Minął właśnie pierwszy tydzień mojego urlopu w Polsce, więc czas coś na ten temat napisać. Pozostawiam w spokoju temat świńskiej grypy, braku szczepionek i edukacyjnych pogadanek pani minister zdrowia, bo kilka dni spędzonych na ojczyzny łonie oraz lektura kilku blogów promujących spiskową teorię dziejów (słyszeliście, że pod Krakowem coś rozpylają z samolotów, pewnie wirusa?) przekonało mnie, że nie należy przesadzać z zachwalaniem osiągnięć współczesnej medycyny podczas gdy miód i czosnek przecież też swoje robią. No i niech tak zostanie.
Wróćmy więc do tematu tytułowego. Otóż niesamowite jest, jak bardzo odległość od pewnych miejsc i obyczajów zaostrza człowiekowi wzrok – zaczyna się dostrzegać rzeczy, na które będąc na miejscu po prostu zupełnie nie zwracało się uwagi, i te dobre, i te złe. Albo się o nich zapomniało, albo w ogóle wszystko wydawało się normalne.
Ogólnie rzecz ujmując, moje wrażenia są jak najbardziej pozytywne, „stolyca” robi się coraz ładniejsza, a poza nią też żyje się lepiej. I nie zapominajmy, że dolar chwilowo przynajmniej wyszedł ze stanu śmierci klinicznej, w jakim znalazł się latem ubiegłego roku, w związku z czym w tym roku wszystko jest dla osób mieszkających na stałe w Stanach ciut tańsze.
- Fantastyczna kawa
Wcale nie przesadzam – kawa była świetna w każdym miejscu, w którym zdarzyło mi się ją pić, a będąc w Warszawie zawsze wstępuję do kilku kawiarenek. Świeżo parzona, aromatyczna, z gorącym mlekiem i podana w eleganckich filiżankach. Najlepsza – w mikroskopijnej kawiarence-piekarence Café Vincent na Nowym Świecie, przytulonej do jedynego w Warszawie (i pierwszego w Polsce) Starbucksa i odkrytej przez mnie właśnie w tym roku. U Vincenta sprzedają także świetne ciastka, chrupiące bułki paryskie i można tam zjeść dobre śniadanie za niezbyt wygórowaną (jak na Warszawę) cenę. Stoliki na dole są chyba tylko dwa, ale jest też kilka na pięterku. Wszystkim, którzy tęsknią za Europą, a znajdą się na Nowym Świecie, radzę ominąć Starbucksa i wypić kawę po sąsiedzku w warszawsko-paryskim Café Vincent właśnie. - Leniwi kelnerzy
Zaraz po przylocie wybrałam się na obiad na Nowe Miasto do restauracji Pod Samsonem, którą odwiedzam, kiedy przyjdzie mi ochota na kuchnię polską lub żydowską. Była niedziela po południu i w restauracji był spory ruch. Nie miałam rezerwacji, więc zapytałam kelnera, czy znajdzie się stolik dla jednej osoby. Popatrzył na mnie tak, jakbym mówiła do niego po chińsku, po czym rzucił od niechcenia – „O, nie, dzisiaj ze stolikami ciężko. Niech pani siada przy barze.” Jeść zupę i bliny przy barze? Co to, to nie. Już miałam się stamtąd zbierać, ale przed opuszczeniem lokalu na wszelki wypadek bezczelnie wepchnęłam się do sali z tyłu i oczywiście znalazłam tam wolny stolik, którego panu kelnerowi nie chciało się dla mnie szukać. Ale żeby być fair, muszę powiedzieć, że zarówno barszcz, jak i bliny z grzybami były w porządku, a nawet bardzo w porządku. - Świetna włoska kuchnia na Mokotowie
