Mój kilkudniowy wyjazd do Salt Lake City przedłużył się z tzw. przyczyn obiektywnych, a konkretnie – z powodu piątkowego ataku zimy na Wschodnim Wybrzeżu, który unieruchomił ruch lotniczy na trzech głównych lotniskach metropolii nowojorskiej. Na szczęście w piątek rano wykazałam się pewną przytomnością umysłu i zamiast od razu pojechać na lotnisko, zadzwoniłam z hotelu do biura podróży obsługującego naszą firmę, żeby potwierdzić swój lot powrotny do Nowego Jorku.
Powiedziano mi, że Nowy Jork jest praktycznie odcięty od świata i że szanse na powrót do domu przed niedzielą są raczej marne, po czym zaproponowano mi super wygodne połączenie z Salt Lake City do Nowego Jorku przez… Phoenix w Arizonie. Nie trzeba być ekspertem w geografii, żeby zdawać sobie sprawę z pewnej absurdalności tej propozycji. No, chyba że jest się zwolennikiem podróżowania do Krakowa przez Alpy…
Po kilku kolejnych telefonach udało mi się wybłagać lot na sobotę, tym razem przez Chicago. Okazało się, że i tak miałam sporo szczęścia, bo w ostatni weekend kilkadziesiąt tysięcy podróżujących na Wschodnie Wybrzeże musiało swoje plany poprzekładać o dwa lub nawet trzy dni albo utknęło gdzieś na lotniskowych poczekalniach.
Tak oto mój pobyt w malowniczym stanie Utah przedłużył się o jeden dzień, dzięki czemu zyskałam trochę czasu na zapoznanie się z historią mormonów, zaliczenie paru sklepów w centrum handlowym The Gateway oraz zjedzenie doskonałego łososia po koreańsku w restauracji o dzwięcznej nazwie Thaifoon.
Oczywiście zatrzymując się w mieście będącym główną siedzibą wyznania mormonów nie mogłam przegapić okazji do zwiedzenia słynnej świątyni w Salt Lake City. Dokładnie rzecz ujmując, do samej świątyni nie mozna wejść nie będąc członkiem kościoła Jezusa Chrystusa Swiętych w Dniach Ostatnich – bo tak brzmi pełna nazwa wyznania – ale mozna zwiedzić teren świątyni łącznie z Assembly Hall, Conference Center i Tabernacle, gdzie w czwartki i niedziele odbywają się próby znanego na całym świecie chóru Mormon Tabernacle Choir. Przy wejściu na teren świątyni dostaje się przewodnika – z reguły misjonarza odbywającego ochotniczą służbę – który przez 20-30 minut pokazuje obiekty i opowiada o historii kościoła i jego wyznawców.
Wpływy kościoła i mormońskiej moralności na wiele dziedzin życia są widoczne wszędzie, a zwłaszcza w przepisach regulujących konsumpcję alkoholu (Utah liquor laws): w całym stanie bary są otwarte nie dłużej niż do godziny 1. nad ranem (jeśli ktoś lubi nocne włóczęgi po barach, niech lepiej nie wyjeżdża z Nowego Jorku), a w restauracji nie można dostać lampki wina, o ile nie zamawia się również posiłku.
Do następnego razu!
Agnieszka
I dwa sklepy z alkoholem….