród stolic tzw. Nowej Europy – przed Budapesztem czy Pragą.
Teraz o rzeczach, które mnie denerwują. Na Okęciu co prawda już dobrych parę lat temu zlikwidowano mafię taksówkarską, ale niektórzy kierowcy z firm obsługujących lotnisko nadal nie pozbyli się starych nawyków. Znajoma, która z dzieckiem przyleciała do Warszawy mniej więcej w tym samym czasie co ja, została dowieziona z lotniska do centrum przez taksówkarza Sawy, który pojechał z wyłączonym licznikiem, a potem zainkasował 60 PLN, czyli o jakieś 20 PLN więcej niż powinien. Znajoma niestety bywa w Warszawie dużo rzadziej niż ja, więc nawet nie pisnęła słówka.
Mam też wrażenie, że minął okres super-uprzejmości polskich sprzedawców sprzed kilku czy kilkunastu lat czyli z początków kapitalistycznej handlowej ekspansji. Teraz znów jakby częściej słyszy się mało uprzejme odburkiwanie albo wręcz wciskanie kitu. „Buty na panią za duże? Nie ma mniejszego numeru, ale włoży pani wkładkę i będą jak ulał. Buty za małe? Na pewno się rozchodzą, a pani ma szerokie stopy, więc i tak pani nie dobierze”. Podejrzewam, że uprzejmość osób obsługujących jest odwrotnie proporcjonalna do liczby ofert pracy, a tych ostatnio dużo więcej, dlatego chyba niektórzy mniej się starają.
Zaczynam się też poważnie zastanawiać, czy nie zostawiając suchej nitki na różnych amerykańskich urzędach nie popełniłam ciężkiego grzechu. Niektóre polskie urzędy to prawdziwe twierdze zgorzkniałych i wściekłych na cały świat urzędasów, a załatwienie czegokolwiek wymaga dużej dozy cierpliwości oraz umiejętności negocjatorskich. Miałam okazję się o tym przekonać przy zasięganiu informacji na temat wymiany dowodu osobistego. Zamiast udzielić mi rzeczowych informacji urzędniczka poinstruowała mnie, że powinnam… natychmiast wymeldować się ze swojego miejsca zamieszkania w Polsce (niestety, popełniłam ten błąd i wspomniałam, że w tej chwili przebywam za granicą).
C.d.n.
Do następnego razu!
Agnieszka
mimo wszystko – have fun!!!
Baw sie dobrze!A skoro szukasz czego ciekawego polecam”Baszte”w Pyrach przy Pulawskiej.Maja tam dobra dziczyzne a przynajmniej kiedys mieli.Niektorzy twierdza ze bywal tam ,w dawnych czasach niejaki Cyrankiewicz gdy szukal „pruwatnosci”.
Ja tez jestem w Warszawie. Pierwsze spotkanie z Polska: samolot LOT. Lot nocny, wiec spie smacznie. Niestety, torebka z CD grajkiem i plytami spadla na podloge. Ktos mnie szarpie za ramie. Stewardessa. „Pan to podniesie” poucza mnie. „Bo sie ktos moze o to przewrocic”
A.L. Dobrze ze prosiła abyś podniósł… różnie mogło być 😀
A co do Wawy (mieszkam tu) szkoda slow… komunikacja, uprzejmowść w transporcie publicznym i nie tylko… Nie jestem warszawiakiem. I nie chcę nim być… jestem sobą!
No to ja do stolicy sie nie wybieram!
I bardzo dobrze, ze nie jestes Warszawiakiem. Ja jestem, Warszawe kocham i jestem z niej dumna. Zawsze bede dumna z moich przodkow, ktorzy za Nia umierali, jestem dumna z mojego Ojca, ktory harowal dzien i noc, zeby odbudowac swoje miasto. Mimo, ze byl przeciwny owczesnemu ustrojowi, mogl wyjechac, ale pozostal i pracowal jak wol. Zawsze bede o tym pamietac. Takich miast nie ma. I jakis cham w autobusie na pewno nie zmieni mojego zdania.
Lubic to sobie mozna… takie San Francisco albo San Diego.
Cytat
„Przeprowadziłam się do tego budynku w kwietniu i jestem zmęczona
zwyczajami które panują w tym budynku, chodzi o mówienie wszystkim
napotkanym w windzie i na korytarzach osobom dzień dobry i dowidzenia.