Knajpka nazywa się Pasta i Basta Café i znajduje się przy ulicy Odolańskiej (niedaleko Puławskiej). Trzeba wiedzieć, jak tam trafić, ale jak się człowiek już tam znajdzie, na pewno nie pożałuje. Wszystkie dania, które ja i moje przyjaciółki zamówiłyśmy, były wyjątkowo smaczne i pięknie podane – sałatki z rukoli, carpaccio, bruschetta oraz pasta na różne sposoby. Ja akurat zamówiłam spaghetti al salmone i już na samo wspomnienie robię się głodna. Do tego przyjemny, spokojny wystrój bez wielkich ekstrawagancji, kameralna atmosfera i dyskretnie profesjonalna obsługa – w sam raz jeśli chce się pogadać z przyjaciółmi i zjeść fajny obiad. - Pociągi
Jeśli chodzi o pociągi dalekobieżne, wrażenia mam zdecydowanie mieszane. Kupiłam bilet I klasy do pewnej miejscowości leżącej przy trasie Warszawa-Wrocław. Wagon jak wagon, dość czysty nawet, ale niestety – tradycyjnie jedna połowa dla palących, druga dla niepalących, co oczywiście jest całkowitym nieporozumieniem, bo nikt jeszcze nie opracował skutecznego sposobu na zatrzymanie dymu papierosowego w połowie wagonu, nic więc dziwnego, że po kilkugodzinnej podróży i ciuchy, i włosy śmierdzą dymem. Ale może to i lepiej, bo z dwojga złego lepszy dym tytoniowy niż zapach moczu, który nawet niedowidzącego doprowadziłby do pamiętającej lepsze czasy toalety z rozbitym sedesem i obsikaną podłogą, za to bez papieru toaletowego (ciągle mówimy o wagonie I klasy w pociągu dalekobieżnym).Za to na trasie z Łodzi Fabrycznej do Warszawy pociągi jeżdżą nowiutkie, czyściutkie i – alleluja – wyłącznie z miejscami dla niepalących. Podróż trwa teraz zaledwie półtorej godziny, bo zakończono (w ubiegłym roku zdaje się) trwający od lat remont torów. Żeby było jeszcze bardziej ekskluzywnie, stopnie są wysuwane do poziomu peronu, w związku z czym wysiadanie z walizką na Centralnym, gdzie jak wiadomo perony są koszmarnie krzywe, to pestka.
- Dresiarz narzekający na Amerykę
Ponieważ urlop zaczyna się dla mnie w momencie wyjścia z domu z walizką w ręku, dołączę także i tę opowiastkę do niniejszej serii urlopowej, choć dotyczy ona nie tyle Polski, co raczej samej podróży. LOT-owskim samolotem z Nowego Jorku do Warszawy leciał z nami łysy dresiarz, który wracał do kraju po kilkutygodniowej wizycie u rodziny w Stanach:K…, ale ta Ameryka to syf. Do roboty za 12 dolców na godzinę? Mnie to by się nawet wstać nie chciało i tak zapierdalać za takie pieniądze. Tam gdzie mieszkałem, to nawet po angielsku się nie dogadasz, tylko po hiszpańsku. Kuzyn taki niby bogaty, a 20 dolców ode mnie na benzynę wyciągnął. To ma być Ameryka? No nie, ja tu już więcej nie przyjadę…
Szanowna Szefowo,
Jak to robisz ze jezdzisz do tej Polski przynajmniej dqa razy w roku , za kazdym razem spedzasz tam po pare tygodni – wraxasz do NYC a tu nie tylko maz ,kot i dwa psy na Ciebiue czekaja jakby nigdy nic – ale rowniez i w pracy nie wyprowadzaja Twojego biurka do Bombaju albo gdzies jeszcze dalej ?
Oczywiscie przemawia przeze mnie zazdosc , zawisc i takie tam rozne ktorych bardzi sie wstydze.
Ha, ha, sama się zastanawiam, jak mi to uchodzi płazem 😉 Żeby ulżyć Twojej zazdrości powiem tylko, że niestety pieski pod moją nieobecność często miewają biegunkę głównie dzięki dokarmianiu jedzeniem „ludzkim”, a moje słynne ciemnobrązowe podłogi – lepiej nie mówić… Natomiast praca może się wyprowadzić do Bombaju nawet gdybym łańcuchami przykuła się do swojego biurka.
