Po 9/11 bardzo wzrosła w Stanach liczba deportacji nielegalnych imigrantów. W większości przypadków są to pracujący na czarno robotnicy wyłowieni przy okazji „łapanek” w fabrykach, sieciach handlowych i na farmach, gdzie za jednym zamachem służby imigracyjne wysyłają do więzienia nawet kilkadziesiąt osób. Najczęściej dotyczy to imigrantów zza południowej granicy, natomiast o deportacjach Polaków słyszy się rzadko.
Pierwszy raz z tego typu historią dotycząca polskiej rodziny (gdzieś z Wschodniego Wybrzeża) zetknęłam się kilka lat temu. Rodzina ta została deportowana do Polski razem z dwojgiem nastoletnich dzieci, które przyjechały tutaj z rodzicami w bardzo młodym wieku, ale ponieważ urodziły się w Polsce, nie miały szansy na obywatelstwo amerykańskie. Po kilkunastu latach obracania się w amerykańskim środowisku dzieci przestały mówić po polsku (moim zdaniem – duży błąd i zaniedbanie ze strony rodziców), a rodzice mieli tutaj dom i normalne życie, więc można sobie tylko wyobrazić, co oznaczał dla nich nakaz opuszczenia Stanów nieomal z dnia na dzień.
W tym tygodniu gazety polskie i amerykańskie opisały przypadek Janiny Wasilewskiej -mieszkającej w Chicago od 18 lat Polki, która właśnie otrzymała nakaz deportacji wraz z zakazem wjazdu do Stanów przez dziesięć lat („Dziennik” – Polka wyrzucona z USA po 18 latach pobytu, „Rzeczpospolita” – Wraz z Bushem przyleci deportowana Polka oraz „Chicago Tribune”- Clock Is Ticking for Asylum Seeker). Kobieta zabiera ze sobą sześcioletniego synka, który urodził się w Stanach i nawet imię ma typowo amerykańskie, a pozostawia – męża, który jest na drodze do uzyskania obywatelstwa amerykańskiego i z którym prowadziła tutaj własny biznes.
Fot. Chicago Tribune
Dziennik pisze tak:
Pani Janina przyjechała do USA w marcu 1989 roku. Od razu wystąpiła o azyl polityczny. W kraju działała w „Solidarności”. Amerykański sąd długo rozpatrywał jej wniosek. W końcu w 1995 roku odmówił Polce azylu. Uznał, że skoro w Polsce jest już demokracja, to pani Janina może wrócić do ojczyzny.
Swego czasu dużo słyszało się tutaj o obrotnych agencjach, które w zamian za spore opłaty obiecywały szybkie załatwienie numeru ubezpieczenia społecznego Social Security oraz pozwolenia na pracę. Klient dostawał do podpisania kilka formularzy i często nie zdawał sobie nawet sprawy z tego, że w jego imieniu zostaje złożone podanie o azyl polityczny w USA. Przy podaniach o azyl pozwolenie na pracę dostaje się tutaj bardzo szybko, a ponieważ sama sprawa ciągnie się latami (amerykański urząd imigracyjny znany jest ze swojej opieszałości), można sobie tutaj mieszkać i pracować, przez kilka lat żyjąc w błogiej nieświadomości.
Niestety, kiedy sprawa w końcu zostanie rozpatrzona – w zdecydowanej większości przypadków odmownie – dostaje się nakaz natychmiastowego opuszczenia Stanów Zjednoczonych. Nie jest dla mnie do końca jasne, w jaki sposób opisana w tych artykułach kobieta mogła tutaj być jeszcze przez 12 lat od momentu odrzucenia jej podania o azyl – jedyne wyjaśnienie, jakie mi przychodzi do głowy jest takie, że kiedyś nakazów deportacji po prostu nie egzekwowano. Czasy się jednak zmieniły.
Tekst w „Dzienniku” opatrzony jest podtytułem „Bezduszna decyzja amerykańskiego sądu”. No cóż, sądy – tak samo polskie, jak i amerykańskie – są od egzekwowania obowiązującego prawa, przynajmniej w teorii, a my wszyscy ponosimy konsekwencje podejmowanych decyzji. Żal tych ludzi, bo w najlepszym wypadku czeka ich małżeństwo na odległość, i wyobrażam sobie, jaki szok muszą teraz przeżywać. Jednak dla innych osób w podobnej sytuacji powinno to być poważne ostrzeżenie: siedzenie w Stanach latami bez uregulowanego pobytu to coś w rodzaju rosyjskiej ruletki – jednym się uda, innym nie. Stany Zjednoczone anno domini 2007 niestety nie są już tym samym krajem, jakim były kilkanaście lat temu, kiedy na wiele rzeczy patrzyło się przez palce i kiedy bez prawa legalnego pobytu można było kupić dom i prowadzić własny biznes – wszystko bez większych problemów.
Nie rozumiem jednak przesadnie tragizującego tonu tych artykułów, tak jakby chodziło o deportację do kraju, gdzie prosto z lotniska zabiera się deportowanego na tortury, a nie Polskę – cywilizowany kraj w środku Europy.
Do następnego razu!
