Widzę, że zaglądacie tutaj nadal (dzięki!), choć blog leży odłogiem od ponad miesiąca. Na razie powiem tyle, że Salon nie padł, a jedynie zrobił sobie przydługą przerwę, zresztą nie pierwszą w historii. Zaczęło się od tego, że nie bardzo miałam jak pisać, bo u mojej mamy w Polsce Internet przestał działać w momencie, kiedy na drzewach pojawiły się liście, czyli mniej więcej pod koniec kwietnia, i tak aż do mojego przyjazdu… Okazuje się bowiem, że wbrew temu, co myślą niektórzy, w Polsce istnieją internetowe białe plamy, do których TPSA z Neostradą nie dociera, albo się jej po prostu nie chce. Pozstaje więc Internet przez sieć komórkową, z którym różnie bywa, zwłaszcza na wsi.
Long story short – bez Internetu się nie da, urlop czy nie, więc na miejscu zrobiłam rozeznanie, czy w grę wchodzą jakiekolwiek inne rozwiązania i najbardziej sensowna wydała mi się oferta Orange Freedom Pro czyli szerokopasmowy Internet w technologii CDMA (Code Division Multiple Access). Z tego co mi powiedziano, wykorzystywane są przy tym inne częstotliwości niż przy tradycyjnym podłączeniu komórkowym i działa to praktycznie wszędzie. A najlepsze jest to, że przez 30 dni można to wypróbować bez ryzyka.
Już miałam podpisywać umowę, ale w ostatniej chwili zadzwoniłam jeszcze do obecnego dostawcy Internetu. Cud nad cudy, zjawiło się dwóch przemiłych panów, z wiertarkami, metrami kabla, a co najważniejsze – wielką ochotą do roboty. Powiercili trochę, trochę przeinstalowali kable, weszli na strych, gdzie się bardzo zakurzyli, bo strych u mamy nie nadaje się do chodzenia, a co najwyżej do hodowli nietoperzy, a przede wszystkim przenieśli antenkę w najwyższy możliwy punkt. No i po problemie, Internet znowu działał jak złoto.
Niestety, szkoda w postaci niechęci do blogowania już zaistniała, bo okazało się, że na urlopie są do robienia inne przyjemniejsze rzeczy. Wyjazdy do miasteczka, wycieczki rowerowe, piwo Tyskie, duszone kurki, maliny prosto z krzaka, a przede wszystkim – pogawędki z rodziną i przyjaciółmi. Tak minęły trzy tygodnie w Polsce oraz następne dwa już po powrocie (przyznaję ze wstydem, ale wróciłam już ponad dwa tygodnie temu).
Jednak w najbliższym czasie mam zamiar nadrobić wszystkie zaległości i wrócić do pisania, łącznie z publikacją materiału fotograficznego ze Starego Kraju w postaci zdjęć chudych dziewczyn i tłustego żarcia.
yay!!!! wrocilas!!!! czekam z niecierpliwoscia na te zdjecia chudych dziewczyn i tłustego żarcia.
No pewnie, ze wrocilam 🙂 Zdjecia ciagle jeszcze nie sciagniete z aparatu, ale na pewno zajme sie tym w ten weekend.
Welcome back.
Gdy jestem u moich rodzicow, to brak internetu jest wrecz atutem. Do tego amerykanska komorka nie dziala i odcieta od technologii, czuje, ze odpoczywam. No ale teraz nie masz juz wymowek, wiec czekam rowniez na zdjecia.
Też się cieszę, że wróciłaś.
AniaB: amerykańska komórka nie działa, powiadasz? To miałaś szczęście. Moja działała. A $300 później…
Miło Cię Agnieszko cztytać znowu!
O dobrze,ze jestes !
Tak, te chude dziewczyny i tluste jedzenie to jest strasznie niesprawiedliwe !
I na dodatek biegaja na tych szpilkach jakby nigdy nic …
Witaj z powrotem! Nie dziwie sie, ze wolalas maliny z krzaka i zimne piwo w towarzystwie niz siedziec przed pudlem. Pozdrawiam!