Amerykanie zrobili się czujni. Dyskretnie przyglądają się w pociągu facetom o arabskim wyglądzie i w za dużych kurtkach, bo przecież nie wiadomo, co facet może pod taką kurtką ukrywać. Przy wejściu do metra grzecznie oddają policjantom do kontroli teczki, torby i torebki, zgodnie z wprowadzonym w Nowym Jorku przepisem o kontroli policyjnej większych pakunków w metrze.
Plakaty na stacjach (If you see something, say something) konsekwentnie sugerują, że nic złego się nie zdarzy, o ile tylko będziemy się wszyscy bardzo starać i uważać – na potencjalnych terrorystów i pozostawione bez nadzoru podejrzane pakunki.
I cóż z tej czujności, skoro chłopak, który zastrzelił wczoraj w Wirginii 32 osoby z pewnością nie należał do Al-Kaidy, nie był nazistą, a w Stanach mieszkał od dziecka. Zgodnie z powszechnym wyobrażeniem, nie powinien nawet mieć broni, bo kto kiedy słyszał o Koreańczyku biorącym udział w strzelaninie? Koreańczycy i Chińczycy w Stanach mają reputację pracoholików zajętych od świtu do zmierzchu prowadzeniem swoich drobnych biznesów – pralni, restauracji i sklepów z warzywami – i ciułających każdy grosz po to, aby swoje dzieci wysłać do najlepszych szkół po solidny zawód lekarza albo prawnika. Ich dzieci natomiast zakuwają godzinami, wygrywają konkursy matematyczne, zaś w wolnych chwilach uczą się tenisa albo gry na fortepianie – taki przynajmniej jest popularny stereotyp.
To, co stało się wczoraj w Wirginii, mocno ten sielski obrazek komplikuje. Zapewne w najbliższych dniach pojawi się wiele teorii, dlaczego tak się stało. Dyskutanci z jednej strony barykady powiedzą, że wszystko przez Hestona i NRA i że takich tragedii dałoby się uniknąć, gdyby w Stanach ograniczono dostęp do broni palnej. Ich oponenci odpowiedzą argumentami o wolności osobistej i znaczeniu drugiej poprawki do Konstytucji, po czym zrzucą winę na Hollywood, gry komputerowe i rap.
Ja natomiast myślę, że granica między normą a szaleństwem jest w człowkieu płynna i tak naprawdę tyle wiemy o sobie, na ile nas sprawdzono. Ponieważ jednak nie w każdym kraju broń można kupić w supermarkecie (tak jak ma to miejsce w niektórych stanach na południu USA), takie rzeczy będą się w Stanach zdarzać częściej niż gdziekolwiek indziej – nadal będą strzelaniny na pocztach, uniwersytetach i farmach Amiszów. I nie zanosi się, aby coś się miało pod tym względem zmienić, skoro sam prezydent w jednym zdaniu składa kondolencje rodzinom ofiar, a w następnym zapewnia obywateli, że prawo do posiadania broni to rzecz święta, w myśl zasady, że to nie broń nie zabija, tylko ludzie (guns don’t kill people, people kill people).
A może rzeczywiście „kwiecień to najokrutniejszy miesiąc”, jak pisał Eliot? Tragedia w Waco też wydarzyła się w kwietniu, podobnie jak zamach w Oklahoma City i masakra w Columbine High School. Te dwie ostatnie daty nie były zresztą przypadkowe, bo zamachowiec z Oklahomy chciał przypomnieć światu właśnie o Waco, a Harris i Klebold masakrą w szkole w Columbine chcieli „uczcić” rocznicę urodzin Hitlera. Virginia Tech to kolejna okrutna kwietniowa data.
Do następnego razu!
Agnieszka
Boze, nie wiedzialam o tym kwietniu…
Niestety, ludzie tak chca. Kandydat na Prezydenta ktory mialby czelnosc oglosic w swoim programi ograniczenia na posiadanie broni moglby sobie pojsc do domu 5 minut pozniej. Na zawsze.
