Długa rozłąka to śmierć związku. Temu panu – albo tej pani – dziękujemy. Koniec, kropka, amen, bez żadnych „ale przecież nas łączy coś zupełnie wyjątkowego”, „to tylko chwilowo”, „to jest zło konieczne” i temu podobnych dupereli. Chcecie emigrować? Proszę bardzo – emigrujcie, ale jeśli chcecie zostać razem – wyjeżdżajcie razem. A jeśli jednak postanowicie, że jedno wyjeżdża, a drugie zostaje, to w razie czego bardzo proszę nie mieć pretensji do tego, kto wyjechał (albo do tego, kto pozostał), że jego (jej?) uczucie okazało się nie na miarę Heloizy i Abelarda. Ja tylko ostrzegam i w razie reklamacji proszę pisać na Berydczów.
Scenariusz jest banalny i przewidywalny aż do bólu. On – lub ona – wyjeżdża, aby trochę zarobić albo poprawić znajomość języka – do Niemiec, Anglii lub Stanów, z założenia nie na dłużej niż rok lub dwa. Trzeba tylko wykończyć dom, kupić lepszy samochód albo odłożyć trochę gotówki na czarną godzinę, a akurat trafia się okazja, bo kuzyn, który od roku pracuje we Frankfurcie, Londynie czy Nowym Jorku, ma pusty pokój do wynajęcia, a jego szef szuka ludzi do pracy. Za całkiem przyzwoite pieniądze. Kupiony bilet, pożegnanie na dworcu albo lotnisku – „kocham Cię, to długo nie potrwa, zobaczymy się w święta”. Cmok, cmok, ostatnie klepnięcie w tyłek. Zakończyliśmy odprawę pasażerów odlatujących do Nowego Jorku lotem Polskich Linii Lotniczych LOT numer taki to a taki. Ta druga osoba pozostaje w kraju, z dziećmi lub nie, czekając na telefony, emaile (jeszcze parę lat temu były to listy) i przekazy pieniężne, które przez pierwszy rok przychodzą regularnie jak w zegarku – telefony w każdą niedzielę, prezenty na święta i urodziny, emaile – bardzo często. A potem jakby trochę mniej regularnie.
Intencje zawsze są jak najlepsze, ale czysty zbieg okoliczności sprawi, że nowo poznani znajomi – w Londynie, Frankfurcie lub Nowym Jorku – zaproszą na imprezę albo wspólne wyjście do dyskoteki (baru? restauracji? kina?) I tam poznałem X. Od tego momentu wszystko było już inaczej... Co jest z tymi zbiegami okoliczności? Bo to ZAWSZE dzieje się przypadkowo, albo tak przynajmniej twierdzą wszyscy, którym się to zdarzyło. Nikt nigdy nie chce nikomu rujnować życia, przecież z nami jest inaczej, przecież to miało być na zawsze…
Jeśli ktoś chce wierzyć, że „jak kocha to poczeka”, niech robi to na własną odpowiedzialność. Chciałabym być w błędzie, ale wiem, że nie jestem. A kto sam jest bez grzechu, niech pierwszy rzuci kamieniem!
I to są moje emigracyjne refleksje na kilka dni przed Walentynkami.
Do następnego razu!
Agnieszka
Ludzie sa tylko ludzmi, dlatego w wiekszosci przypadkow takie malzenstwa na odleglosc nie maja duzej szansy przetrwania. Ludzie czesto sami nie zdaja sobie sprawy, w co sie pakuja decydujac sie na takie wielomiesieczne – albo wieloletnie -rozstania.
Jednak zdarzaja sie tez wyjatki, znalam jedna pare, ktora dziesiec lat przetrwala w takim malzenstwie na odleglosc. On w koncu wrocil do Polski i nadal sa razem, tak jakby nigdy nic.
Teresa
oczywiście, masz racje, zwłaszcza, że ludzie się zmieniają. a swoją drogą, nawet razem emigrując, to jest wielka próba, inne środowisko, warunki, zawsze jakieś tam stresy, zachłyśnięcie się inną rzeczywistością, wiele związków się na wyspie rozpadło, ale utworzyły się nowe, cóż – zycie:)
Polecam ksiazke „Wakacjuszka” Pani Zofii Mierzynskiej
To nie rozlaka rozbija zwiazki tylko z rozbitych zwiazkow sie emigruje.Wyjazd za granice jest de facto rozstaniem,realizacja podswiadomego pragnienia ktore jeszcze nie znalazlo drogi do swiadomosci.
Mezczyzna ktory wlasnie poznal kobiete swojego zycia znajdzie tysiac powodow dla ktorych ta praca i to mieszkanie we Franfurcie nie bedzie takim znowu dobrym pomyslem.Co innego po roku albo dwoch,gdy oblubienica juz mu sie opatrzy a bogini przemieni w mniej lub bardziej nudna kobiete,z mniej lub bardziej denerwujacymi wadami.I te jej beznadziejnie udawane orgazmy.Byle lala z filmow porno,co to sie je ze szwagrem ogladalo,potrafi odstawic lepsze show.W takim momencie pojawia sie potrzeba zarobienia wiekszych pieniedzy,oczywiscie na wspolna przyszlosc i oczywiscie za granica,co jest niczym innym jak spolecznie akceptowanym alibi dla porzucenia partnerki.Albo partnera – powyzsze powody wyjazdu odnosza sie rowniez do kobiet,tyle ze zarzut nieudolnie udawanych orgazmow odpada wtedy.
nic dodac nic ujac… samo zycie 😦
łał, co ja widzę, kuchnia nowojorska:))
aż mi w brzuchu zaburczało na widok tych placków ziemniaczanych:))