Jakieś trzy lata temu bloger Kominek popełnił tekst pod wdzięcznym tytułem Dr Oetker, ty p**do! W tekście tym bloger nie tylko krytycznie wypowiedział się na temat jakości budyniu czekoladowego produkowanego przez tę znaną niemiecką firmę i przy tej okazji posłużył się wyrazami powszechnie uznawanymi za nieprzyzwoite, ale także porównał konsystencję tegoż produktu do sraczki oraz publicznie zatęsknił za budyniem produkowanym w Polsce w czasach komuny…
Trudno powiedzieć, ile osób z powodu tego wpisu zrezygnowało z zakupu produktów firmy Dr. Oetker, a w ilu odezwała się tęsknota za czasami późnego Gierka, wiadomo natomiast, że dzięki temu tekstowi blog Kominka zasłynął od Bałtyku po gór szczyty, a może nawet i dalej.
I oto czytam, że pod koniec maja czyli trzy lata później firma Dr. Oetker obudziła się z ręką w nocniku (żeby nie powiedzieć – budyniu własnej produkcji) i zażądała od blogera przeredagowania starego wpisu tak, aby pozostał on co prawda umiarkowanie krytyczny, ale w sposób zdecydowanie bardziej subtelny, oraz usunięcia wpisu z wyszukiwarki Google (Kominek vs Dr Oetker).
Pracownicy firmy robiącej PR dla Dr. Oetker poświęcili nawet swój cenny czas, aby ułatwić mu to zadanie i podsunęli ściągę w postaci listy gotowych sformułowań, którymi Kominek mógłby posłużyć się w „uaktualnionym” tekście – takich, jak te poniżej:
- Dr Oetker, ty p**do! = Dr. Oetker, a taką miałem ochotę na budyń!
- No co mnie, k**wa, podkusiło, żeby kupić budyń z tej z*ebanej firmy = No co mnie podkusiło, żeby kupić budyń z tej firmy
- Rzadkie jak sraczka = Zwykła rzadka papka
- A z pięć lat tego g*wna nie jadłem = A z pięć lat tego tworu nie jadłem
I te pe, i te de. Kominek słusznie zauważa, że co jak co, ale Google to on nie jest i jak coś zostało zaindeksowane przez tę wyszukiwarkę, zniknie z niej dopiero, kiedy: (a) zmieni się zawartość strony, lub (b) URL przestanie istnieć.
Firmie Dr. Oetker radzę, aby zaczęła brać przykład z firm amerykańskich, które co prawda czujnie monitorują, co się na ich temat pisze na blogach, Facebookach, YouTube i innych Twitterach, ale nie stosują metod łopatologicznych w postaci pisania listów w stylu „weź pan i to to zdejmij”, tylko albo podchodzą do problemu z humorem (może by mu tak wysłać paletę budyniu?), albo po prostu udzielają odpowiedzi w stylu – mylisz się pan, nasz budyń jest najlepszy na świecie i mamy na to dowody w postaci konkursu na najlepszy przepis z wykorzystaniem budyniu czekoladowego firmy Dr. Oetker, na który wpłynęło pół miliona zgłoszeń, a nagrodą było nowiutkie BMW…
W Stanach jeśli produkt lub usługa firmy jest do kitu to jest to problem firmy, nie zaś dziennikarza czy bloggera, który o tym napisze, bo dzięki Bogu mamy tu wolność wypowiedzi – dopóki człowiek wyraża własną opinię na dany temat i nie zajmuje się rozpowszechnianiem fałszywych informacji, chroni go pierwsza poprawka do Konstytucji.
Kiedy kilka miesięcy temu na YouTube pojawił się dość obrzydliwy klip, na którym pracownicy sieci pizzerii Domino’s demonstrowali spluwanie do kanapek i dłubanie w nosie, niby w trakcie przygotowywania dań dla klientów, management firmy opublikował własną odpowiedź na ten klip (pracowników oczywiście też zwolnili, ale to akurat mieli prawo zrobić). Ludzie pogadali, pokomentowali, ale w końcu rozeszło się po kościach.