W Warszawie mieszkam od urodzenia a nie zaliczam się do osób młodych
i do tej pory nie spotkałam się z takim zjawiskiem. Zaobserwowałam
takie zachowania będąc na wsi i w małych miastach tam wszyscy się znają
i to ma sens.Tak się złożyło że wczoraj kilkakrotnie zjeżdzam do garażu
i w tym czasie spotkałam kilkanascie osób, gdy ostatni raz wychodziłam z windy byłam już zmęczona i nie miałam ochoty któryś raz mówić do widzenia nieznajomym osobom. Bardzo młoda Pani demonstracyjnie powiedziała mi dowidzenia, i to było niegrzeczne z jej strony.W naszym budynku 3/4 mieszkanców to osoby napływowe z poza Warszawy, mam proźbę do tych osób żeby zwyczajów ze swoich miejsc nie przenosili do miasta i nie zmuszali nas do ich akceptowania.Duże miasta żadzą się innymi prawami, mieszkańcy dużych miast chcą być anonimowi i uszanujcie to.”
(pisownia oryginalne…
Jakiś komentarz?
Ja jak to przeczytałem… wyjechałem z butów.
@Laura – nie piję do Ciebie. Dodam, że za Warszawę walczyli i odbudowywali nie tylko Warszawiacy.
PEACE
Najbardziej popularna roslina w Warszawie? Prawidlowa odpowiedz: pokrzywa i perz
Pytanie powinno byc: „Najbardziej popularna roslina OZDOBNA w Warszawie…”
Knopiq: „Ja jak to przeczytałem… wyjechałem z butów.”
A dlaczego? Mnie tez to by wkurzalo…
mnie może to tak nie wkurzyło, ale ręce opadły i… no właśnie co o tym myśleć?
Ale niestety ktoś to napisał, ktoś się załamał i pewnie są i tacy co popierają.
Dodam, że w USA w jednym z miasteczek, wystarczyło że spotkało się na człowieka i już było: Hi, Whats up itp.
Pozdrawiam
Ale chyba nie bylo to w Nowym Jorku, ktory w calych Stanach slynie z nieuprzejmych i grubianskich mieszkancow… Chyba wszedzie w miasteczkach zyje sie inaczej nich w duzych metropoliach.
Gulfport, MS – miasteczko do którego tęsknie (jak pisałem wcześniej – wyjechałem z niego kilkanaście godzin przed Katriną. NY – na GreenPoint – dolina polskie dzieciaki, którzy zarobią parę dolarów i czują się właścicielami świata, Manhattan już jest inny – w sumie turyści itp.
Farmington Hills,Mi-rzeczywiscie tak jest,uprzejmie.Hi,Bye w sumie sympatycznie.Ja nawet wole ten usmiech przyklejony do twarzy niz to naturalne nabarmuszenie i obambuchanie.NY nie znam,bylem tylko raz jako turysta.
Valdo: Pozdrow Farmington Hills. Przemieszkalem tam pare lat 🙂
do Laury: wszedzie zyja nieuprzejmi 😦 nie tylko w Nowym Jorku.
do cutie-pie: wlasnie o to mi chodzilo. Nieuprzejmi zyja nie tylko w Nowym Jorku i nie tylko w Warszawie. Mieszkancy Warszawy sa ostatnio non-stop oskarzani o nieuprzejmosc, a w Stanach sie mowi „rude like a New Yorker”.
Ludzi ze stolic i metropolii nigdzie się nie lubi. Natomiast w przypadku Warszawy dochodzi jeszcze niczym nie uzasadniona centralistyczna duma. Tak jakby Polska równała się Warszawie. To jest dla kogoś spoza Warszawy denerwujące i niestety się pogłębia, głównie za sprawą kochających scentralizowaną władzę polityków. Kilka lat temu nie można się było do Polski dostać inaczej niż przez Okęcie, IC mają trasy do głównie do Warszawy, do rangi martyrologii narodowej podnosi się dosyć kontrowersyjne powstanie warszawskie, nowy stadion narodowy ma być oczywiście w Warszawie i tak dalej.
Nie mam nic przeciwko Warszawie i warszawiakom, ale taki wywodzący się rodem z carskiej i sowieckiej Rosji centralizm tłumi inne regiony.
