Jest to pierwszy tekst na tym blogu po Nowym Roku – no cóż, lepiej późno niż wcale. Prawda jest taka, że czasem życie po prostu bierze górę i nie na wszystko wystarcza czasu, a blogowanie nie mieści się w czołówce rzeczy absolutnie niezbędnych do życia. Czasem kusi mnie, aby w takich momentach po prostu wrzucić na blog byle co – filmik z rodzaju tzw. śmiesznych albo 4-zdaniowy tekst o d… Maryny. Owszem, kiedyś zdarzało mi się takowe popełniać, jednakże po pewnym czasie doszłam do wniosku, że rozmydla to całkowicie sens pisania, bo czytelnicy bezbłędnie wyczuwają wszelkie posty na siłę i ignorują je jako przymusową pracę domową ze strony autora (słusznie zresztą). A jeśli nie dla siebie i nie dla ludzi, którzy tu czasem zaglądają, to dla kogo?
Poza tym mniej więcej od tygodnia mamy gościa z Polski. I nie chodzi nawet o to, że poświęcamy mu straszliwie dużo czasu, a raczej o to, że nasz gość jest jakby z lekka uzależniony od eBaya i sporą część wieczoru spędza wpatrzony w ekran mojego laptopa obserwując aukcje internetowe (sama też przeszłam etap uzależnienia od eBaya, ale mam go na szczęście już za sobą). Paczek na razie przyniesiono nam do domu sześć, ale kolejnych dziesięć jest już w drodze – skutek uboczny słabego dolara, nie da się ukryć 😉 A ponieważ wieczory to moja normalna pora blogowania, z szumem informacyjnym CNN w tle, mam teraz przymusowy odwyk związany z aukcyjną okupacją laptopa…
Przy okazji tej wizyty i rozmów o wszystkim i o niczym padło klasyczne pytanie o amerykański konsumpcjonizm i pogoń za pieniądzem. Napisałam „klasyczne”, bo sama pamiętam z czasów jeszcze przed moim wyjazdem do Stanów prowadzone przy różnych okazjach dyskusje o polskim „być” i amerykańskim „mieć”, które jakoby wykluczają się wzajemnie, a przynajmniej tak nam wbijano do głowy sugerując jednocześnie, że liczenie kaszy w garnku to powód do chwały. To było kiedyś, natomiast teraz rozumiem, że o wiele łatwiej jest „być”, kiedy się „ma”.
Odpowiadając znajomemu na powyższe pytanie podałam taki oto przykład: dwa dni po trzęsieniu ziemi na Haiti moja firma zorganizowała zbiórkę funduszy na rzecz pomocy ofiarom kataklizmu deklarując przy tym, że do każdego dolara wpłaconego przez pracowników dopłaci drugie tyle, do sumy pół miliona dolarów. Czyli jeśli pracownicy zbiorą pół miliona, na konto ofiar trafi okrągły milion dolarów. Nie znam jeszcze ostatecznego wyniku akcji, ale wpłaciłam tyle, na ile było mnie stać i wiem, że podobnie zrobiło co najmniej kilka osób z mojego działu.
Firma ma w całych Stanach kilkadziesiąt tysięcy pracowników, więc do małych nie należy, ale jeśli się weźmie pod uwagę, że rząd pewnego 40-milionowego kraju w Europie na ten sam cel oficjalnie przeznacza 50 (150?) tys. dolarów, daje to trochę do myślenia, zwłaszcza w kontekście pytania o konsumpcjonizm amerykański (jeśli wysokość tej oficjalnie zadeklarowanej rządowej pomocy uległa zmianie, proszę mnie skorygować).
Amerykanie, którym póki co jeszcze jako tako się powodzi (choć przy obecnej recesji ubywa ich z dnia na dzień) – i nie mam tutaj wcale na myśli milionerów, a amerykańską klasę średnią – nie mają problemu z otwarciem portfela w celu wsparcia organizacji i akcji charytatywnych, nie tylko tych związanych z ich własnym podwórkiem. „Mieć” i „być” nie muszą się wzajemnie wykluczać.
