Sama oczywiście nie pamiętam czasów, kiedy pieśń „Niech żyje nam towarzysz Stalin, co usta czerwieńsze ma od malin” była w modzie, ale jej treść jest mi znana z opowiadań mojego ojca, którego młodość przypadła na lata 50-te. Zapewne jest to dość swobodne skojarzenie, ale owe „usta czerwieńsze od malin” przypominają mi się przy lekturze niektórych tekstów polemicznych z polskiej blogosfery w sytuacji, kiedy pisze się o kobietach – niezależnie od tego, czy chodzi o prezydenta Warszawy Hannę Gronkiewicz-Waltz, posłankę Samoobrony Lewandowską, czy też o którąś z dziennikarek radiowych czy telewizyjnych.
Nie mam zamiaru rozpisywać się tutaj na temat polskiej sceny politycznej, bo są od tego inni, którzy po pierwsze – siedzą na miejscu, a nie jak ja w Nowym Jorku, a po drugie – na polityce i pisaniu o polityce zęby zjedli, podczas kiedy mojemu sercu bliższe są tematy emigracyjne. Tak więc chodzi mi tutaj wyłącznie o formę polemiki i jej aspekty językowo-obyczajowe.
Na podstawie regularnej lektury polskich blogów (zarówno tych z lewa, jak i z prawa) dochodzę do wniosku, że wiele dyskusji przybiera dość przewidywalny obrót w sytuacji, kiedy oponentem jest kobieta – wszelkie chwyty stają się wtedy dozwolone i argumenty merytoryczne chętnie zastępowane są regułami z wolnej amerykanki rodem. Najchętniej dyskutuje się wtedy o kolorze włosów (łatwiej wielbłądowi przejść przez ucho igielne niż blondynce zrobić karierę w polskiej polityce…), oraz wypomina niedoskonałości, takie jak zaawansowany wiek (jak wiadomo, w kraju zgrzybiałych czterdziestolatków oznacza to więcej niż lat trzydzieści) lub… zwiotczała skóra. Nie chcę byc gołosłowna, tak więc posłużę się tekstami z różnych krańców politycznego spektrum, popełnionymi tak samo przez amatorów, jak i profesjonalistów (wszystkie podkreślenia moje):
Internetowy Obserwator Mediów o dziennikarkach programu „Misja specjalna” pisze tak:
te zasępione twarze żelaznych dziewic polskiego dziennikarstwa, zesznurowanymi w zbrzydzony ciup zwiędniętymi usteczkami recytujące najbardziej idiotyczne wersje kretyńskiego sloganu o ‚wyzwoleniu przez prawdę’
Dziennik Gajowego Maruchy z kolei takie ma zdanie na temat Manueli Gretkowskiej:
Z okazji Świąt Bożego Narodzenia znana polskojęzyczna grafomanka, Manuela Gretkowska, przedstawicielka tzw. literatury menstruacyjnej, zapowiedziała iż wystąpi o rejestrację Partii Kobiet.(…) Pani Gretkowskiej życzymy z okazji Świąt Bożego Narodzenia, aby rzadziej przesalała zupy.
„Nonsensopedia” (polska encyklopedia humoru) o posłance Sandrze Lewandowskiej ma do powiedzenia co następuje:
Sandra Lewandowska (ps. „Sandrynka-Landrynka”, „Sandra-Salamandra”, ur. 8 czerwca 1977 w Jeleniej Górze) – polska polityk. Osładza i ubarwia życie męskiej częsci posłów. Jest blondynką, więc z łatwością dostała się do Sejmu, bo takich posłowie lubią. Sandra to obiekt zazdrości Anity Błochowiak, Renaty Beger, Aleksandry Jakubowskiej. Nie współżyje z władzami swojej partii.
Wiem, wiem – „Nonsensopedia”, jak sama nazwa wskazuje, jest pisana dla jaj i tak dalej. Tylko dlaczego w tej samej „polskiej encyklopedii humoru” póki co nie uświadczysz równie wesołej biografii partyjnego szefa posłanki Lewandowskiej Janusza Maksymiuka, który razem z nią plażował w Egipcie i który łaskawie pozwolił sobie olejkiem nacierać plecy? Ano, widocznie co wolno 60-letniemu facetowi, to nie 30-letniej kobitce. A może raczej, co wolno napisać o 30-letniej kobitce, to nie o 60-letnim facecie…
Szukajmy dalej. Jeden z bardziej popularnych ostatnio polskich blogów politycznych – Bufetowa Watch poświęcony osobie Hanny Gronkiewicz-Waltz – swoim wdzięcznym tytułem nawiązuje do przezwiska Bufetowa, którym obdarowano panią prezydent Warszawy jeszcze w trakcie kampanii wyborczej. Autor bloga zapewnia, że inspirację zaczerpnął z bloga BlairWatch monitorującego poczynania brytyjskiego premiera. Dlaczego więc „Bufetowa Watch”, a nie na przykład „Gronkiewicz-Waltz Watch” lub „HGW Watch”? To pozostanie już jego słodką tajemnicą. Tu autorowi muszę jednak oddać sprawiedliwość, że poza złośliwym tytułem bloga stara się koncentrować bardziej na poczynaniach Gronkiewicz-Waltz jako prezydenta stolicy, niż na jej fryzurze, długości spódnicy albo umiejętnościach kulinarnych.