@ yasqier Masz rację, że To co sie dzieje, co planuje sie w Wawie przytlumia inne regiony, sa one z „odleglosci” uwazane za gorsze. „poza warszawa nie ma nic” – mam takze wrazenie ze drugim miastem-narcyzem w PL jest Krakow – niby klimat, wspaniale miejsce na weekend itp…
Ja i tak wole… Poznan 😀
Pozdrawiam
Yasquier: Przemawia przez ciebie „kompleks prowincji”?.. Szlusznie, zamiast o Powstaniu Warszawskim powinno sie mowic o Powstaniu w Kaczym Dole, IC powinny miec trasy glownie do Grojca i Pacanowa, Stadion Narodowy powinien byc w Zabiej Woli.
Natomiast zdanie, cytuje: „do rangi martyrologii narodowej podnosi się dosyć kontrowersyjne powstanie warszawskie” to zwykle GOWNIARSTWO
Nie zgadzam sie z Tobą AL. Powstanie warszawskie jest kontrowersyjne w oczach dosyć sporej liczby historyków. Nie sztuka ‚dokonać zryu’ w wyniku którego w kilka tygodni ulega zagładzie dorobek cywilizacyjny kilkuset lat i ginie spora część polskiej inteligencji… Możesz mieć na to zagadanienie inny pogląd, ale proszę o merytoryczną dyskusję zamiast emocjonalnych ale pustych w treści osądów.
Co do kompleksu prowincji to tak się składa, że nie mam. Ale nie widzę sensu w tym, żebym latając za granicę ze Śląska albo Krakowa musiał się fatygować do Warszawy, bo tak jest wygodniej władzom Okęcia i Warszawiakom. Odkąd zniesiono, w końcu, monopol Okęcia lotnisko w Balicach coraz szybciej się rozwija. Oskarżając mnie o kompleks prowincji przemawia przez Ciebie właśnie typowe widzenie świata przez Warszawiaka. Warszawa i nic poza tym. Odpowiadam więc: Stadion narodowy już jest na Śląsku, wystarczy w jego miejsce postawić nowocześniejszy albo wybudować w innym miejscu. Nie w Pcimiu, ale we Wrocławiu, Poznaniu albo Gdańsku. To też prowincja?
Yasquier: Powtorze swoje: Natomiast zdanie, cytuje: “do rangi martyrologii narodowej podnosi się dosyć kontrowersyjne powstanie warszawskie” to zwykle GOWNIARSTWO.
Proponuje udac sie so slownika jezyka polskiego i popatrzec na znaczanie slowa „martyrologia”. Widac uzywasz slow nei rozumiejac ich znaczenia. Produkt Ministra Giertycha?..
Polacy umierali za wolnosc Polski tak jak im sie wydawalo ze umierac nalezy i w sposob jaki umieli. Nie ma „umierania jedynie slusznego” i „umierania bez sensu”. Nie pamietasz jak AL byl „sluszny” a AK „niesluszne”?.. A teraz jest odwrotnie?… Dlatego wkurwia mnie myslenie takie jak twoje.
A „prowincja”?.. Prowincja przestanie byc prowincja jak sie wezmie za swoj rozwoj sama, nei czekajac na „rozdzielnik” z Warszawy. I nie czekajac na warszawskie pieniadze.
