Mój tekst na temat marszu „Obudź się Polsko” musiał rozbudzić silne emocje czytelników, bo przez email przyszedł komentarz, który cytuję poniżej. Wiadomość była podpisana imieniem i nazwiskiem i opatrzona adresem email, ale te zachowam dla siebie. Autorką jest pani – powiedzmy – J.D., która napisała to, co następuje:
„Porzuciliście ten Kraj dla dolców i wara wam od nas. Tu jest Polska, nie w USA. Tu żyję, pracuję dla tego Kraju. Wy dokonaliście już wyboru i teraz nie wp… się w nasze sprawy. Kaczorowi d… lizać możecie ile wasza dusza zapragnie, ale nie budźcie nas – bo ja wstaję z brzaskiem, pracuje do nocy, nie narzekam i nie potrzeba mi „dzwonników” prących do koryta po moim grzbiecie. PRWADA!!!!!!!!!
pozdrawiam matka polka”
Zapewne zastanawiacie się teraz, która to wypowiedź mojego autorstwa wzbudziła aż takie emocje? Sama też się nad tym zastanawiam, bo na temat marszu „Obudź się Polsko” nie napisałam ani słowa. Ani tutaj, ani w żadnym innym miejscu. Zero, nothing, nada. Wszystkie teksty, które opublikowałam w Salonie w tym roku, dotyczą spraw lekkich, łatwych i – w miarę możliwości – przyjemnych, nie zaś polityki.
Powie ktoś, że J.D. pomyliły się adresy email w skrzynce i po prostu wysłała swoją wiadomość pod niewłaściwy adres. Raczej nie ma takiej możliwości, bo email został wysłany za pośrednictwem formularza „Kontakt” na tym blogu. Autorka świadomie wybrała zatem blog pisany przez osobę, która „porzuciła ten Kraj dla dolców”. Bo przecież każde dziecko wie, że wszyscy Polacy mieszkający w Stanach, to zdrajcy, którzy z Polski wyjechali dla pieniędzy i siedząc na kupie dolarów „liżą d… Kaczorowi”. Oczywiście w odróżnieniu od tych, którzy w ostatnich latach na potęgę emigrują z Polski do Anglii i innych krajów Europy Zachodniej, bo ci robią to z patriotyzmu, a nie dla pieniędzy. Z zielonej wyspy, na której łatwo jest o stałą i dobrze płatną pracę, nawet dla starców czterdziestoletnich, nikt przecież dla pieniędzy wyjeżdżać nie musi… „Nie sądźcie, abyście nie byli sądzeni” – powiada Pismo.
Nie mam zamiaru komentować tutaj marszu „Obudź się Polsko”, bo mój plan na najbliższe miesiące zakłada, że Salon pozostanie blogiem lekkim, łatwym i przyjemnym, nie zaś ringiem do wirtualnego mordobicia. Cieszy mnie natomiast to, że w Polsce każdy ma prawo wyrażać swoje poglądy w wybrany przez siebie sposób, również wychodząc na ulicę z transparentem, bo pamiętam czasy, kiedy było inaczej.
Fot. mammal / CC / Flickr
A ja przeciwnie mam wielki szacunek dla osób, które wyjechały za granicę, bo pracuję w Niemczech i wiem jak trudno jest się urządzić w obcym kraju, dostosować do nowych warunków. Jak trudno zdobyć i utrzymać pracę. Ta Pani po prostu zazdrości Polonii.
Bardzo podoba mi się odpowiedź Autorki na tę „krytykę” z maila – dyplomatyczna, z klasą – naprawdę mam ogromną nadzieję, że pani J.D. przeczyta ten wpis i będzie jej szczerze głupio za swoje bezsensowne zarzuty. Dobrze, że w Polsce ludzie mają prawo otwarcie wyrażać swoje poglądy, szkoda, że nie wykorzystują tego w mądry sposób…
No właśnie, ciekawy zwyczaj, aby swoje żale wylać na pierwszą z brzegu osobę, która mieszka w Stanach. Widocznie ludzie mają w głowach jakieś tam stereotypy i potem trochę na ślepo stosują zasadę „guilt by association”.
droga Autorko – jestem pelem szacunku dla Twoich wywazonych opini i swietej cierpliwosci dla uczestnikow Forum. Uwazam tez ze forma tego list jest po prostu niegrzeczna choc niestety typowa dla „dyskusji” jakie sie odbywaja przez internet – ale w pewnym sensie troche sie zgadzam z jednym aspektem tej wypowiedzi.
Nie glosuje w polskich wyborach – co akurat nie jest tu istotne- ale tez nie zabieram glosu w dyskusjach politycznych – choc swoje opinie dosc zdecydowane mam.
Po prostu uwazam ze pozbawilem sie tego prawa wiele lat temu decydujac sie na mieszkanie w USA (czy gdziekolwiek poza granicami Polski) – 99% decyzji jakie podejmuje polski rzad mnie nie dotyczy wiec nie powiniem miec wplywy na jego wybor.
Czasem mam wrazenie ze nasze doswiadczenia i wiedza zdobyta w rozych dziedzinach przydalyby sie w Polsce – ale czasem mam wrazenie ze lepiej lokalne decyzje podejmowac lokalnie.