Do następnego razu!
Agnieszka
W Stanach nie jest wcale inaczej. Gdyby Hillary byla mezczyzna pozbylaby sie wielu swoich problemow.
Faktycznie smutne,ale dla mezczyzny kobieta jest przede wszystkim samica,ktora wprawdzie niekiedy pelni meskie funkcje,ale ktora w pierwszym rzedzie ocenia sie na podstawie jej wygladu.Tak chciala ewolucja,mezczyzna w stosunkach z kobietami realizuje jedynie swoj program genetyczny wiec jest niewinny.Po prostu na geny nie ma silnych.Ale komu ja to tlumacze.
Kobiety tez realizuja swoj program genetyczny,dyskryminujac mezczyzn glupich i biednych a preferujac inteligentnych,bogatych i z wladza (a najlepiej wszystko naraz),bo tylko tacy byli w stanie zapewnic opieke i wyzywienie jej i jej potomstwu.Lekarz bez problemu ozeni sie z pielegniarka a manager ze swoja sekretarka,lekarka natomiast nigdy nie wyjdzie za pielegniarza a kobieta na stanowisku za swojego szofera,poniewaz tego rodzaju samce zajmuja zbyt niskie miejsce w hierarchii stada.To kto jest szlachetniejszy.
Zreszta to cale narzekanie kobiet na ocenianie ich na podstawie wygladu jest mocno obludne,dlatego ze rownoczesnie kazda stara sie byc ladniejsza niz jest w rzeczywistosci i kazda uzywa kosmetykow aby podniesc stopien swojej kobiecej atrakcyjnosci.Tylko te ktorym naprawde nic nie pomaga,jak i szpetne od kolyski feministki,domagaja sie wtedy,aby o wygladzie kobiet mowic jak o umarlych.
Generalnie jednak nic nie przemawia przeciwko temu aby kobiety zajmowaly wysokie stanowiska a nawet rzadzily panstwami,pod warunkiem jednak ze sa w wieku gdzie cykl menstruacyjny jest historia,w wieku zatem,w ktorym kobiety nie sa juz marionetkami swoich hormonow a genow tylko.Taka na przyklad Maggie Thatcher:raz na zawsze zlamala kregoslup angielskim zwiazkom zawodowym a pozniej dla ambicji zdecydowala sie na wojne o kilka skalistych wysepek z paroma owcami na nich,obalajac w ten sposob dosyc uporczywy mit,ze gdyby kobiety rzadzily swiatem to bylby on sprawiedliwszy i nie byloby wojen.
To nie jest tak CK z tymi kobietami. Niejedna lekarka (nawet okulistka, przypadek znany autorce), mgr czy mgr inz. wychodzila za maz za krawca (okulistka) lub szewca czy kowala podobno nawet z milosci i z prosba wyzej wymienionych, aby nigdy nie mowila im potem, ze sa niewyksztalceni. I te wyksztalcone panie slowa dotrzymywaly. Sprawa jest innego rodzaju. To ci krawce, szewce czy kowale, czyli inni niewyksztalceni panowie uragali tym wyksztalconym paniom za ich wyksztalcenie na kazdym najmniejszym kroku czujac sie sami okrutnie niedowartosciowani. Znana w miescie pani okulistka (jedna z najlepszych) miala z tym krawcem trzech synow. Nie wiem, jak sie sprawy zakonczyly, bo wyjechalem wtedy z Polski. Widziano ja ciagle sama i wszedzie z dziecmi. Pan krawiec jezdzil ciagle innym, oczywiscie zagranicznym samochodem, chodzil na dziwki (kazdy majacy cos wiecej jak nie chodzi to przynajmniej probuje) w innym miescie (hotele), aby pani okulistce zrobic na zlosc i ja upodlic w ten sposob. A ona sama z dziecmi na piechote, bo skromna byla i ambitna. To nie jest odosobniony przypadek. Wiekszosc malzenstw wyksztalconych kobiet z czlowiekiem o wiele nizszym wyksztalceniem konczy sie niepowodzeniem, bo ten niewyksztalcony nie tyle, ze nie ma ambicji aby sie doksztalcic (jemu to wlasciwie niepotrzebne), co usiluje na wszelkie mozliwe sposoby ponizyc te wyksztalcona zone czujac sie bardzo nisko intelektualnie . Inne kobiety coraz czesciej zastanawiaja sie nad poslubieniem mezczyzny z nizszym od nich wyksztalceniem wlasnie z tego powodu. Takie przypadki to przestroga dla innych. Kilka lat temu kolezanka mojej bratanicy w Polsce, ktora jest lekarka, poslubila chlopaka po szkole sredniej, z ktorym w tej sredniej szkole zaczela chodzic. Juz w czasie jej studiow zadeklarowal sie chetnym do kontynuowania swoich. Ale tylko na tym sie skonczylo, o co ona nie ma pretensji, ale on czusie sie niedowartosciowany… Wyszla za niego za maz, ma piekna kilkuletnia coreczka, ktora ten tatus namawia przeciwko mamusi, bo mamusia jako mloda lekarka duzo pracuje, aby zapewnic jaki taki byt rodzinie… Brak slow. Teraz sie rozwodza, bo sytuacja zrobila sie nie do pozazdroszczenia.
