Niedawno premier Kaczyński publicznie przyznał się, że nie ma konta bankowego, teraz minister zdrowia Religa nie decyduje się na chemioterapię, bo nie wierzy w jej skuteczność. Z mieszanymi uczuciami czytam informacje tego typu – mam wrażenie, jakby niektórzy polscy politycy byli naiwnie nieświadomi faktu, że są jak szewcy zachwalający zalety chodzenia boso i że w momencie objęcia stanowisk rządowych na amen zrzekli się swojego prawa do prywatności.
Zbigniew Religa jako osoba prywatna ma prawo do podejmowania dowolnych decyzji w tak trudnej i osobistej sprawie, jak wybór metody leczenia onkologicznego – w podobnej sytuacji niektórzy chcą spróbować wszelkich dostępnych metod leczenia i łapią się każdej szansy, a inni powiedzą, że żyli już wystarczająco długo i nie będą się męczyć chemioterapią. Prof. Religa jako minister zdrowia, odmawiając dalszego leczenie nie daje dobrego przykładu innym pacjentom, którzy korzystają z tego samego systemu opieki zdrowotnej i teraz zapewne zachodzą w głowę, po co w ogóle próbować, skoro chemia i tak jest nieskuteczna.
Religa jest profesorem medycyny i zapewne ma podstawy twierdzić, że akurat w jego przypadku ewentualna chemioterapia tylko nieznacznie zwiększa prawdopodobieństwo wyleczenia, nawet jeśli wielu onkologów jest odmiennego zdania. Ludzie w podobnej sytuacji muszą wybierać między jakością życia a jego długością – niektórzy wolą dać sobie spokoj z leczeniem i pożyć spokojnie jakiś czas bez paskudnych skutków ubocznych związanych z tradycyjną chemioterapią.
Niestety, tak to już jest w polityce, że każda decyzja, prywatna czy urzędowa, trafia pod szkło powiększające opinii publicznej, i w przypadku prof. Religi też nie jest inaczej.
Do następnego razu!
Agnieszka
No tak, pod tym wzgledem nikt nie pobije Amerykanskich politykow – oni zawsze pamietaja, ze kazda wypowiedz bedzie przeanalizowana z detalami.Dlatego jedza w Wendy’s albo McDonalds i popijaja budweiserem, zwlaszcza przed wyborami. Wszystko pod publiczke.Kerry przyznal sie do francuskiego wina i przepadl.
Co do Religi, to szczerze mówiąc, to po mojemu to jest jego prywatna sprawa.
Natomiast co do premeria, to jeśli premier nie ma konta w banku, to ja się zaczynam bać. Bo on nie ma konta dlatego, że pewnie coś wie, no bo nie dlatego, że się boi pani w okienku, albo dlatego, żeby mu nie wpłacili łapówki, bo jak nie jemu, to wpłacą bratu, szwagierce, czy komuś innemu.
A jeżeli premier wie coś, co powoduje, że nie trzyma pieniędzy w banku… to jakie ja mam gwarancje, że moje pieniądze w banku są bezpieczne?
Nie to, żebym miał jakąś fortunę na koncie… 🙂
Chciałbym uprzejmie zauważyć, iż w naszym kraju nie ma obowiązku posiadania konta w banku (szczególnie w przypadku jeśli nie jest ono komuś potrzebne do życia). Są w Polsce ludzie, którym potrzebna jest taka ilość dóbr materialnych by pozwalała godnie żyć, a ilość ta niekoniecznie wymaga używania konta. Niektórzy mają ciekawsze zajęcia niż gromadzenie pieniędzy… Wiem, że dla kogoś kto spędził sporo czasu w USA może wydawać się to dziwne. Także zmuszony jestem dodać, że są przypadki w których leczenie onkologiczne nie przewiduje stosowania chemioterapii lub dopuszcza jej brak (np. leczenie nowotworów w bardzo wczesnym stadium rozwoju). Powodem jest niskie prawdopodobieństwo przerzutu (potwierdzone zaawansowanymi badaniami konkretnego przypadku) w stosunku do zagrożenia efektami ubocznymi chemioterapii.
Niby sie zgadza, ale zarowno premier, jak i minister to osoby publiczne i dlatego trudno miec pretensje, ze ich decyzje nie sa oceniane tak samo jak decyzje prywatnych obywateli. Jesli ktos decyduje sie na piastowanie wysokiego urzedu, musi sie liczyc z tym, ze jego sfera prywatna zostanie zredukowana prawie do zera.