A.L. – zamiast zaproponować dyskusję zarzucasz mi dyletanctwo i uwłaczasz mojemu poziomowi intelektualnemu. Sam stosujesz przy tym język spod budki z piwem, chyba, że nad Wisłą wulgaryzmy tak już spowszedniały, że stosuje się je w poważnych rozmowach …
Tak, jedynie słuszną wersję historii już przerabialiśmy w PRLu. Teraz chorągiewka poszła w drugą stronę i powstaje nowa mitologia narodowa. Ty zdajesz się sugerować, że jakakolwoek dyskusja krytyczna na temat Powstania Warszawskiego jest niedopuszczalna. Ja nie podzielam Twojego poglądu, do czego zdaje się mam pełne prawo. Z zasady jestem nieufny wobecj jedynie słusznych wizji historii i mitów narodowych. Jednym z tych mitów jest umieranie za wolność. Zgadzam się z tym, że była to wielka tragedia, o czym zresztą napisałem. Natomiast denerwuje mnie gloryfikowanie tej tragedii i kultywowanie narodowego mitu cierpiętnika. Innymi słowy uważam, a to pewnie znowu nie będzie popularny pogląd, że narodową mitologię trzeba odczarować. Podczas wojny cierpieli wszyscy mieszkańcy Polski. W każdej rodzinie, nie tylko w Warszawie, była jakaś tragedia. Jakaś łapanka, jakieś roboty, łagry albo obóz. Wybieranie z tej mozaiki jednego, bardzo tragicznego epizodu i stawianie go ponad inne jest kontrowersyjne. Także dlatego, że jeszcze przed wybuchem powstania niektórzy dowódcy AK mieli wątpliwości, czy to aby taki dobry pomysł. Powtórzę: nie za bardzo ma sens umierać dla samego umierania. Zwłaszcza kiedy się ma wybór. Takiego wyboru nie mieli za to na przykład powstańcy w getcie jak i mieszkańcy innych gett w Polsce. Jakoś cicho o nich, choć też byli przecież obywatelami polskimi. Pewnie się ze mną nie zgodzisz, nie oczekuję tego, ale nie mam zamiaru godzić się na to, że ktoś mi knebluje usta, bo mówię coś co jest niewygodne.
Wracając do prowincji – od razu widać, że masz centralistyczne myślenie, odwracasz do tego kota ogonem. ‚Prowincja’ nie czeka na rozdzielnik z Warszawy tylko oczekuje, że Warszawa nie będzie się za bardzo mieszać i pozwoli oddychać. To raczej nie przypadek, że kiedy zaczęły się tworzyć samorządy ludzie poczili, że mają wpływ na życie swoich miast owe miasta natychmiast odżyły. Pomimo biurokratycznych przeszkód rzucanych pod nogi przez kochające centralizm rządy w Warszawie. Podałem przykład lotnisk, ale takie przykłady można mnożyć. Polecam wycieczkę do Krakowa, Wrocławia albo na Śląsk i rozmowę z miejscową ludnością.
Na koniec, nie zapominaj, że dochód narodowy powstaje nie tylko w Warszawie. Z Warszawy na ‚prowincję’ wraca w wielu regionach o wiele mniej pieniędzy niż zostaje tam wysłanych. Po wojnie cały kraj musiał się składać na ‚odbudowę stolicy’ , łącznie ze sporą ilością cegły z Wrocławia i okolic którą wysyłano do Warszawy, burząc przy okazji całkiem sporą ilość nietkniętych budynków. Ale to kolejny temat za podjęcie któreg pewnie zostanę ogłoszony ‚produktem Giertycha’… Grunt, żeby widzący świat w czarno-białych barwach miłośnicy narodowych mitologii mogli spać spokojnie, prawda?
Yasquier: To nie jest miejsce do dyskusji na ten temat. Sadzac z twojego blogu, jestes studentem w Kanadzie. Jezeli tak, to wtedy gdy upadala Komuna byles zapewne w postaci, pardon, zygoty. Nie mozesz wiec wiedziec ze argumenty na temat Powstania podobne do twoich uprawiali ideologowie bolszewiccy. Ukrywajc skrzetnie fakt ze Powstanie dostalo „cios od tylu”. Proponuje postudiowac historie, i to taka rzetelna. W razie czego sluze zrodlami.
Zas jak doszedles do owych interpratacji sam, gratuluje! Mysl bolszewicka wiecznie zywa!
Ja mam zapewne inny poglad na te sprawe, bo polowa mojej rodziny zginela w Powstaniu, a druga polowa ktora udzial wziela i przezyla, byla przez reszte zycia tropiona przez bolszewikow. Czego bylem swiadkiem. Pozwolisz wiec ze podtrzymam moje zdanie na temat gowniarstwa.
Zas jak idzie o prowincje: podtrzymuje rowniez moje zdanie ze prowincja najlepiej zrobi jak sie sama soba zajmie zamiast rozwijac kompleksy. Na razie drzwiami i oknami wali do Warszawy, podbijajac ceny mieszkan. Ktorej to Warszawy tak strasznie owa prowincja nienawidzi.
Acha, oprocz tego ze nie jest to miejsce do dyskusji na trmat Powstania, nie uwazam rowniez abys ty byl dla mnie partnerem do jakiejkolwoek dyskusji na ten temat. Proponuje wiec abys przeniosl sie na platforme gdzie osobnicy o pogladach jak twoje sa bardziej licznie reprezentowani. Albo poczekal az dorosniesz.
