Ostatnie dwa tygodnie upłynęły mi na zmianę na kończeniu kilku dużych projektów oraz czytaniu informacji prasowych i blogowych na temat zwolnień w firmie. Nie jest łatwo skupić się na szukaniu błędów w czymiś kodzie, a tym bardziej na beztroskim blogowaniu, jeśli wisi człowiekowi nad głową ewentualność zasilenia kilkunastu milionów amerykańskich bezrobotnych. Zwolnienia zaczęły się u nas w ubiegłym tygodniu i niestety pracę straci kilkaset osób – w Nowym Jorku, Kalifornii i paru innych miejscach. W Europie też, ale tam wszystko trochę dłużej potrwa ze względu na obowiązujące w UE przepisy. Nasz dział w tym roku ominęło to wątpliwe wyróżnienie, chociaż tak naprawdę nie jestem pewna, czy za tydzień albo miesiąc nie dowiemy się, że jednak nastąpiła zmiana planu.
Odkąd mieszkam w Stanach, nie widziałam jeszcze takiej degrengolady na rynku pracy. Wczorajszy NYT mało entuzjastycznie donosi, że faktyczna liczba bezrobotnych to nie oficjalnie podawane 10,2 proc., ale coś bliżej 18 proc., jeśli uwzględnić wszystkich, którzy zrezygnowali z szukania oraz osoby zatrudnione w niepełnym wymiarze godzin, które chciałyby pracować na pełny etat. Najgorzej jest tam, gdzie pękła nadmuchana bańka spekulacyjna na rynku nieruchomości, czyli w Kalifornii i Arizonie, oraz tam, gdzie padły wielkie zakłady przemysłowe – w Michigan, Ohio, Oregonie i Karolinie Południowej.
Jeśli nie liczyć dorabiania korepetycjami z języków w czasie studiów, przed przyjazdem do Stanów nie miałam okazji pracować w komunistycznej Polsce „na etacie”, więc system, w którym można było doczekać emerytury pracując w jednym miejscu jest mi znany jedynie w teorii. Ale zaczynam rozumieć, dlaczego niektórym tak trudno było zaakceptować zmiany w Polsce na początku lat dziewięćdziesiątych. Komuna zapewniała ludziom robotę i wypłatę na pierwszego – kiepską, bo kiepską, ale pewną, potem system się zmienił, fabryki padały na pysk, a ludzie lądowali na bruku i musieli wszystko zaczynać od nowa.
W sumie nie przeszkadza mi zaczynanie od nowa, bo sama w kółko to robię – najpierw przyjazd do Stanów, potem szkoła i praca niezwiązana z kierunkiem studiów w Polsce, a nie jest łatwo z humanisty stać się ścisłowcem, zmiana pracy, potem kolejna. Z tym zaczynaniem od nowa to jest tak, że zmusza człowieka do kreatywności i nie pozwala zardzewieć i osiąść na laurach. Ale zauważam, że w miarę upływu czasu przychodzi to coraz trudniej, bo w pewnym momencie człowiek przestaje tęsknić za zmianami i dochodzi do wniosku, że „lepszy stary wróg niż nowy przyjaciel”.
Zaczynac od nowa nigdy nie jest latwo, ale w Stanach na pewno jest to prostsze niz w Europie, a o Polsce nie wspomne. Amerykanie sa znani z tego, ze kilka razy w zyciu zmieniaja zawod, natomiast w Polsce jest sie nadal przypisanym do tego, co mu iles tam lat temu wpisano na dyplomie.
Słaba to pociecha, bo w Stanach teraz można co najwyżej zmienić zawód na podawanie hamburgerów w McDonalds. Jedno z nielicznych zajęć, którego nie da się zglobalizować.
obserwator:
zmiana pracy jest prostrza wszedzie, gdzie nie ma dwucyfrowego bezrobocia. teraz to w USA mozna sobie nazmieniac ze hoho – tak jak salon pisze…
trzymaj sie jakos aga,mam nadzieje, ze Ciebie to nie dotknie. w sumie ciekawe, ze zwalniaja teraz (a nie np. rok temu), niby przeciez recesja sie skonczyla, dow szybuje w gore i generalnie impreza.