Agnieszka
Nadal Polacy wierza w „magiczne rozwiazania”. Na innym forum jest dyskusja „czy oplaca sie kupic sponsora”. Sa obrotne agencje ktore za oplata zalatwiaja sponsorowanie przez prace. Tak twierdza. Jakas pani sie pyta czy sie to oplaca. Lagodne ostrzezenia prawnika imigracyjnego ktory udziela sie na forum i mowi ze to wszystko naciaganie, odparowywane sa energicznie przez owa pania: „Pan jest prawnikiem imigracyjnym a sie nie zna! Znajoma znajomej to ma znajoma co tak sobie zalatwila!” No i nie dziwota ze potem zdarzaja sie deportacje…
Moj komentarz z innego miejsca:
Ponizej jest artykul z Nowego Dziennika (mam nadzieje ze Nowy Dziennik sie nei obrazi, podaje link http://dziennik.com/www/dziennik/wiad/lok.htm#1) o deportowaniu Polki po 18 latach pobytu w USA. Ja rozumiem ze prawo jest prawem i nalezy owego prawa przestrzegac. Jednakze pod warunkiem ze maja ten obowiazek WSZYSCY.
Gdy calkiem niedawno podobny przypadek (a w zasadzie prawie identyczny) wydarzyl sie Meksykaninowi, wrzask byl na cala Ameryke. Organizacje latynoske, ACLU, 15 kongresmanow, TV od CNN do FOXa, interpelacja w Kongresie. Marsze uliczne. Adwokaci pomagajacy na ochotnika i za darmo.
Nie wiem czym sie zakonczyla sprawa owego Meksykanina. Ale wiem (i Meksykanie wiedza) ze jak sie im cos dzieje, to moga liczyc na swoich. Polacy wiedza je jak im ktos da kopa, w pardon, tylek, to Rodak dolozy jeszcze jednego.
Swego czasy gdy mieszkalem w CT, miejscowa gazeta napisala: „Pijany Polak przejechal na pasach przechodnia i byl tak pijany ze nie mogl uciekac”. Zatelefonowalem do gazety i zapytalem czy gdyby przejechal Meksykanin to by napisali „Meksykanin”. Po drugiej stronie odwieszono sluchawke.
Czy wladze tak zwanych „Organizacji Polonijnych” robia cos oprocz wydzierania sobie stolkow spod siedzen? I uczestniczenia w Paradzie Pulaskiego?
A oto artykul … Prosze popatzrec pod link
Zaraz, zaraz – nie bardzo widze, zeby Polacy byli w Stanach dyskryminowani kosztem Meksykanow. Deportacje Meksykanow sa na porzadku dziennym. Ta pani znalazla sie w bardzo przykrej sytuacji, ale „jak sobie poscielesz tak sie wyspisz”, wiec ja na pewno bym nie protestowal w jej obronie.
Każdy przebywając gdzieś wbrew prawu musi się liczyć z konsekwencjami. Współczuje tej pani bardzo ale o czym ona myślała przez te wszystkie lata ? że zapomnieli tam o niej? że pozwolą jej tam zostać bo tak długo jej się to udawało?
nie rozumiem takiego „naiwnego” myślenia 😦
Greg: Ja nie pisze ze cos jest czyims kosztem. Ja pisalem wlasnie o tym co Pan napisal, cytuje: „wiec na pewno bym nie protestowal w jej obronie”. A Meksykanie wlasnie protestowali.
Tak na marginesie powyzszych wypowiedzi: „A dobrze jej tak!”. Boziu, jakie to typowo polskie… Wlasnie dlatego 10 milionowa z hakiem Polonia w USA ma sile polityczna rowna dokladnie, matematycznie, zeru. I dlatego Polak 10 razy sie zastanowi zanim nawiaze kontakt z jakims Polakiem.
Do A.L.Kiedys to powiedzielem ze lobby propolskie to chyba nie istnieje albo nikt z nim sie nie liczy,no to uslyszalem.Widze ze od tamtej pory nic sie nie zmienilo.Niezyjacy juz Jan Jezioranski w swoich wspimnieniach duzo o tym pisal.Pozdrowienia
Valdo: Nic sie nie zmienilo.
Musze przyznac, ze mnie tez troche razi to choralne „o czym myslala? przeciez wiedziala w co sie pakuje.” A moze wlasnie po TYLU latach mogla pomyslec, ze o niej zapomnieli (tym bardziej, ze w USA zyje cala masa osob o podobnym statusie i nikt nigdy ich nie deportuje.)
Przypomina mi sie historia opisana w jakims artykule, chyba z rok temu. Pisano, ze w Stanach brakuje pielegniarek wiec sprowadza sie je z innych krajow (zalatwiajac oficjalnie wize pracownicza). Nastepnie przytoczono przyklad mlodej Meksykanki, ktora mieszka w USA od malego, caly czas nielegalnie, wychowala sie i wyksztalcila na amerykanskim uniwersytecie – skonczyla wlasnie studia pielegniarskie. Tak wiec teraz, z poszukiwanym zawodem, wyksztalcona na miejscu dziewczyna w zadnym wypadku nie moze zostac zatrudniona. No ale coz, wg. wiekszosci osob na tym forum byla po prostu naiwna i nalezy sie na nia wypiac, tak jak na pania Janine.
Laura: ” A moze wlasnie po TYLU latach mogla pomyslec, ze o niej zapomnieli (tym bardziej, ze w USA zyje cala masa osob o podobnym statusie i nikt nigdy ich nie deportuje.)” Prrawdopodobnie przypomnieli sobie o niej w trakcie zalatwiania obywatelstwa dla malzonka. Jak sie wypelnie papiery, tzreba podac status malzonka. Gdyby cicho siedzial na zielonej karcie, pewnie nigdy by sobie o niej nie przypomnieli.
eh, przeciez wiadomo, ze to faszystowski system
Dużo bym dała gdyby zamiast tej Pani był deportowany mój syn