W. – podzielam Twoją opinię co do głosowania w wyborach w Polsce, częściowo przynajmniej. Głosować powinno się w kraju, w którym ma się swoje żywotne interesy. W większości przypadków jest to stałe miejsce zamieszkania, chociaż zdarzają się wyjątki – ktoś może mieszkać w USA, ale prowadzić biznes w Polsce i w takim przypadku sprawa jest już jak gdyby trochę mniej jednoznaczna. Ale takie sytuacje to raczej wyjątki, bo żeby tak swobodnie przemieszczać się w obie strony potrzebna jest poważna kasa, której praca w firmie na etacie raczej nie zapewni.
Natomiast wyrazić swoją opinię na taki czy inny temat? Czemu nie, choć dobrze byłoby, gdyby takie dyskusje nie kończyły się skakaniem do oczu.
no tak – jesli ma sie tam jakies interesy to czemu nie – ale wtedy zazwyczaj jest sie choc troch tam i wtedy to inna sprawa.
Od ploskich dyskusji politycznych sie uchylam bo prostu nie znam realiow.
Uwaza – moze nieslusznie – ze aby miec wlasny poglad na tyle dobry aby go bronic to trzeba to wieec na wlasne oczy a nie przez rodzine czy prase.
Zeby nie bylo ze w ogole sie uchylam – od wielu lat jestem dosc aktywny w lokalnej poityce – rada miasta, school board itp – jesli myslicie ze wybory prezydenckie sa brudne to sprobujcie na school board:)
Zawsze znajdzie się ktoś kto powie to czy tamto ale czy to ważne niech sobie mówi 🙂
Do Pani JD:
Nasze „dolary” dla ktorych „porzucilismy” Polske mialy na imie i nazwisko Ludwik Szenborn – oprawca UB wyrzucony z UB przez Wladyslawa Gomulke za bestialstwo w roku 1956. Przeszedl na platna emeryture i zyl w Rzeszowie nie ponoszac zadnej odpowiedzialnosci za bestalstwo i unicestwienie wielu osob. Kiedy Dziadziu Bruno (urodzony w Trenton, NJ w 1903 i przywieziony do Polski w 1907, w czasie WWII czlonek Trojki Rocha Batalionow Chlopskich na rzeszowszczyzne) wyszedl z wiezienia #3 w Potulicach (po Nowym Wisniczu i Wronkach), to pierwsze kroki skierowal do Ambasady US w Warszawie by swoim 3 dzieciom nadac obywatelstwo US. To byl rok 1949. Moja Mama (w wieku 10-16 lat laczniczka Rocha) miala pistolet przylozony do glowy przez zespol Ludwika Szenborna z pogrozkami gwaltu i nie byla w stanie studiowac. Dziadziu wrocil do US w roku 1970, Mama przyjechala w 1975 a my po stanie wojennym.
Polska nie jest Pani wlasnoscia Pani JD i nikt (nawet niedawno zmarly syn Ludwika Szenborna, Marek, ktory nigdy nie przyznal sie kim byl jego ojciec) nie ma prawa mi mowic jak mam kochac moja Ojczyzne. Do polityki sie nie mieszam, bo Dziadziu kiedy uczyl mnie byc dobrym czlowiekiem wyjasnil mi rowniez, ze polityka to najwieksza „kurtyzana”.
Westchnienie o Ludwika
Uwięziono Cię i skrzywdzono
Nie mogłeś się obronić
Kiedy państwo nowe stworzono
Postanowiłeś się zemścić
Zamiast władzę ludową utrwalać sercem
Ty wolałeś kastetem
Bohaterów i Ojców Rodzinom odbierałeś
By na „spacer” ich zabierać nad rzekę
Ty donosów słuchałeś sąsiedzkich
Zmuszać chciałeś do zmiany miejsca urodzenia
Zadając kolejny cios
Z więzienia przenosząc do więzienia
Spotkaliśmy się przez Twego syna
Prośiłeś mnie też subtelnie
By Twój syn „miał serce i patrzał w serce”
I kochał wszystkich niepodzielnie
Kiedy wzdycham o Ciebie Ludwiku
Wybaczam Ci bezwarunkowo
Jak nauczył mnie Dziadzio Bruno
Kiedy w uszko szeptał mi dobre słowo
Nie martw się Drogi Ludwiku
Miej serce pełne radości
W kolejnym materialnym wcieleniu
Nauczysz się miłości …
(ABKW 8/23/12 – drogiej pamięci mego Dziadzia Bronisława „Bruno” P. urodzonego w lipcu 1903 w Trenton w stanie New Jersey i przywiezionego do Polski w roku 1907 – członka Trójki Rocha na rzeszowszczyźnie pod pseudonimem „Trenton”, którego po drugiej wojnie światowej zadenuncjował Władysław B. Dziadziu spędził 4 lata w więzieniu w Nowym Wiśniczu, Wronkach i Potulicach gdzie pod „opieką” Ludwika Szenborna z UB był torturowany i zmuszany do zrzeczenia się obywatelstwa amerykańskiego.)