A tak poza tym, już jakiś czas temu stwierdziłam, że niezależnie od tego, czy w życiu człowiek stara się bardzo, czy tylko tak sobie, efekt końcowy jest najczęściej taki sam, bo jak wiadomo „człowiek strzela, Pambuk kule nosi”.
Czy to nie jest oczywiste, przeciez zwracasz sie do autorki bloga „szefowa”!?
Denerwujesz mnie swoim zaściankowym podejściem tak sobie generalnie piszesz o 38 mln kraju o spiskowych teoriach które i tak przyszły od Polonusów z USA napisz jeszcze że wszyscy kochamy O.Tadeusza Rydzyka i jego rozgłośnie. Myśl co piszesz!!! Jeżeli chodzi o pociągi to ja podróżuje tylko IC oraz EC czasami EN nigdy IR ponieważ rzeczywiście jest tak jak piszesz. Zresztą to jest bez sensu takie wymienianie co się komu tu czy tam nie podoba ale malkontenci nie odpuszczą.
„szefowa” po to przyjezdzasz do Polski aby sie wqrwiac czy nas piszac o swojej wizycie?
najlepszym rozwiazaniem bedzie zabrac rodzicow i zapomniec o kraju przodkow
obraz Polski przedstawiany przez ciebie nie jest do konca prawdziwy
tak jakby w Ameryce to byla ameryka
zenada
Zakaz palenia jest w pociągach: IC,EC,EN sprawdz na http://www.intercity.pl Pociągi IR kolei regionalnych którym podróżowałaś są tańsze ale właśnie raczej dla palących.
Wejdz na http://www.intercity.pl w zakładce podróż z intercity wybierz -wagony- tam znajdziesz dokładny opis.Proponuje przedział menadżerski w wag. 1klasy.
No tak, następne trole blogowe. Kuba, skoroopka – jak się nie podoba to nie czytajcie, bardzo proste wyjście. Albo napiszcie coś ciekawszego, jeśli potraficie. Mnie się wpis podoba i bynajmniej nie uważam go za zaściankowy. Ale jak ktoś ma kompleksy i na każde słowo krytyki od razu podskakuje to już nic nie poradzę. Co do pociągów to może nawet teoretycznie nie wolno palić, ale prawdę mówiąc jak ostatnio byłem w Wawie to na Okęciu też był zakaz palenia i polscy pasażerowie kopcili w toalecie. Tak samo było w IC z Wawy do Gliwic. Poza tym syf w łazienkach nieziemski.
Agnieszka, życzę Ci udanego pobytu. I zerknij czy pojawiło się coś ciekawego do czytania.
A Ty kw napisałeś coś ciekawego? Syf jest również w pociągach miejskiej komunikacji zarówno w Toronto jak i w NY do tego w głównych miejscach np na Times Square można spotkać szczury biegające po ulicy.Ale to nie takie niesamowite jak dym papierosowy w Polsce.Pozdrawiam.
kuba w Ameryce jest ameryka a w Polsce jest syf, a cale grono dupolizaczy z salonu przytakuje „szefowej” na kazdym kroku
my trole, jak tu ktos napisal ,nazywamy rzeczy po imieniu ,ze nam sie nie podoba tendencyjne podejscie do sprawy
czy to szczepionek ( jest cos co sie nazywa punkt szczepien i sanepid)
czy restauracjie, sa lepsze i gorsze , kwestia kasy
mozna isc do kfc lub mc
Ale z was pieniacze. Może to dlatego, że jak śpiewa Kazik…
Polacy są tak agresywni, a to dlatego, że nie ma słońca
Nieomal przez siedem miesięcy w roku, a lato nie jest gorące
Tylko zimno i pada, zimno i pada na to miejsce w środku Europy
Gdzie ciągle samochody są kradzione, a waluta to polski złoty
Jak ktoś pisze w ten sposób o Polsce i Polakach będąc Polakiem to zawsze okazuje się że bardzo chciałby wrócić do Polski tylko nie ma z czym w kieszeni pusto kredytów mnóstwo i musi wymyślać 1000 powodów że w Polsce to i owo… i wmawiać sobie że wszystko OK! A krytyki to tutaj nikt widzę nie lubi. DO kw mogę czytać i wyrażać swoją opinie gdzie tylko chce jestem wolnym człowiekiem.
