W Ameryce wszystko jest większe i bardziej wyraźne niż w Europie, nawet te kreślone na czołach wiernych w środę popielcową znaki krzyża. Popiół pokutny, który pamiętam z Polski, był szary, delikatny, dostawało się go tylko odrobinkę, bardziej na włosy niż na czoło. Nigdy nie pobrudził ubrania ani nie naruszył makijażu. Popiół amerykański to inna sprawa – jest tłusty i czarny jak smoła, a nakreślony nim krzyż – wyraźny, rozpoznawalny i nie pozostawiający cienia wątpliwości, co do powagi swojego przesłania.
Pod katedrą św. Patryka na Fifth Ave. w porze lunchu stała kilkusetosobowa kolejka czekających na posypanie glowy popiołem i co chwilę pojawiał się jakiś turysta z Japonii albo Tajwanu, zawsze z super lekkim i bardzo srebrnym aparatem fotograficznym, którym robił zdjęcie tego zebranego przed Katedrą tłumu. Egzotyka.
Tak więc chodziliśmy dzisiaj po Manhattanie naznaczeni symbolem pokuty, wreszcie czymkolwiek wyróżniający się w nowojorskim tłumie. A kiedy wracałam do domu autobusem na Queens, mała, sześcioletnia może dziewczynka, wskazując na mnie zapytała: „Mamusiu, dlaczego ona jest taka brudna?”
Do następnego razu!
Agnieszka
stalam w tej kolejce, wlasnie w porze lunchu, ale jakos nie moge siebie znalezc na tych zdjeciach ;-).
Jak to?… A pierwsze zdjecie od gory?…
A.L.
No widzisz, musialysmy sie minac… Chyba ktoregos dnia umowimy sie gdzies na kawe w tej okolicy:)
Eh, racja. Troszke popiolu na czubek glowy, wychodzisz z kosciola i zapominasz ze w ogole tam bylas.
Polska taka jest.
Najbolesniejsze jest to,ze Polacy sie krepuja. Modla sie szeptem, nawet koledy w swieta spiewali w duchu……
pzdr 😉