Sporo zamieszania wywołał ostatni raport Eurostatu, według którego w Polsce rodzi się najmniej dzieci w całej Unii. „Wskaźnik dzietności” w Polsce w 2005 wynosi tylko 1,24 – czyli dzieciak i ćwierć na statystyczną polską parę – w porównaniu z unijną średnią 1,51. Ale Polska jest widać krajem zamożnym, bo parlamentarzyści szybko zaproponowali lekarstwo na polski niż demograficzny – finansowany przez ZUS 3-letni płatny urlop macierzyński. Pieniądze na ten cel mają się podobno znaleźć dzięki… likwidacji żłobków (Posłanka Sobecka proponuje likwidację żłobków). Gdyby te pieniądze dostały matki, to byłoby i zmniejszone bezrobocie, i zadowolone dzieci i matki – twierdzi Sobecka.
Fajny kraj ta Polska… Dla porównania – w USA po urodzeniu dziecka kobiecie ustawowo przysługuje 12 tygodni bezpłatnego urlopu macierzyńskiego udzielanego w ramach tzw. Family and Medical Leave Act (FMLA), i to tylko w przypadku firm zatrudniających co najmniej 50 pracowników. Tylko przez taki okres czasu pracodawca ma obowiązek zagwarantować zatrudnienie i ubezpieczenie zdrowotne. A to ostatnie – o ile je w ogóle oferował, bo to też wcale nie jest takie oczywiste. Tyle samu urlopu zdrowotnego dostaje się w przypadku poważnej choroby albo konieczności opieki nad członkiem najbliższej rodziny. Owszem, pracodawca ma prawo być bardziej hojnym, ale zależy to tylko i wyłącznie od jego dobrej woli i takie rzeczy zdarzają się tylko w najbogatszych firmach, z tzw. listy Fortune 500. A jeśli pracownik zechce sobie ten 12-tygodniowy urlop przedłużyć, musi się z pracą pożegnać i poszukać nowej, jak wydobrzeje.
Wiem, wiem – drapieżne Stany to nie to samo, co opiekuńcza i prorodzinna Europa i nie jest tutaj moim zamiarem obrona systemu amerykańskiego. Z drugiej jednak strony propozycja, aby w ramach „prorodzinnej” polityki likwidować żłobki i w ten sposób zachęcać kobiety do siedzenia w domu i opieki nad ogniskiem domowym, brzmi z lekka absurdalnie. A co na przykład zrobić z takim fantem jak studentki, które mają dzieci i którym żłobki są po prostu niezbędne? Zdaje się takiego zjawiska polski wariant bezżłobkowo-becikowy nie przewiduje wcale.
Do następnego razu!
Agnieszka
Ja mam ciagle „spory semantyczne” z moja rodzina w Polsce: a) „A gdzie spedzasz w tym roku swoje letnie wakacje”? b) „Dlaczego nei przyjedziesz do nas na cale lato”? Mimo ze dialog trwa juz prawie 20 lat, ciagle uwazaja ze a) jestem nienormalny, b) ich oszukuje i jade w takie miejsca o ktorych wole nie mowic bo by mi zazdroscili, c) a i b na raz
tak do konca bezplatny ten 12 tygodniowy macierzynski przeciez nie jest, bo dostaje sie (chyba) 1/3 zarobkow z Social Security Disability. Nie sa to kokosy, ale zawsze cos, np. wystarcza na tygodniowe zakupy 😉 Pozdrawiam 8-marcowo :)))
Tak, masz racje, calkiem zapomnialam o zasilku Short Term Disability. W Nowym Jorku to zdaje sie 50% zarobkow, ALE nie wiecej niz $170 tygodniowo.
Te becikowe to pryszcz w porównaniu z potrzebami w utrzymaniu i wychowaniu dziecka a tym bardziej że to jednorazowe pieniądze i jak jałmużna z łaski na ucieche.
Jakby w Polsce ludzie mieli przyzwoitą pracę za przyzwoite pieniądze nie byłoby takiego problemu z przyrostem dzieci, tylko oczywiście politycy muszą się zajmować bzdurami tego typu jak wygryść jeden drógiego, komu przysłowiową świnię podłożyć, itp.