Powiem krótko – nie dziwi mnie wcale, że ktoś za polskimi świętami nie tęskni. Każdy, kto wyjechał z Polski do Stanów, Irlandii, Anglii czy jakiegokolwiek innego kraju, zrobił to, bo miał ku temu powody. I wcale nie jest istotne, czy powodem była ciekawość świata, chęć nauki języka, brak pieniędzy, zmęczenie brakiem perspektyw i dobijaniem się do zamurowanych drzwi w Polsce, czy może jeszcze coś zupełnie innego. Wiem jedno – decyzja o emigracji nie należy do łatwych i często podejmuje się ją bardziej „pomimo” niż „dla”.
Polska święconka w kościele św. Stanisława Biskupa i Męczennika na Ozone Park, NY. Mimo że kościól jest amerykański, dwie trzecie osób obecnych na wielkanocnym święceniu pokarmów – to Polacy.
Kościół św. Stanisława Biskupa i Męczennika – Ozone Park, NY
Staropolski Market, Greenpoint, NY
„Tatar” kusi, nawet w Wielkanoc i pomimo choroby wściekłych krów! Staropolski Market, Greenpoint, NY
Emigrujemy, a potem okazuje się, że cały czas wleczemy za sobą tę Polskę. Zawsze w święta najbardziej odczuwamy to, że nie jesteśmy u siebie – narzekamy na atroficzną amerykańską Wielkanoc, na skomercjalizowane Boże Narodzenie i mamy jeszcze jeden pretekst, aby upić się na smutno słuchając „Budki Suflera”, „Ich Troje” albo innej muzyki znanej jedynie w dorzeczu Wisły i Warty. Dlaczego więc odcięcie polskiej pępowiny, które przejawia się chociażby w wakacjach spędzonych w Meksyku czy Paryżu zamiast w Sieradzu czy Krakowie oraz w obchodzeniu polskich świąt „po amerykańsku” czy „po irlandzku”, miałoby być aż takie złe?
A jak się upijać, to jednak lepiej na wesoło.
Do następnego razu!
Agnieszka
P.S. Zdjęcia robiłam dzisiaj rano (Wielka Sobota anno domini 2007) na Greenpoincie i Ozone Park w Nowym Jorku.
A jednak Spokojnych Swiat, Agnieszko…
Za oknem wali snieg!NIe bylo tak nawet w Boze Narodzenie.Wszystkiego najlepszego.Doswiadczeni twierdza ze na emigracji najgorsze jest pierwsze 25 lat.Tesknota za krajem,choc ludzie roznie to okazuja pozostaje niezmienna.To nasz polski romantyzm,pragmatycy maja latwiej.
Na emigracji najtrudniejsze jest pierwszych 25 lat? Swiete slowa, ja poki co pracuje nad tym, jak w Ameryce ukrasc pierwszy milion;-) W Nowym Jorku poki co tez zimno jak w psiarni i trzeba bylo wyciagnac z szafy zimowe plaszcze.
25 lat? „tesknota za krajem”?.. Moze jestem nienormalny, ale niczego takiego nie odczuwam. Za Komuny dostalem w d… tyle razy ze z rozrzewnieniem Ojczyzny nie wspominam, a idoityzmy ktore sie tam teraz dizeja sa gorsze niz Komuna. W ogole, stanie w rozkroku przez Ocean to pozycja na dlusza mete meczaca. A sprawa pierwszego miliona rzeczywiscie jest inteersujaca, tyle ze… co warty jest dzisiaj milon?…
Wydaje mi sie, ze to nie jest tesknota za krajem, ale za miejscami, ktore sie zostawilo, a dotyczy to wspomnien z dziecinstwa i wczesnej mlodosci, ktore najbardziej wryly sie w nasza pamiec. Mozna to nazwac tesknota za krajem, ktory juz nie istnieje, za krajem ladu i porzadku, choc „Komuna” wcale nie byla najlatwiejsza dla tych, ktorzy chcieli widziec go wtedy innym. Jednak ta „Komuna” wowczas istniejaca to male piwo wobec tego, co tam teraz jest… Najbardziej do kraju tesknia ci imigranci, ktorzy zostawili tam bliska rodzine, dzieci oraz ci, ktorzy nie moga do Polski pojechac. Oni w ogole tej nowej Polski nie doswiadczyli, dlatego dalej tesknia.
Wleczemy za soba nasza tozsamosc i nic w tym dziwnego. Robia to samo Meksykanie, Zydzi, Arabowie.
I tak jest dobrze.
leilani: To wlasnie tak jest. Moj przyjaciel z lat studenckich i potem, gdy obaj bylismy w USA „na krawedzi” zostania na dluzej, namawial mnie usilnie do powrotu: „pamietasz nasze ulubione jeziorko na Mazurach, pomost ktory sobie zbudowalismy, lesna droge co sie jechalo pol godziny, bezludzie”. Pamietalem, ale jakos mnie nei bralo. On wrocil. Po pol roku dostalem majla: „bylem tam. Drzewa wyciete. Drogi nie ma. Jest asfaltowa szosa. Na koncu parking na 100 samochodow. Dostep do wody podzielone ne czialki, wszedzie ploty z drutem kolczastym. Glosno gra muzyka i holota przechadza sie z lewa na prawo…” Ja juz wole pozostac przy wspomnieneich, bo jak ktos powiedzial, nie mozna wejsc dwa razy do tej samej rzeki. No i ustroj speleczno-ekonomiczny ktory Polska zobie zafundowala, to jednak syf gorszy od komuny…
Nie chce rozpetywac dyskusji politycznej, tylko stwierdzic, ze jednak bardzo mnie razi, gdy ktos twierdzi, ze obecny uklad w Polsce jest gorszy od komuny.