Polakiem być jest bardzo dobrze, zwłaszcza jeśli mieszka się w Nowym Jorku i jest koniec września. Jak wiadomo, październik w Ameryce obfituje w różne wesołe parady, łącznie z Paradą Pułaskiego na Manhattanie. W tym roku wypada ona dokładnie 1. października – czyli już za trzy dni.
Co prawda, Parada Pułaskiego nie jest tak ekscytująca, jak np. parada portorykańska, bo ani nie pali się na niej samochodów, ani nie wybija szyb. Ale za to jest nasza!
Na Paradzie Pułaskiego jestem co roku. Jedynie w pierwszym roku mojego pobytu na gościnnej ziemi amerykańskiej nie udało mi się pójść na paradę, ponieważ kolidowała ona z moją obiecującą karierą nowojorskiej ‚cleaning lady’. Postawiona przed dylematem – pójść na paradę lub zarobić 50 dolarów amerykańskich w gotówce, wybrałam to drugie (więcej grzechów nie pamiętam, za wszystkie serdecznie żałuję, a kto sam jest bez grzechu niech pierwszy rzuci kamieniem).
Pomijając ten pierwszy rok, na Paradzie Pułaskiego jestem zawsze. Siedzę na trybunach, stoję na chodniku, robię zdjęcia aparatami o lepszych lub gorszych parametrach technicznych. Kiedy pada, rozkładam parasol, kiedy jestem głodna, po paradzie pędzę na Greenpoint, aby w restauracji „Stylowa” zjeść kotlet schabowy i popić piwem Zywiec.
Parada jest dla mnie zawsze okazją, aby powspominać sobie stare dobre lub gorsze czasy i po raz kolejny przyjrzeć się przedstawicielom szlachetnego gatunku „Polak amerykański”, takim jak:
1. Pani ufarbowana na rudo
Na każdej paradzie widać wielkie zagęszczenie pań – w wieku od lat kilkunastu do kilkudziesięciu – o rudym kolorze włosów. Fenomen ten jest zauważalny również dla postronnych przechodniów, bo na którejś z kolei paradzie podsłuchałam, jak ktoś głośno się zastanawiał, czy Polki faktycznie są z natury rude.
2. Polonus starej daty
Polonus starej daty przyjechał do Stanów jako dziecko, albo jest imigrantem drugiego pokolenia, w związku z czym po polsku umie powiedzieć „pierogi”, „kielbasa”, „golombki” oraz odmówić „ojczenasz”. Dla Polonusa starej daty czas zatrzymał się gdzieś w latach 80-tych, dlatego nadal trwa w błędnym przekonaniu, że politycy amerykańscy zabiegają o względy i głosy wyborcze Polonii.
3. Weteran
Weterani są już na wymarciu. Na każdej kolejnej Paradzie jest ich jakby mniej i paradują jakby wolniej. Ale ci, którzy przychodzą, nadal z dumą niosą polskie sztandary. Kochajmy weteranów, bo to pokolenie naszych dziadków!
4. Wesoły człowiek
Na każdej Paradzie jest co najmniej jeden. Jest to gatunek trudny do opisania, ale często bardzo towarzyski. Może (ale nie musi) występować w towarzystwie małego pieska w czapce krakowskiej. Może też rozprowadzać ulotki nikomu nie znanych sekt religijnych.
5. Polak jadący na rowerze po pijanemu bez trzymania
Ok, tutaj z premedytacją przesadziłam – na Paradzie jest zawsze masa policji i nie ma mowy o żadnej jeździe na rowerze po pijanemu. Ale za to jest inna atrakcja, a mianowicie pewien adwokat na meleksie. Pan ten uświetnił kilka ostatnich parad jeżdżąc po Piątej Alei z taką prędkością, jakby w pewną część ciała miał wkręcony motorek (pewnie w ramach akcji reklamowej biura adwokackiego, aczkolwiek nie ciągnął za sobą transparentu).
Tak więc będę na Paradzie Pułaskiego w tę niedzielę i mam nadzieję, że Wy też.
Do następnego razu!
Agnieszka
Dobry komentarz na te okazje napisal Jan Latus (Nowy Dziennik). Jest bardzo trafny wg mnie. Niestety, z racji tego, ze mieszkam od ponad pol roku na innym koncu tego kraju parady na zywo nie obejrze. Pozdrawiam.