O ile się nie mylę, dorzucili jeszcze 100 tysięcy dolarów.
Pozdrawiam mocno.
150 tys. dolarów to już jak rozumiem kwartalna, a nie miesięczna, pensja dyrektora banku, więc zdecydowana poprawa;)
W imieniu Polski pomoc pieniężną dla Haiti przekazała Unia Europejska (budżet UE to składki państw członkowskich) Polski Rząd dodatkowo przekazał te 150tyś oraz pomoc operacyjną tj ratownicy,sprzęt,lekarstwa,żywność itd Pomoc ze strony Pl i Polaków dla Haiti jest bardzo duża zwłaszcza że nie tylko na Haiti Polacy wpłacają pieniądze.Polski Rząd finansowo pomaga nie od dziś m.in. Gruzji,Mołdawii,Ukrainie,Afganistanowi,Palestynie itd aż po państwa afrykańskie.Jest mnóstwo polskich fundacji które kierują pomoc do różnych krajów na Świecie. Regularnie wspieram drobnymi wpłatami typu sms 2,44 lub 1% podatku http://www.adgentes.misje.pl http://www.pah.org.pl http://www.dzieciafryki.org.pl i in. polskie oddziały zagranicznych fundacji m.in Unicef,Amnesty itd W sumie Polacy utrzymują 142 fundacje działające w Polsce.Tak więc Polacy potrafią dzielić się z innymi.
„w imieniu Polski pomoc pieniezna dla Haiti przekazala UE” – skoro UE przekazuje pieniadze w imieniu swoich krajow czlonkowskich, to dlaczego takie na przyklad Czechy same przekazuja dla Haiti ponad milion dolarow? 20 razy tyle co Polska, a kraj sporo mniejszy od naszego? Cos sie tutaj nie zgadza.
http://www.monstersandcritics.com/news/americas/news/article_1526312.php/EU-vows-over-400-million-euros-in-aid-to-Haiti-Roundup
Czytam już tego bloga od dłuższego czasu. Sam byłem wiele razy w nyc i mam tam sporą cześć rodziny. Zapraszam na mojego w połowie nowojorskiego bloga.
Witaj Derosky – dodałam Twój blog do linkownicy Salonu. Widzę, że ostatnio pisałeś o „No pants subway ride” 🙂 A temperatura w tym dniu była sporo poniżej zera, brrrr.
Dziękuję i odwdzięczam się tym samym ;).
szkoda,ze nie napisali ile mieszkancy tego kraju dali na ten szczytny cel
szkoda ,ze nie jest w tym poscie napisane ,ze ratownicy z psami z tego kraju zostali odeslani gdzie indziej
bo wazniejsze byly wizyty w tym dniu
zal serce sciska i lzy same sie cisna do oczu na widok tego nieszczescia
@gość – mój tekst dotyczył jednego dość specyficznego aspektu sprawy, tego mianowicie, że może czas skończyć z mitem o jakiejś wyjątkowej amerykańskiej pazerności, bo Amerykanie jako ludzie potrafią być bardzo hojni, także w sytuacjach, które ich bezpośrednio nie dotyczą.
Absolutnie nie neguję tego, że polskie organizacje typu Caritas czy inne także zbierają fundusze dla Haiti, i chwała im za to, podobnie jak ratownikom, którzy pracują na miejscu.
Natomiast nie zmienia to faktu, że oficjalnie zadeklarowana przez polski rząd suma 150 tys. dolarów jest lekko żenująca moim zdaniem, szczególnie w obliczu skali tej katastrofy.
jak można być w Nowym Jorku i siedzieć „na ebayu”????? !!!!! ;O) a coś po NY twoj gosc chodzi chociaz??pozdrowka!