Taaa… zwłaszcza Kazikowi forsy brakuje….
noo, i bardzo chcialby wrocic do Polski, ten Kazik (tylko nie ma z czym 😉
Jak przyjedziecie do NYC i zobaczycie syf, piszcie o nim, proszę bardzo. Mnie to ani ziębi, ani grzeje, bo syf można znaleźć na każdej szerokości geograficznej. Nie będę się obrażać jak gówniara, że ktoś skrytykował MOJE miasto.
Kubę i skoroopkę coś wyraźnie w doopę ugryzło – zachowujecie się jakbyście co najmniej te pociągi sprzątali i poczuli się osobiście dotknięci moim tekstem. Więcej luzu, OK?
No bo szargasz świętości:) Według niektórych o pewnych rzeczach można albo nabożnie i dobrze, albo wcale. Jak kiedyś o nieboszczce partii.
OK Szefowo! Będziemy grzeczni.
nie chodzi o bycie „grzecznym” czy „poprawnie politycznym ” i nic nas w doope nie ugryzlo
po prostu „szefowa” w swoich wypowiedziach opisuje ( moze mam tylko ja takie odczucie) ,ze wszystko jest nie tak ,ze generalizuje
znamy koleje , znamy restauracje
czy kolezanka „wyrobila” swoja opinie na podstawie jednej restauracji ,czy wiecej ?
Polska to kraj jak kazdy inny , z leniwymi kelnerami , pociagami co sie spozniaja albo nie dojezdrzaja wogole itp . itd
w ny nie bylam ale stany nie sa mi obce
nie opowiadaj bajek
skoroopka: „moze mam tylko ja takie odczucie”
O to, to, już prawie, prawie trafna diagnoza.
@kw – taki kuba czy skoroopka to maja problemy z „czytaniem ze zrozumieniem”- jak widac.
szanowna szefowo (nie moja ;O)
czekam z niecierpliwoscia na foty z tych wakacji!
baw sie dobrze!
no wlasnie, milego pobytu.i tez zadroszcze tych Twoich wypadow co rusz do ziemi ojczystej. moze trzeba sie bardziej postarac.
No cóż, opisuję to, co widzę. Tak jak w każdym kraju, niektóre rzeczy są w Polsce fantastyczne, a inne – takie sobie i zapewne każdy, kto potrafi czytać ze zrozumieniem, bez problemu znalazł w moim tekście i jedne, i drugie.
Natomiast jeśli kogoś denerwuje, że osoba na stałe mieszkająca poza krajem, oprócz komplementów na temat Polski ośmiela się COKOLWIEK skrytykować (np. zwrócić uwagę na obsikaną toaletę w pociągu), to jest to jego problem, a nie mój. Jeśli ktoś dla poprawy własnego samopoczucia szuka wyłącznie tekstów hagiograficznych na temat Polski albo też cierpi na kompleks „narodu wybranego”, to niestety trafił pod niewłaściwy adres.
Dziękuję za radę na temat InterCity, ale tam gdzie muszę dojechać, InterCity nie jeździ. Następnym razem postaram się po prostu pić mniej wody w pociągu, dzięki czemu nie będę musiała korzystać z toalety, i po problemie.
Dziękuję za życzenia urlopowe. Zdjęć w tym roku zbyt wiele nie będzie, bo trochę zimno i nie chce mi się biegać z aparatem tak jak w lipcu, ale na pewno coś się znajdzie.