Nie brzmisz zbyt dobrze, też mam nadzieję, że jakoś się Stany z tego dołka wygrzebią i tak dalej. W Kanadzie też w tym miesiącu ilość bezrobotnych skoczyła w górę, zaskakując wszystkich, bo w sumie gospodarka przyspiesza, nieruchomości idą w górę, na budowach wszystko się kręci. Jednym słowem, ekonomiści ogłosili wszem i wobec, że recesja była o wiele krótsza i słabsza niż w Stanach, ale rzeczywistość nie jest ciekawa, zwłaszcza w sektorach produkcyjnych i wśród świeżo upieczonych absolwentów.
Trzymam kciuki!!!
ta….
ekonomisci i politycy moga sobie oglaszac co chca, a rzeczywistosc sobie.
Około 55% wszystkich kredytów hipotecznych na rynku CRE (komercyjne real estates), wymaganych na rok 2011/2012 roku jest w tej chwili pod wodą, a ich wartość w księgach bankowych wyceniana jest na nieco ponad 770mld dolarów.
(http://www.allbusiness.com/banking-finance/banking-lending-credit-services-mortgage/11687136-1.html)
No ale bedzie lepiej przeciez rzad oglasza, prawda? Wyszlismy z recesji!
Szkoda, ze twarde dane tego nie potwierdzaja.
Koniec recesji jasne, a tymczasem:
około 55% wszystkich kredytów hipotecznych na rynku CRE, wymaganych na rok 2011/2012 roku jest w tej chwili pod wodą, a ich wartość w księgach bankowych wyceniana jest na nieco ponad 770mld dolarów.
http://www.allbusiness.com/banking-finance/banking-lending-credit-services-mortgage/11687136-1.html
cos mi nie chce dodac komentarza – czy to dlatego, ze laduje w spamie z powodu podanego linka?
Wrzuciło Twoje komentarze do spamu, ale wyciągnęłam – pewnie ta domena jest na jakiejś czarnej liście (a może „keywords” użyte w linku).
Miałem na myśli rynek nieruchomości w Kanadzie, nie wiem jak jest w Stanach. U nas kryzys był krótki a ceny domów spadły minimalnie i zaraz potem skoczyły w górę. W Toronto od zeszłego roku ceny domów są wyższe o 30%. Jest też dużo nowych budów.
kw:
a jak trudno sobie zalatwic wize do Kanady…?
Wizy nie potrzebujesz, ale pozwolenie na pracę i owszem. Jakbyś znalazła pracę to pracodawca może Ci załatwić. Oczywiście nie jest to takie proste, bo zezwolenia dają tylko jak nie ma miejscowych chętnych. Sporo firm wysyła ludzi do pracy do Kanady pod NAFTA.
Oferty pracy:
workopolis.com
Ewentualnie programy różnych prowincji (szybko załątwiają) albo program federalny, ale dłużej się czeka. Zasady:
http://www.cic.gc.ca/english/work/index.asp
Teraz najłatwiej o pracę na preriach i Zachodzie.
Futrzak, artykuł na czasie:
http://www2.macleans.ca/2009/11/10/stealing-talent-from-uncle-sam/
kw:
dzieki za linki!
Administracja tego pajaca twierdzi ze poziom bezrobocia nie musi wcale spasc moze sie utrzymac na tym poziomie przez dlugi czas, a historycy i ekonomisci twierdza ze w takim tepie jak wydajemy i zarzadzamy wkrotce bedziemy gospodarka taka, jak kraje ameryki lacinskiej (z calym szacunkiem do ameryki lacinskiej).