A produkowanie lepszej jakości budyniu firmie Dr. Oetker też pewnie by nie zaszkodziło 🙂
Bezczelni sa.
a budyn czekoladowy to ja sobie sama robie lepszy z kakao, mleka i maki 🙂
Futrzak – podziwiam, ze chce Ci sie bawic w robienie budyniu wlasnorecznie, a nie z torebki. Chociaz teraz jest jeszcze latwiej, bo tutaj wystarczy kupic budyn w kontenerku, na zimno. A dawno temu u mnie w domu jadlo sie budyn wylacznie na cieplo – ten z torebki wlasnie, chociaz pewnie nie Dr. Oetker 😉
W Polsce to staje się już nagminne, że straszy się blogerów sądem, każe im zdejmować teksty, bo się nie spodobały komuś wysoko postawionemu. Ale jak rozumiem, Kominka do sądu jeszcze nie podali i wątpię, żeby mieli do tego jakąś podstawę prawną – że im budyń porównał do sraczki? Sąd chyba padłby ze śmiechu.
akurat za „komunistycznym” budyniem nie tesknie – pamietam bardzo wyraznie, ze w tych czasach zdecydowanie nie lubilam budyniu, poza jednym przypadkiem kiedy dostalismy czekoladowy ‚z paczek’. Ciekawe, czy to byl Dr Oetker?
Sprawa dawno mogła przyschnąć (przeciez to już 4 lata jak ten watek wisi na blogu kominka), ale „specjalisci” rozgrzebali ją. Zamiast subtelnie dogadać się z blogerem wybrano wariant siłowy (np. na przeprosiny czy tez wspolny komunikat). No i pasztet jest gotowy!
Dziwne metoty, to i pozniej taka a nie inna reakcja.
Zapewne firma PR przejęła się zadaniem monitorowania tego, co w Internecie pisze się na temat firmy-klienta czyli Dr. Oetkera. Zresztą nie trzeba się nawet specjalnie wysilać, bo po wpisaniu „Dr. Oetker” w polskiej wersji Google wyjdzie nam coś takiego:
http://www.google.pl/search?hl=pl&q=dr.+oetker&btnG=Szukaj+w+Google&lr=lang_pl&aq=f&oq=
I tak jak piszesz, trzeba było sprawę załatwić w bardziej dyplomatyczny sposób, bo Kominek raczej nie da sobie w kaszę dmuchać. I ze starego wpisu na blogu zrobił się zupełnie nowy kryzys PR.
Nie wiem jak inni blogerzy, ale dla mnie byłaby to największa rozkosz i upojenie szczęściem, gdyby jakaś firma, o której niepochlebnie wyrażam się na moim blogu, wezwała mnie do zmiany wpisu 😉 Na chwilę obecną spodziewam się ostrych reakcji ze strony firm Mercedes-Benz (za naśmiewanie się z elektronicznych systemów), Sega i Electronic Arts (za krytykę ich gier komputerowych), być może także FIA będzie miała jakieś obiekcje za pokazanie filmiku z wypadku safety cara na torze w Pau. Już sobie powiedziałem, że w razie czego będę twardy jak mrożona pizza Dr. Oetkera, a nie miękki jak budyń czekoladowy tej samej firmy…
salon: alez bardzo proste jest zrobienie takiego budyniu 🙂 trzeba tylko wymieszac make kartoflana z kakao i mlekiem w odpowiedniej proporcji, zeby sie nie zrobily grudki, a potem wlac do gotujacego sie mleka 🙂
Mam przynajmniej gwarancje tego, co jem, w budyniach z torebek zawsze dodaja jakies pol kilo chemii 🙂
Budyń domowy a z torebki to zupełnie dwie inne rzeczy. I smak inny, i konsystencja. W składnikach Dr Oetkera nie ma żadnej „chemii”, jak to niektórzy piszą i mówią, to jest zresztą termin rzucany często ale „nieakuratnie” bo wszystko, stety lub niestety, to jest chemia. I mleko to chemia, i budyń domowej roboty to chemia (czy krowa której mleka używamy do produkcji domowej na pewno żarła trawkę niepryskaną niczym? A może ktoś kiedyś jednak prysnął? Nie ma gwarancji, chyba, że to nasza własna ziemia i nasza własna trawa i nasza własna krowa).