Czy jak przyjeżdzasz tutaj, to porównujesz rzeczy „tu” z „tamtymi”? Chodzi mi o to, czy w głowie lęgną się takie mimowolne porównania – typu „już 50m idę i żadnego kosza, a w NY to był po dziesięciu…”
Podreślam słowo mimowolne.
Taka moja ciekawość.
Pozdrawiam i życzę miłego pobytu. 🙂
Porównywanie „tu” i „tam” zdarzało mi się kiedy do Polski jeździłam rzadziej, zwłaszcza przy pierwszej wizycie, która miała miejsce po 6 latach nieobecności w kraju.
Natomiast teraz jeżdżę średnio dwa razy w roku i to jest bardziej porównywanie „teraz” i „kiedyś” czyli co się zmieniło od ostatniej wizyty, albo na co poprzednim razem nie zwróciłam uwagi. A Polska cały czas bardzo się zmienia i te różnice widzę na każdym kroku.
Podejrzewam, ze niektorych dyskutantow tak wyprowadzil z rownowagi poprzedni artykul o szczepionkach na grype, ze im ewidentnie do tej pory wscieklosc jeszcze nie przeszla. W przeciwnym wypadku zauwazyliby, ze jedyna negatywna sprawa opisana w tym artykule to paskudne toalety, o czym kazdy podrozujacy do naszego kraju od dawien dawna wie.
Proponowalbym zakonczyc pyskowke i wrocic z dyskusja na tory bardziej praktyczne. Ja na przyklad chetnie dowiedzialbym sie od miejscowych, gdzie mozna w Warszawie przyjemnie spedzic wieczor ze znajomymi, jesli sie ma lat wiecej niz 40.
gdzie mozna w Warszawie przyjemnie spedzic wieczor ze znajomymi, jesli sie ma lat wiecej niz 40.
———————-
OOO!!!!
Ja tez bym chciala wiedziec.
Mimo,ze powinnam znac tam wszystkie katy to ciagle zapominam ,ze minelo troszke lat i wszystko sie pozmienialo.
Strasznie to niesprawiedliwe.
Jak tam mieszkalam to bylam albo za mloda , albo za biedna zeby wloczyc sie po przybytkach rozrywki – a teraz to juz tylko idz babcia do kosciolka ,umyc zabki i spatulki .
obserwator, ewa:
ciekawy temat. W kraju nie bylam od 9 lat, wiec nie wiem jak to wyglada.
Co sie dzieje jesli np. ludzie ok. piecdziesiatki albo starsi pojda do pubu czy innej knajpy?
Futrzak, a co sie ma dziać? Moi rodzice mają około sześćdziesiątki i za każdym razem kiedy jestem w Polsce chodzimy razem do pubów na Śląsku i w Krakowie. Sami też chodzą kiedy są w Krakowie.
Wiele zależy od tego jaki to pub. W Krakowie zdecydowanie polecam C.K. Dezertera przy Brackiej a na przyjemne posiedzenie Cafe Botanica, też przy Brackiej. Na Kazimierzu przyjemne było Kolanko (nie wiem czy dalej istnieje).
Ludzi w każdym wieku pełno w warszawskich kawiarniach. Kiedyś rzadko widywało się „solistów”, bo do restauracji czy kawiarni chodziło się ze znajomymi albo przynajmniej w towarzystwie jeszcze jednej osoby. Teraz coraz częściej widzi się kogoś, kto siedzi sam przy stoliku, pije kawę albo je śniadanie i czyta gazetę, a prasa codzienna jest dostępna w większości kawiarni dla wygody gości.
Kiedy jestem w Warszawie chętnie zaglądam do tych miejsc:
– Blikle na Nowym Świecie
– 6/12 na Żurawiej
– Meltemi na Szczęśliwickiej (fajna grecka knajpa)
– opisana wyżej Pasta i Basta
– Pierogarnia na Bendarskiej
– Cafe Vincent odkryłam w tym roku, ale na pewno będę tutaj wracać