A wariaci?… Tacy ktorych w Europie zamyka sie w zakladach zamknietych chodza sobie spokojnie po ulicy, bo a) nie ma gdzie ich wsadzic, b) nie ma za co wsadzic, c) Amerykanska Demokracja zabrania ograniczeniaich wolnosci. Gdy pewnemu facetowi „z papierami” odmowiono sprzedazy broni, ACLU wytoczyla firmie Wal-Mart proces w imieniu owego faceta. I wygrala. Wal-Mart musial bron sprzedac. Kupujacy zaplacil rachunek, zaladowal magazynek i wyproznil go w sprzedawce.
Neistety, troche zamordyzmu w tej demokracji by sie przydalo…
Problem jest w zbyt latwym dostepie do broni. W normalnych warunkach, jak komus odbije sprawa konczy sie na awanturze albo mordobiciu. Natomiast jak sie ma dostep do broni moze sie skonczyc tak jak w tym wypadku.Ten czlowiek pare tygodni wczesniej wszedl do sklepu i kupil bron za 500 dolarow z kawalkiem, zaplacil karta kredytowa, a caly background check trwal moze minute.
Problem jest w byt latwym dostepie do samochodow. Kazdy moze dostac prawo jazdy w 15 minut; jeszcze krocej trwa zakupienie samochodu. Przy owym zakupie (o zgrozo…) nie wykonuje sie zadnego „background check”. W normalnyc hwarunkach bylby tylko siniak. Natomiast jak sie ma dostep do samochodu… W efekcie 50 tysiecy osob rocznie ginie w wypadkach samochodowych. W trosce o dobro spoleczenstwa nelezy zasadniczo ograniczyc dostep do praw jazdy i do samochodow! A glownego lobbyste, AAA (Automobilklub) zdelegalizowac!
A.L. Member of NRA
Ograniczenie mozliwosci posiadania broni dotkneloby w pierwszym rzedzie uczciwych ludzi. Potencjalni przestepcy skorzystaja z nielegalnej sprzedazy.
Precz z NRA, to lobbysci przemyslu broni, a lobbysci nigdy nie sa bezstronni.
a najsmutniejsze, ze tak malo amerykanow zadaje sobie trud przeczytania tej nieszczesnej Drugiej Poprawki, z ktorej – jesli czytac ja w kontekscie rzeczywistosci,w ktorej powstala – wynika mniej wiecej tyle, ze prawo do posiadania broni przysluguje dlatego, ze kazdy obywatel ma prawo wstapic do obywatelskiej milicji (lub gwardii narodowej). james madison w swoich pisamch tlumaczy, ze powodem uchwalenia second amendment bylo nie umilowanie powszechnej strzelanki, ale troska o bezpieczenstwo w mlodej republice, ktorej nie bylo stac na utrzymanie duzej, zawodowej armii, gwarantujacej wewnwtrzen i zewnetrzne bezpieczenstwo…
tez wierze, ze ‚people kill people’. ale czy to wyklucza poprawnosc zalozenia, ze people z historia choorb psychicznych lub alkoolozmu nigdy, za chinskiego boga, nie powinni byc wstanie legalnie nabyc broni?
Mystique: Co ty wiesz na temat NRA i skad?…
W Kanadzie nie ma powszechnego dostępu do broni a i tak w zeszłym roku w Toronto padł rekord zabójstw dokonanych przy użyciu tejże. Spluwa za paskiem jest w niektórych środowiskach cool, w związku z czym nie ważne czy można legalnie broń kupić czy niektórzy wiele dadzą, żeby ją zdobyć.
Oczywiście można by założyć, jak robią to niektórzy komentatorzy, że to powszechna dostępność broni w USA sprawia, że spore ilości pistoletów wszelakiego kalibru przemyca się do Kanady, ale myślę, że nawet gdyby w USA zmieniono prawo ludzie i tak by szmuglowali broń z Meksyku albo innych krajów latynoskich.
Mieszkam obecnie w Poludniowej Karolinie gdzie dostep do broni jest znacznie latwiejszy niz w Nowym Jorku gdzie mieszkalem poprzednio i niestety bezpieczenstwo na ulicach nie jest wcale mniejsze niz w Nowym Jorku.
Nie to jest jednak istotne. Problem jest w tym ze np New York Times chce narzucac ludziom w Poludniowej Karolinie jak maja zyc, nie widze natomiast prob odwrotnych.