Cóż A.L, pozostaje mi pogratulować poziomu…
Nie ma to jak rozgoryczeni Polacy, którzy mają do całego świata pretensje. Jak to, oni tak cierpieli, byli prześladowani i nikt tego nie zauważa. Nikt nie docenia, nikt nie dopieści… Współczuję Ci.
Skąd wiesz, czy połowa mojej rodziny nie zginęła podczas wojny? Nie mam zamiaru kontynuować tego tematu ani spowiadać się ze swoich historii rodzinnych, ale Ty łatwo osądzasz, zbyt łatwo. Żyj sobie dalej w swoim czarno-białym świecie. Jeśli ktoś tu jest produktem myśli bolszewickiej to raczej nie ja.
Nie mam zamiaru się stąd wynosić, więc niestety będziesz się musiał męczyć albo sam wynieść.
Yasquier: Ja ci gratuluje poziomu tez. Oraz glebokiej logiki rozumowania („Nie ma to jak rozgoryczeni Polacy, …”). Jak piszesz w swoim blogu, najwiecej masz do powiedzania na temat muzyki „ooompa, ooompa”. Proponuje abys trzymal sie tego tematu, a do innych nawiazywal jak bedziesz mial cos do powiedzenia. Merytorycznie.
Ja nie mam zamiaru sie znikad wynosic; pozwole sobie tylko komentowac twoje wystapienia w sposob jaki uznam za stosowny
Yasqiuer: Jeszcze pare dodatkow: a) Powstanie Warszawskie bylo nie tylko powstaniem przeciw Niemcom, ale takze pierwszym powstaniem antysowieckim. No, ale skad masz to wiedziec, b) Caly Narod odbudowywal swoja Stolice z prawdziwym entuzjazmem i bynajmniej nie pedzony sowieckim knutem, no ale skad mozesz o tym wiedziec, c) Oprocz Powstania Warszawskiego bylo kilka innych wysilkow odzyskania niepodleglosci. Proponuje abys z rozna zarliwowscia zaatakowal owe wysilki swym ostrym, ksztalconym w Kanadzie piorem
A.L., jak na to, że nie dorosłem poziomem do tego byś ze mną dyskutował zdumiewająco dużo czasu spędzasz na wertowaniu mojego bloga… Nikogo nie zmuszam do zaglądania.
Zgodnie z Twoją logiką skoro lubię pisać o muzyce to nie powinienem się zajmować żadnym innym tematem, tak? No pewnie, przecież kiedy walczyłeś z komuną byłem zygotą… Dziwię, że skoro jesteś taki genialny, maestro, sam nie zabierzesz się za pisanie.
Skąd my znamy ten ‚prawidziwy entuzjazm’. Jakbym oglądał ‚Kronikę filmową’… Powiedz mi jak to jest, że z PRLu wybierasz to co Ci pasuje, i to jest ‚prawdziwe’, w tym przypadku ‚prawdziwy entuzjazm’ a to co Ci nie pasuje jest fe, bolszewia oraz wredna propaganda. Ta przypadłość trapi sporą część polityków spod znaku PiSu & spółki oraz ich zwolenników. Tak więc SLD to szatańskie nasienie, ale taki na przykład utrwalacz systemu Giertych senior jest w porządku.
Na odbudowę Warszawy były składki dobrowolne, i owszem, ale poza tym SFOS był finansowany z opodatkowania wszystkich pracujących. Polecam też lekturę tego:
http://www.dziennik.com/www/dziennik/kult/archiwum/01-06-05/pp-03-18-01.html
i tego:
http://www.naszesudety.pl/?p=artykulyShow&iArtykul=1853
http://pl.wikipedia.org/wiki/Historia_Raciborza
Oto cytat z tego ostatniego:
„Po przejściu frontu w mieście mieszkało zaledwie 3 tysiące mieszkańców. Liczba ta jednak stale powiększała się skutek napływu repatriantów ze Wschodu,powrotu Raciborzan którzy uciekli przed zbliżającym się frontem oraz osiedlania się w mieście mieszkańców okolicznych wsi i miasteczek.Niemieccy mieszkańcy zostali po 1945 roku w większości wysiedleni do zachodnich Niemiec .Wiele spalonych i zniszczonych zabytkowych kamienic zostało po wojnie rozebranych a cegła z rozbiórki została wywieziona na odbudowę Warszawy.Na ich miejscu zbudowano socjalistyczne bloki lub pozostawiono luki w zabudowie […]”
Tak było w wielu miastach, zwłaszcza na Śląsku…
Nie wiem czy piszący to dostali zgodę od A.L., teraz pewnie się dowiedzą, że nie mają prawa do wyrażania takich paskudnych opinii.
