Piszę to z lekkim przekąsem, bo dzisiaj od rana na sporej części Manhattanu czuć silny zapach gazu i nikt nie wie, co to jest i skąd się wzięło. Zaczęło się koło dziewiątej rano, kiedy policja i straż pożarna zaczęły dostawać telefony z zupełnie różnych części miasta od ludzi, ktorzy uskarżali się na fetor. A Manhattan to znowu nie taka malutka wysepka, żeby jedna pęknięta rurka w jakimś wieżowcu zasmrodziła pół miasta.
W momencie, kiedy piszę ten tekst, nadal nie wiadomo, co to jest i skąd się wzięło, ale na wszelki wypadek ewakuowanych zostało parę budynków – zarówno mieszkalnych, jak i biurowców, zwłaszcza w samym centrum, w okolicach Rockefeller Center, gdzie pracuję. W moim budynku nastąpiła dobrowolna ewakuacja – kto chciał mógł opuścić biuro. Część osób nadal tu jest, tylko tak nam jakoś… niemiło.
Burmistrz Bloomberg zapewnia, że chociaż nie wiadomo jeszcze co to jest, to na pewno nie jest niebezpieczne. Tylko… jak może być wiadomo, że nie jest to niebezpieczne, skoro nie wiadomo, co to jest?! Chyba że się wyznaje zasadę „od smrodu jeszcze nikt nie umarł”…
Wyborcza wprowadza lekki zamęt tytułem Tajemniczy zapach sparaliżował Manhattan, bo Amerykanie o żadnym paraliżu nie informują, oprócz tego, że nie kursuje kolejka Path do New Jersey). A dowcipnisie z Forum GW mają już oczywiście wytłumaczenie:
Przyczyną zapewne jest niezdrowa i wiatropędna dieta mieszkańców USA.
dzis poniedzialek wiec chlopaki z polski (ci od azbestow, budowlanki i rozwalania budynkow) przyszli do roboty po weekendzie… i jak w kazdy poniedzialek od kilkudziesieciu lat tak wali od nich kacem, ze pol nowego jorku nie moze oddychac….
A nam tutaj jakby trochę mniej do śmiechu.
Do następnego razu!
Agnieszka
Coż dobra kobito… coś za coś… pomęczysz się w smordzie, a jutro pojedziesz nad Grand Canion… my tu w smrodku innego rodzaju cały czas…
Pozdrawiam
A tak na marginesie – niedaleko trasy do Grand Canyon urzeduje w sklepie pewien Polak, ktory na drzwiach stacji benzynowej ma orzelka w koronie, a okolicznym Indianom (albo jak ktos woli – „native Americans”) serwuje golabki, smazona kielbase i pierogi. A przygodnych Polakow czestuje strasznie mocna gorzala i opowiesciami dziwnej tresci o halucynogennych grzybach:)
Jesli zas chodzi o nowojorski smrod, to wyglada na to, ze po prostu z kanalizacji. Oh, well…
hihihi, jaki ten swiat maly 😉 tez pracuje blisko Rockefeller Center :)))
Zazdroszczę Ci tego życia w NYC:) Ja chcę sie tam wybrac na kurs językoway za rok latem i nie wiem ile pieniędzy wziac na przeżycie bo mój pobyt będzie trwał około miesiąca:)Moze dasz mi jakąś radę?z góry dziękuje:)