Z własnego doświadczenia podejrzewam, że ta cała afera ma więcej wspólnego ze wspomnieniami niż z rzeczywistościa. Ja na przykład z sentymentem wspominam komunistyczny chleb, taki z państwowych piekarni. Ale, i to jest wielkie ale – czy gdyby ktoś mi dzisiaj dał do spróbowania dokładnie ten komunistyczny chleb, to czy smakowałby mi? Z niejednego pieca już chleb jadłam i podejrzewam, że mój sentyment ma więcej wspólnego z dzieciństwem i moją słabością do wspomnień.
Pozdrawiam.
Ja nie o budyniu, ani o blogu ale o reakcji amazon na moja ocene customer servis firmy ktora, kooperuje z amazon.
Jakas baba na moja interwencje opoznienia wysylki odwiesila sluchawke.
Po czterch godzinach od momentu zawieszenia mojej oceny zadzwonil telefon. Przemila pani z amazon zapytala, co sie stalo a kiedy jej wyjasnilem zajscie, byla oburzona zachowaniem „brzydkiego” babsztyla, po czym oznajmila, ze zeby mi zadoscuczynic niemilego zajscia, amazon przeprasza, zwroci mi oplate za dostawe (okolo 15 dolarow).
Jak milo. Pani zawisila na chwile glos, poczym dodala: „ale jesli pan usunie z naszej witryny swoja opinie.
Za 15 dolarow i tak mily glos? What the hell, oczywiscie ze zdjalem:)))
Ten „komunistyczny” chleb byl bardzo dobry nawet jesli troche podsechl w chlebaku (metalowy pojemnik do przechowywania chleba). Predzej sie zsechl (czy zesechl) niz sie zepsul. Zaden obecny chleb w Polsce sie do niego nie umywa, tak samo jak te bulki z panstwowej piekarni, pychota to byla, grahamki takze. Obecny polski chleb jest za miekki i za malo zytni, zbyt puszysty, po prostu inna receptura, tak mi sie wydaje. Nie mysle zatem, ze to kwestia sentymentu dla mnie, jako ze jadlam chleb z bardzo wielu piecow i mam skale porownawcza. To byl po prostu bardzo prosty zytni chleb.
Bardzo dobry takze byl budyn czekoladowy w tej dawnej Polsce, waniliowy takze, a nawet pomaranczowy, szczegolnie dlatego, ze nie byly tak slodkie jak te obecne budynie, mialy mniej skladnikow, a im produkt prostszy (czy prostrzy) w swym skladzie, tym zdrowszy. Zdaje sie, ze cukier sie samemu dodawalo wg przepisu, ale moge sie mylic, bo to dawno bylo. Chyba to jednak bylo maslo, ktore sie samemu dodawalo. Ale moge sie mylic w jednym i w drugim przypadku;-)
Kto wie co dodawano w tych państwowych piekarniach. Dlatego właśnie myślę, że świetnym dodatkiem jest zawsze sentyment i wspomnienie. I jakby się okazało, że ten chleb był nafaszerowany jakimiś dziwnymi rzeczami, to i tak ten smak pozostał w pamięci.
A do budyniu to faktycznie dodawało się cukier i chyba masło też no i na pewno mleko. Pozostaje pytanie czy w torebce była jeno mąka ziemniaczana? 🙂 I jakiś na 100% sztuczny smaczek, no bo naturalny to na pewno on nie był!
Kominek jest spoko nie pozwólmy zrobić mu krzywdy.