Żeby nie było wątpliwości, uważam, że to dobrze, że Warszawę odbudowano, tyle, że jakoś cicho o tym jakim odbyło sie to kosztem.
Ale co tam, przecież jestem ignorantem. A.L. Wam wszystko ładnie wytłumaczy, używając przy tym kilku soczystych sformułowań. Nie mogę się doczekać Mistrzu, oświeć nas…
yasquier: Ty co wiesz to wiesz z pokreconej post-PRLowskiej propagandy, a ja wiem to co wiem z autopsji, chociaz wtedy gdy to sie dzialo bylem dosyc mlody. Ja nie wiem co to jest PiS. SLD, czy jakies takie i w ogole mnie to nie interesuje.
Poza tym, nie masz nic do powiedzenia i powtarzasz wyswiechtane komunaly. Nie wiem tylko po kim.
Jak bylo z tak zwanymi „Ziemiami Odzyskanymi” tez wiesz tylko z propagandy. Tez nie moge sie domyslic z czyjej.
Gowno wiesz, Yasquier….
Tak jak się spodziewałem odpowiedź nad wyraz konkretna i na poziomie. Gratuluję nieomylności i bogatego doświadczenia życiowego. Też życzę zdrowia.
Jak tam dalsza część pobytu? Czekamy na relację!
dołączam się do prośby…
Też się dołączam.
Rocznica powstania
Krzysztof Kamil Baczynski pisal tak:
Pocałunek
Dniem czy nocą idziemy wytrwali,
w bitwach ogień hartuje nam pierś,
myśmy dawno już drogę wybrali,
jeśli nawet powiedzie – przez śmierć.
Więc naprzód, niech broń rozdziera,
niech kula szyje jak nić,
trzeba nam teraz umierać,
by Polska umiała znów żyć.
Bo czy las nam zahuczy jak morze,
czy w bruk miasta uderza nasz krok,
W nasłuch sercach trzepocze sie orzeł,
każdy pancerz przepali nasz wzrok.
[po 16.V.1944 r.]
Koryguje moj post:
Rocznica Powstania
Krzysztof Kamil Baczynski pisal tak:
Pocałunek
Dniem czy nocą idziemy wytrwali,
w bitwach ogień hartuje nam pierś,
myśmy dawno już drogę wybrali,
jeśli nawet powiedzie – przez śmierć.
Więc naprzód, niech broń rozdziera,
niech kula szyje jak nić,
trzeba nam teraz umierać,
by Polska umiała znów żyć.
Bo czy las nam zahuczy jak morze,
czy w bruk miasta uderza nasz krok,
W nasłuch sercach trzepocze sie orzeł,
każdy pancerz przepali nasz wzrok.
[po 16.V.1944 r.]
yasquier: cytuje: „Jak tam dalsza część pobytu? Czekamy na relację!”
A co cie, Yasquier, obchodzi relacja z Warszawy? Nie dosc ze wlasnie obchodza, i to uroczyscie, rocznice Nieslusznego Powstania, to jeszcze ciagna zyciodajne soki ze zdrowej prowincji.
Moze powinienes poczekac az ci ktos zda relacje z Raciborza?…
Salon, gdzie Ty????
A.L. nudny jesteś jak flaki z olejem. Jak Ci się nie podobają moje poglądy to dlaczego mnie zaczepiasz? Weź sobie coś poczytaj albo rozwiąż krzyżówkę. Albo jeszcze lepiej napisz coś, żeby takie niedouczone produkty pokręconej propagandy poznały Jedyną Prawdę Najprawdziwszą. No ale łatwiej przecież zaczepiac. W każdym razie ja skończyłem temat jakieś kilka wpisów temu i nie chce mi się go kontynuowac. Więc z uszanowaniem, żegnam Pana.
Salon, żyjesz?