Wielki krok do przodu – czytam właśnie, że demokratom udało się wczoraj wieczorem formalnie otworzyć debatę nad ustawą o reformie służby zdrowia (Senate Votes to Open Health Care Debate). Wniosek przeszedł stosunkiem głosów 60 do 39 – fakt dość istotny jako że potrzebne było minimum… 60 głosów. Oczywiście od otwarcia debaty w Senacie do gotowej ustawy czekającej na podpis prezydenta droga daleka (a w tym przypadku nawet bardzo daleka), ale jednak jest to wielki postęp, zwłaszcza jeśli wziąć pod uwagę wcześniejsze głosy przeciwników ustawy, którzy byli zdania, że nie ma ona w Senacie najmniejszych szans i jest dead on arrival.
Teraz nastąpi co najmniej kilkutygodniowa debata, która rozpocznie się zaraz po Thanksgiving, poprawki oraz końcowe głosowanie w Senacie. Zapewne produkt końcowy będzie się dosyć zasadniczo różnił od wersji przedstawionej przez Izbę Reprezentantów, ale mam nadzieję, że z ustawy nie znikną sprawy najbardziej istotne, czyli powszechny obowiązek posiadania ubezpieczenia zdrowotnego (z bardzo nielicznymi wyjątkami) oraz zakaz dyskryminacji przez firmy ubezpieczeniowe osób z historią problemów zdrowotnych (pre-existing condition) i kasowania polis wieloletnich klientów w momencie, kiedy wykryto u nich poważną chorobę, bo bez tych elementów reforma w ogóle nie miałaby sensu. No i oczywiście jest też kwestia tzw. planu publicznego / rządowego, który miałby stanowić przeciwwagę dla prywatnych firm ubezpieczeniowych, ale akurat ta propozycja ma chyba dość niewielkie szanse. Pożyjemy, zobaczymy.
Sprawa zaszla w tej chwili dalej, niz to co probowal Clinton w 94, miedzy innymi dzieki sprytnemu dodaniu do projektu ustawy zapisu o zakazie finansowania aborcji ze srodkow federalnych, co przeciwnikom reformy odebralo powazny argument ideologiczny. Ale dalej moze nie pojsc tak latwo.
Nie słyszałam o nikim, kto proponowaną ustawę czytał. Autorami różnych jej części są różne osoby, więc całkiem możliwe, że całości nie czytał nikt. Czy Państwo wiedzą ile stron ma ów dokument? Kilka tysięcy. Jestem bardzo przeciwna takim wielkim dokumentom. Trzeba je rozbić na mniejsze części, aby mogły służyć dobru publicznemu, jakkolwiek jest ono zrozumiane.
W mojej pracy (management consulting) nie można nam produkować żadnych dokumentów przekraczających 100 stron. Mile widziane są dokumenty nie większe niż 50 stron ( z wykresami, tabelami włącznie). Forma dyktuje więc treść, moim zdaniem, z bardzo dobrymi wynikami. Przewiduję potworne problemy związane z ninejszą (bardzo potrzebną zresztą) ustawą, właśnie w związku z tym, że nie nadaje się do czytania.
Politycy nie są, jak to się mówi, the brightest bulbs in the box, a mają taką władzę nad ludzkim życiem i zdrowiem. No cóż, na pewno znajdzie się przemysł, który trzeba będzie opłacić za rozwiązywanie tych w/w problemów. I będziemy wszyscy płacić.
Doloze tylko, za cokolwiek wezmie sie rzad (nie ma znaczenia partia) to jest i bedzie to fiasko finansowe dla nas do placenia.
Czy mamy szanse na odzyskanie USA takich jakie powinny byc z zalozenia !?
@alicja
to jest rzeczywiście problem, i trzeba polityków gigantycznego formatu, by postawić krechę i zacząć pisać ustawy krótkie, proste i wyraźne. Niestety każdy kongresmen dołączą kruczki i haczyki dla swoich, potem się robi odhaczyki, i kończy się takimi kolubrynami. Albo jak prawo podatkowe.
Korzystają prawnicy, bo nikt normalny bez pomocy prawnika (co tam prawnika, całej kancelarii) nie ma szans się w tym zorientować. I korzystają ci, których stać na wielkie kancelarie – bo w ustawie wielkości 1000 stron prędzej czy później znajdzie się jakąś loophole do wykorzystania
@gosc
Tak, prywatne ubezpieczenia zdrowotne były dotąd proste, tanie i efektywne. Podpisz pledge:
Click to access teabaggerpledge.pdf
@miskidomleka
pledge-cudo 😉
amen!
Amerykański kod podatkowy jest ponoć najtrudniejszy na świecie. Nie mam osobiście nic przeciwko trudnym rzeczom czy zadaniom, ale uważam, że po skończeniu podstawówki dajmy na to, człowiek nie poradzi sobie z zeznaniami podatkowymi sam.
No ale nie o tym mowa.
Ja wiem jak to działa, żei proponowane ustawy i ustawy są zawiłe i potwornie długie. To, że wiemy dlaczego tak jest nie zmienia faktu, że jest to zawsze na niekorzyść osobom, którym ma to niby służyć. A więc my jako podatnicy będziemy płacić słono za coś, czego nawet nie przeczytamy. Bardzo proszę dać mi znać, jeśli ktoś zetknie się z osobą, która propozycję ustawy przeczytała. Nawet jeśli będzie to ktoś z TV czy jakiś polityk.
Do tej pory nie natknęłam się na nikogo, to po prostu skandal. A propozycja ustawy ma zdaje się coś bliżej 9000 stron niż 1000. Nie mam jednak 100% pewności, ale gdzieś dwa razy zetknęłam się z ową liczbą. Naprawdę to żenujące.
Kodeks, nie kod. Bardzo przepraszam.
Alicja ten gosc twierdzi ze ustawe przeczytal.
http://www.naturalnews.com/027427_health_care_paper.html
Dziękuję uprzejmie. Własne badania wskazują, że ilość stron jest debatowana, bo to jakim drukiem napisano, bo to na jakiej wielkości stronach. Zaczęto więc liczyć słowa w dokumencie i też są różne liczby. No coś niesamowitego. Jestem naprawdę bardzo tym przygnębiona, będziemy pewnie mieć ustawę wcale nie lepszą od tego co jest, ale wmawiać się nam będzie, jak to lepiej jest. A liczniki osób odnoszących bezpośrednie korzyści z tych pierduł aż rozgrzewają się do czerwoności. No dobra, znam to z socjalistycznej Polski.
[…] post by salon nowojorski and software by Elliott […]