Zatem mezczyzna moze a nawet powinienposlubic kobiete o nizszym wyksztalceniu, zas kobieta nigdy w zyciu. Nawet jesli na poczatku zwiazku jest dobrze, to wczesniej czy pozniej z reguly malzenstwo sie rozlatuje powodow wymienionych jak wyzej.
To cale pisanie (glowne i komentarze) strasznie w stylu „women-lib-front” i antymeskie. Wiec ja z pozycji meskiej: jak zmieniam prace i dostaje oferte skads, to starannie sprawdzam czy w management hierarchy nade mna nie wystepuje jakas kobieta. Jezeli wystepuje, grzecznie za oferte dziekuje. Bynajmniej nie z uprzedzenia, a z doswiadczenia. Panie wykazuje bowiem cos co nazywam „syndromem myszy”: jak facet widzi mys, to lapie za pogrzebacz i za mysza goni. Pani wskakuje na stolek i piszczy. Poniewaz w biznesie „myszy” wystepuja czesto, owe piszczenie moze miec zupelnie tragiczne skutki. Jest jeszcze wiecej powodow, na przyklad brak konsekwencji w reagowaniu na te same bodzce – to jak pani zareaguje zalezy od czynnikow takich jak plamy na Sloncu. Czyli konkretnie: na managerki panie sie nie nadaja. Tak uwazam. Howgh!
Ciekawa opinia… W moim wielkim przedsiebiorstwie tak na szczeblu regionu czy dystryktu zdecydowana wiekszosc managerow to wlasnie kobiety i to dosc mlode kobiety. Przedsiebiorstwo bardzo dobrze prosperuje. Ciekawe, dlaczego na managerow nie wybiera sie tu w wiekszosci mezczyzn? Maja rowne szanse, nie mniej niz kobiet ich jest zatrudnionych, ale jednak kobiety sa w wiekszosci managerami. Widocznie sie dobrze sprawdzaja na swoich stanowiskach. Rowny start, zadnych uprzedzen, synrom myszy nieznany. Zdecydowana konsekwencja w reagowaniu na te same bodzce.
Musisz to Leilani widziec tak:kobiety nieustannie paplaja,bez przerwy kupuja buty,chodza siusiac po dwie i nie sa w stanie wyjsc z domu bez torebki.To jak ty chcesz aby taka byla managerem,nawet jesli nie ma twarzy do ktorej najpierw trzeba sie przyzwyczaic.Lepiej niech juz ona wyjdzie za jakiego krawca,ale porzadnego krawca,typu Armani,Dior,Gucci czy Gaultier.Tylko ze wiekszosc slynnych krawcow nie przepada zbytnio za kobietami,wiec tez psu na bude takie wyjscie.Nie,los kobiety naprawde nie jest godny pozazdroszczenia,nawet jesli kobieta przypadkiem nie ma cellulite.
To samo robia mezczyzni, tylko zamiast torebek kupuja paski do spodni, zeby im sie lepiej pod brzuchem trzymaly, wielka iloscia butow takze nie gardza. Paplaja rowniez jak najeci i coraz czesciej gola swoj niewidoczny golym okiem zarost. Kobieta twoich wyobrazen to kobieta uzaleniona od mezczyzny, to zabawka i rozkosz dla niego. Zyjemy jednak w innym swiecie, gdzie kobieta robi nie tylko to samo co mezczyzna, ale i wiecej na polu zawodowym. I tego nie zmienia komentarze mezczyzn wyobrazajacych sobie kobiete wciaz w innej roli. Te czasy bezpowrotnie minely. Cellulite kobiety, jesli takie ma, co nie jest regula, mozna usunac. Gorzej z brzuchem po piwie lub nadmiernym jedzeniu raz dziennie. Ten to juz zostaje na zawsze wraz z odchylonym odpowiednio do ciezaru kregoslupem. Jak nie kijem go, to pala.
Leilani: a czy twoja firma to przypadkiem nie stanowa lub federalna?…
A.L., w mojej robocie większość kadry to kobiety i jakoś nie mam przez to problemów. Natomiast występują spięcia na linii damsko-damskiej. Póki co o wiele łatwiej robią karierę faceci, także w uniwersytetach, więc wolę popierać “women-lib-front” jak to ładnie nazwałeś. Pozdrawiam z Toronto,
Yasqier
vasqier: A co to za robota?…
University of Toronto Libraries