Z dużym zainteresowaniem obserwuję falę emocji, jaka ostatnio ogarnęła Stany w związku z proponowaną przez Senat ustawą imigracyjną, która – o ile wejdzie w życie – spowoduje całkowitą zmianę reguł przyznawania amerykańskich wiz pobytowych czyli tzw. zielonych kart. Od projektu do realizacji droga daleka, bo najpierw ustawa musi zostać zatwierdzona przez Kongres i podpisana przez prezydenta, ale jeśli wejdzie w życie w proponowanym kształcie, to zanosi się na prawdziwą rewolucję w amerykańskim prawie imigracyjnym.
Proponowane zasady praktycznie wyeliminują sponsorowanie przez krewnych i popularną wśród niektórych nacji „imigrację łańcuszkową” do Stanów, kiedy to osoba posiadająca obywatelstwo amerykańskie sponsoruje swoje rodzeństwo, rodziców lub dorosłe dzieci. Z kolei sami sponsorowani, po uzyskaniu zielonej karty, a po pięciu latach amerykańskiego obywatelstwa, taką samą przysługę wyświadczają kolejnym krewnym. Według nowych zasad obywatele amerykańscy nadal mieliby prawo do sponsorowania współmałżonków oraz niepełnoletnich dzieci, natomiast zostałaby wyeliminowana lub mocno ograniczona możliwość sponsorowania rodzeństwa, rodziców oraz dorosłych dzieci.
Po raz pierwszy w historii Stanów Zjednoczonych ma zostać wprowadzony system punktowy, według którego osoby ubiegające się o pobyt stały w Stanach będą otrzymywać punkty za wykształcenie, znajomość angielskiego oraz kwalifikacje zawodowe (STEM – czyli science, technology, engineering, mathematics) do maksymalnej liczby 100 punktów. Natomiast mniejsze znaczenie będzie miał fakt, że ma się w Stanach krewnych – nadal będzie można uzyskać za to kilka punktów, ale ich znaczenie będzie stosunkowo niewielkie.
Według proponowanej reformy fala niewykwalifikowanych i słabo znających angielski imigrantów ma zostać zastąpiona ludźmi wykształconymi i reprezentującymi poszukiwane zawody. Dzisiejszy The New York Times przedstawia ciekawą prognozę opartą na analizie statystycznej obecnych trendów imigracyjnych. Z analizy tej wynika, że najwięcej ludzi z wyższym wykształceniem (magisterium lub doktorat) przyjeżdża do Stanów z Indii i Chin, natomiast niewykwalifikowana siła robocza – głównie zza południowej granicy czyli z Meksyku i innych krajów Ameryki Środkowej.
Proponowany system punktowy (pełna informacja na stronie NYT):
- Zawód – do 47 pkt.
20 pkt. – „wybrane zawody”
2 pkt. – każdy rok przepracowany w amerykanskiej firmie do max. 10 pkt.
3 pkt. – wiek od 25 do 39 lat. - Wykształcenie – do 28 pkt.
20 pkt. – magisterium
16 pkt – B.A.
6 pkt. – szkoła średnia - Znajomość angielskiego i historii USA – do 15 pkt.
15 pkt. – native speaker lub egzamin TOEFL na poziomie co najmniej 75 - Krewni w USA – do 10 pkt. pod warunkiem, że kandydat uzyskał min. 55 pkt. w pozostałych kategoriach
8 pkt. – dorosłe dziecko obywatela USA
6 pkt. – dorosłe dziecko stałego rezydenta
4 pkt. – rodzeństwo obywatela USA lub stałego rezydenta.
Oddycham z ulgą, bo mój dziewiczy amerykański paszport od lutego leży sobie spokojnie w szufladzie i czeka na swoją pierwszą pieczątkę.
Do następnego razu!
Agnieszka
Ha, zwykle to Kanada ponoć robi wszystko na zasadzie copycat, ale tym razem od razu widać, że pomysłodawcy popatrzyli na północ. Projekt wygląda jak żywcem przepisany z kanadyjskiego federalnego programu dla skilled workers;)
Zresztą tutaj sami możecie sobie sprawdzić, czy kwalifikujecie się na emigrację do Kanady:
http://www.cic.gc.ca/english/skilled/assess/index.html
No bo jezeli sciagac to od lepszego a nie od glaba.Pozdrowienia.
no faktycznie, też mi się skojarzyło z Kanadą. a system zły nie jest, bo dzięki niemu do kraju trafiają najbardziej, ekhem, pożądani. choć z drugiej strony należałoby zapytać, czy to właśnie dobrze wykształceni są w tej chwili najbardziej pożądanymi i co by zrobiły stany południowe, gdyby nie ta masa nielegalnych Meksykanów. kto będzie harował na farmach, kto zadba o to, żeby wina kalifornijskiego nie brakło, kto będzie w knajpach harował i hotele sprzątał?
a może przesadzam? bo ja w sumie w Stanach spędziłam jakiś miesiąc, a wnioskuję głównie na podstawie tego, co czytam w gazetach i co znajomi mi opowiadają.
pozdrawiam,
marta w.
Kanadyjski system też nie jest idealny. Przez to, że preferuje wykształconych mamy w Toronto taksówkarzy z doktoratami, za to trudno o mechaników, murarzy i tak dalej. Przez to istnieją jeszcze specjalne programy, zarządzane głównie na poziomie prowincji, które wybierają takich kandydatów do emigracji, którzy sa potrzebni na rynku pracy. Poza tym Kanada ma ogromny backlog w przerabianiu aplikacji:
http://www.cic.gc.ca/EnGLIsh/department/times-int/02a-skilled-fed.html
Może jeszcze nie wszyscy to widzieli, pare ciekawych informacji, m.in. w nawiązaniu do wykszłtałconych Hindusów i Chińczyków…
Ciekawe, ale czy czytaliście jeden z komentarzy pod spodem?:
„Using the source list Karl Fisch offers on his website I found that only one-third of the facts in the presentation can be verified by the listed sources of these facts. This means that two-thirds of the presentation is either wrong, cannot be verified, or is not in the source the author says he found the factoid or data.
Should we be warning people about the rapidly increasing flow of information that we must keep up with by using inaccurate or wrong information?”
Dobre, naprawdę dobre 🙂