Na stronach TVP czytam o 200 Polakach, którzy w ostatnich miesiącach zostali odesłani z Londynu do kraju na koszt władz śródmiejskiej dzielnicy Westminster. Byli to bezdomni, którym nie udało się znaleźć pracy.
I dalej w tym samej notatce:
Samorząd Westminsteru podkreśla, że odsyłani do kraju bezdomni to nie włóczędzy, lecz osoby, które przybyły do Anglii z nadzieją na znalezienie pracy – ale bez orientacji w panujących tu stosunkach i bez znajomości języka.
Emigracyjne początki dla nikogo nie są łatwe, dla mnie też nie były. Ale przyjeżdżając do Stanów miałam przynajmniej kogoś, u kogo mogłam się zatrzymac i kto udzielił mi podstawowych informacji na temat życia w Nowym Jorku, do tego znałam angielski na tyle przyzwoicie, że codzienne konwersacje nie były dla mnie problemem.
Dlatego nie mieści mi się w głowie, że ludzie podejmują ryzyko wyjazdu zupełnie w ciemno, nie mając żadnego punktu zaczepienia, do tego bez elementarnej znajomości języka czy nawet wystarczającej sumy pieniędzy, aby wynająć na parę dni tani hotel.
A przecież wystarczy tylko trochę ten wyjazd wcześniej zaplanować, aby do takich sytuacji nie dochodziło. Po pierwsze, jeśli nie ma się znajomych, u których można się zatrzymać, trzeba koniecznie znaleźć przez Internet adresy tanich hoteli albo schronisk młodzieżowych, gdzie można się zatrzymać przez pierwsze dni. Po drugie – bezwarunkowo mieć ze sobą parę funtów, dolarów czy euro. A po trzecie – dowiedziec się, gdzie są polskie organizacje, kościoły, itp., które mogą w razie czego przynajmniej udzielić informacji.
http://tvp.pl/124,20060912393754.strona
Do następnego razu.
Agnieszka