W Gdańsku zorganizowano manifestację przeciwko umieszczeniu w schronisku pięciu gimnazjalistów, którzy trafili tam po tym, jak w październiku ubiegłego roku pod nieobecność nauczycielki molestowali w klasie swoją koleżankę. Dziewczynka następnego dnia popełniła samobójstwo.
Manifestujący mają ze sobą transparenty z takimi hasłami jak: „Znamy prawdę, nie będziemy cicho”, Wypuśćcie niewinne dzieci”, „Nasze dzieci – pierwsi więźniowie polityczni IV RP”, „To mógłby być twój syn, żądaj prawdy”, „Media wydały wyrok”. (GW)
Czegoś tu nie rozumiem – czy to przedstawiciele mediów ściągnęli dziewczynce spodnie, symulowali gwałt, rechocząc nagrywali całą scenę telefonem komórkowym, a na koniec postraszyli, że puszczą filmik do Internetu? Wszystko to zrobiły owe „dzieci”, które po dwóch miesiącach w schronisku nagle w cudowny sposób odzyskały swoją utraconą niewinność.
Jak to możliwe, że płaczący nad losem chłopaków ojcowie ani przez moment nie okazali skruchy i nie zastanowili się nad tym, że własnych synów wychowali na łobuzów wyżywających się nad słabszymi? Czy to, że nie doszło do faktycznego gwałtu, a chłopcy „tylko” rozebrali koleżankę i symulowali gwałt, usprawiedliwia tego typu wybryki?
Jak pisze Wyborcza, organizatorzy manifestacji rozdawali ulotki anonimowego autorstwa, z których można było się dowiedzieć, że Ania targnęła się na swoje życie bo „nie poradziła sobie z problemami, którymi nie podzieliła się z nikim”. Wniosek z tego, że zasada blame the victim – perfekcyjnie opanowana przez amerykańskich adwokatów – jest w modzie także w Polsce, bo najłatwiej jest zrzucić winę na ofiarę: miała słabą psychikę, nie miała oparcia w domu, była odludkiem i z jakichś dziwnych powodów nie spodobała jej się szkolna „zabawa w gwałcenie”. Natomiast sprawcy – to niewinne dzieci, które koleżankę tylko „podszczypywały” lub „poklepywały”. Równie dobrze można by powiedzieć, że ofiara napaści przy użyciu kija bejsbolowego też jest sobie sama winna, bo miała… zbyt słabe kości potylicy.
Nie wątpię, że gdyby winowajcy przewidzieli, jak tragiczne bedą skutki tych „igraszek”, swoje łapska trzymaliby z daleka od Ani, i to jest jedyna okoliczność łagodzącą. Ale nie zapominajmy, że głupota nikogo nie czyni niewinnym.
Do następnego razu!
Agnieszka
Niestety, wygląda na to że bezczelność znajduje dla swojej wersji zwolenników. Rodziców z transparentami rzecz jasna, jak jeden mąż plujących, aż coś przylgnie, resztę klasy (może z wyjątkami) która w zabawie znalazła niemałą przyjemność, zapewne także i tę seksualną… jest się naprawdę czego wstydzić, więc klasa milczy jak zaklęta. I boi się zapewne też. Ale i grono nauczycielskie… Czy włosek z głowy spadł komukolwiek z szacownego grona? Nie. Zapewne i kuratorium byłoby zainteresowane tym, aby prawda nie była tak okrutna (jak była), bo zbyt jaskrawo świadczy o ich kompetencjach. Ta pikieta jest przejawem tego, że nic nie zrobiono po tej tragedii, aby się nie powtórzyła. W wielu szkołach dyrekcja nie zająknęła się nawet o tym przypadku na szkolnym apelu, bo i po co wstydu przed dziećmi albo księdzem zrobić… Gdyby to ode mnie zależało najpierw rozwiązałbym klasę, dzieci poddał przymusowej terapii i wcielił do innych klas. Dopiero później byłby czas na udowodnienie, że doszło do rzeczy ohydnej, strasznej, nieludzkiej. Że ja już osądziłem? Ależ oczywiście, że tak.